Wpisy z tagiem "św Piotr Celestyn":
Św. Bernardyna Seneńskiego, od którego zakon Ojców Bernardynów wziął swoje nazwisko
Żył około roku Pańskiego 1444.
(Żywot jego napisany był przez świętego Jana Kapistrana jego ucznia, i z tegoż zakonu kapłana.)
Święty Bernardyn, jeden z największych świeczników zakonu Braci-mniejszych świętego Franciszka Serafickiego, urodził się w małém miasteczku Massa, blizko Sienny we Włoszech położoném, roku Pańskiego 1380. Przyszedł na świat w samę uroczystość Narodzenia Matki Bożej, jakby na znak szczególnego nabożeństwa jakie miał do Niéj przez całe życie. Rodzice jego pochodzący ze znakomitéj rodziny Albizeskiów (Albiseschi), odumarli go w dziecinnych latach. Wychowany został przez ciotkę swoję Diannę, wielkiéj świątobliwości panią, która od lat najmłodszych wpoiła w serce jego miłość Boga i wielkie do przenajświętszéj Panny nabożeństwo. Dzieckiem jeszcze będąc, z upodobaniem przebywał w kościele, zajmował się przybieraniem ołtarzy, i z najpilniejszą uwagą przysłuchiwał się kazaniom, po których wróciwszy do domu, dokładną z nich zdawał sprawę i doskonale naśladował najlepszych kaznodziei, co zapowiadało w nim wysoki dar wymowy kościelnej, jakim późniéj zajaśniał. Codziennie widywano go klęczącego wieczorem przed cudownym obrazem Matki Bożéj, za miastem Sienna będącym. Skromnością obyczajów tak się odznaczał, że gdy już był młodzieńcem, nikt w obecności jego nie śmiał wymówić żadnego słowa cnotę czystości obrażającego, i zdarzało się że gdy lekkomyślni toczyli nieprzyzwoite rozmowy, za nadejściem Bernardyna, przerywali je mówiąc: „Milczmy, bo oto Bernardyn nadchodzi.”
Ukończywszy szkoły, obrał sobie w uniwersytecie wydział teologiczny, i w téj nauce tak wielki zrobił postęp, że świeckim jeszcze będąc, poczytywany był za jednego z najuczeńszych teologów. Przed wstąpieniem do Zakonu, wszedł do Bractwa przenajświętszéj Panny, założonego przy głównym szpitalu w Siennie, a do którego przyjmowano tylko osoby bardzo pobożne, i którego ustawy przepisywały nadzwyczaj ostry sposób życia, i wielkie dla ubogich chorych poświęcenie. Od téj już pory, rozpoczął święty Bernardyn ćwiczyć się w umartwieniach ciała: częste i ścisłe zachowywał posty, krwawe zadawał sobie biczowania, nosił włosiennicę, długie na modlitwie trawiąc godziny, dzień i noc z największą miłością obsługiwał chorych.
W roku 1400, straszne morowe powietrze wybuchło w Siennie. Szpital przy którym było bractwo do którego należał Bernardyn, przepełniony był zarażonemi, z których po ośmnastu na dzień umierało. To rozbudziło taki w obsługujących ten zakład popłoch, że gdy i z nich wielu padło, prawie wszyscy uciekli. Bernardyn nie tylko sam oddał się na usługi dotkniętych powietrzem i już ich ani na chwilę nie odstępował, lecz i dwunastu innych zachęcił przykładem swoim do podobnegoż poświęcenia, w skutek czego, gdy pilniejszy nastał około chorych dozór, i w zakładzie tym i w mieście całém wkrótce powietrze ustało. Chociaż nasz Święty dotknięty niém nie został, znużony atoli trudem jaki przez kilka miesięcy ponosił bez wypoczynku, zapadł na ciężką gorączkę, która go długo i bez nadziei życia w łóżku trzymała. Wyzdrowiał jednak zupełnie, a do sił przyszedłszy postanowił świat opuścić i wstąpić do Zakonu, — w czém go głównie utwierdziło widzenie w którém usłyszał głos z wizerunku Pana Jezusa ukrzyżowanego, w te słowa do niego przemawiający: „Bernardynie! widzisz mnie odartego z odzienia i do krzyża przybitego z miłości ku tobie: potrzeba więc abyś i ty, z miłości ku mnie, ogołocił się ze wszystkiego i wiódł życie ukrzyżowane.” Aby przeto odpowiedzieć tak miłościwemu wezwaniu, wstąpił do zakonu Braci - mniejszych, obierając sobie klasztor w którym wprowadzono reformę jak najściślejszą, według pierwotnego ducha synów ubogiego Patryarchy Franciszka Serafickiego.
Bernardyn, nie tylko od pierwszego dnia swojego nowicyatu, zajaśniał w Zakonie jak najwierniejszy naśladowca świętego Zakonodawcy Braci-mniejszych, lecz z czasem głównie przyczynił się do ustalenia téj reformy, od niego dopiéro właściwie swój wzrost i rozpowszechnienie biorącéj. Po wykonanych ślubach uroczystych, wyświęcony na kapłana, a jako już biegły teolog i nawet znany powszechnie z tego, na urząd kaznodziejski niezwłocznie wyniesiony został. Poddał się chętnie takowemu rozporządzeniu swoich przełożonych sługa Boży, lubo w zawodzie tym wielką miał trudność, z powodu nadzwyczaj niemiłego i ciągle silnie zachrypłego głosu. Uciekł się do przenajświętszéj Panny, któréj wszelkie łaski zawdzięczał, i prosił Ją, ponieważ wolą jest Bożą aby obowiązek kaznodziejski sprawował, żeby mu wyjednać raczyła zmianę głosu, lecz jeżeli to widokom Boga względem niego, to jest dobru jego własnéj duszy, nie sprzeciwia się. Matka Boża wysłuchała modlitwy tego wielkiego Swojego czciciela, który miał daru wymowy używać właśnie na głoszenie Jéj chwały, bo tém się głównie wsławił późniéj Bernardyn. Od téj chwili głos jego stał się nadzwyczaj dźwięczny i donośny, co niemało przyczyniało się do wielkich pożytków z jego prac apostolskich. Przytém bowiem, a także za przyczyną Matki Bożéj, obdarzył go Pan Bóg w wysokim stopniu, wszystkiemi przymiotami wielkiego kaznodziei.
Trudno téż wyrazić jak niezmierne pożytki przyniósł dla dusz wiernych, i jakie położył w Kościele zasługi, przez przeszło lat trzydzieści swojego kaznodziejskiego zawodu. Ogarnął nim całe Włochy, i we wszystkich znaczniejszych miastach miewał nauki, odbywał misye, dawał publiczne rekolekcye, wszędzie tysiące dusz pociągając do Boga, wyrywając z grzechów, nawracając z herezyi. Skoro czas pewien zabawił w jakiém mieście, w całéj ludności następowała najzbawienniejsza zmiana obyczajów: gry hazardowne, wówczas wszędzie zagęszczone, ustawały; niewiasty zarzucały zbytek w strojach, rozpustnicy szczerze się nawracali, najzaciętsze stronnictwa polityczne w wojnie z sobą zostające, broń składały i jednały się,
W kazaniach swoich i wielkiéj wartości pismach jakie pozostawił, przebija się przedewszystkiém szczególne jego nabożeństwo do przenajświętszego Imienia Jezus i do Matki Bożéj. Dotąd dzieła jego są najbogatszym skarbem pod tym względem, z którego czerpią wszyscy piszący o niezrównanych przywilejach przenajświętszéj Panny, a zwłaszcza o przywileju Jéj Niepokalanego Poczęcia i Wniebowzięcia, które to tajemnice, nasz Święty najgorliwiéj ogłaszał, uczenie wyświecał, i do ich czci wiernych najskuteczniéj zagrzewał.
Gorliwość jego nie ograniczała się na pracach około zbawienia dusz na świecie żyjących, nie pominął i braci swoich zakonnych. Zamianowany przez Papieża Eugeniusza IV Wikarym generalnym wszystkich klasztorów Braci-mniejszych we Włoszech, zajął się całém sercem rozszerzeniem reformy rozpoczętéj w klasztorze w Siennie, do którego był wstąpił. Jak dalece Pan Bóg pobłogosławił temu trudnemu jego zadaniu, miarkować można z tego, że gdy został zakonnikiem klasztorów ścisłéj téj reformy było we Włoszech tylko dwadzieścia, i w nich około dwóchset braci, a pod jego zarządem, doszła za jego życia jeszcze liczba takich klasztorów do blizko trzechset, i w nich było około sześciu tysięcy zakonników, od jego imienia Bernardynami nazwanych.
Wielu także cudami za życia jeszcze słynął. Razu pewnego, udając się z kazaniem do Mantuy, gdy potrzebował przeprawić się przez rzekę, a przewoźnicy wziąść go na prom nie chcieli, gdyż nie miał czém zapłacić, przepłynął na drugi brzeg rozesławszy na wodzie płaszcz swój, który nawet nie został przemoczony. Wielu chorych uzdrowił znakiem krzyża świętego, lub wezwaniem nad nimi Imienia Jezus, albo pomodliwszy się do Matki Bożéj. Gdy w czasie kazania, w którém mówiąc o wielkiéj chwale i przywilejach Bogarodzicielki, te słowa Pisma Bożego do Niéj stosował „/Ukazał się wielki znak na niebie/” 1, cały lud zgromadzony, ujrzał nad głową jego gwiazdę przedziwnéj jasności.
Ojciec święty Eugeniusz IV wyżéj wspomniony, chciał kilkakrotnie wynieść go na Biskupią godność: ofiarował mu z kolei biskupstwa Sieńskie, Feraryjskie i Urbińskie; pewnego razu nawet sam włożył mu Infułę na głowę. Lecz Święty Bernardyn rzuciwszy się do nóg Jego świątobliwości, ze łzami uprosił aby go pozostawił w jego stanie ubogiego zakonnika, w którym jak mu się zdawało, lepiéj służyć może Kościołowi, mając swobodę przenoszenia się z miejsca na miejsce ze swojemi pracami apostolskiemi.
Wśród niech zaskoczyła go śmierć święta, jak było świętém całe życie jego. Znajdował się w królestwie Neapolitańskiém, gdy w objawieniu okazał się mu święty Piotr Celestyn, i zapowiedział mu dzień zgonu. Przygotował się do téj chwili z najżywszą pobożnością, a oraz i z największym pokojem. Po przyjęciu Ostatnich Sakramentów świętych, prosił braci żeby go położyli na ziemi, aby mógł umierać podobnie jak jego święty ojciec Franciszek Seraficki. W gronie téż ich skonał spokojnie, w chwili gdy w chórze, zkąd dochodziły go głosy, śpiewano tę Antyfonę: „Ojcze…. oznajmiłem Imię Twe ludziom któreś mi dał… a teraz za nimi proszę… nie za świat, gdyż idę do Ciebie.” 2 Miał wieku lat sześćdziesiąt cztery, umarł 20 Maja, roku Pańskiego 1444.
Pan Bóg licznemi cudami, jakie zaszły przy jego grobie, świętość tego wielkiego sługi Swojego objawił, co skłoniło Papieża Mikołaja V do ogłoszenia jego kanonizacyi, w sześć lat po jego zejściu.
Pożytek duchowny
Naśladuj tego wielkiego Świętego w jego gorącém nabożeństwie do przenajświętszego Imienia Jezus i do Matki Bożéj, a przez to najłatwiéj uprosisz sobie łaski, abyś go naśladował i w cnotach jakiemi jaśniał, a szczególnie w cnocie czystości, z któréj tak on był znany, że jak to czytałeś dopiéro, sama jego obecność nakłaniała najlekkomyślniejszych do skromnego zachowania się. O! jak miłym stałbyś się Bogu, gdybyś i ty był takim.
Modlitwa (kościelna)
Panie Jezu Chryste! któryś błogosławionego Bernardyna wyznawcę Twojego, szczególną miłością przenajświętszego Imienia Twojego obdarzył; za jego zasługami i pośrednictwem prosimy, wlej w serca nasze ducha Twojéj miłości. Który żyjesz i królujesz i t. d.
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 410–412.
Św. Piotra Celestyna Papieża
Żył około roku Pańskiego 1296.
(Życie jego było napisane przez współczesnych mu dwóch Kardynałów: Kajetani i Aliako.)
Święty Piotr, który zostawszy Papieżem przybrał imię Celestyna, był rodem z części Włoch południowych, zwanych Abruzyą. Urodził się w małéj wiosce Izermia, około roku Pańskiego 1221, z rodziców bardzo zacnych, lecz niezamożnych; był jedenastym z synów których mieli dwunastu. Razu pewnego, matka jego już wdową będąc, rozmawiała w jego obecności o licznéj swojéj rodzinie: „Czy podobna, rzekła, abym tyle dzieci wydawszy na świat, nie doczekała się widzieć, aby jednego z nich wielkim sługą Bożym?” — „Owszem, odpowiedział jéj mały jeszcze wtedy Piotruś, ja takim będę, gdyż chcę zostać Świętym.” Jakoż, tak szczególną okazywał on od lat najmłodszych pobożność, że matka od téj pory przeznaczyła go do stanu duchownego, i w tym celu wszelkich dokładała starań, aby i w naukach świeckich został wykształcony. To rozbudziło zazdrość w jego braciach, którzy jako nieposiądający żadnego majątku, usposabiali się do różnych rzemiósł. Z tego powodu miał święty Piotr wiele do zniesienia przykrości i nawet prześladowań; lecz że Pan Bóg miał na niego szczególne widoki, nie przerwało to jego zawodu naukowego, w którym znakomity uczynił postęp, gdyż obok wysokich zdolności był nadzwyczaj pilnym i pracowitym.
Oddając się gorliwie naukom, ćwiczył się jeszcze więcéj w miłości Bożéj i w nabywaniu cnót chrześcijańskich. Za to, Pan Bóg obdarzał go coraz wyższemi łaskami, miewał nawet cudowne widzenia, a gdy doszedł lat dwudziestu, rozbudził w nim Duch Święty wielki wstręt do świata, a pragnienie życia samotnego, oddanego wyłącznie wyższéj bogomyślności. W tym celu, Piotr opuścił tajemnie dom rodzicielski, i udał się na odludną górę, gdzie wykuł sobie w skale jaskinię tak małą, że ledwie się w niéj mógł poruszać, i tam wiódł życie pokutne, wiernie naśladując najsurowszych pustelników pierwszych wieków Kościoła. Nacierały przez czas ten na niego, najcięższe pokusy, któremi zły duch chciał rozbudzić w nim tęsknotę za uciechami światowemi; lecz modlitwą i serdeczném nabożeństwem do Matki Boskiéj, wszystkie te napady piekielne zwyciężał, i w niebieskie uciechy opływał, obcując z Aniołami, którzy się mu widzialnie okazywali i toczyli z nim rozmowę.
Po trzech latach pobytu na téj puszczy, sługa Boży nakłoniony przez swojego spowiednika, aby przyjął święcenia kapłańskie, gdy się wahał długo nie czując się w pokorze swojéj godnym tego urzędu, miał widzenie które go do tego ośmieliło; poczém udawszy się do Rzymu, wyświęcony został na księdza. Wróciwszy, poszedł znowu na puszczę na górę zwaną Maron, gdzie obrał sobie na mieszkanie jaskinię napełnioną przedtém jadowitemi gadzinami, a które ustąpiły z niéj na zawsze, skoro Święty tam osiadł. Tu przebył lat pięć, żyjąc jak nadziemska istota; a gdy dla uprawy pola, zaczęli okoliczni mieszkańcy wycinać lasy otaczające jego pustelnię, przeniósł się na górę Magella, gdzie połączyło się z nim dwóch innych pustelników, pod jego przewodnictwo się poddających.
Byłto początek świętego zgromadzenia zakonnego, które późniéj bardzo wzrosło: i dla tego szatan wszelkich dokładał starań, aby temu w samych początkach przeszkodzić, jużto osłabiając ducha w towarzyszach Piotra, już zsyłając im różnego rodzaju trudności i przeszkody w ich rodzaju życia. Święty wykazując braciom zasadzki złego ducha, utwierdzał ich w powołaniu, i wkrótce liczba jego uczniów znacznie się powiększyła. Tym sposobem powstał Zakon, późniéj od imienia Celestyna jakie przybrał na papieztwie Piotr święty, Celestynami zwany.
Z początku, pustelnicy ci nie mieli innych ustaw jak przewodnictwo i przykład ich błogosławionego założyciela, który wszystkich przewyższał ostrością życia. Nic innego nie jadał nigdy jak trochę chleba razowego, a za napój używał jedynie wodę. Cztery razy do roku odbywał posty czterdziestodniowe, w których tylko co dni trzy brał ten lichy posiłek. Na ciele nosił ostrą włosiennicę węzłami pokrytą, i przepasany był ciągle żelaznym łańcuchem z kolcami. Sypiał na ziemi, biorąc pod głowę kamień. Cały jeden post wielki przepędził w dole wykopanym w ziemi, w którym zamykając się, wziął wszystkiego kilka cebulek i dziesięć bułeczek chleba, z których przez te dni czterdzieści spożył tylko połowę. Wiodąc życie tak nadzwyczaj umartwione, wyglądał bardzo rzeźwo, był zawsze pełen słodyczy w obcowaniu z drugimi, a w przewodniczeniu zakonnymi braćmi umiarkowany i wyrozumiały.
Gdy liczba zakonników pod jego zarządem będących coraz znaczniéj powiększać się poczęła, dowiedział się, iż na Soborze powszechnym zbierającym się w Lyonie, miały być zniesione wszystkie zgromadzenia zakonne przez Stolicę Apostolską niezatwierdzone. Udał się więc z dwoma swoimi uczniami do Rzymu, aby zatwierdzenie swojego zgromadzenia uzyskać. Grzegorz X przyjął go z wielka łaskawością, i do prośby jego się przychylił, nadając temu zgromadzeniu Regułę świętego Benedykta, do któréj święty Piotr przydał ustawy przez siebie ułożone. Pan Bóg przedziwnie pobłogosławił założonemu przez niego Zakonowi: w lat kilka potém święty Piotr miał pod swoim zarządem trzydzieści sześć klasztorów, w których służyło Panu Jezusowi około sześciuset mnichów.
Tymczasem, sława świątobliwości tego założyciela nowego pustelniczego zgromadzenia, i rozgłos licznych cudów jakie czynił, tłumy pobożnych ściągały do jego samotni, tak że musiał tam urządzić na dworze rodzaj kazalnicy, z któréj miewał nauki. Spragnionego ciszy pustelniczéj, skłoniło to do opuszczenia i tego miejsca. Potajemnie przeniósł się z kilku braćmi w inne góry, w miejsce jeszcze nieprzystępniejsze, zwane puszczą świętego Bartłomieja. Lecz i tam go odkryto, i tłumy jeszcze liczniejsze zgromadzały się około niego. Uchodząc znowu ztamtąd z jednym już tylko zakonnikiem, skrył się w jaskini, będącéj na samym szczycie góry Magelli, w miejscu które zdawało mu się dla drugich już zupełnie niedostępném. Wszakże i tam go znaleziono, i zbiegano się aby słuchać jego nauk, polecać się jego modlitwom, lub doznać cudów przez niego czynionych. Sądząc przeto, że wolą jest Bożą aby się nie uchylał od tego rodzaju usług bliźniemu, wrócił na górę Murońską pierwotną swoję siedzibę.
Pod tę porę, Kościół po śmierci Papieża Mikołaja IV, z wielkim smutkiem wszystkich wiernych, przez lat przeszło dwa osieroconą miał Stolicę Apostolską, dla trudności jakie zachodziły w wyborze nowego Papieża. Nakoniec zgromadzeni na Konklawe kardynałowie, ze szczególnego natchnienia Ducha Świętego, jednomyślnie zgodzili się aby na stolicę Papiezką powołać Piotra, pustelnika z góry Murońskiéj, jako męża najświątobliwszego, jaki podówczas znajdował się na świecie. Niezwłocznie wysłano do niego w poselstwie Arcybiskupa Lyońskiego, wraz z kilku innymi Biskupami i notaryuszami apostolskimi, zawożącymi mu akt jego wyboru, wraz z listem zbiorowym od całego grona kardynałów, błagających go aby tę najwyższą godność przyjął. Po wielu trudnościach z jego strony, które czynił pomimo iż królowie sycylijski i węgierski osobiście przybyli do niego popierając prośby kardynałów, w końcu z wielką dla siebie boleścią, uległ woli Bożéj, przez wybór na Konklawie dopełniony, objawionej, i dnia 29 Sierpnia roku 1294, wyniesiony został na stolicę Apostolską, przybierając imię Celestyna, w mieście Akwilei w obecności wszystkich Kardynałów i przeszło dwóchkroćstotysięcy wiernych z różnych krajów tam przybyłych.
Osiągnięcie téj największéj w świecie godności, nie zmieniło w niczém jego sposobu życia, a w pokorze jeszcze go więcéj ugruntowało. W pałacu papieskim urządził sobie malutką i ubogą celkę, zupełnie taką jaką miał na puszczy, i w niéj przebywał cały czas, jaki mu pozostawał wolny od zajęć tyczących się spraw Kościoła całego. Dwanaście wakujących posad kardynalskich, zapełnił mężami wysokiéj świątobliwości, powołując do tego dwóch świętych zakonników ze swojego zakonu, i wielu Biskupów poobsadzał w różnych dyecezyach, również sumienny i trafny czyniąc wybór. Lecz gdy świat cały tylko co zaczynał cieszyć się tak świętym Papieżem, on zatęsknił za puszczą, i w końcu, w głębokiéj pokorze swojéj poczytując ciężar najwyższego Pasterstwa przechodzącym jego siły, zrzekł się téj godności w kilka miesięcy po swojém na nią wyniesieniu, z wielkim żalem ludu wiernego i całego duchowieństwa.
Wybrany po nim Bonifacy VIII, obawiając się aby niektórzy nieprzychylni mu Prałaci, nie korzystali z tego i nie wszczęli syzmy, chciał zatrzymać świętego Celestyna przy sobie; ten jednak spragniony powrotu do swojego klasztoru, udał się tam niezwłocznie. Bonifacy posłał po niego, i kazał go osadzić w warowni Fiomońskiéj. Trzymano go tam w tak ciasném mieszkaniu, a które mu służyło i za sypialnię i za kaplicę, że sypiając według swego zwyczaju na ziemi, głowę już musiał opierać o ołtarz. Pomimo tego bardzo był z losu swego zadowolony, mówiąc: „pragnąłem szczupłéj celki i odosobnienia, otóż mam i jedno i drugie.” Lecz nie długo w niéj przebywał. Wiek jego podeszły, siły zwątlone ostrą całego życia pokutą, zapowiadały mu blizki już koniec. Jakoż 19 Maja, roku Pańskiego 1296 zaopatrzony ostatniemi Sakramentami świętemi, leżąc na prostéj słomie, i wymawiając te słowa Psalmu rannych pacierzy kapłańskich: „Wszelki duch niech Pana chwali” 1, własnego błogosławionego ducha oddał Panu Bogu.
Papież Klemens V, w roku 1868 po odbytym procesie kanonizacyi, wpisał go w poczet Świętych.
Pożytek duchowny
Święci Pańscy unikali wszelkich godności, w skutek głębokiéj pokory która ich wprawiała w przekonanie iż się im takowe nie należą. Miarkuj więc jak dalekim być musisz od téj cnoty, gdy w sercu twojém czujesz pragnienie wszelkiego rodzaju wywyższenia, i proś Pana Boga o łaskę pokory. pamiętając że bez niéj, nie tylko Świętym, ale i zbawionym być nie można.
Modlitwa (kościelna)
Boże! Któryś błogosławionego Piotra Celestyna do najwyższéj godności Papiestwa wyniósł, i któryś nauczył go pokorę wyżéj od tego zaszczytu cenić; spraw miłościwie, abyśmy za jego przykładem, wszystkiém co ziemskie gardzili, a przyrzeczonych pokornym nagród w Niebie dostąpili szczęśliwie. Przez tegoż Pana i t. d.
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 407–409.
Footnotes:
Psalm CL. 5.
