Wpisy z tagiem "św Wojciech":
Św. Stefana Wyznawcy, Króla Węgierskiego
Żył około roku Pańskiego 1038.
(Żywot jego był napisany przez Kartuzyusza, Biskupa Węgiérskiego.)
Święty Stefan narodził się w Węgrzech około roku Pańskiego 970. Ojcem jego był Gejza, czwarty z rzędu książe panujący nad krainą Węgierską, zdobytą od Rzymian przez Hunnów. Książe ten chociaż był poganinem, przypuściwszy do państwa swojego wielu chrześcijan, postanowił w całym kraju Ewangelią zaszczepić: lecz razu pewnego miał we śnie widzenie, w którém mu Pan Bóg oznajmił, że to uczyni dopiéro syn jego, który wkrótce ma się narodzić, i że przybędzie do Węgier święty Apostoł, który mu wskaże co ma uczynić aby swego następcę do tak wielkiego dzieła usposobić.
Owoż tym Apostołem był święty Wojciech, który wkrótce potém przybył do Węgier i ochrzcił Gejzę wraz z wielką liczbą jego poddanych. W dni zaś kilka narodził się księciu syn zapowiedziany, który przyszedł na świat w Ostrzykoniu główném wtenczas tego kraju mieście. Święty Wojciech ochrzcił nowonarodzonego, któremu nadano imię Stefan, gdyż matce jego księżnie Karolinie, objawił się był święty Stefan Męczennik, nakazując aby jego imię nadała synowi, oświadczając przytém iż bierze go pod swoję szczególną opiekę.
Księstwo wychowywali syna: jak najpobożniéj. Mieli téż tę pociechę, iż pierwsze wyrazy jakie wymówił, byłyto przenajświętsze Imiona Jezusa i Maryi. Dalszém wychowaniem jego, kierował święty Wojciech, nic więc dziwnego że od lat najmłodszych był on już Świętym. Miał lat piętnaście, kiedy ojciec podziwiając w nich rzadką roztropność, w większéj części zwierzył mu zarząd całego państwa, a we dwa lata potém, po śmierci Gejzy Stefan na tron węgierski wstąpił.
Pierwszém staraniem młodego książęcia było wytępienie barbarzyńskich i pogańskich obyczajów jego poddanych, a w miejsce tego zaszczepienie w nich ducha chrześcijańskiego. Lecz stało się to powodem wojny domowéj. Kupe hrabia na Zegzardzie, na czele licznego wojska złożonego z resztek pogan niechętnych panowaniu świętego Stefana, podniósł rokosz. Święty wydał im walną bitwę, przed którą długo pomodliwszy się, na czele swoich uderzył na rokoszan, i zbił ich na głowę. Uspokoiwszy się wewnątrz kraju, prowadził daléj święte dzieło które rozpoczął. Z okolicznych krajów sprowadził wielką liczbę kapłanów i zakonników, wybudował mnóstwo kościołów, klasztorów i plebanii, uposażając je z książęcą hojnością.
Widząc kraj już cały za staraniem swojém w krótkim przeciągu czasu nawróconym do wiary świętéj, podzielił go na jedenaście Dyecczyj, z Metropolią w mieście Ostrzykoniu. Lecz że to wszystko potrzebowało sankcyi stolicy apostolskiéj, Stefan wysłał w tym celu do Rzymu Metropolitę Anastazego, aby uzyskał zatwierdzenie nowopowznoszonych Dyecezji, i otrzymał dla niego od Papieża tytuł królewski. Pod tęż porę, Papież miał już przygotowaną przepyszną koronę dla Bolesława książęcia polskiego, którego także do godności króla miał podnieść. W wigilią przybycia posła Stefana do Rzymu, Ojciec święty miał objawienie, aby koronę przygotowaną, nie polskiemu lecz węgierskiemu przeznaczył książęciu. Na posłuchaniu tedy wysłanego z Węgier Metropolity, zatwierdził Papież wszystko co dotąd uczynił był święty Stefan, upoważnił go do wznoszenia innych nowych Dyecezyi, jako téż do obsadzenia ich godnemi pasterzami według jego wyboru, i posłał mu koronę, mianując jego i jego następców królami węgierskiemi. Na znak zaś szczególnéj swojéj łaski dla Stefana, który już tak wielkie w Kościele Bożym położył był zasługi, uczynił mu dar z krzyża bardzo kosztownego, z przywilejem aby go przed nim uroczyście noszono.
Gdy wysłannik Stefana wracał z Rzymu do Ostrzykonia, Święty wyszedł na jego spotkanie za miasto, otoczony Biskupami, dworzanami i wielką liczbą ludu, i niezwłocznie koroną przez Papieża przysłaną, na króla węgierskiego ukoronowany został.
Umocniony tym sposobem błogosławieństwem Apostolskiém na swoim tronie, z tém większą zajął się gorliwością ułożeniem praw, tak sądownictwa jak i całego zarządu krajowego tyczących się, a na których dotąd zupełnie Węgrom zbywało. W postanowieniach tych, dowodzących jak wielkiéj świątobliwości Stefana, tak i wysokiego jego rozumu, w stosunkach poddanych z władzami, przykrócił wszystkie w wyższych urzędach napotykać się mogące nadużycia; zabezpieczał los wdów, sierot i wszelkiego rodzaju ubogich, a obok tego, i przedewszystkiém, zapewniał swobodę i niezależność Kościoła. Powodowany szczególném do Matki Bożéj nabożeństwem, któréj pośrednictwu przypisywał błogosławieństwa, jakie Pan Bóg w obfitéj mierze zlewał na jego panowanie, poddał całe państwo swoje raz na zawsze pod Jéj szczególną opiekę, i chciał aby Węgrzy czcili Ją jak najwyższą swoję Patronkę. Wystawił téż w mieście Albie, gdzie zwykle przemieszkiwał, wspaniały kościoł pod wezwaniem Matki Bożéj. A nieprzeliczoną liczbę kościołów wzniosłszy w swojém państwie, wybudował także i kościoł w Rzymie, wraz z obszernym szpitalem dla pielgrzymów węgierskich, i uposażył go na utrzymywanie przy nim dwunastu kanoników Regularnych. W Carogrodzie także wystawił kościoł Matki Bożéj, równie jak i w Jerozolimie wraz z klasztorem, zapewniając im dochody dostateczne do wyżywienia znacznéj liczby zakonników.
Pobożna ta hojność, nie przeszkadzała mu być jeszcze hojniejszym dla ubogich, tych żywych kościołów Chrystusowych. Pomny na słowa Pana Jezusa: że „cokolwiekbyście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” 1, żadnego biednego bez sowitego wsparcia nie odprawiał. Nad choremi szczególnie wielką miał litość, a za to dał mu Pan Bóg tę cudowną łaskę, że ich uzdrawiał chlebem lub owocem, przez niego pobłogosławionym. Dla zapewnienia Węgrom następcy na tron świeżo królewskim ogłoszony, pojął w małżeństwo księżniczkę Gizellę, siostrę świętego Henryka cesarza, godną tak świętego króla małżonkę, która mu w jego wszystkich pobożnych i dobrych czynach, z całego serca dopomagała.
Lecz dla tém świetniejszéj, korony która go w Niebie czekała, trzeba było aby przeciwnościami i różnego rodzaju cierpieniami, oczyszczała się i udoskonalała jego błogosławiona dusza. Dopuścił téż Pan Bóg takowe na niego. Zwykle czerstwego zażywając zdrowia, niespodzianie stracił je prawie zupełnie, i przez trzy lata ciężkich, gwałtownych i niesłychanych doznawał cierpień. Następnie kilkoro jego dzieci, jedno po drugiém w kwiecie wieku umarło. Pozostał mu tylko był najstarszy syn święty Emeryk, który stał się jedyną jego pociechą. Cieszył się nim tém bardziéj, iż wychowany najpobożniéj, zapatrując się na życie swojego świętego ojca, i sam żył jak Święty, wreszcie, na nim spoczywały nadzieje całego narodu. Lecz i tego zabrał mu Pan Bóg, a chociaż król i ten najcięższy cios zniósł z najdoskonalszém poddaniem się woli Bożéj, sam jednak będąc już zwątlony na siłach, zapadł w trawiącą gorączkę, która go tak znękała, iż ledwie mógł chodzić.
Taki stan zdrowia królewskiego, uzuchwalił złych jego poddanych. Czterech magnatów węgierskich uknuło spisek na jego życie, i jeden z nich pewnego wieczora wszedł do królewskiéj komnaty, z zamiarem zamordowania świętego Stefana. Przez próg przestępując, upuścił ukryty pod płaszczem sztylet: to go wydało i wyratowało króla od śmierci, który winowajcę rzucającego mu się do nóg i proszącego o przebaczenie ułaskawił, lecz widział się zmuszony zadośćuczynić sprawiedliwości na innych spiskowcach.
W roku 1088 w miesiącu Sierpniu, święty Szczepan, gorzéj na zdrowiu zapadł. Bardzo pragnął umrzeć w dzień Wniebowzięcia Matki Bożéj, który zawsze z wielką uroczystością obchodził. Gdy Święto to nadeszło, przyjął ostatnie Sakramenta z uczuciem najżywszéj pobożności, do zgromadzonych Biskupów, magnatów, wysokich urzędników i dworzan, miał długą przemowę, w któréj oddawał ich pieczy wiarę Świętą przez niego w Węgrzech wprowadzoną, upominał ich o wierne spełnianie praw przez niego postanowionych, polecił im sumienny wybór swojego następcy, i tegoż dnia wieczorem, wśród modlitw otaczających go kapłanów oddał Bogu ducha.
Węgrzy dla uczczenia tak pamiątki swojego świętego króla i pierwszego Apostoła, jak i dla wyrażenia wiernie przekazanéj im przez niego czci ku przenajświętszéj Pannie, Jéj święto Wniebowzięcia dotąd nazywają: Dzień Wielkiéj naszéj Pani.
Pożytek duchowny
Najłatwiéj kraje i całe narody nawracały się do wiary świętéj, kiedy zasiadający na tronach monarchowie, dawali do tego pochop; a cóż dopiéro kiedy tak jak błogosławiony Stefan król węgierski, jaśnieli i jako wielcy Święci. I dziś byłoby lepiéj na świecie i swobodniéj dla Kościoła, gdyby narodami rządzili Święci. Proś więc Pana Boga aby tak było.
Modlitwa (Kościelna)
Daj prosimy Wszechmogący Boże Kościołowi Twemu, aby błogosławionego Stefana wyznawcę Twojego, którego, gdy panował na ziemi, miał krzewicielem, pośrednikiem znalazł gdy już króluje w Niebie. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 741–743.
Nauka moralna
Na podstawie wydania z 1937 r., s. 702–703
Pomnijmy na orędzie św. Stefana, że Jezus Chrystus jest niewidzialnym Królem wszech ludzi i narodów, któremu wszyscy winni uległość i posłuszeństwo. Prawda ta tkwiła w pamięci i sercu świętego króla Stefana, ona przyświecała mu w życiu, ona była kierowniczką wszystkich jego myśli i czynów. Idąc za jego przykładem, nie zapominajmy i my, że:
- Jezus Chrystus jest naszym Królem jako Syn Boży. Jako prawdziwy Bóg stworzył nas i powołał na świat mocą mądrości swojej. On nas darzy światłem i powietrzem, pokarmem i napojem, pociechą i radością; Jemu jednemu wiadomo, gdzie, kiedy i wśród jakich okoliczności zejdziemy z tego świata i przeniesiemy się na drugi. Wiemy, że umrzeć musimy, ale On tylko godzinę śmierci oznacza. On wszystko urządza na dobro i korzyść naszą, a my tylko prosić Go możemy, aby się stała Jego wola święta. Aniołowie, którzy pokusili się kiedyś oprzeć się Mu i zbuntować przeciw Niemu, zostali szatanami. Któż z nas ośmieli się pójść w ich ślady? Wielbmy przeto Boga i służmy Mu.
- Jezus jest Królem naszym jako Bóg-człowiek. On nas wykupił z niewoli szatana za drogą cenę krwi swojej i dobrowolnej śmierci na krzyżu. On nas przyjął do Kościoła swego w zamian za uroczystą przy chrzcie świętym złożoną obietnicę, że Go wielbić będziemy jako Króla, że staniemy się godnymi łask Jego i będziemy słuchać Jego przykazań. Obietnicy tej dotrzymamy, dotrzymamy zaprzysiężonego Mu posłuszeństwa. Będziemy mu służyć wiernie i niezmiennie w nadziei, że nas przyjąć kiedyś raczy do Królestwa szczęścia wiekuistego. Bądź przeto pochwalony i ponad wszystko uwielbiony Jezusie Chrystusie, Królu i Panie nasz, po wszystkie wieki i czasy.
Footnotes:
Mat. XXV 40.
Św. Wojciecha Arcybiskupa Gnieźnieńskiego i Męczennika
Żył około Roku Pańskiego 997.
(Żywot jego był napisany przez Ojca Jana Kanaparza Benedyktyna, mieszkejącego razem z nim w klasztorze rzymskim.)
Święty Wojciech jeden z głównych Polskiego Kościoła Patronów, rodem z Czech, przyszedł na świat około roku Pańskiego 956. Ojciec jego imieniem Sławnik hrabia na Lubiczu, spokrewniony był z domami panującemi, a mianowicie z cesarzem Henrykiem świętym. Zamożny w znaczenie i majątek, zastępował panującego księcia w sądzeniu spraw publicznych pomiędzy szlachtą wszczętych. Matka imieniem Strzeżysława, równie świetnego rodu, wielkiéj pobożności pani, słynęła z hojnych jałmużn jakie czyniła ubogim.
Dzieckiem będąc, święty Wojciech zapadł w niebezpieczną chorobę i blizkim był śmierci. Rodzice zanieśli go do kościoła, złożyli na ołtarzu Matki przenajświętszéj, i postanowili oddać go na służbę Bożą, jeśli przy życiu zostanie. Dziecię wyzdrowiało, i bardzo starannie i pobożnie pod dozorem świątobliwego kapłana wychowane było.
Gdy synek ich podrósł, rodzice oddali go na naukę do Biskupa Magdeburskiego imieniem Adalbertus, który tak go pokochał, iż przy Bierzmowaniu, nadał mu swoje imię, z czego nasz Święty, pod temi obu imionami jest znanym. Przepędziwszy tam lat dziewięć, wielki w naukach uczyniwszy postęp, wrócił Wojeciech do Czech, na łono swojéj rodziny. Dopóki był pod okiem świątobliwego Biskupa, oddawał się pobożności i był najprzykładniejszym młodzieńcem; lecz wróciwszy do domu, i zaniechawszy pobożnych ćwiczeń, zaczął wieść życie bardzo lekkomyślne. Wszakże zwróciwszy się z tych dróg zgubnych, wstąpił do stanu duchownego, i przy końcu roku 981 wyświęcony został na kapłana. Lecz nie od razu odpowiedział swojemu świętemu powołaniu. Przez pewien czas, był on bardzo oziębłym sługą ołtarza, i więcéj światem niż chwałą Bożą, i pożytkiem duchownym swoim i bliźnich zajętym. Wszakże łaska Boża i z tego, a jeszcze niebezpieczniejszego stanu jego duszy aniżeli były jego poprzednie zboczenia, wyrwać go raczyła. Wkrótce po jego wyświęceniu, Biskup Praski umierał. Święty Wojciech znajdując się przy nim, był obecnym jak ten w chwili konania, wpadłszy w rozpacz o zbawienie, wśród najstraszniejszych wyrzekań, ducha wyzionął. Tak przerażającym przykładem kary Bożéj, nad Prałatem nieodpowiadającym swojemu powołaniu, skruszony Wojciech, tejże nocy przywdział włosiennicę, na znak pokuty posypał głowę popiołem, obchodził kościoły, wszystko co posiadał rozdał ubogim, i postanowił już odtąd poświęcić się całém sercem Bogu i świętéj służbie Jego. Gdy zaś on, tak już tylko o życiu pokutném zamyślał, lud i duchowieństwo zamierzyło wynieść go na godność Biskupią, i w tym celu poparci wstawieniem się Bolesława II-go książęcia podówczas w Czechach panującego, udali się do cesarza Ottona II, i do Rzymu. Przyjęty na Biskupa od cesarza, i zatwierdzony w Rzymie, święty Wojciech w roku 983 dnia 29 Czerwca wyświęcony został na Praską stolicę, przez Wigiliusza Arcybiskupa Mogunckiego w Weronie, gdzie cesarz wtedy przebywał.
Wracając do Pragi dla objęcia swojej pasterskiéj Stolicy, wszedł do miasta pieszo i boso, udając się w licznie zgromadzoném gronie całéj ludności, do katedry, gdzie i siebie i swoje owieczki, w gorącéj modlitwie polecił Panu Bogu, i od pierwszéj chwili świętym okazał się Pasterzem.
Dochody biskupie podzielił na cztery części: jednę z nich obracał na utrzymanie kościołów; drugą dla duchownych przeznaczył, trzecią rozdawał ubogim, a czwartéj na swoje skromne utrzymanie używał. Prócz tego, w każde święto, hojne czynił jałmużny, i codziennie dwunastu ubogich u stołu własnego karmił. Zwykle prócz niedziel i uroczystości, posiłek przyjmował aż po zachodzie słońca, a snu zażywając bardzo krótko, nigdy przed północą nie udawał się na spoczynek, wstając o świcie. W sypialni jego było wygodne łoże, ale na niém kładł w każdą noc ubogiego, a sam na ziemi sypiał. Jeżeli mu pozostawało cokolwiek wolnego czasu od zajęć Biskupich, wychodził w pole należące do jego majętności, i sam na nim, dla przykładu i z pokory, pracował jak rolnik: ztamtąd wracając, klękał u podwojów katedralnych i długo w noc modlił się. Każdego dnia bardzo rano, miewał do ludu kazanie; po nabożeństwie dawał posłuchanie wszystkim zgłaszającym się do niego, a szczególnie ubogim, sierotom i wdowom; potém nawiedzał więźniów i chorych. Resztę czasu obracał na czytanie Pisma Bożego ze swojém duchowieństwem, i śpiewanie w dzień i w nocy Psalmów Dawidowych. Zdarzyło się razu pewnego, iż tak dalece wszystko co miał rozdał był biednym, że gdy przyszedł żebrak na pół nagi prosić go o odzienie, nie mając go czém obdarzyć, wypruł z bogatéj biskupiéj poduszki pierze, i pokrycie z niéj mu oddał.
Lecz niezmordowana gorliwość i święty przykład Biskupa, nie oddziaływał wcale na jego owczarnię. I ludu i duchowieństwa nawet obyczaje, kaziły najsprośniejsze występki. Po sześcioletniéj mozolnéj pracy, nie widząc z niéj owoców, święty Wojciech powziął zamiar zrzeczenia się Biskupstwa. Udał się do Rzymu, i tam od Jana XV otrzymawszy na to zezwolenie, postanowił odbyć pielgrzymkę do ziemi świętéj. Mieszkająca wtedy w Rzymie cesarzowa Teofania, matka Ottona III, dowiedziawszy się o tém, a wiedząc iż Święty był w niedostatku, ofiarowała mu na drogę tyle pieniędzy, ile tylko rodzony brat jego Radzin, nieodstępny jego towarzysz, mógł unieść. Wojciech rozdał wszystko ubogim, i bez grosza puścił się do Jerozolimy. Lecz przybywszy do sławnego klasztoru Benedyktyńskiego na górze Kasyńskiéj, w skutek uwagi jaką mu uczynił Opat, przedstawiając iż dla duszy bezpieczniejszym jest stan zakonny, niż pielgrzymowanie po świecie, wrócił do Rzymu i znowu za wiedzą Papieża, wstąpił wraz z bratem swoim Radzinem do zakonu ojców Benedyktynów, przywdziewając habit w Wielki Czwartek roku Pańskiego 989.
Tam zajaśniał od razu nasz Święty, wszystkiemi cnotami najdoskonalszego zakonnika, a pokorą, uległością względem przełożonych i słodyczą w obcowaniu z braćmi, budował wszystkich. W czasie jego w klasztorze tym pobytu, raczył Pan Bóg i kilku cudami świątobliwość jego uświetnić, a Wojciech już nie myślał nigdy tego drogiego mu schronienia opuszczać, gdy po pięcioletnim jego w zakonie i pobycie, Papież na przedstawienie Arcybiskupa Mogunckiego, kazał mu wracać do Pragi. Jednak oświadczył że jeśli Prażanie poprawić się nie zechcą, wolno mu będzie wrócić do klasztoru.
Czesi przyjęli go wprawdzie z wielką uroczystością, i przyrzekali poprawę, ale wkrótce wrócili do swoich bezprawiów i rozpusty, lekceważąc sobie świętego Biskupa i jego napomnienia. Przyszło do wielkich zbrodni, a gdy razu pewnego zamordowali w kościele pewną niewiastę, która schroniwszy się tam zostawała pod zasłoną praw kanonicznych, Wojciech znowu postanowił wrócić do Rzymu, do swojego zakonu. Po drodze udał się do Węgier, gdzie go król Giejza przyjął bardzo łaskawie. Zabawił tam przez czas dość długi, w ciągu którego wielką liczbę pogan nawrócił i wiele pobudował kościołów.
Po powtórnym powrocie do klasztoru, i tę razą nie długo mógł w nim Wojciech pozostawać. Przybył do Rzymu na koronacyą cesarza Ottona III, Arcybiskup Moguncki, i ten znowu wymógł na Papieżu, podówczas Grzegorzu V, aby Wojciecha zwrócił do Pragi. Udał się więc tam Święty, a wprzód nieco miał widzenie, w któróm objawił mu Pan Bóg, że go korona męczeńska czeka. Tą razą podobnież jak poprzednio, Papież pozwolił mu, w razie gdyby go Czesi nie przyjęli lub nie słuchali, udać się pomiędzy niewiernych, dla ogłaszania im Ewangelii. W téj podróży zwiedził wiele miejsc świętych, i zabawił nieco dłużéj w Moguncyi na dworze cesarza, który miał go w wielkiém poważaniu, a gdzie życiem pokutném i wielką pokorą, zjednał sobie powszechny szacunek, i wiele dusz Panu Jezusowi pozyskał. Podczas pobytu w Moguncyi, miał powtórne widzenie, w którém sama Matka Boża objawiła mu nagrodę która go w Niebie spotka, za śmierć męczeńską jaka go czeka.
Nakoniec puścił się do Pragi, lecz stanąwszy na granicy Czech, dowiedział się że Czesi tak oburzeni byli na wieść jego powrotu, że dla odstręczenia go od siebie, napadli na rodzinę jego, całe hrabstwo Lubiczowskie do niéj należące zrabowali, i czterech braci jego zamordowali.
Okrutny ten wypadek, zagrodził Wojciechowi drogę do Pragi. Postanowił on wtedy udać się do Polski, gdzie na dworze Bolesława Chrobrego, przebywał brat jego Poraj, i w imieniu tego książęcia zapraszał go do niego. Przybył najprzód do Krakowa, gdzie późniéj po jego męczeństwie, wzniesiono na pamiątkę tego, mały kościołek pod jego wezwaniem, dotąd istniejący, a ztamtąd udał się do Gniezna.
Działo się to wkrótce po śmierci Boberta, i pierwszego Arcybiskupa Gnieznieńskiego. Bolesław uzyskał u Papieża przemianowanie Wojciecha z Arcybiskupstwa Praskiego na Arcybiskupstwo Gnieznieńskie, które objąwszy, słowem Bożém i przykładem życia świętego, umacniał w wierze świętéj Polaków, świeżo podówczas nawróconych. Pozostawił nam pieśń do Matki Bożéj, zaczynającą się od tych słów: Boga Rodzico Dziewico, streszczającą w sobie wszystkie artykuły wiary.
Po trzechletnim pobycie w Polsce, zapragnął Wojciech udać się pomiędzy niewiernych, aby spełnić warunek pod którym pozwolił mu był Papież opuścić; Czechów. Obsadziwszy więc na swoje miejsce na Arcybiskupstwo Gnieznieńskie, brata swego Radzina, poszedł do Prusaków, ludu pogańskiego i barbarzyńskich obyczajów. Zaledwo zaczął ogłaszać im słowo Boże, ci z poduszczenia swoich pogańskich kapłanów, rzucili się na niego i pod miastem Romowe zwaném, sprawującego świętą Ofiarę, okrutnie zamordowali dnia 23 Kwietnia roku Pańskiego 997.
Ciało jego, Bolesław Chrobry sprowadził najprzód do Trzemeszna, a później do Gniezna gdzie dotąd spoczywa wielu cudami słynąc.
Pożytek duchowny
Święty Wojciech Biskup i Męczennik, jest jednym z głównych Patronów kraju naszego, jako ten który w początkach przyjęcia wiary chrześcijańskiej przez Polaków, apostolską pracą swoją i gorliwością, wielce się przyczynił do jej utwierdzenia i rozszerzenia pomiędzy ojcami naszymi. Dziś więc gdy ta wiara tak bardzo między nami ostygła, powinniśmy szczególne w sercach naszych rozbudzać do niego nabożeństwo, i gorąco go prosić, aby pośrednictwem swojém, potomków tych pokoleń którym niegdyś Ewangelią przyniósł, dziś chronił od nieszczęścia zamykania oczów na jéj światło.
Modlitwa (kościelna)
Twoje miłosierdzie prosimy Panie, błogosławiony Wojciech Biskup i Męczennik niech nam wyjedna, abyś nam i grzechy nasze litościwie odpuścił, i łaski o które prosimy udzielił. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 314–317.
