Citatio.pl

Wpisy z tagiem "Polska":

2020-06-01

Bł. Jakóba Strzemienia (de Strepa) Arcybiskupa lwowskiego, z Zakonu Braci Mniejszych św. Franciszka Serafickiego

Żył około roku Pańskiego 1411.

(Żywot jego był obszernie napisany przez Księdza Barnabę Kędzierskiego, a znajduje się i w zbiorze ojca Floryana Jaroszewicza pod dniem 8 Kwietnia.)

Błogosławiony Jakób ze starożytnéj rodziny Strzemieniów, za rycerskie czyny jednego z jéj przodków, na polu bitwy od Bolesława Chrobrego szlachectwem obdarzonéj, a wysokiemi w Polsce zasługami, i dostojeństwami zaszczyconéj, urodził się w Wielkiéj Polsce, w drugiéj połowie czternastego wieku, z rodziców wielce pobożnych, którzy go od młodości w cnotach chrześcijańskich wyćwiczyli i ustalili. Wcześnie téż łaską Ducha Świętego uprzedzony, nie przyłożył serca do marności tego świata, lecz robiąc Bogu ofiarę z rodzinnego szczęścia jakiego w domu zażywał, i ze znacznego majątku jaki go czekał, jak również i zaszczytów, które go w służbie krajowéj niechybnie spotkać mogły, zaledwie lat młodzieńczych dorosłszy, postanowił poświęcić się wyłącznie Panu Bogu na służbę.

Podówczas zakon świętego Franciszka Patryarchy Asyzkiego, tylko co i w Polsce był się ustalił, a jeszcze na późniejsze swoje nie rozdzielał się gałęzie. Błogosławiony Jakób, wstąpił do zakonu Braci Mniejszych w ich klasztorze w mieście Lwowie założonym. Pociągnął go do tego Zgromadzenia, duch ubóstwa i pokory, na których był on ugruntowany, a które to cnoty dla tém wierniejszego naśladowania Chrystusa Pana były, ulubionemi tego świętego młodzieńca cnotami. A jako drzewo młode na lepszy i właściwy grunt przesadzone, bujniejszego wzrostu nabiera, tak i nasz Święty przeniosłszy się ze świata do zakonu, od pierwszéj chwili przyjęcia habitu, tak wielki w cnotach zakonnych uczynił postęp, że wkrótce najdawniejszych i najostrzejszego życia współbraci, doskonałością przewyższał. Dla ukończenia zawodu nauk teologicznych, wysłany został do Rzymu. Wracając ztamtąd do kraju, zatrzymał się przez pewien czas w klasztorze Asyzkim, a przybywszy do Lwowa, niezwłocznie przyłączony został do braci swoich, misyą po całéj Rusi odprawiających, między którymi odznaczył się wielką ostrością życia, i niezmordowaną w pracach apostolskich gorliwością.

Podczas gdy w tym zawodzie pracował, obranym został na Przełożonego klasztoru Lwowskiego, a od Stolicy Apostolskiéj otrzymał urząd Wikarego Generalnego całéj misyi na Rusi, tak z Braci Mniejszych, jako i z Dominikanów złożonéj. Oba te obowiązki przydały i nowego bodźca Jakóbowi w służbie Bożéj, i jeszcze obszerniejsze pole do nabywania dusz Chrystusowi Panu otworzyły dla jego apostolskiéj gorliwości. Odbywając misyą obiegł całą Ruś, Wołyń, Pokucie, Wołoszczyznę i inne okoliczne kraje, nad któremi był także od Stolicy Apostolskiéj postanowiony Inkwizytorem, to jest najwyższym urzędnikiem w sprawach tyczących się wiary. Na urzędzie tym, zasłynął szczególną łagodnością i miłością, z jaką obchodził się z innowiercami lub katolikami od wiary świętéj odpadłemi. Zwykle odstępców, którzy z wyraźnemi oznakami szczeréj skruchy na łono Kościoła powracali, od wszelkiéj kary uwalniał.

Po śmierci Arcybiskupa Halickiego Bernarda, który naszego Świętego w wielkiém miał poszanowaniu, i nazywał zesłanym mężem dla zbudowania Kościoła Bożego w tych krajach, Władysław Jagiełło król polski, błogosławionego Jakóba przedstawił Papieżowi Bonifacemu IX na miejsce zmarłego Pasterza. Jakoż, Jakób zamianowany został przez Ojca świętego na Arcybiskupstwo Halickie, które odtąd Lwowskiém się stało, i tenże przez Macieja Biskupa Przemyślskiego w katedrze Tarnowskiéj wyświęconym został i Paliusz otrzymał.

Wyniesiony na tę godność, trudno jest wypowiedzieć w jak wysokim stopniu jaśniał cnotami doskonałego Pasterza, przez lat ośmnaście swego zarządu tą dyecezyą. Zasiadając na pierwszéj stolicy w tym kraju, i ubogą suknię swego zakonu zachował, i również ubogi jak kiedy był zakonnikiem, sposób życia prowadził. Umartwień ciała przydawał jeszcze więcéj, na modlitwie trawił wszystek czas który mu od koniecznych jego obowiązków zbywał, spoczynku nocnego w tym celu sobie często odmawiając. Z dochodów Arcybiskupstwa, na własne utrzymanie używając tyle tylko ile mu do wyżycia niezbędném było i dwór arcybiskupi znacznie zmniejszywszy, wszystko rozdawał ubogim, opatrywał biedniejsze kościoły, zakładał nowe klasztory, i wiele dobroczynnych zakładów powznosił. Na znak zaś doskonałego swojego ze światem i wszelką jego próżnością zerwania, do pieczęci swojéj arcybiskupiej, w miejscu świetnego herbu którym ród się jego szczycił, używał wizerunku Matki Boskiéj, do któréj od lat najmłodszych miał szczególne nabożeństwo. Wszelkiemi téż sposobami gdy został Arcybiskupem, starał się o rozszerzenie czci przenajświętszéj Panny. Przez odprawienie na Jéj cześć ćwiczeń pobożnych, codziennie wieczorem zbierał lud do katedry, i tam miewał do zgromadzonych nauki do nabożeństwa ku Maryi pobudzające, kończąc je modlitwami i pieśniami: Witaj Królowo, i Pomnij Matko Boga. Pobożny ten zwyczaj trwał długo potém, na czas pewien był przerwany, lecz w roku 1619 za staraniem Magistratu Lwowskiego wznowiony został.

Święty ten Pasterz, gorliwie starał się o rozbudzenie w sercach wiernych czci ku Panu Jezusowi w tajemnicy Ołtarza utajonemu. W tym celu nakazywał jak najczęstsze wystawienia przenajświętszego Sakramentu, tak w kościołach Lwowsskich jak i w innych jego Archidyecezyi, a dla zachęcenia wiernych do obecności wtedy w kościele, przywiązał do tego czterdzieści dni odpustu. Za jego rządów wielka liczba nowych parafii w Archidyecezyi powstała, w których on własnym kosztem kościoły budował i uposażał.

Jeszcze za Kazimierza Wielkiego, który Ruś przyłączył do Polski, wyszło było pozwolenie dla innowierców osiedlania się we Lwowie, byle wiarę katolicką przyjęli. Wielu téż z nich przybyło do tego miasta. Wkrótce po objęciu stolicy Arcybiskupiéj, błogosławiony Jakób dowiedział się, iż im z trudnością przychodzi dawać dziesięciny należne mu z gruntów na których osiedli, i że to obudza w nich sarkanie przeciw prawom Kościoła do którego się przyłączyli. Zwolnił ich przeto od téj daniny, i tym sposobem nietylko wsparł hojnie, lecz oraz i chwiejących się w wierze utwierdził.

Ciężkie Pasterskiego swojego urzędu obowiązki, aby przy zwątlonych pracami siłach mógł łatwiéj spełniać, przybrał sobie za Koadjutora czyli Sufragana, Zbigniewa Biskupa Laodyceńskiego, męża mądrością i cnotami obdarzonego, a który w bardzo rozległéj jego owczarni wyręczał go w niektórych pasterskich czynnościach.

Do arcybiskupiéj dostojności przywiązaną senatora królestwa godność, podobnież jak arcybiskupią, sumiennie gorliwie i święcie piastował. Na zjazdach tak publicznych jak i prywatnych, rady jakie dawał odznaczały się zawsze wielką roztropnością, trafnością, sumiennością i wszelką z jego strony gotowością chociażby na największe dla dobra ojczyzny ofiary. Wszyscy go téż nazywali ojcem ojczyzny, stróżem pokoju wewnętrznego i światłem najwyższéj Rady Państwa.

Sędziwym wiekiem, a bardziéj nieustannemi pracami na chwałę Boga i pożytek dusz mu powierzonych podjętemi, na siłach czując się osłabionym i sądząc się blizkim końca swojego żywota, wcześnie testament sporządził, w którym jako ubogi zakonnik którym nigdy być nie przestał, polecał tylko aby go pochowano w klasztorze Braci-mniejszych we Lwowie, a nieinaczéj jak w prostéj dębowéj trumnie. Należną zaś zapłatę dworzanom i sługom Arcybiskupstwa w gotówce złożoną przekazał, i prosił aby infułę któréj najczęściéj używał, a którą do późnych czasów w klasztorze Lwowskim jako relikwie przechowywano, kapelanowi jego oddano.

Nakoniec pełen cnót i zasług, po ośmnastoletnich i miesięcy trzy rządach swoich Arcybiskupich, w roku Pańskim 1411, w miesiącu Styczniu przeniósł się do wieczności, żadnej zgoła po sobie spuścizny nie pozostawiając, prócz pamięci świątobliwego życia i rzewnego żalu ubogich, wdów i sierot, których był ojcem najlepszym i opiekunem najtroskliwszym przez cały czas swojego pasterstwa.

Miejsce w którém zwłoki jego złożone były, według jego woli w klasztorze Braci Mniejszych, po upływie pewnego czasu odkryć nie można było, aż w roku 1626 wypadkiem wynalezione one zostały. To gdy zaszło, rozbudził Pan Bóg w ludzie wiernym szczególne do tego wielkiego sługi Swego nabożeństwo, i grób jego mnogiemi zajaśniał cudami. Ojciec święty Pius VI, cześć przez tyle wieków świątobliwemu Arcypasterzowi temu nieustannie oddawaną i coraz liczniejszemi cudami uświetnioną, wyrokiem apostolskim zatwierdził i w roku Pańskim 1790 w poczet go Błogosławionych wpisał, na uroczystość jego dzień 1 Czerwca wyznaczając.

Pożytek duchowny

Naśladuj świętego tego Arcybiskupa w jego nabożeństwie do Matki Bożéj. On zaprowadził zwyczaj w swojéj Archidyecezyi, aby Ją każdego wieczora pieśniami i pobożnemi ćwiczeniami uczczono. Staraj się i ty dzień każdy kończąc, uczcić Ją w sposób szczególny, a jeśli ci to możliwe, czyń to i w gronie domowników twoich, albo innych pobożnych osób.

Modlitwa (kościelna)

Boże! któryś w błogosławionym Jakóbie Wyznawcy Twoim i Biskupie, ducha apostolskiego w ogłaszaniu Ewangelii przedziwnie wznowił: spraw prosimy, abyśmy za jego pośrednictwem, przez żywą wiarę i ćwiczenie się w cnotach, coraz ściśléj z Tobą się jednoczyli. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 450–452.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 457–458

Prawdziwa miłość Pana Jezusa objawia się w gorliwości o zbawienie bliźnich naszych, według tego, jak powiedział Pan Jezus do świętego Piotra: „Jeżeli Mnie miłujesz więcej aniżeli inni, paś baranki Moje”. Jeśli i ty chcesz jawnie okazać, że szczerze – a nie w słowach tylko – miłujesz Pana Jezusa, staraj się o zbawienie bliźnich twoich, zwłaszcza tych, którzy od ciebie zależą. Staraj się ich zachęcić do pobożności i miłości Bożej namową i przykładem własnym.

Naśladuj również tego błogosławionego biskupa w jego nabożeństwie do Matki Bożej. Zaprowadził on w swojej archidiecezji zwyczaj, aby każdego wieczora czczono Ją pieśniami i pobożnymi ćwiczeniami. Staraj się i ty, kończąc dzień, uczcić Ją w sposób szczególny, a jeśli to możliwe, czyń to w gronie domowników swoich.

Tags: bł Jakub Strzemię „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna biskup Inkwizycja Maryja Polska Lwów
2020-05-08

Św. Stanisława Biskupa i Męczennika, głównego Patrona Kraju Polskiego

Żył około roku Pańskiego 1079.

(Żywot jego był napisany przez Jana Długosza, Kanonika Krakowskiego.)

Święty Stanisław syn Wielisława i Bogny Szczepanowskich, narodził się w dyecezyi krakowskiéj, we wsi Szczepanówce dziedzictwie tego starego szlacheckiego rodu, roku Pańskiego 1030. Rodzice jego byli bardzo zamożni i najprzykładniejsi katolicy, słynący w okolicy całéj z wielkiéj dla ubogich hojności. Mając szczególne nabożeństwo do świętéj Magdaleny, w jednéj z włości do dóbr ich należącéj, wybudowali kościoł pod jéj wezwaniem, i w nim nie tylko w dnie świąteczne lecz i powszednie, długie godziny na świętych ćwiczeniach spędzali. Trzydzieści lat żyjąc już w związku małżeńskim, nie mieli potomstwa. Wszakże nie tracąc nadziei że ich Bóg takowém pocieszy, uczynili ślub że jeśli będą mieć dziecię, zaofiarują je na wyłączną służbę Boga. Wkrótce potém Bogna poczuła iż się stanie matką, a wtedy podwajając dobrych uczynków, i pomimo stanu swego, nie zwalniając się od ścisłych postów jakie zwykle zachowywała, gorąco opiece Matki Bożéj polecała dziecinę którą już w łonie swojém nosiła. Dnia pewnego, wracając od stada krówek pasących się w gaju w blizkości jéj dworu położonym, na drodze pomiędzy krzewami i dębami, niespodzianie powiła najszczęśliwiéj synka, i sama go do domu przyniosła. Ochrzczono go niezwłocznie, i nadano mu imię Stanisław, a rodzice postanowili żyć odtąd w czystości.

Pomni na ślub uczyniony Bogu, wychowywali go starannie, a od kolebki w wierze świętéj i miłości Boga pilnie utwierdzając. Wnet téż i błógich doczekali się tego owoców: Stanisław ledwie dziewięć lat liczył, a już służyć mógł za wzór świątobliwości dla osób nawet dorosłych. Widywano go po całych godzinach klęczącego w kościele i modlącego się w największém skupieniu. Najczęściéj zastać go można było przed ołtarzem Matki Bożéj, do któréj od kolebki prawie okazywał szczególne nabożeństwo. Wstawał w nocy, i opuszczając wygodne swoje łóżeczko, sypiał na gołéj ziemi. Pościł prawie codziennie, i co chwila wynajdywał jakąś sposobność zadawania sobie różnego rodzaju umartwień ciała. Widok ubogiego pobudzał go do najtkliwszéj litości. Niczém łatwiéj i silniéj nie można go było ująć, jak przyrzeczeniem iż się mu da jałmużna do rozdzielenia jéj pomiędzy biednych. Co tylko od rodziców dostawał na wydatki od niego zależące, lub przeznaczone dla niego na jakowe rozrywki, to wszystko obracał na uczynki miłosierne.

Ucieszeni rodzice taką nagrodą pobożnego wychowania jakie dali synaczkowi, posłali go na nauki do Gniezna, zkąd po ukończeniu szkół, wyprawili do najsławniejszéj podówczas akademii paryzkiéj. Tam odznaczył się tak dalece w naukach, iż chciano zaszczycić go stopniem doktora: lecz z wielkiéj pokory która była głównę jego cnotą, nie chciał przyjąć téj godności. Po siedmioletnim świetnie odbytym akademickim zawodzie, wrócił do Polski, gdzie po śmierci rodziców jedyny ich spadkobierca, bardzo znaczne odziedziczył mienie. Zamożność atoli w jaką opływał zaledwie w świat wchodząc, nie wwikłała w swoje sidła serca tego świątobliwego młodzieńca, który i na zaofiarowanie go przez rodziców Panu Bogu na służbę pamiętając, i łaską powołania dotknięty, jeszcze będąc w Paryżu postanowił wstąpić do zakonu. Skoro więc wrócił do rodzinnego kraju, zamyślał o spełnieniu tych świętych swoich zamysłów, lecz ulegając woli Lamberta Żuli Biskupa Krakowskiego, wielkiéj świątobliwości Prałata, został księdzem świeckim, rozdawszy wprzód cały swój znaczny majątek na ubogich.

Lambert umiejący oceniać wysokie cnoty nowo wyświęconego kapłana, wkrótce uczynił go kanonikiem katedralnym, a Stanisław od chwili przyjęcia święceń, a tém bardziéj gdy kapłańską godnością został zaszczycony, oddał się całą duszą służbie Rożej i obowiązkom jakie na nim ciążyły. Biskup miał w nim nie tylko najgorliwszego i najświątobliwszego sługę ołtarza swojéj obszernéj dyecezyi, lecz powodowany jego głęboką nauką, wielką roztropnością, i podziwiając w nim coraz wyższe dary Ducha Świętego, używał go do rady i pomocy w najważniejszych sprawach swojego Kościoła, a wkrótce sam obarczony laty i słabego zdrowia, nim głównie wyręczał się w zarządzie swojéj dyecezyi. Miał nawet zamiar na niego zrezygnować Biskupstwo, lecz święty Stanisław w żaden sposób zezwolić na to nie chciał.

Wszakże niezadługo spotkać go miał ten ciężar. Po śmierci Lamberta Żuli, duchowieństwo i lud cały jednogłośnie Stanisława Szczepanowskiego zapragnęli mieć Biskupem, a pomimo iż usilnie się temu opierał, musiał w końcu uledz woli Papieża samego, i Infułę krakowską przyjąć.

Wyniesiony na godność Pasterską, Stanisław zajaśniał w kościele Polskim, jako najświątobliwszy Biskup. Nowemi i tak ważnemi obciążony obowiązkami, sposobu życia pokutnego w niczém nie zmienił, a większych stawszy się panem dochodów, większe czynił jałmużny. Wyszukiwał ubogich w całej dyecezyi; pałac jego był dla każdego z nich przytułkiem i przystęp do niego był dla nich zawsze otwarty. Dochody swoje podzielił na trzy części: jednę obracał na potrzeby biedniejszych kościołów, drugą na swoje skromne utrzymanie, trzecia była własnością ubogich których miał najdokładniejszy spis, ciągle odnawiany.

Lecz nadeszły nakoniec i trudne dla Świętego chwile. Bolesław II podówczas panujący, zamiast wdzięczności Bogu, który błogosławił w wielu wyprawach wojennych jego orężowi, wszelkiego rodzaju dopuszczał się w zarządzie krajem nadużyć, a życiem najrozpustniejszém gorszył wszystkich poddanych. Biskupi całéj Polski, poczuwali się do obowiązku zrobienia królowi pokornych lecz koniecznych przedstawień, przemawiając do jego sumienia w imieniu religii, którą postępkami swojemi tak zuchwale znieważał. Lecz żaden nie miał na to dość odwagi, znając gwałtowność i okrucieństwo Bolesława. Wszyscy oczekiwali tego głównie od Stanisława, którego powaga i świątobliwość, zdawały się najłatwiejszy dawać do króla przystęp, i powinny były najzbawienniejszy wpływ wywrzeć na niego. Święty udał się więc w tym celu do Bolesława, i w tajemnéj sam na sam rozmowie, prosił go i zaklinał, aby duszy swojej nie gubił, i czynami hańbiącemi jego najwyższą dostojność, nie ściągał na siebie i na kraj cały skutków gniewu Bożego. Piszą że nawet upadł do nóg królowi żeby go zmiękczyć, i dowieść mu że spełniając obowiązek swojego Pasterstwa, nie zapomniał iż przemawia do swego monarchy. Bolesław nie tylko okazał się głuchym na głos Boga, przemawiający do niego przez usta Swojego sługi, lecz obelżywemi wyrazami odprawiwszy świętego Biskupa, postanowił pomścić się na nim.

W tym celu pobudził oszczerców, którzy oskarżyli Stanisława o nieprawne posiadanie wioski zwanéj Piotrowin, nabytéj przez niego dla kapituły krakowskiéj, od szlachcica nazwiskiem Piotra. Święty nie mogąc dowieść praw swoich przez świadków, gdyż ci z obawy gniewu królewskiego stanąć nie śmieli, zobowiązał się stawić przed sądami samego Piotra, lubo od lat trzech zmarłego. Zgodzono się na to, a Stanisław przepędziwszy trzy dni na modlitwie i poście, po odprawieniu Mszy świętéj, wskrzesił dawnego dziedzica Piotrowin, który udawszy się z nim na sądy, wobec króla i panów radnych przyznał słuszność Biskupowi a potém wrócił do grobu.

I cud tak nadzwyczajny, nie opamiętał Bolesława. Po powrócie swoim z wyprawy na Kijów, nie kładł on już żadnych granic okrucieństwu i rozpuście. Przyszło do tego iż porwał gwałtem cnotliwą niewiastę imieniem Krystynę, żonę zasłużonego ojczyznie szłachcica Mścisława, i tę chciał zmusić do zostania jego nałożnicą. Wszyscy godniejsi i poczciwsi w kraju, znowu zwrócili się do Stanisława, aby skłonił króla do oddania mężowi porwanéj mu żony, i do odwołania różnych postanowień, przez które z barbarzyńskiém okrucieństwem, pastwił się nad poddanymi, a gdyby to nie pomogło aby go dotknął karą koscielną. Uczynił to w końcu Święty, gdy Bolesław i na powtórne jego przedstawienia, odpowiedział tylko groźbą. Biskup rzucił na niego klątwę kościelną, lubo nie wątpił, jak to sam oświadczył był swoim przybocznym Prałatom, iż życiem przypłaci spełnienie téj świętćj swojéj powinności.

Jakoż, Bolesław postanowił go zgładzić. W tym zamiarze gdy Stanisław odprawiał Mszę świętą w małym kościołku świętego Michała zwanym na skałce, udał się tam ze zbrojnym oddziałem: a gdy posłani żołnierze aby zamordować Biskupa, trzy razy wchodząc do kościołka, trzy razy cudownie od tego wstrzymani byli, sam Bolesław wpadł tamże z mieczem dobytym, i gdy Święty za niego głośno się modlił, ugodził go w głowę i na miejscu położył, a potém, w piekielnéj wściekłości swojéj, rozszarpawszy ciało jego na drobne kawałki, po polach okolicznych rozrzucić je rozkazał.

Święty Stanisław poniósł śmierć męczeńską dnia 8 Maja roku Pańskiego 1079. Przez dzień cały orły ulatujące nad cząstkami zwłók jego, strzegły ich od zwierząt, a w nocy każda z tych świętych relikwii, wydawała światło cudowne, które nawet sam król z wieży pałacu mógł dostrzedz. W skutek tego, odszukane zostały wszystkie cząstki jego błogosławionego ciała, które do siebie przytknięte zrosły się nanowo, jakby nigdy rozrąbane nie były, i w tymże kościołku na skałce pochowane zostały.

Święty Stanisław w poczet Świętych zaliczony został uroczyście przez Ojca świętego Inocentego IV, roku Pańskiego 1253.

Jest podanie, że Bolesław za zamordowanie świętego Stanisława powtórnie przez Papieża Grzegorza VII, z tronu złożony, ścigany powszechną niesławą, a w końcu tknięty wyrzutami sumienia, w ostréj pokucie, poznany aż przy śmierci, w klasztorze ojców Benedyktynów w Ossyaku blisko Insbruku, życia dokonał.

Pożytek duchowny

Święty Stanisław Biskup i Męczennik, jest głównym Patronem kraju naszego, i dla tego święto jego uroczyście się obchodzi. W dniu tym powinieneś szczególnie modlić się za potrzeby kościoła polskiego, prosząc Boga zą pośrednictwem świętego Stanisława, aby naród nasz w wierze świętéj utwierdzać raczył, i wszystkim nam dał według zasad tejże wiary zawsze postępować.

Modlitwa (kościelna)

Boże! za cześć którego błogosławiony Biskup Stanisław z ręki bezbożników poległ; spraw prosimy, aby wszyscy jego posrednictwa wzywający, prośb swoich zbawiennego dostąpili skutku. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 375–378.

Tags: św Stanisław „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna męczennik biskup Polska św Magdalena jałmużna
2020-04-23

Św. Wojciecha Arcybiskupa Gnieźnieńskiego i Męczennika

Żył około Roku Pańskiego 997.

(Żywot jego był napisany przez Ojca Jana Kanaparza Benedyktyna, mieszkejącego razem z nim w klasztorze rzymskim.)

Święty Wojciech jeden z głównych Polskiego Kościoła Patronów, rodem z Czech, przyszedł na świat około roku Pańskiego 956. Ojciec jego imieniem Sławnik hrabia na Lubiczu, spokrewniony był z domami panującemi, a mianowicie z cesarzem Henrykiem świętym. Zamożny w znaczenie i majątek, zastępował panującego księcia w sądzeniu spraw publicznych pomiędzy szlachtą wszczętych. Matka imieniem Strzeżysława, równie świetnego rodu, wielkiéj pobożności pani, słynęła z hojnych jałmużn jakie czyniła ubogim.

Dzieckiem będąc, święty Wojciech zapadł w niebezpieczną chorobę i blizkim był śmierci. Rodzice zanieśli go do kościoła, złożyli na ołtarzu Matki przenajświętszéj, i postanowili oddać go na służbę Bożą, jeśli przy życiu zostanie. Dziecię wyzdrowiało, i bardzo starannie i pobożnie pod dozorem świątobliwego kapłana wychowane było.

Gdy synek ich podrósł, rodzice oddali go na naukę do Biskupa Magdeburskiego imieniem Adalbertus, który tak go pokochał, iż przy Bierzmowaniu, nadał mu swoje imię, z czego nasz Święty, pod temi obu imionami jest znanym. Przepędziwszy tam lat dziewięć, wielki w naukach uczyniwszy postęp, wrócił Wojeciech do Czech, na łono swojéj rodziny. Dopóki był pod okiem świątobliwego Biskupa, oddawał się pobożności i był najprzykładniejszym młodzieńcem; lecz wróciwszy do domu, i zaniechawszy pobożnych ćwiczeń, zaczął wieść życie bardzo lekkomyślne. Wszakże zwróciwszy się z tych dróg zgubnych, wstąpił do stanu duchownego, i przy końcu roku 981 wyświęcony został na kapłana. Lecz nie od razu odpowiedział swojemu świętemu powołaniu. Przez pewien czas, był on bardzo oziębłym sługą ołtarza, i więcéj światem niż chwałą Bożą, i pożytkiem duchownym swoim i bliźnich zajętym. Wszakże łaska Boża i z tego, a jeszcze niebezpieczniejszego stanu jego duszy aniżeli były jego poprzednie zboczenia, wyrwać go raczyła. Wkrótce po jego wyświęceniu, Biskup Praski umierał. Święty Wojciech znajdując się przy nim, był obecnym jak ten w chwili konania, wpadłszy w rozpacz o zbawienie, wśród najstraszniejszych wyrzekań, ducha wyzionął. Tak przerażającym przykładem kary Bożéj, nad Prałatem nieodpowiadającym swojemu powołaniu, skruszony Wojciech, tejże nocy przywdział włosiennicę, na znak pokuty posypał głowę popiołem, obchodził kościoły, wszystko co posiadał rozdał ubogim, i postanowił już odtąd poświęcić się całém sercem Bogu i świętéj służbie Jego. Gdy zaś on, tak już tylko o życiu pokutném zamyślał, lud i duchowieństwo zamierzyło wynieść go na godność Biskupią, i w tym celu poparci wstawieniem się Bolesława II-go książęcia podówczas w Czechach panującego, udali się do cesarza Ottona II, i do Rzymu. Przyjęty na Biskupa od cesarza, i zatwierdzony w Rzymie, święty Wojciech w roku 983 dnia 29 Czerwca wyświęcony został na Praską stolicę, przez Wigiliusza Arcybiskupa Mogunckiego w Weronie, gdzie cesarz wtedy przebywał.

Wracając do Pragi dla objęcia swojej pasterskiéj Stolicy, wszedł do miasta pieszo i boso, udając się w licznie zgromadzoném gronie całéj ludności, do katedry, gdzie i siebie i swoje owieczki, w gorącéj modlitwie polecił Panu Bogu, i od pierwszéj chwili świętym okazał się Pasterzem.

Dochody biskupie podzielił na cztery części: jednę z nich obracał na utrzymanie kościołów; drugą dla duchownych przeznaczył, trzecią rozdawał ubogim, a czwartéj na swoje skromne utrzymanie używał. Prócz tego, w każde święto, hojne czynił jałmużny, i codziennie dwunastu ubogich u stołu własnego karmił. Zwykle prócz niedziel i uroczystości, posiłek przyjmował aż po zachodzie słońca, a snu zażywając bardzo krótko, nigdy przed północą nie udawał się na spoczynek, wstając o świcie. W sypialni jego było wygodne łoże, ale na niém kładł w każdą noc ubogiego, a sam na ziemi sypiał. Jeżeli mu pozostawało cokolwiek wolnego czasu od zajęć Biskupich, wychodził w pole należące do jego majętności, i sam na nim, dla przykładu i z pokory, pracował jak rolnik: ztamtąd wracając, klękał u podwojów katedralnych i długo w noc modlił się. Każdego dnia bardzo rano, miewał do ludu kazanie; po nabożeństwie dawał posłuchanie wszystkim zgłaszającym się do niego, a szczególnie ubogim, sierotom i wdowom; potém nawiedzał więźniów i chorych. Resztę czasu obracał na czytanie Pisma Bożego ze swojém duchowieństwem, i śpiewanie w dzień i w nocy Psalmów Dawidowych. Zdarzyło się razu pewnego, iż tak dalece wszystko co miał rozdał był biednym, że gdy przyszedł żebrak na pół nagi prosić go o odzienie, nie mając go czém obdarzyć, wypruł z bogatéj biskupiéj poduszki pierze, i pokrycie z niéj mu oddał.

Lecz niezmordowana gorliwość i święty przykład Biskupa, nie oddziaływał wcale na jego owczarnię. I ludu i duchowieństwa nawet obyczaje, kaziły najsprośniejsze występki. Po sześcioletniéj mozolnéj pracy, nie widząc z niéj owoców, święty Wojciech powziął zamiar zrzeczenia się Biskupstwa. Udał się do Rzymu, i tam od Jana XV otrzymawszy na to zezwolenie, postanowił odbyć pielgrzymkę do ziemi świętéj. Mieszkająca wtedy w Rzymie cesarzowa Teofania, matka Ottona III, dowiedziawszy się o tém, a wiedząc iż Święty był w niedostatku, ofiarowała mu na drogę tyle pieniędzy, ile tylko rodzony brat jego Radzin, nieodstępny jego towarzysz, mógł unieść. Wojciech rozdał wszystko ubogim, i bez grosza puścił się do Jerozolimy. Lecz przybywszy do sławnego klasztoru Benedyktyńskiego na górze Kasyńskiéj, w skutek uwagi jaką mu uczynił Opat, przedstawiając iż dla duszy bezpieczniejszym jest stan zakonny, niż pielgrzymowanie po świecie, wrócił do Rzymu i znowu za wiedzą Papieża, wstąpił wraz z bratem swoim Radzinem do zakonu ojców Benedyktynów, przywdziewając habit w Wielki Czwartek roku Pańskiego 989.

Tam zajaśniał od razu nasz Święty, wszystkiemi cnotami najdoskonalszego zakonnika, a pokorą, uległością względem przełożonych i słodyczą w obcowaniu z braćmi, budował wszystkich. W czasie jego w klasztorze tym pobytu, raczył Pan Bóg i kilku cudami świątobliwość jego uświetnić, a Wojciech już nie myślał nigdy tego drogiego mu schronienia opuszczać, gdy po pięcioletnim jego w zakonie i pobycie, Papież na przedstawienie Arcybiskupa Mogunckiego, kazał mu wracać do Pragi. Jednak oświadczył że jeśli Prażanie poprawić się nie zechcą, wolno mu będzie wrócić do klasztoru.

Czesi przyjęli go wprawdzie z wielką uroczystością, i przyrzekali poprawę, ale wkrótce wrócili do swoich bezprawiów i rozpusty, lekceważąc sobie świętego Biskupa i jego napomnienia. Przyszło do wielkich zbrodni, a gdy razu pewnego zamordowali w kościele pewną niewiastę, która schroniwszy się tam zostawała pod zasłoną praw kanonicznych, Wojciech znowu postanowił wrócić do Rzymu, do swojego zakonu. Po drodze udał się do Węgier, gdzie go król Giejza przyjął bardzo łaskawie. Zabawił tam przez czas dość długi, w ciągu którego wielką liczbę pogan nawrócił i wiele pobudował kościołów.

Po powtórnym powrocie do klasztoru, i tę razą nie długo mógł w nim Wojciech pozostawać. Przybył do Rzymu na koronacyą cesarza Ottona III, Arcybiskup Moguncki, i ten znowu wymógł na Papieżu, podówczas Grzegorzu V, aby Wojciecha zwrócił do Pragi. Udał się więc tam Święty, a wprzód nieco miał widzenie, w któróm objawił mu Pan Bóg, że go korona męczeńska czeka. Tą razą podobnież jak poprzednio, Papież pozwolił mu, w razie gdyby go Czesi nie przyjęli lub nie słuchali, udać się pomiędzy niewiernych, dla ogłaszania im Ewangelii. W téj podróży zwiedził wiele miejsc świętych, i zabawił nieco dłużéj w Moguncyi na dworze cesarza, który miał go w wielkiém poważaniu, a gdzie życiem pokutném i wielką pokorą, zjednał sobie powszechny szacunek, i wiele dusz Panu Jezusowi pozyskał. Podczas pobytu w Moguncyi, miał powtórne widzenie, w którém sama Matka Boża objawiła mu nagrodę która go w Niebie spotka, za śmierć męczeńską jaka go czeka.

Nakoniec puścił się do Pragi, lecz stanąwszy na granicy Czech, dowiedział się że Czesi tak oburzeni byli na wieść jego powrotu, że dla odstręczenia go od siebie, napadli na rodzinę jego, całe hrabstwo Lubiczowskie do niéj należące zrabowali, i czterech braci jego zamordowali.

Okrutny ten wypadek, zagrodził Wojciechowi drogę do Pragi. Postanowił on wtedy udać się do Polski, gdzie na dworze Bolesława Chrobrego, przebywał brat jego Poraj, i w imieniu tego książęcia zapraszał go do niego. Przybył najprzód do Krakowa, gdzie późniéj po jego męczeństwie, wzniesiono na pamiątkę tego, mały kościołek pod jego wezwaniem, dotąd istniejący, a ztamtąd udał się do Gniezna.

Działo się to wkrótce po śmierci Boberta, i pierwszego Arcybiskupa Gnieznieńskiego. Bolesław uzyskał u Papieża przemianowanie Wojciecha z Arcybiskupstwa Praskiego na Arcybiskupstwo Gnieznieńskie, które objąwszy, słowem Bożém i przykładem życia świętego, umacniał w wierze świętéj Polaków, świeżo podówczas nawróconych. Pozostawił nam pieśń do Matki Bożéj, zaczynającą się od tych słów: Boga Rodzico Dziewico, streszczającą w sobie wszystkie artykuły wiary.

Po trzechletnim pobycie w Polsce, zapragnął Wojciech udać się pomiędzy niewiernych, aby spełnić warunek pod którym pozwolił mu był Papież opuścić; Czechów. Obsadziwszy więc na swoje miejsce na Arcybiskupstwo Gnieznieńskie, brata swego Radzina, poszedł do Prusaków, ludu pogańskiego i barbarzyńskich obyczajów. Zaledwo zaczął ogłaszać im słowo Boże, ci z poduszczenia swoich pogańskich kapłanów, rzucili się na niego i pod miastem Romowe zwaném, sprawującego świętą Ofiarę, okrutnie zamordowali dnia 23 Kwietnia roku Pańskiego 997.

Ciało jego, Bolesław Chrobry sprowadził najprzód do Trzemeszna, a później do Gniezna gdzie dotąd spoczywa wielu cudami słynąc.

Pożytek duchowny

Święty Wojciech Biskup i Męczennik, jest jednym z głównych Patronów kraju naszego, jako ten który w początkach przyjęcia wiary chrześcijańskiej przez Polaków, apostolską pracą swoją i gorliwością, wielce się przyczynił do jej utwierdzenia i rozszerzenia pomiędzy ojcami naszymi. Dziś więc gdy ta wiara tak bardzo między nami ostygła, powinniśmy szczególne w sercach naszych rozbudzać do niego nabożeństwo, i gorąco go prosić, aby pośrednictwem swojém, potomków tych pokoleń którym niegdyś Ewangelią przyniósł, dziś chronił od nieszczęścia zamykania oczów na jéj światło.

Modlitwa (kościelna)

Twoje miłosierdzie prosimy Panie, błogosławiony Wojciech Biskup i Męczennik niech nam wyjedna, abyś nam i grzechy nasze litościwie odpuścił, i łaski o które prosimy udzielił. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 314–317.

Tags: św Wojciech „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna biskup męczennik Polska Bogarodzica benedyktyni
2019-10-10

Dziękczynienie za zwycięstwo Chocimskie

Mszał rzymski 1963 r., Kolekta:

Deus, qui in summis regni nostri periculis, antiqua bracchii tui miracula renovasti: suscipe gratiarum actiones exsultantium populorum; et quibus tanti gaudii causam praestitisti, perpetuae fructum concede laetitiae. Per Dominum.

(Boże, ktory w największych niebezpieczeństwach naszego królestwa wznowiłeś dawne cuda Swojej potęgi, przyjmij dziękczynienie od rozradowanego ludu i gdy dałeś mu przyczynę takiego wesela, pozwol zakosztować owocu radości wiekuistej. Przez Pana.)

Tags: Mszał rzymski Polska
Pozostałe wpisy
Creative Commons License
citatio.pl by Citatio.pl is licensed under a Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 Unported License.