Citatio.pl

Wpisy z tagiem "kazania":

2020-09-12

Św. Róży Witerbskiéj, Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka Serafickiego

Żyła około roku Pańskiego 1258.

(Żywot jéj wyjęty jest z procesu jéj kanonizacyi.)

Święta Róża urodziła się roku Pańskiego 1240, w Witerbii we Włoszech. Ojciec jéj był ekonomem zakonnic klasztoru przy kościele przenajświętszéj Maryi Panny, w témże mieście zamieszkałych. Rodzice jéj długo nie mieli dzieci, aż nakoniec po wytrwałych i gorących do Matki Bożéj modlitwach, dał im Pan Bóg tę córeczkę.

W dzieciństwie jéj, już spodobało się Panu Bogu objawić czém ona będzie. Trzy lata miała kiedy straciła ciotkę, którą bardzo kochała. Ciało zmarłéj leżało już na katafalku. Święta dziewczynka przybliżyła się, i głośno zawołała na nią, a zmarła w tejże chwili została wskrzeszoną. Rozgłos tak wielkiego cudu w całém mieście rozżywił wiarę, i wielce się przyczynił do utwierdzenia w niéj mieszkańców, w chwili kiedy odszczepieństwo, popierane przez cesarza Fryderyka II, bardzo się tam szerzyło. Róża tymczasem, dla uniknienia chwały ludzkiéj, zamknęła się w małéj izdebce w domu ojca, i tam lat sześć spędziła na ostréj pokucie i bogomyślności. Przez cały ten czas wychodziła tylko do Kościoła. Codziennie o chlebie i wodzie pościła, a niekiedy przez tydzień cały nie brała żadnego posiłku. Za całe odzienie, miała ostrą włosiennicę; zimą i latem nie nosiła obuwia, i sypiała na ziemi. Wśród nocy wstawała, i biczowała się do krwi, modląc się do Pana Boga za Kościoł, ciężko podówczas od wyżéj wspomnionego cesarza i jego stronników ciemiężony. Przytém wielkie dla ubogich okazywała miłosierdzie.

Dnia pewnego, a było to wśród zimy, spotkał ją ojciec, niosącą jakieś wsparcie dla biednych. Kazał jéj to pokazać sobie, i ujrzał prześliczne róże. W ósmym roku życia śmiertelnie zachorowała, gdy oto stanęła przed nią w objawieniu Matka Boska, i rzekła do niej: „Chcę abyś jutro wstała, zwiedziła kościoł świętego Jana Chrzciciela i świętego Franciszka, a następnie abyś w Moim kościele przyjęła habit Trzeciego Zakonu. Potém masz mężnie walczyć przeciwko nieprzyjaciołom Mojego Syna. Wprawdzie doznasz z tego powodu wielkiego prześladowania, lecz miéj ufność w Bogu.” Róża nazajutrz wstała jak najzdrowsza, a znalazłszy przy łóżku gotowy habit Trzeciego Zakonu świętego Franciszka Serafickiego, udała się do kościoła wskazanego przez Matkę Bożą, i tam przyjętą została do tego Zgromadzenia.

Niezwłocznie wracając z kościoła, zaczęła przemawiać do ludu, trzymając krucyfiks w ręku. Tłumy otaczały ją, słuchając świętéj dzieciny z uwielbieniem. Odtąd codziennie miewała na placach publicznych kazania, a Pan Bóg takiéj udzielał słowom jéj mocy, że najzatwardzialszych grzeszników kruszyła, kacerzy nawracała, a chociaż wcale w naukach nie była wykształconą, doskonale znała Pismo Boże, i najwłaściwiéj przytaczała ustępy z Ewangelii i Proroków. Przytém Pan Bóg łaską cudów jakiéj jéj udzielał, stwierdzał jéj słowa. Uzdrawiała chorych których jéj z różnych stron przyprowadzano, i wśród licznie zgromadzonego ludu, przywróciła wzrok staréj kobiecie, od urodzenia ślepéj. Razu pewnego, gdy miała kazanie o uległości należnéj Papieżowi, kiedy dla małego jéj wzrostu, tłumnie zgromadzeni dojrzeć jéj nie mogli, kamień na którym stała, wzniósł się z nią cudownie w powietrze, i tak zostawał dopóki kazania nie skończyła, poczém powoli spuścił się na ziemię. Cud takowy kilkakrotnie miał miejsce, i przez tysiące świadków stwierdzony został.

Rozgłos tak nadzwyczajnych darów, rozszedł się był daleko po Włoszech. Z różnych téż miast wzywano ją, aby przemawiając do ludu, nakłaniała go do uległości Stolicy apostolskiéj, od któréj w skutek intryg Fryderyka II, wiele miast odpadło było. Zwykle po jéj przemowach, rozchodzili się słuchacze z okrzykami: „Niech żyje Kościoł, niech żyje Papież, namiestnik Pana Jezusa na ziemi.” Wszystko to rozbudziło na świętą Różę zajadłość stronników cesarskich. Usiłowali groźbą i obelgami, wstrzymać ją w jéj gorliwości w obronie praw Papiezkich. Gubernator chciał ją skazać na śmierć, lecz obawiając się wzburzenia ludu, u którego w wielkiéj czci była, skazał ją na wygnanie.

Święta, wśród nocy zimowéj wyjść musiała z Witerbu. Długo w górach i lasach okolicznych błądziła, aż nakoniec dostała się do małéj wioski zwanéj Soriano, gdzie lud przyjął ją z oznakami wielkiego uszanowania, i gdzie przepowiedziała śmierć Fryderyka I[, która w dniu przez nią oznaczonym, w istocie nastąpiła. Późniéj udała się do miasta Witerkiano. Tam najprzód przyprowadzono do niéj dziewczynę ślepą, któréj wzrok przywróciła, uczyniwszy krzyż na jéj ocząch.

Była w tem mieście pewna czarownica, która zwodziła lud, a wsławiwszy się czarnoksięzką sztuką, wielu wiernych do kacerstwa pociągnęła. Święta Róża wyzwała ją na publiczną rozprawę: a gdy przekonać jéj i nawrócić nie mogła, zażądała aby wystawiono wielki stos rozpalony, w któryby obie one weszły, aby przez tę próbę ognia, przekonał się lud która z nich dwóch ma za sobą Boga. Czarownica lubo zrazu zgadzała się na to, na stos wstąpić nie chciała. Róża zaś weszła, pozostała w ogniu dopóki wszystko drzewo się nie wypaliło, i wyszła nietknięta. Wtedy przystępując do czarownicy rzekła do niéj: „Droga siostro w Chrystusie, wyrzeknij się kacerstwa w któreś się wplątała, i poznaj że prawdziwą wiarą jest tylko ta wiara, którą wyznaje i głosi matka nasza Kościoł rzymski. Pan Jezus który mnie zachował wśród tych płomieni, gotów jest przyjąć cię na łono Swego miłosierdzia, byleś się szczerze nawróciła.” Niewiasta ta z płaczem rzuciła się do nóg Świętéj, i wielka liczba heretyków tam obecnych, wraz się z nią nawróciła.

Święta Róża zwiedziwszy wiele jeszcze innych miast włoskich, w każdém z nich, mieszkańców do posłuszeństwa Papieżowi przywiodła. Tymczasem gdy wieść o śmierci Fryderyka przyszła i do Witerbu, lud wygnał Gubernatora przez niego nieprawnie tam osadzonego, przywrócił władzę Papiezką, a świętą Różę przywoławszy napowrót, z największą czcią i tryumfem przyjął.

Dnia pewnego, gdy rozpamiętywała mękę Pańską, okazał się jéj Pan Jezus rozpięty na krzyżu, z cierniową koroną i cały krwią zlany. Na widok ten Róża z płaczem zawołała: „O mój Panie, mój Ojcze, cóż Cię do takiego stanu przywiodło?” – „Miłość” odpowiedział Pan Jezus. „A któż to, zawołała znowu Święta, tak okrutnie rozpiął Cię na tym krzyżu?” – „Grzechy ludzkie” odpowiedział Zbawiciel. Pod wpływem takiego widzenia, Róża wybiegła na ulicę z krzyżem w ręku, który zwykle z sobą miała, wołając do garnącego się w około niéj ludu. „Bracia i siostry! pokutujmy i módlmy się, aby nam Pan Bóg przebaczył grzechy, któremi Go do krzyża przybiliśmy.” Te słów kilka, skuteczniejszemi były nad najwymowniejsze kazania. Lud gromadnie rzucił się do kościołów i konfesyonałów, i najwięksi grzesznicy pokutę czynili.

Zdarzyło się także, iż pewien zatwardziały heretyk, spotkawszy na samotnej ulicy świętą Różę, uderzył ją. Święta rzekła na to spokojnie: „Nawróć się bracie, i czyń pokutę, bo jeśli tego zaniechasz, za trzy dni wszyscy z pogardą palcem na ciebie wskazywać będą.” Jakoż, po trzech dniach dotknięty on został rodzajem parchów, w skutek czego twarz i głowa tak mu zeszpetniały, iż nikt bez wstrętu patrzeć na niego nie mógł.

Po śmierci Fryderyka II, Papież Inocenty IV wróciwszy z Francyi do Włoch, dowiedział się jak wielkie usługi Kościołowi święta Róża oddawała. Dozwolił jéj miewać jak dotąd kazania, a co najszczególniejsze, przez Bullę wystosowaną do biskupa Witerbskiego, nakazał wyprowadzić proces o jéj życiu i cudach, jaki się tylko czyni po śmierci wielkich sług Bożych, których mają kanonizować.

Lecz po powrocie swoim do Witerbo, Święta niedługo już ten swój żywot apostolski prowadziła. Na ośm bowiem lat przed śmiercią, mając sobie objawioném iż posłannictwo jéj już jest skończone, zamknęła się powtórnie w małéj izdebce rodzicielskiego domu, i oddana tylko bogomyślności i pokucie, nigdzie już, prócz do kościoła, nie wychodziła. Chciała wstąpić do klasztoru zakonnic przy kościele Panny Maryi Rożanéj, lecz przyjąć jéj tam nie chciano, pod pozorem że przepisana liczba była zapełnioną, a w istocie dla tego, iż była ubogą i posagu przynieść nie mogła. Wtedy prorockim duchem powiedziała im Róża: „Tę biedną dziewczynę, którą pogardzacie za życia, przyjmiecie po śmierci.” Mieszkając więc już ciągle w domu rodzicielskim, lubo nigdzie nie wydalała się, przyjmowała u siebie wiele innych pobożnych dziewic, które poddały się były pod jéj przewodnictwo duchowne, i wielki postęp na drodze doskonałości Ewangelicznéj czyniły.

Miała lat siedemnaście, kiedy przez Anioła oznajmił jéj Pan Bóg, że już ma ją powołać do godów niebieskich. Uradowana z tego nad wszelki wyraz, przywoławszy swoje uczenice, udzieliła im najzbawienniejszych przestróg, pobłogosławiła, a przyjąwszy ostatnie Sakramenta święte, przyciskając do ust krzyż z którym wszystkie swoje misye odprawiała, zasnęła spokojnie w Panu dnia 6 Marca roku Pańskiego 1258. Pochowana została w kościele Panny Maryi za miastem. Lecz po kilku latach, Papież Aleksander znajdując się w Witerbie, trzykrotnie we śnie miał widzenie, w którym go Święta prosiła o przeniesienie jéj ciała do kościoła przy klasztorze zakonnic do którego wstąpić chciała za życia. W skutek więc tego, tenże Ojciec święty uroczyście ją tam pogrzebał, a tak spełniła się przepowiednia, jaką Święta uczyniła tym zakonnicom gdy ją przyjąć nie chciały. Papież Kalikst III w poczet Świętych zapisać ją kazał.

Pożytek duchowny

Widzisz z żywotu świętéj Róży, że ona dzieckiem jeszcze będąc, takie zasługi w Kościele Bożym położyła, jakiemi wielcy Apostołowie Pańscy się odznaczali. Niech cię to uczy, że ani wiek młody, ani płeć słabsza, nie są przeszkodą do tego, abyśmy drugich do Boga pociągali. Czyń to i ty z wielką miłością i wiarą, a Pan Bóg i twoim usiłowaniom błogosławić będzie.

Modlitwa (Kościelna)

Boże! któryś błogosławioną Różę w gronie Świętych dziewic Twoich umieścić raczył; daj nam prosimy za jéj wstawieniem się i zasługami, abyśmy z grzechów naszych oczyszczeni, uczestnictwem Boskiego Majestatu Twego, cieszyli się na wieki. Przez Pana naszego it. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 774–776.

Tags: św Róża z Viterbo „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna papież kazania nawrócenie
2020-07-20

Bł. Czesława, Wyznawcy

Żył około roku Pańskiego 1242.

Błogosławiony Czesław Odrowąż był bratem św. Jacka. Przyszedł na świat w Kamieniu na Śląsku w roku 1185. Już jako dziecię zasłynął z pobożności i niepokalanej czystości obyczajów. Najmilszym jego zajęciem było gromadzić około siebie dzieci i miewać do nich kazania, zachęcające do cnoty i pobożności. Było to zapowiedzią przyszłej jego gorliwości w opowiadaniu Słowa Bożego. Ponieważ pilnie przykładał się do nauk, wysłano go do Włoch, gdzie tak się odznaczył, że po kilku latach uzyskał stopień doktora praw. Przestrzegał też ściśle czystości obyczajów, a ilekroć odzywały się w nim żądze, uciekał się do modlitwy i mówił do siebie: „Walcz dzielnie i pokonuj nieczyste chuci, Czesławie, z małej bowiem iskry łatwo może powstać pożar wielki.”

Po powrocie do Polski mianowany został kanonikiem przez stryja, biskupa Iwona Odrowąża. Wkrótce potem pojechał wraz z nim i z bratem Jackiem do Rzymu, gdzie z rąk św. Domini ka przyjął habit \ zakonny. Zapatrując się na tego świętego zakonodawcę, niezadługo doszedł w postach, modlitwie, umartwieniu ciała, pokorze i posłuszeństwie do tak wysokiego stopnia doskonałości, że stał się przedmiotem powszechnego podziwu i wzorem godnym naśladowania.

Wyjechawszy z Rzymu, udał się Czesław najpierw do Pragi, stolicy pobratymczych Polakom Czechów, gdzie z wielkim skutkiem opowiadał słowo Boże i wielu zatwardziałych grzeszników nawrócił na drogę cnoty. Za jego też sprawą założony został w mieście tym klasztor dominikanów, do którego tak tłumnie cisnąć się poczęła młodzież i starsi, że wkrótce liczył stu zakonników. Dwudziestu sześciu z nich poszło niebawem głosić słowo Boże do Bośnii i przypłacili swą gorliwość śmiercią męczeńską.

Później zwiedził Czesław pieszo prawie cały Śląsk, nawołując wszędzie do poprawy życia i pokuty. Praca jego nie była bezowocna, gdyż bardzo wielu porzucało drogę grzechu i nieprawości i wstępowało na drogę cnoty. Przybywszy do Wrocławia, postarał się i tutaj o założenie klasztoru dominikańskiego. Osiadłszy w nim, cale dni trawił na posługach duchownych, już to odprawiając nabożeństwo, już też siedząc w konfesjonale i miewając kazania. W nocy większą część czasu trawił na rozmyślaniach i modlitwach. Umartwienie ciała posuwał do tego stopnia, że nieraz aż do krwi się biczował.

Nic dziwnego, że już za życia działał liczne cuda. Pewnej matce utonęło dziecię w rzece Odrze. Ciało znaleziono dopiero po ośmiu dniach, ale ufna w modlitwy i cudotwórczą moc Czesława, bieży niewiasta do klasztoru i prosi świątobliwego zakonnika, aby wskrzesił chłopca. Pobożny kapłan padł na kolana i gorąco się modlił, po czym rozkazał dziecku, by ożyło. I oto pacholę powstało żywe i zdrowe jak dawniej.

W roku 1241 Tatarzy, naród dziki, plondrując po całej polskiej ziemi, obiegli także Wrocław. Wrocławianie schronili się do zamku, ale mocno się lękali, gdyż mieli za mało wojska ku obronie i szczupłe zapasy żywności, udali się tedy do Czesława z prośbą o ratunek. Ten, padłszy na kolana, polecił miasto opiece Boskiej, po czym wyszedł na wały. Nagle ukazała się nad jego głową płomienista kula, która pędząc na tatarski obóz, tak pohańców przeraziła, że odstąpili od miasta.

Gdy go obrano prowincjałem, tj. zwierzchnikiem wszystkich klasztorów dominikańskich w królestwach polskim i czeskim, począł Czesław pieszo zwiedzać wszystkie klasztory, rozsiane po tych krajach. Władzy swej nigdy nie nadużywał, lecz miłością i dobrym przykładem starał się braci zakonnych zachęcać do wzorowego życia i przestrzegania reguły zakonnej.

Nadeszła nareszcie chwila, kiedy miał pośpieszyć po oczekujący go w Niebie wieniec. Przed śmiercią zwołał zakonników, a upomniawszy ich, aby na włos nie odstępowali od nadanej im przez świętego Dominika reguły zakonnej, oddał Bogu ducha w roku 1242 i pochowany został we Wrocławiu w kościele dominikanów. Papież Klemens XI zaliczył go w poczet Błogosławionych, a Klemens XII pozwolił, aby mu oddawano cześć na ziemiach polskich.

Nauka moralna

Niebezpieczeństwa, które czyhają na człowieka w świecie, porównać można do burzy morskiej. Pochodzą one z naszych namiętności, ze złego towarzystwa, od nieprzyjaciół naszych, jakimi są świat, ciało i czart, albo z niedbalstwa. Cóż trzeba czynić w podobnych razach? Trzeba na wzór uczniów Chrystusowych zbliżyć się do Zbawiciela, trzeba Go budzić szczerą modlitwą. Zdaje się On być śpiącym i jakoby nie widział twego niebezpieczeństwa, trzeba więc bez ustanku wołać do Niego: „Panie ratuj mię, bo ginę!” Jeśli zaś pokusa nie ustąpi po modlitwie, upadnij do nóg Chrystusowych, oddaj się Jego Opatrzności i nie lękaj się burzy. Bądź pewny, że ona wnet ustąpi, bo Jezus powstanie, uśmierzy wiatry i przywróci pogodę.

Mała iskra często bywa przyczyną wielkiego pożaru. Mała nieuwaga wobec pokus, zwłaszcza zmysłowych, niejednego już do zguby wiecznej przywiodła. Dlatego też Święci Pańscy tak wielce się strzegli tych pokus, i z tej przyczyny uważał je błogosławiony Czesław jakby za iskry piekielne, które niewinnemu sercu zgubę przynieść mogą. Potrzeba tedy czuwać, aby się oprzeć nieprzyjaciołom duszy, należy czuwać, aby nie wpaść w ich matnię. Czart, nieprzyjaciel chytry i okrutny, który na duszę naszą ma tysiące sposobów, pobudza nas, abyśmy więcej czuwali nad naszym zbawieniem, niźli nad zgubą naszą. Czemuż tedy tak spokojnie żyjemy bez troski o zbawienie naszej duszy, kiedy czart ani chwili nie traci, aby nas zgubić?

Czuwaj i ty, miły Czytelniku, nad zmysłami, jeśli niewinności dochować pragniesz. Łatwo ugasisz małą iskrę, niełatwo wszakże uchronisz się od nieszczęścia, gdy z tej iskry małej na pozór już pożar piekielny powstanie w twej duszy.

Modlitwa

Boże, który św. Czesława dziewiczą czystością ozdobionego i gorliwością zbawienia dusz płonącego przez czyny świętości i rozszerzanie wiary w różnych narodach cudownym uczyniłeś, prosimy Cię, abyśmy za jego przyczyną zawsze w wierze wytrwali i do Ciebie, któryś jest jedynym sprawcą zbawienia wiecznego, za łaską Twoją dostać się mogli. Amen.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1937), s. 579–581.

Tags: bł Czesław Odrowąż „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna św Jacek Odrowąż czystość kazania
2020-07-19

Św. Wincentego z Pauli, Założyciela Zgromadzenia Księży Missyonarzy

Żył około roku Pańskiego 1660.

(Żywot jego wyjęty jest z procesu jego kanonizacyi.)

Święty Wincenty rodem z małéj wioski Pui (Poui), w południowéj Francyi, przyszedł na świat roku Pańskiego 1575. Rodzice jego bylito ubodzy wieśniacy, ale błogosławieństwem Bożém dostatni i bardzo pobożni. Dla tegoto późniéj, gdy święty Wincenty był w wielkiém znaczeniu, przez pokorę często powtarzał, ze jest synem prostego chłopa. Dzieekiem będąc gdy pasał trzody, już wielkie dla biednych okazywał miłosierdzie. Chléb który mu wydzielano kiedy wychodził w pole, oddawał ubogiemu skoro go spotkał. Pierwsze kilka złotych jakie z własnéj pracy zarobił, obrócił na wsparcie biednego.

Ojciec widząc w nim wielkie zdolności, oddał go do szkół. Niższe nauki pobierał w mieście Dax, a wyższe, w akademii Tuluzkiéj, gdzie słuchał wykładu teologii. Wstąpiwszy do stanu duchownego wyświęcony został na kapłana, i po świetnie zdanym egzaminie otrzymał stopień Doktora Teologii, co jednak tak starannie taił całe życie, że dopiéro po śmierci jego dowiedziano się o tém.

Niezwłocznie po przyjęciu wyższych święceń, otrzymał bardzo donośne probostwo, którego zrzekł się wkrótce, widząc innego księdza usilnie ubiegającego się o nie. Poznano się wtedy na jego wysokiéj cnocie i miał już zostać Biskupem, kiedy płynąc z Tuluzy do Marsylii wpadł w ręce korsarzy, którzy zawieźli go do Afryki, i zaprzedali muzułmaninowi, który dawniéj był chrześcijaninem. Po kilkoletniéj niewoli, święty Wincenty wsparty cudowną opieką Matki Bożéj, do któréj miał zawsze wielkie nabożeństwo, nawrócił swego pana i razem z nim do Europy przybywszy, najprzód udał się do Rzymu, dla zwiedzenia grobów świętych Apostołów.

Za powrótem do Francyi oddał się pod przewodnictwo duchowne księdza Beruela wielkiéj świątobliwości kapłana. Został proboszczem w Kliszy (Clychy), a potém w Szatylionie (Chatylion), gdzie jak najświęciéj obowiązki pasterza spełniał. Lecz że go niepokoiła odpowiedzialność za dusze mu powierzone, zrzekł się i tym razem obowiązków plebana i został nauczycielem przy dzieciach Jenerała Gondy, zarządzającego wszystkiemi więzieniami we Francyi. Widząc się tam wielką czcią otoczonym, potajemnie to miejsce opuścił, i wrócił tylko na wyraźny rozkaz swego ojca duchownego.

Jenerał Gondy, będąc świadkiem jak wiele dobrego czynił święty Wincenty dla dusz mieszkańców jego rozległych włości, zrobił go jeneralnym kapelanem wszystkich więzień. Święty spełniał te obowiązki z największą gorliwością, i z najzbawienniejszym skutkiem tak dla więźniów, jak i dla ich dozorców. Wkrótce potém święty Franciszek Salezy, powierzył mu zarząd duchowny Zakonnic Nawiedzenia przez siebie założonych. Sprawował on ten obowiązek przez lat czterdzieści tak święcie i tak pilnie, że to błogosławione grono dziewic nie doznało żadnego uszczerbku duchownego, przechodząc zpod przewodnictwa swojego założyciela, pod przewodnictwo tego drugiego Świętego. Błogosławiony Salezy mawiał o nim że nie znał świętszego od niego kapłana.

Razu pewnego, Wincenty miał na wsi do ludu bardzo licznie zgromadzonego kazanie o świętokradzkiéj spowiedzi. W skutek tego większa część słuchaczów rzuciła się do konfesyonałów, i z największą skruchą odbyła spowiedź z całego życia. Pewna wielka pani obecna temu, powzięła myśl, aby święty Wincenty, przybrawszy kilku kapłanów, mawiał kazania po wsiach dla biednego ludu potrzebującego oświecenia w religii, i na ten cel znaczne pieniądze zaofiarowała. Z początku chciał Wincenty skłonić do tego jakie zgromadzenie zakonne już istniejące, lecz gdy mu się to nie powiodło, przybrał kilku księży świeckich, i z nimi to święte dzieło rozpoczął.

To dało początek Zgromadzeniu księży Missyonarzy, które się w krótkim czasie po całym świecie katolickim rozszerzyło. Należący do niego, wykonywają proste śluby (vota simplicia) zatwierdzone przez Stolicę Apostolską, i obowiązują się ogłaszać słowo Boże prostemu ludowi, a szczególnie wieśniakom. Wincenty od pierwszéj chwili zawiązania tego Zgromadzenia, stał się dla braci swoich najwyższym wzorem gorliwości apostolskiéj, pokory, zaparcia i niezmordowanéj w tym zawodzie pracowitości. Zajął był w samych początkach dawny dom świętego Łazarza w Paryżu, i ztąd we Francyi Missyonarze jego Łazarystami są zwani.

Współcześnie z założeniem tego Zgromadzenia, wielki ten sługa Boży, założył Bractwo miłosierdzia z kobiet złożone. Zawiązał je gdy jeszcze był proboszczem w Szatylionie. W Paryżu wnet ono na większą skalę rozwijać się zaczęło, skoro do tego świętego dzieła znalazł Wincenty godną wspólniczkę w pannie Legra, osobie wielkiéj świątobliwości. Zadaniem tego pobożnego stowarzyszenia, było zbierać jałmużny, i osobiście nawiedzając ubogich po mieszkaniach, wspierać ich wedle potrzeby. Niektóre z tych pań jużto obawiając się chorób zaraźliwych, któremi dotknięci bywali ubodzy, już mając sobie przez mężów wzbronione chodzenie po ich mieszkaniach, przybierały służące, które je w tém wyręczały. Te pod przewodnictwem świętego Wincentego, spełniały nierównie lepiéj od pań swoich, włożony na siebie obowiązek. Wszędzie żądano mieć je do obsługi ubogich chorych, a szczególnie po szpitalach. Widząc to Wincenty, osobne zawiązał z nich Zgromadzenie, i to dało znowu początek zgromadzeniu Sióstr miłosierdzia, słusznie taką nazwą zaszczyconych.

Lecz i tego jeszcze nie dość było dla naszego Świętego: chciał on przyjść w pomoc w kształceniu młodych kapłanów. Założył więc kilka wielkich Seminaryów, i te zakłady takie jakie są dziś po różnych dyecezyach, od niego niejako biorą swój początek. Urządził także dla księży konferencye, czyli nauki i ćwiczenia przygotowawcze do przyjmowania święceń. Postanowił aby wszystkie domy jego Zgromadzenia miewały i takie zakłady, a przytém ułatwiały odbywanie rekolekcyi i dla osób świeekich.

Gdy się liczba braci zwiększyła, porozsyłał ich na missye nie tylko po różnych częściach Francyi, lecz pozakładał swoje domy we Włoszech, w Polsce, w Szkocyi, Irlandyi, a nawet aż w Indyach.

Po zgonie Ludwika XIII, którego na śmierć usposabiał, został przyzwany przez królowę Annę Austryacką, rządzącą państwem w małoletności Ludwika XIV, do zasiadania w najwyższéj radzie. Długo w niéj urzędował, i za jego wpływem wszystkie Dyecezye i Opactwa obsadzone zostały przez najgodniejszych ludzi, oprócz tego wiele najpożyteczniejszych praw wydano tyczących się dobra Kościoła i poprawy obyczajów.

Razu pewnego prosił królowę o wsparcie dla biednych. Ta mu odpowiedziała, iż na jego prośby, oddała niedawno wszystko co mogła. „A te klejnoty?” rzekł Święty wskazując na bogaty strój jaki miała na sobie królowa, która na te słowa oddała mu i te kosztowności. Także darowała mu była wielki pierścień brylantowy. Wincenty wkrótce zastawił go, aby mieć pieniądze dla ubogich. Dowiedziawszy się o tém królowa, wykupiła pierścień a oddając mu takowy rzekła: „Proszę go już więcój nie zastawiać.” — „Trudno mi będzie spełnić ten rozkaz waszéj królewskiéj mości,” odpowiedział Święty. — „Więc proszę, powiedziała królowa, abym zaraz o tém wiedziała, i tak jak teraz postąpiła sobie.”

Nie masz zdaje się rodzaju nędzy ludzkiéj, któréjby ten Święty nie przyszedł w pomoc. Wykupywał chrześcijan w niewoli u Muzułmanów będących, założył przytułek dla podrzutków, zakłady dla kobiet nawracających się ze złego życia i dla młodzieży zepsutéj; dom schronienia dla zakonnic, które w owych czasach z krajów heretyckich wygnano, i dla rzemieślników chorych i podupadłych; szpitale dla waryatów, gościnne domy dla chorych podróżnych, co wszystko w wielu miejscach po dziś dzień istnieje. Gdy w prowincyach Lotaryngii, Szampanii, Pikardyi i innych, wybuchło morowe powietrze, posłał tam jałmużny kilka milionów franków! Toż samo uczynił gdy w Anglii głód panował. Znany ze swojego poświęcenia dla ubogich, stał się jałmużnikiem wszystkich najmożniejszych domów we Francyi począwszy od rodziny królewskiéj. Pomimo tego, trudno pojąć zkąd brał na dobroczynne cele tak wielkie sumy, że jak piszą historycy jego życia, żaden najmożniejszy monarcha takich ogromnych jałmużn przez całe życie swoje nie uczynił, jak ten ubogi kapłan.

Prócz Bractwa miłosierdzia z pań na świecie żyjących złożonego i Sióstr Miłosierdzia, założył jeszcze wiele innych pobożnych stowarzyszeń, mających na celu wyszukiwanie i wspieranie różnéj nędzy ludzkiéj. Także założył: Siostry od krzyża świętego, Siostry Opatrzności, i Siostry świętéj Genowefy, trudniące się wychowaniem ubogich panienek.

Wśród natłoku zajęć z zarządu tylu zgromadzeń wynikających, zawsze był skupiony, zjednoczony z Bogiem, spokojny, cichy, słodki w obcowaniu z każdym, unikający zaszczytów, sławy i najmniejszego dostatku, a w pokorze niezrównany. Ofiarowanego kilkakrotnie Biskupstwa, nigdy przyjąć nie chciał. Miał wielu zawistnych nieprzyjaciół. Zdarzyło się iż gdy wychodził z pokojów królewskich, jeden z takich dał mu policzek. Święty upadł na kolana, przepraszając go, iż mimo chęci i wiedzy, jakimś postępkiem swoim, przywiódł go do takiéj ostateczności, a o zniewadze swojéj przed nikim słowa nie wymówił. Był usposobienia nadzwyczaj żywego, i gdy się zabierał do jakiego świętego dzieła, czuł do tego nadzwyczajny zapał. Miał więc zwyczaj póty nic nie rozpoczynać, aż z naturalnéj téj podniety ochłonął. To było powodem, że niektórzy zarzucali mu pewną opieszałość w działaniu.

Na ośmnaście lat przed zgonem, zaczął już pilnie gotować się na śmierć, a podczas ostatniéj choroby, która bardzo długo trwała, codzień po Mszy świętéj odmawiał modlitwy konających. Spracowany tylu trudami dla miłości Boga i bliźniego poniesionemi, skołatany wiekiem i wielkiemi umartwjeniami ciała, zapadł ciężko na zdrowiu, i długich a gwałtownych doznawał cierpień. Znosił je z niezachwianą swobodą ducha, mawiając, że gdyby ludzie wiedzieli jak wielkie zasługi skarbić sobie można będąc cierpiącym, wszyscyby się o choroby na wyścigi ubiegali. Nakoniec zasnął w Panu wśród modlitw swoich braci, wymawiając te słowa: „Panie pośpiesz się ku ratunkowi mojemu” 1. Umarł mając lat ośmdziesiąt pięć roku Pańskiego 1660, w domu świętego Łazarza w Paryżu, który głównym jest domem całego Zgromadzenia Księży Misyonarzy. Kanonizowany został przez Klemensa XII który dzień 19 Lipca na uroczystą jego pamiątkę przeznaczył.

Pożytek duchowny

Święty Wincenty którego pamiątkę dziś obchodzimy, był, jak to widziałeś z jego żywota, ubogim kapłanem, a pomimo tego tyle zrobił dobrego dla ubogich i dla dotkniętych wszelkiego rodzajn niedostatkiem, jak nikt z najmożniejszych w świecie panów. Niech cię to uczy że aby być miłosiernym, nie wielkie dostatki, lecz wielką miłość Boga i bliźniego mieć trzeba. Jeśli więc nie spełniasz uczynków miłosierdzia, to nie dlatego że mało masz na to środków materyalnych, lecz dla tego że ci braknie miłości.

Modlitwa (Kościelna)

Boże któryś do głoszenia słowa Bożego ubogim, i łatwiejszego uświęcenia stanu duchownego, błogosławionego Wincentego apostolską goliwością obdarzył; spraw prosimy, abyśmy cześć oddając jego świętym zasługom, z przykładu cnót jego, potrzebną dla siebie brali naukę. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 599–601.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 575–576

Święty Wincenty z Pauli zasłużył sobie na cześć i uwielbienie nie tylko Francji, ale całego świata chrześcijańskiego przez to, że zaprowadził misje dla pospolitego ludu, założył kongregację Łazarzystów i tym sposobem wywarł niesłychanie zbawienny wpływ na religijne usposobienie i pożycie towarzyskie niższych warstw swego kraju.

Niejeden z Was, mili Czytelnicy, słyszał już rozmaite zdania i sądy o misjach, niejeden może nawet i powątpiewał, czy owe misje rzeczywiście są zbawienne i pożyteczne, jak twierdzą duchowni, a kto wie, czy ten i ów spomiędzy Was nie uważa ich wprost za szkodliwe? Twierdzą to zwłaszcza ci, którzy chcą uchodzić za oświeconych. Rozważmy przeto, co winien uczynić katolik w czasie misji:

  1. Każdy prawy katolik porzuca w czasie misji (trwającej zwykle 4 do 8 dni) na czas krótki swe zajęcia i troski codzienne, nie mówi z nikim o sprawach doczesnych i ziemskich, ma na uwięzi swe oczy, uszy, język, a nawet podniebienie, stroni od rozrywek i zatapia się sam w sobie. Takie stronienie od świata i zatopienie się w samym sobie jest niezbędne konieczne, aby się przekonać, w jakim zostajemy stosunku do Boga i wobec Boga, i czyśmy czyści do tyla, abyśmy mogli spokojnie stanąć przed trybunałem Jego. Czyż jest w tym coś nadzwyczajnego, jeśli duszy poświęcimy kilka dni, gdyśmy miesiące i lata całe poświęcali ciału?
  2. Katolik tak usposobiony, wysłuchawszy kazania, rozważa je pilnie i w samotności pyta sam siebie, jak zachowywał dotychczas przykazania Boskie i kościelne, a wszedłszy w siebie przekona się, jak ich powinien przestrzegać, jak unikać przeszkód, sposobności i nawyknień, aby się stać godnym zaszczytnego miana ucznia Chrystusowego. Wszakże to już był obiecał przy chrzcie świętym, a gdyby miał jeszcze mieć jakieś wątpliwości, toć mu je z chęcią usunie spowiednik misyjny. Niech więc pilnie rozważy ślub i obietnice na chrzcie dane Panu Bogu, gdyż dla wiernych przysposobił Bóg Niebo, dla wiarołomnych piekło.
  3. Katolik biorący udział w misji, oddaje się modlitwie w samotności ze szczerym przejęciem i gorącym nabożeństwem, czuje głęboki żal za popełnione grzechy, błaga o łaskę wytrwałości w dobrym. Przyjmuje on Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej ze szczerą skruchą i nabożeństwem, zyskuje odpust zupełny, jakim darzy Kościół święty wszystkich uczestników misji. Czyż więc nie dobrze czyni, jeśli się modli, komunikuje i zyskuje odpuszczenie wszystkich kar doczesnych? I my możemy rok rocznie odbyć taką misję sami dla siebie. Prośmy tylko swego spowiednika albo duszpasterza o to, aby nas nauczył, w jaki sposób to uskutecznić, a św. Wincentego o to, aby się za nami wstawił do Boga.

Footnotes:

1

Psal. LXIX. 2.

Tags: św Wincenty a Paulo „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna pokora więzienie św Franciszek Salezy Komunia kazania miłość bliźniego misje
2020-06-13

Św. Antoniego z Padwy, z Zakonu Braci Mniejszych św. Franciszka Serafickiego

Żył około roku Pańskiego 1231.

(Żywot jego wyjęty z kronik zakonnych przez ojca Waddinga, tegoż zakonu kapłana.)

Święty Antoni dla długiego pobytu swojego w mieście Padwie Padewskim przezwany, urodził się w Lizbonie w stolicy Portugalii roku Pańskiego 1195. Na Chrzcie świętym odebrał imię Ferdynand. Ojciec jego Marcin Bulhan a matka Marya z Tewerów, oboje szlachetnego rodu, odznaczali się wielką pobożnością. Miał lat piętnaście kiedy wstąpił w rodzinném swojém mieście do zakonu ojców Augustyanów. A że w Lizbonie mieszkało wielu jego krewnych i znajomych którzy go często odwiedzali, więc uprosił przełożonych, aby go przeniesiono do innego klasztoru. Przeznaczony został do Koimbry, gdzie zażywając wielkiego spokoju, ćwiczył się w cnotach zakonnych, a Pan Bóg obdarzał go coraz bardziéj łaskami wysokiéj bogobojności.

Zdarzyło się iż w tych czasach, królewicz portugalski, przywiózł z Marokko do Koimbry, ciała świętych Męczenników z zakonu Patryarchy Serafickiego, za opowiadanie wiary przez Maurów zamordowanych. To rozbudziło w świętym Antonim wielkie pragnienie przelania krwi za Chrystusa, i postanowił przenieść się do zakonu Braci-Mniejszych, gdyż oni podówczas, szczególnie między poganami, odbywali misye. Niedaleko Koimbry był ich klasztor, ze świątobliwości żywota zakonników słynący. Uzyskawszy na to pozwolenie od swoich przełożonych, przeszedł do zakonu Braci-Mniejszych, przybierając imię Antoniego. Gdy odchodził od dawnych braci, którzy go z żalem od siebie wypuszczali, furtyan drzwi mu otwierający rzekł do niego na pół z gniewem: „Idź, idź: pewno tam świętym zostaniesz.” – „Wszak pochwaliłbyś za to Boga, odrzekł Antoni, gdyby się tak stało.”

Przełożeni Braci-Mniejszych, przychylając się do jego żądania, wyprawili go do pogan. Lecz najprzód w drodze ciężko zachorował, a potém przeciwne wiatry zaniosły go na brzegi Sycylii, gdyż znać nie było wolą Bożą aby śmierć męczeńską poniósł. Dowiedziawszy się Antoni że generalny przełożony Braci-Mniejszych, znajdował się podówczas w Asyżu na kapitule, udał się do niego, zdając mu sprawę z tego co zaszło, a prosząc o dalsze rozporządzenia. Ten kazał mu pozostać we Włoszech, i przeznaczył go do jednego z klasztorów w Romanii, gdzie go nie bardzo chętnie przyjął Gwardyan, widząc w nim chorobą znękanego zakonnika i z powierzchowności niewiele obiecującego. Sam zaś święty Antoni, poczytując się za niegodnego sprawowania obowiązków kapłańskich, uprosił aby go przełożony wysłał do klasztoru świętego Pawła w górach, gdzie bracia żyli jak pustelnicy. Tam trapiąc ciało postami, a duszę karmiąc modlitwą, cały zatapiał się w Bogu. Wkrótce przeniesiono go do klasztoru w Forli z innymi klerykami, gdzie Biskup miał ich na kapłanów wyświęcać. Zanim to nastąpiło, przeznaczono Antoniego do usług kuchennych, uważając go za mniéj od innych do ważniejszych zajęć zdolnego. Trafiło się iż ojcowie Dominikanie będąc na obiedzie u Braci-mniejszych, prosili Gwardyana, aby któremu z zakonników kazał mieć do nich kazanie. Gdy starsi kapłani wymawiali się od tego nie będąc przygotowanymi, przełożony z natchnienia Ducha Świętego, kazał Antoniemu aby wstąpił na kazalnicę, i przemówił co mu Bóg do serca poda. Święty spełnił to w taki sposób, iż wszyscy zdumieni zostali głębokością jego nauki i namaszczeniem które słowom jego przedziwną moc nadawało.

Ojcowie poznawszy w nim tak wysokie, a dotąd ukryte dary Boże, przeznaczyli go na kaznodzieję. Od téj pory w zawodzie tym Święty Antoni stanął tak wysoko, jak mało któremu z najświętszych opowiadaczy Ewangelii dano to było. Jak z ogniska jakiego gorejącego miłością Bożą, tak wypadały z ust jego słowa zapalające wszystkich do wiernéj służby Bogu. Żadne względy ludzkie nie wstrzymywały go od głoszenia prawdy. Jak prorok Eliasz, pełen Ducha Świętego, grzeszników bez względu na to co go spotkać mogło gromił, dobrych utwierdzał, odszczepieńców na łono Kościoła przywracał, zatwardziałych zbrodniarzy do skruchy przywodził. Miasta i kraje całe między sobą wojujące, samém słowem i na jego kazania pomieścić nie mogły; wystawiano mu więc zwykle ambonę na placach publicznych, a niekiedy na polach za miastem, i wtedy udzielał mu Pan Bóg cudownego daru, iż go najdaléj stojący słyszeli. Razu pewnego, Papież słuchający jego kazania, nazwał go skrzynią Pisma Bożego i młotem odszczepieńców.

Przebiegał całe Włochy, we wszystkich większych miastach odprawiając misyą, a i w samym Rzymie ją odbył, gdzie go Ojciec święty umyślnie na to zawezwał. Przytrafiło się, iż w pewném mieście każąc do zgromadzonych kacerzy, tak niezbitemi trafiał do nich dowodami, że ci zatykali sobie uszy, aby go nie słyszeć. Święty zstąpiwszy z ambony za wpływem swoim rozbrajał i do zgody skłaniał. Kościoły największe, tłumów zbierających się prowadził ich nad brzeg morza, i tam zaczął przemawiać do ryb, które gromadnie nad brzegiem zebrawszy się, wytykały głowy nad wodę, jakby go z uwagą słuchały. Antoni okazał je zatwardziałym heretykom, na dowód iż zwierzęta posłuszniejsze są słowom Bożym, niż oni. Cud ten prawie wszystkich nawrócił.

Święty Franciszek Seraficki, który z początku zrażony świetną nauką Antoniego, obawiał się aby go ona od ścisłości zakonnego życia jakie dla zgromadzeń swoich ustanowił, nie odwiodła, przekonawszy się wkrótce o jego wysokiéj świątobliwości, jemu poruczył główny kierunek nauk w całym swoim Zakonie. Późniéj został Gwardyanem, a następnie Prowincyałem Prowincyi Emilijskiéj. Na kapitule generalnéj na rok przed śmiercią świętego swojego Patryarchy zgromadzonéj, od wszelkiego przełożeństwa w zakonie został uwolniony, i otrzymał pozwolenie roznoszenia słowa Bożego gdzie mu się podoba. Wtedy już nietylko we Włoszech, ale i we Francyi i w Hiszpanii odbywał misye. Gdy był w mieście Bituryce we Francyi, a jak to często się zdarzało, musiano w pole wyjść aby tam miał kazanie, zerwała się burza straszliwa. Lud strwożony zabierał się szukać schronienia; lecz święty Antoni zatrzymał wszystkich mówiąc: „Bądźcie spokojni, na nas ani kropla deszczu nie spadnie, byleście z uwagą słuchali słowa Bożego, które wam głosić będę.” Zatrzymali się wszyscy, kazania wysłuchali, a potém spostrzegli, że w około tego miejsca ulewa nadzwyczajna wszystkie pola zalała, a na nich ani jedna kropla deszczu nie spadła.

Zdarzało się także, iż cudzoziemcy nieznający języka w którym miał kazanie, rozumieli go doskonale, a we Francyi pewna niewiasta które pragnęła być na jego kazaniu mianém o dwie mile od jéj domu, gdy jéj mąż pójść tam nie pozwolił, wyszedłszy na poddasze i patrząc w tę stronę gdzie Antoni przemawiał, całą jego naukę słyszała, równie jak i mąż jéj, który późniéj nadszedł.

W Weronie, panował podówczas Ekzelin, okrutny tyran, przed którym drżało szczególnie duchowieństwo przez niego prześladowane. Święty Antoni udał się do jego stolicy, i w pierwszém jakie miał z nim spotkaniu," w wyrazach najsilniejszych wyrzucał mu jego zbrodnie, i groził straszną karą Bożą. Obecni temu przekonani byli, iż Święty życiem to przypłaci Tymczasem Ekzelin, kazał sobie podać powróz, i wziąwszy go na szyję, upadł do nóg Antoniemu wołając: „Winienem, chcę pokutować.” I odtąd rzeczywiście zmienił się zupełnie, rządził z największą ludzkością, a ostrą pokutą aż do śmierci, budował całe miasto.

W Tuluzie głośny wówczas kacerz, bluźniący przeciw przenajświętszemu Sakramentowi, wyzwał świętego Antoniego, który przeciwko niemu miewał kazania, aby cudem jakim dowiódł obecności Boga w tajemnicy ołtarza. Święty zgodził się na to. Kacerz przez trzy dni wygłodził trzymanego w stajni osła, a potém stanął przed nim z owsem, i oświadczył iż żąda aby święty Antoni z przenajświętszym Sakramentem przyszedł, a jeśli zgłodniałe zwierze, opuściwszy owies, uczyni jaką oznakę czci przenajświętszemu Sakramentowi, wtedy uwierzy i on w tę tajemnicę. Próba odbyła się na placu publicznym. Przed osłem stanął heretyk z obrokiem, a Antoni odprawiwszy Mszę świętą wyszedł z przenajświętszym Sakramentem. W oczach licznie zgromadzonego ludu, osieł odwrócił się od owsa który mu podawał bluźnierca, a przyszedłszy przed Antoniego, upadł na kolana.

Wiele innych cudownych łask, odbierał Antoni od Boga. Razu pewnego na modlitwie trwając ujrzał w objawieniu przenajświętszą Pannę z dzieciątkiem Jezus, które mu Matka Boża podała na ręce, i przez godzin kilka pozwoliła Je piastować. Inną razą gdy miał pilny list przesłać do przełożonego, a troszczył się o posłańca, Anioł go zaniósł i odpowiedź mu przyniósł. Wskrzesił kilku umarłych, wielu śmiertelnie chorych uzdrowił. Prócz tego miał dar znajdowania się współcześnie na kilku miejscach: w jednéj i téjże porze widziano go na kazalnicy i w chórze. Przepowiadał przyszłe wypadki, i tajniki serca ludzkiego przenikał.

Życie nadzwyczaj umartwione i nadzwyczajne prace apostolskie wcześnie go zużyły. Miał lat trzydzieści pięć, gdy będąc w Padwie przepowiedział blizki dzień swojéj śmierci. Dla przygotowania się na nią, udał się na samotne miejsce zwane polem świętego Piotra, i tam już tylko własną duszą się zajął. Czując się bardzo chorym, wracał do Padwy, a zapadłszy gorzéj przed samém miastem, w klasztorze Sióstr Ubogich świętéj Klary, umarł na ręku braci którzy mu towarzyszyli, odmawiając hymn do Matki Bożéj poczynający się od słów: O! gloriosa Virginam.

Zasnął w Panu dnia 13 Czerwca, roku Pańskiego 1231, a w pierwszą rocznicę swojéj śmierci, już został uroczyście kanonizowany przez Papieża Grzegorza IX.

Święty Antoni jest szczególnym Patronem w odszukiwaniu rzeczy zatraconych.

Pożytek duchowny

Jak wielkiéj pociechy doznać musiał Święty którego żywot czytałeś, gdy mu Matka Boża dała na ręce przenajświętsze Dzieciątko. Pamiętaj że podobnego szczęścia niebieskiego, dostępuje każdy przyjmujący Pana Jezusa w Kommunii świętéj, najprawdziwiéj w Niéj obecnego chociaż Go oczy nasze nie widzą. Czy z tego szczęścia starasz się korzystać często, i czy je cenisz jak należy?

Modlitwa (kościelna)

Kościół Twój Boże! niech błogosławionego Antoniego wyznawcy Twojego, uroczystość rozwesela, abyśmy duchownemi pomocami zawsze byli wsparci, i wysłużyli sobie wieczne wesele w Niebie. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 486–488.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 485

Nie każdy musi być uczonym teologiem lub wielkim kaznodzieją, ale każdemu z nas w każdym stanie udzielił Pan Bóg w języku władzy, której użyć możemy na Jego chwałę lub na potępienie wieczne.

Święty Antoni niechaj wszystkim służy za przykład: przemawiał on tylko wtedy, gdy Bóg przez przełożonych pozwolił mu przemawiać, a używał języka tylko na sławę i cześć Boga i na zjednanie Mu wyznawców. My tak samo czynić możemy i pokazać bliźnim, że mamy serce czyste, a to ich pociągnie ku dobremu. W języku człowiek ma wielką potęgę, niechaj jej zatem używa tylko do celów szlachetnych i zbawiennych.

Tags: św Antoni z Padwy „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna kazania nawrócenie Komunia język mowa
Pozostałe wpisy
Creative Commons License
citatio.pl by Citatio.pl is licensed under a Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 Unported License.