Wpisy z tagiem "księżna":
Bł. Salomei, Królowéj Halickiéj
Żyła około roku Pańskiego 1269.
(Żywot jéj wyjęty jest z kronik klasztoru Klarysek świętego Jędrzeja w Krakowie przez nią założonego, i w którym była zakonnicą.)
Święta Salomea córka króla polskiego Leszka białego i Grzymisławy księżniczki ruskiéj, siostra rodzona Bolesława Wstydliwego, przyszła na świat roku Pańskiego 1202. Tak bogobojnie była wychowaną, a oraz tak wcześnie rozwinął się w niéj rozum dojrzały, że zaledwie miała lat trzy, kiedy za zezwoleniem nawet rodziców, poślubiła Panu Jezusowi dziewictwo dozgonne.
Andrzéj Król Węgierski, z powodów politycznych, życzył sobie aby ją pojął za żonę syn jego Koloman. Z razu król Leszek jéj ojciec, zgodzić się na to nie chciał, a gdy Andrzéj domagał się tego groźnie, odpowiedział mu: „Uczynić tego nie mogę, bo jest Bogu ślubem czystości poślubiona, a większa jest moc króla Niebieskiego nad moc króla Węgierskiego.” Lecz gdy z tego powodu, miało przyjść do wojny z Węgrami, i cały kraj na ciężką wystawić klęskę, panowie i szlachta wymogli na królu, że Salomeę zaręczył z książęciem Kolomanem, i gdy miała rok czwarty, odesłał ją na dwór węgierski, gdzie wraz z narzeczonym swoim, także jeszcze dzieckiem, dalsze wychowanie brała. Uczyniono zaś to z przekonania iż tak ważne pobudki dostatecznemi były do zwolnienia od ślubu czystości Salomeę, tém bardziéj że dzieckiem była czyniąc takowy. Lecz ona z Boskiego natchnienia jakie już wtedy odebrała nie traciła nadziei, że pomimo tego da jéj Pan Bóg pozostać Mu wierną: co téż nastąpiło.
Wzrastając więc obok swojego przyszłego małżonka, i razem z nim jak brat z siostrą wychowując się, młodziutka ta dziewica, a już ducha Bożego pełna, starała się rozżywiać w sercu Kolomana żywą pobożność: zachęcała go szczególnie do wielkiego do Matki Bożéj jako szczególnéj opiekunki czystości nabożeństwa, i rozbudzała w nim coraz większą miłość téj cnoty, a w sobie i w nim przestrzegała jéj najsurowiéj, z roztropnością jéj wiek przechodzącą. Pan Bóg téż błogosławił téj wiernéj Swojéj oblubienicy, i Koloman wykształcił się na młodzieńca i pobożnego i wielce w cnocie świętéj czystości ugruntowanego i rozmiłowanego.
To téż, gdy doszedłszy do lat właściwych, związkiem małżeńskim poślubieni zostali uroczyście, nietrudno było świętéj Salomei wymódz na swoim małżonku wspólne ponowienie ślubu, którym w latach dziecinnych przebywając jeszcze w domu rodziców, związała się była, a którego możność dochowania, od téj pory bezustannie Matce Bożéj polecała. Skoro związek małżeński zawarli, Salomea rzekła do swego małżonka: „Kolomanie, nietrwałą jest uciecha tego świata, różne nieprzyjazne koleje, w jednéj chwili pozbawić jéj mogą. Same tylko cnoty chrześcijańskie i życie pobożne, mogą zapewnić człowiekowi i tu spokéj sumienia, i w niebie wieczne i nieprzemijające szczęście. Roskosze zmysłowe, rychło o niesmak przyprawiają tych którzy się im oddają, i nie mogą iść w żadne porównanie z uciechami w jakie opływają dusze w czystości, dla miłości Boga, żyjące; gdyż żadna inna cnota nie jednoczy duszy naszéj tak ściśle z Panem Jezusem, jak cnota dziewictwa. Jeśli więc dla miłości Jego i my jéj dochowamy w stanie naszym małżeńskim, On za to tém ściśléj połączy serca nasze przywiązaniem duchowém, i da nam dostąpić w Niebie wieńców wiecznéj nagrody, w których niepokalanemu Barankowi śpiewać będziemy hymn nieustającéj chwały, będąc najbliżéj Niego, z najwybrańszemi duchami. O tém cię Kolomanie upewniam śmiało, bo to sam Zbawiciel przyrzekł.” Słowa te, sam Duch Święty zaniósł do serca pobożnego Kolomana, który zgodził się na poślubienie wraz z Salomeą dozgonnéj czystości, i oprócz tego wielcy wielbiciele świętego Franciszka Serafickiego, zostali Tercyarzami, według podanéj przez niego trzeciemu zakonowi Reguły. Całą pierwszą noc po zawarciu małżeństwa a po uczynionym ślubie dziewictwa, przetrwali na gorącéj modlitwie, polecając swoje zobowiązanie się szczególnie opiece Panienki Niepokalanéj Maryi przenajświętszéj, a z głębi serca powtarzali te słowa Psalmu Dawidowego: „Panie wypal ogniem miłości Twojéj, pożądliwość w ciele naszém i w sercu” 1.
Lecz do modlitwy o zachowanie poślubionéj Panu Bogu cnoty, przydawała święta Salomea i umartwienia ciała, posty, czuwania i włosiennicę, wiedząc że bez podobnych środków nad zmysłami trudno zapanować. Każdéj nocy wstawała na długą modlitwę co widząc książe jéj małżonek a obawiając się aby zbytnim czuwaniem nie szkodziła swemu zdrowiu, upominał ją o to mówiąc: „Kochana Salomeo, wiem że do modlitwy budzi cię gorąca miłość Boga, i że na niéj wielkiéj doznajesz pociechy 1 wielkie łaski sobie upraszasz; obawiam się jednak, abyś już nie zanadto trapiła swoje ciało, i nie upadła zupełnie na siłach.” Lecz inu na to pokornie a tak przekonywająco odpowiedziała Święta, że jéj Koloman już i tych i innych umartwień nie wzbraniał. Ona zaś szczególnie zaczęła je podwajać, gdy razu pewnego prosząc Pana Boga aby jej dopomógł do śmierci wiernie ślub swój dochować, usłyszała głos z Nieba do niéj mówiący. „Już się spełniło 2, modlitwa twoja wysłuchaną jest przed obliczem Pańskiém, o co prosisz wszystko otrzymasz.” Wszakże wkrótce potém przekonała się jak pomimo takich łask i zabezpieczeń, chce Pan Bóg abyśmy z naszéj strony pilności w przestrzeganiu każdéj cnoty, a szczególnie najdelikatniejszéj z cnót, cnoty czystości nie zaniedbywali.
Święta, od niejakiego czasu, a najbardziéj od usłyszenia owego głosu z Nieba, ubierała się jak najskromniéj, i raczéj wydawała się jak młoda niezamożna wdowa, aniżeli żona potężnego książęcia, o co nawet przymówił był jéj raz Koloman, powiadając: „Tak się ubierasz jak wdowa, chociaż ja jeszcze żyję.” Owóż, dnia pewnego gdy książe wyjechał na łowy i pewien czas miał na nich zabawić, Salomei przyszła jakaś myśl płocha, przystroić się bardzo świetnie, w czém nawet niejakie upodobanie znalazła. „W tém gdy tak przybrana, siedziała sama w swojéj komnacie wszedł niespodzianie Koloman, prędzéj niż się spodziewała wracający do domu. Ujrzawszy ją, zapomniał na chwilę o uczynionym ślubie i tylko co go nie przełamał; lecz wsparty łaską Bożą, oparł się pokusie, i odchodząc ztamtąd rzekł mężnie i pobożnie: „O! Panie Jezu Chryste racz że uwzględnić, jak wiele mnie kosztującą, czynię Ci ofiarę.” Salomea zaś, widząc na jakie wielkie niebezpieczeństwo wystawiła ją jéj chwilowa lekkość, a z czego wyratowała ją tylko szczególna opieka Matki przensjświętszéj któréj wtedy obrony wezwała, już odtąd jeszcze się skromniéj nosiła, i w obcowaniu z księciem ostrożniejszą była. Przytém jakby na ukaranie się za tę nieroztropność, któréj nawet następstw jakie miała i przewidzieć nie mogła, nosiła ciągle na przemiany trzy włosiennice, jedne od drugiéj ostrzejsze.
Po śmierci króla Andrzeja, dwaj synowie jego podzielili się państwem, i Kolomanowi dostało się Królestwo Halickie. Na tronie tym, zasiadała z nim Salomea lat dwadzieścia pięć, przyświecając ludowi swojemu najwyższemi cnotami, i uszczęśliwiając uczynkami miłosierdzia chrześcijańskiego, które spełniała z hojnością królewską, a ogarniała niemi całe swoje kraje. Po śmierci zaś Kolomana, chociaż panowie i lud oddawali w jéj ręce rządy królestwa, zrzekła się takowych i wróciła do Polski ojczyzny swojej, w któréj panował brat jéj Bolesław Wstydliwy, a miał za żonę świętą Kunegundę. Przywiozłszy z sobą wielkie skarby przez męża jéj zapisane a oraz te które wianem jéj były, część ich użyła na założenie i hojne zaopatrzenie klasztorów, a resztę rozdawszy ubogim, sama została Klaryską w klasztorze w Zawichoście, także przez nią założonym, pod wezwaniem świętego Damiana, na pamiątkę i szczególne uczczenie pierwszego téj Reguły klasztoru w Asyżu, przez świętą Klarę założonego. Od chwili wstąpienia do klasztoru żadnéj z sióstr nie dała się przewyższyć w cnotach zakonnych, i przyświecając niemi jako Opatka przez lat dwadzieścia ośm zgromadzeniu przewodniczyła. Podczas powtórnego najazdu Tatarów na Polskę, w roku Pańskim 1260, gdy zakonnice z innemi mieszkańcami z Zawichosta uchodzić musiały, a dzicz ta zniszczyła klasztor, święta Salomea, przeprowadziła swoje zgromadzenie do Kamienia pod Krakowem i tam nowy klasztor zbudowawszy, jeszcze w nim siedem lat Panu Bogu w wysokiéj świątobliwości służyła.
Nakoniec w roku 1268, słuchając dnia pewnego Mszy świętéj uczuła się słabą, i zaraz blizką śmierć swoję zapowiedziała. Kilka dni tylko chorowała, a jak w całém życiu swojém tak i w cierpieniach jakie wtedy doznała, niezachwianą okazywała cierpliwość. Zwołała do celi, w któréj leżała, wszystkie siostry, a dając im święte upomnienia, polecała im przedewszystkiém miłość wzajemną, i chętne a doskonałe posłuszeństwo. „O przedłużenie zaś życia mojego, przydała, nie proście wcale, bo ja owszem pragnę aby mnie Pan Bóg z tego padołu wyprowadzić już raczył, i mam ufność że za przyczyną przenajświętszéj Matki Swojéj, Chrystus Pan nie odrzuci mnie od królestwa Swojego.” Po przyjęciu ostatnich Sakramentów świętych, już ciągle tylko modliła się i w Bogu słodko się zatapiała. Przed samém skonaniem ujrzano na twarzy jéj wyraz szczególnej radości, i spytano o przyczynę tego: „Widzę, odrzekła, stojącą przede mną przenajświętszą Pannę Boga Rodzicielkę” i to mówiąc ducha w Jej ręce oddała, a w tejże chwili siostry otaczające ujrzały wychodzącą z ust jéj jasną gwiazdę. Umarła dnia 17 Listopada, i tenże dzień miesiąca na jéj uroczystą pamiątkę przeznaczył Papież Klemens X, wpisując ją w poczet błogosławionych.
Pożytek duchowny
Mała płochość, której dopuściła się była błogosławiona Salomea, przystrajając się wykwintniéj, naraziła ją, jak to czytałeś w jéj żywocie, na niebezpieczeństwo przełamania ślubu czystości przez nią uczynionego. Miarkuj z tego, czém są stroje obrażające same z siebie skromność niewieścią, i jakich licznych i ciężkich grzechów stają się pobudką.
Modlitwa (Kościelna)
Boże któryś w błogosławionéj Salomei, królestwa ziemskiego wzgardę, z kwiatem dochowanego w małżeństwie dziewictwa połączył, spraw prosimy, abyśmy za jéj przykładem, czystém i pokorném sercem Ci służąc, koronę wiecznéj chwały w Niebie nabyli. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 1027–1029.
Nauka moralna
Na podstawie wydania z 1937 r., s. 913
Każdy człowiek jest pasterzem nad duszą i ciałem swoim; jest pasterzem nad zmysłami i namiętnościami, które powinien ujarzmiać. Ciało powinno być posłuszne duchowi, dusza zaś ma być posłuszna prawu Ewangelii i natchnieniom Bożym, to jest, aby się zawsze kierowała nauką i wolą Bożą. Kiedy ciało, zmysły, namiętności nie czują nad sobą rządów pasterza, zostają pod cudzym kierownictwem, to jest grzechu. Człowiek staje się najemnikiem względem swej duszy i nie ma pieczy o nią, bo tak żyje, jak gdyby go własna dusza nic nie obchodziła. Staje się najemnikiem swego ciała, kiedy mu nie zadaje żadnego umartwienia, a zmysły, wiedząc, że nie mają rządów nad sobą, pędzą jak rumak nieokiełzany, kędy im się spodoba. Kto nie panuje nad sobą, gdy widzi nadchodzącą pokusę, opuszcza owce, to jest nie wzbrania przystępu do swego serca namiętności, to ta, znalazłszy w nim miejsce, oddaje go w niewolę grzechu. Oby nam przykład takich Świętych, jak błogosławiona Salomea, oczy otworzył i nauczył nas, jak nam żyć należy.
Św. Elżbiety, Królewnéj Węgierskiéj, Wdowy
Żyła około roku Pańskiego 1231.
(Żywot jéj był napisany przez ojca Konrada z Marburga, Zakonu Braci Mniejszych, jéj spowiednika.)
Święta Elżbieta córka Andrzeja króla Węgierskiego, i Gertrudy księżniczki Korynckiéj, przyszła na świat roku Pańskiego 1207. Miała lat trzy kiedy zaręczoną została z książęciem Ludwikiem, następcą tronu Turyngii, i w rok potém na dwór ten odwieziona, pod okiem księżnéj Zofii matki swojego przyszłego małżonka, wychowanie pobierała. Dziecinne serce jéj od rodziców oderwane, całkiem zwróciło się do Boga, jak jéj to pobożna matka przy rozstaniu polecała, i Bóg téż szczególnemi łaskami obdarzał ją od téj pory. Najmilszą dla niéj rozrywką, była modlitwa i dawanie jałmużny. Wspierała czém mogła ubogich, a każdego prosiła aby się za nią modlił. Gdy miała lat dziewięć, umarł książe panujący, a na tron wstąpił jéj narzeczony. Jako jego przyszła małżonka, prawo miała do tém wytworniejszych strojów i hołdów powszechnych. Lecz ona właśnie tém bardziéj zaczęła gardzić wszelkiemi próżnościami światowemi. Im świetniejszą uroczystość obchodzono, tém się skromniéj ubierała; a gdy do kościoła wchodziła, zdejmowała i te ozdoby książęce jakie miała na głowie. Gdy ją o to księżna matka strofowała pytając dla czego to czyni, odpowiedziała: „Nie mogę znieść żadnych kosztowności na głowie, patrząc na cierniową koronę Zbawiciela.”
Taki sposób życia obrócił przeciw niéj wszystkich prawie dworzan, tém bardziéj że i stara księżna niechętnie na to patrzała. Wyszydzano jéj nabożeństwo, upokarzano ją i bardzo dotkliwie w różny sposób, a nawet starano się odwieść księcia Ludwika od jéj zaślubienia. Święta Elżbieta znosiła to wszystko w największéj pokorze i cierpliwości, książe zaś dał odpraw szemrzącym na jéj świątobliwe życie, mówiąc że to właśnie ceni w niéj wyżéj nad wszelkie skarby i korony, jakieby w wianie przynieść mogła. Aby zaś przeciąć drogę wszelkim zabiegom jéj nieprzyjaciół, przyśpieszył zaślubiny, i gdy miała tylko lat trzynaście, zawarł z nią uroczyście śluby małżeńskie. Od téj pory Elżbieta przyczyniła sobie jeszcze więcéj ćwiczeń pobożnych i umartwień ciała, gdyż temu wcale nie sprzeciwiał się pobożny jéj małżonek.
Na dworze książęcym przebywał wtedy przysłany od Papieża w ważnych sprawach Kościoła w Niemczech, wielkiéj zacności i sławy przewodnik dusz do wyższéj doskonałości dążących, ojciec Konrad z Marburga, z zakonu Braci.mniejszych świętego Franciszka Serafickiego. Tego sam Papież doradził jéj za ojca duchownego, i jakkolwiek znalazła w nim przewodnika nadzwyczajnéj surowości, aż do śmierci jak najwierniéj go słuchała. Przedziwny téż postęp, a codziennie coraz wyższy, na drodze Bożéj czyniła. On jednak tak dalece probował jéj pokory i zaparcia, że razu pewnego zbił ją dotkliwie kijem, o czém jednak drudzy aż wtedy się o tém dowiedzieli, gdy wypadkiem jedna z pań jéj dworu ślady ciężkich razów na ciele jéj odkryła.
Dla ubogich wielkie miała miłosierdzie, i sama chorym ostatnie oddawała usługi; a gdy dworzanie robili jéj uwagę, jakoby to nie zgadzało się z jéj godnością małżonki panującego odpowiedziała: „Alboż nie wiecie, że ja w tych ubogich służę Samemu Królowi Królów, Panu świata i Nieba Jezusowi Chrystusowi.” Razu pewnego, spotkawszy biednego nędznie odzianego wśród zimy, płaszcz mu swój oddała. Podczas panującego w całych Niemczech w roku Pańskim 1225 ciężkiego głodu, gdy mąż jéj z cesarzem do Włoch był odjechał, a jéj rządy państwa poruczył, kazała z dóbr książęcych wszystkie zapasy zboża rozdać ubogim, a przy zamku książęcym, codzień około tysiąca biednych, sama im usługując, karmiła. Kiedy na to pieniędzy w skarbie zabrakło, wszystkie swoje kosztowne stroje i klejnoty na ten cel sprzedała. Gdy świątobliwy książe Ludwik powrócił, a na to dworzanie przed nim szemrali, rzekł im: „Wdzięczny za to jestem siostrze mojéj (tak ją bowiem nazywał zwykle), niech wspiera ubogich, bo to dzieci nasze.”
Prócz takiéj szczodroliwości, założyła obok zamku książęcego szpital, gdzie sama codziennie chorym usługiwała, a także dom przytułku dla sierot, które jak najbogobojniéj wychowywała. Kiedy zdarzało się że wróciwszy od biednych, znachodziła na odzieniu własném roje robactwa, cieszyła się z tego jakby ją perłami obsypano. Będąc u siebie, ani chwili nie próżnowała, a zawsze zajęta jakąś pożyteczną robotą, przyrządzała ozdoby do kościołów albo ubrania dla biednych.
Ubierała się jak najskromniéj, a gdy jéj to przyganiano, mówiła jakby duchem prorockim: „Trzeba mi do szat takich nawykać, bo w nich łatwiéj mi przyjdzie kiedyś chleba żebrać.” Raz gdy od jéj ojca króla Węgierskiego, znakomici posłowie przybyli, mąż jéj zafrasował się nieco, że kosztowniejszych sukień nie ma na ich przyjęcie. Elżbieta wyszła do nich w zwykłém ubraniu, a okazała się im okryta przepyszną i nadzwyczaj bogatą szatą, lśniącą od kosztownych kamieni.
Spełniła się téż i jéj przepowiednia że do ubóstwa przyjdzie. Miała lat dwadzieścia, kieł dy mąż jej udał się na wyprawę krzyżową, i w Sycylii umarł. Brat jego Henryk, przywłaszczywszy sobie tron Turyngii, który z prawa spadał na syna Elżbiety, wygnał ją z zamku książęcego wraz z dziećmi, i z wszelkiego majątku odarł, od razu do nędzy przywodząc. Wyszła Święta pieszo, bez żadnego opatrzenia, mając tylko przy sobie dwie najwierniejsze swoje sługi: Izyntradę i Gutę. Noc spędziła w opuszczonéj i na pół rozwalonéj chacie, a o świcie słysząc dzwonienie na jutrznię w klasztorze Braci-mniejszych, udała się tam i uprosiła zakonników, aby hymn Te Deum laudamus uroczyście odśpiewali, na podziękowanie Panu Bogu, że ją w poczet ubogich Swoich zamieścić raczył. Zima była, i z dziatkami długo tulić się musiała w ciasnéj i nieopatrzonéj izdebce, którą jéj z miłosierdzia dano. Doznawała przytém wiele zelżywości od motłochu, przez niegodziwego jéj szwagra na nią podbudzanego. Zdarzyło się nawet, że pewna niewiasta któréj ona, gdy na tronie była, wielkie dobrodziejstwa świadczyła, spotkawszy ją na ciasnéj ścieżce, umyślnie w błoto wtrąciła. Wszystko to Święta nietylko bez skargi, lecz z weselem znosiła, a za to, Pan Jezus zalewał jéj serce coraz wyższemi niebieskiemi pociechami. Okazał się jéj razu pewnego i rzekł do niéj: „Czy chcesz być ciągle ze mną zjednoczoną, tak jak Ja chcę tego?”, na co odpowiedziała: „Tak Panie mój, wielbię we wszystkiém wolę Twoję, i nigdy od Ciebie odłączoną być nie chcę.”
Tymczasem krewni jéj panujący i Biskupi, o krzywdę jéj upomnieli się, i w końcu przywiedli Henryka do upamiętania, który i na zamek książęcy przyjął Elżbietę napowrót, i na wynagrodzenie krzywd jéj poczynionych, oddawał jéj wiele bogatych zamków i włości. Lecz ona nic z tego przyjąć nie chciała, posag tylko swój sobie zastrzegła, i w jego wartości niektóre dobra wzięła.
Wielu książąt panujących ubiegało się o jéj rękę, lecz wszystkim odprawę dała, a sama zostawszy siostrą Trzeciego Zakonu świętego Franciszka Serafickiego, postanowiła poświęcić się Bogu na wyłączną służbę. Chciała nawet rozdać zaraz ubogim całą majętność swoję, lecz jéj na to Konrad jéj ojciec duchowny nie zezwolił, a za to wewnętrznych umartwień jéj nie szczędził. Między innemi, kazał jéj oddalić od siebie owe dwie wierne sługi, które jéj w wygnaniu towarzyszyły, a które bardzo kochała, a przydał jéj w ich miejsce nieznośną kobietę, która się z nią najgorzéj obchodziła. Święta Elżbieta poddała się temu najpokorniéj, i tę zuchwałą sługę, znosiła aż do śmierci. Konrad z polecenia nawet samego Papieża Grzegorza IX, radził Elżbiecie aby klasztor Sióstr Trzeciego Zakonu świętego Franciszka Serafickiego założyła. Chwyciła się tego z radością, i wkrótce w mieście Marburgu, który jej był dziedzictwem, klasztor zbudowała i w nim i sama zamieszkała, Obok niego, założyła ogromny szpital, w którym żywiąc wielką liczbę ubogich, sama dzień i noc chorym usługiwała. Obchodziła się z niemi z taką miłością, że gdy razu pewnego uczuła wstręt do trędowatego, umywszy jego obrzydliwe rany, wodę tę wypiła.
Dzieci swoje (z których syn osiadł późniéj na tronie Turyńskim, jedna córka została zakonnicą, a druga wyszła za panującego księcia Brabanckiego), powierzywszy świątobliwym krewnym, sama żyła tylko z pracy rąk własnych, a całe swoje wielkie dochody, obracała na ubogich. W ciągu tego, gdy z mocy zapisu męża wypłacono jéj wielkie pieniądze, Święta zwoławszy przez woźnych umyślnie na to wyprawionych, wszystkich ubogich z całéj Turyngii i Hessyi, całe te wielkie sumy w jednym dniu pomiędzy nich rozdała. Lecz, Konrad i w tém ją chciał umartwić, i odtąd już nie dozwolił żadnéj dawać jałmużny pieniężnej, tylko usługiwać ubogim, co znowu Elżbieta chętnie i tém gorliwiéj spełniała.
Dnia pewnego, będąc w zachwyceniu, miała sobie objawioném że ją ma już Pan Jezus powołać do Siebie, a pełną cnót i zasług chociaż wtedy lat dwudziestu czterech jeszcze nie skończyła. Oznajmiła to zaraz Konradowi i zasłabła. Siedząca przy niéj zakonnica, usłyszała ją przecudnym głosem śpiewającą, a gdy się temu dziwiła, rzekła jej Elżbieta: „Ptaszek z Nieba przybyły, śpiewa przede mną pieśń anielską, przeto ja mu wtóruję.” Nazajutrz uczyniła spowiedź z całego życia przed ojcem Konradem, sporządziwszy testament, przez który wszystko co posiadała zapisała ubogim. Po przyjęciu ostatnich Sakramentów świętych znowu onym przecudnym głosem śpiewać zaczęła, pytając drugich czy słyszą tych Aniołów którzy z nią razem śpiewają. Potém wiele jeszcze mówiła o nieprzebraném miłosierdziu Pana Jezusa, który dla zbawienia ludzi śmierć poniósł, i wśród takiéj mowy spuściwszy głowę, spokojnie Bogu ducha oddała dnia 19 Listopada roku Pańskiego 1231. W cztery lata potém, Grzegorz IX z wielką uroczystością kanonizacyą jéj ogłosił.
Pożytek duchowny
Masz oto i w żywocie dzisiejszym dowód, jak dalece inaczéj ocenia świat wypadki tego życia, a inaczéj zapatrują się na nie Święci. Błogosławiona Elżbieta z najświetniejszego stanu panującéj przyszedłszy nagle do ostatniéj nędzy, przez uroczyście odśpiewane Te Deum laudamus, dziękowała za to Panu Bogu. Pamiętaj, że jest tylko z imienia chrześcijaninem, kto we wszelkiego rodzaju zsyłanych na nas klęskach, nie widzi szczególnego nad duszą która ich doznaje dowodu miłosierdzia Bożego.
Modlitwa (Kościelna)
Serca wiernych Twoich Boże miłosierny oświeć, a za przykładem i wstawieniem się błogosławionéj Elżbiety, daj nam gardzić pomyślnością tego świata, a doznawać zawsze pociechy niebieskiéj. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 996–998.
Nauka moralna
Na podstawie wydania z 1937 r., s. 916–917
Przykład świętej Elżbiety uczy nas, że nawet wśród największego blasku, w pełni szczęścia ziemskiego na tronie, można się ćwiczyć w cnotach pokory i zaparcia się siebie, i łączyć z bogactwem i wielkością ziemską to ubóstwo ducha, które według słów Jezusa prowadzi do osiągnięcia królestwa niebieskiego. Dalej przykład jej pokazuje nam, jak mamy używać dóbr ziemskich, by zatraciły swe zgubne strony, a stały się dla nas środkiem do zbierania zasług na żywot wieczny. Mamy ich używać szczególnie na chwałę Boga i zbawienie ludzi, jako też na cele dobroczynne. Nigdy nie powinniśmy przywiązywać swego serca do dóbr ziemskich, ale raczej — jak mówi święty Paweł — mamy je posiadać w takim duchu jak gdybyśmy nic nie posiadali, i oddać je równie chętnie jak je odebraliśmy, jeśli taka jest wola Boża. Tak właśnie myślała i postępowała święta Elżbieta. Uważała się tylko za zarządczynię i szafarkę swoich dóbr, używała ich jedynie na cele dobroczynne i oddała je ze spokojem i uległością, gdy Bóg chciał ją doświadczyć cierpieniem. W najgłębszym poniżeniu i nędzy okazywała się zawsze gorliwą służebnicą Bożą i dowiodła przez to, że istotnie była ożywiona tym prawdziwie chrześcijańskim duchem, tą czystą miłością Bożą, która nie zważając na okoliczności, nie ma innego celu, jak podobać się Bogu, służyć Mu i przez to osiągnąć zbawienie. Dlatego Kościół słusznie oddaje Elżbiecie szczególną cześć między Świętymi i obchodzi jej święto z żywą radością, mówiąc we wstępie Mszy św.: „Radujmy się wszyscy w Panu, którzy obchodzimy tę uroczystość na cześć świętej wdowy Elżbiety, nad którą radują się aniołowie i jednogłośnie wielbią Syna Bożego”. Kościół stosuje też do niej w sposób pełen znaczenia Ewangelię, gdzie Zbawiciel mówi: „Podobne jest Królestwo niebieskie skarbowi ukrytemu w roli, który znalazłszy człowiek, skrył, a pełen radości z niego odchodzi i wszystko, co ma, sprzedaje, a ową rolę kupuje” (Mat. 13. 44). Nie dając się zaślepić skarbami ziemskimi, znalazła ten lepszy, jedynie prawdziwy skarb, tj. skarb niebieski. Przy nim wszystko inne wydało się jej próżne i bez wartości. Oby nas pobudziła do naśladowania swych cnót! Obyśmy i my naśladowali jej pokorę i zaparcie się siebie, jej gorliwość w służbie Bożej i miłosierdzie dla biednych i nieszczęśliwych, obyśmy za nic mieli dobra i uciechy ziemskie, i chętnie je oddawali, by za nie zyskać dobro wiekuiste!
Św. Jadwigi, Księżnéj Polskiéj
Żyła około roku Pańskiego 1243.
(Żywot jéj był napisany przez Engelberta Cystersa.)
Święta Jadwiga przyszła na świat roku Pańskiego 1174, z ojca Bertolda książęcia na Karyntyi, margrabiego Morawskiego, hrabiego na Tyrolu, i Agnieszki księżniczki Rakuzkiéj. Na wychowanie oddana została do klasztoru Benedyktynek w Lucyngu, gdzie już zauważano w niéj szczególne upodobania we wszystkiém co się służby Boskiéj tyczyło. W dwunastym roku, wydana została za mąż za Henryka, przezwanego Brodatym, Polskiego i Szlązkiego książęcia, prawnuka króla Bolesława Krzywoustego.
Pobożna, skromna, miłosierna, serce swoje od dzieciństwa Bogu poświęciwszy, od wszelkiéj próżności światowéj daleka, taką się okazała w stanie małżeńskim Jadwiga, a przez co małżonka swojego doskonałego chrześcijanina, zbawiennym wpływem i własnym przykładem do jeszcze gorliwszéj pobożności pobudziła.
Dziatki któremi ich Pan Bóg udarował, wychowała w bojaźni Bożéj, przykładem własnym do wszelkich cnót chrześcijańskich je zaprawiając. Książęcy dwór utrzymywała na téj stopie, aby się na nim wszyscy nieposzlkowanemi obyczajami odznaczali. Za przyboczne swoje panie brała tylko te które się szczególną odznaczały pobożnością, niecierpiąc pomiędzy niemi nietylko żadnego zgorszenia, lecz nawet cienia płochości. Przestrzegała także, ażeby nie dopuszczano się grzechu obmowy, tak zwykle na wielkim świecie popełnianego; mawiała bowiem, że obmówca dwie dusze zabija i swoję i tego kto go chętnie słucha. Dla poddanych swojego obszernego państwa była prawdziwie matką najtroskliwszą: najchętniéj za każdym z nich wstawiała się do książęcia męża swojego, i skoro się dowiedziała o jakim ucisku biedniejszych, zaraz się oto przed nim uskarżała. Na rządców we własnych dobrach a nadzwyczaj rozległych, wybierała ludzi nieposzlakowanéj prawości, zalecając im jak największe dla włościan miłosierdzie, a od czasu do czasu wysyłała tam swoich kapelanów, aby ściśle dochodzi, czy czasem jakiéj niesprawiedliwości nie dopuszczają się ciż rządcowie względem jéj poddanych. Oszczędna na próżne i zbytkowne wydatki, tak hojne czyniła jałmużny, że z ogromnych dochodów których była panią, ledwie setną część na własne używała potrzeby, a resztę obracała na miłosierne uczynki. Wspierała ubogie duchowieństwo, kościoły wspaniałe budowała, zakładała i uposażała klasztory tak męzkie jak żeńskie. Wywdzięczając się Cysterkom, u których była wychowana, założyła dla nich klasztor w Trzebnicy, który tak hojnie zaopatrzyła, że oprócz przeszło stu zakonnic które tam mieszkały, mogło jeszcze przy nim, wedle myśli założyielki, tysiąc osób jużto wychowanie odbierać, już mieć na całe życie utrzymanie. Przytém nietylko wspierała po książęcemu ubogich, lecz miała kilkunastu chorych umieszczonych przy pałacu, którym sama wszelkie oddawała usługi. Także trzynastu biednym codziennie rozdawała obiad, zanim sama do książęcego stołu zasiadła. Ażeby się téj zasługi żadnego dnia nie pozbawiać, gdy po kraju podróżowała, trzynastu ubogich wozić kazała za sobą. Więźniów za długi trzymanych, wykupywała. W latach w których przewidywała głód z powodu nieurodzajów, robiła wielkie po własnych włościach zapasy zboża, a gdy głód nadszedł, kazała po całém państwie obwoływać żeby lud ubogi do jéj spichrzów się udawał, gdzie mu żywność bezpłatnie rozdawano. Mogła zaś tém bardziéj tak hojną być na biednych, że na własne potrzeby coraz mniéj wydawała. Prócz uroczystości dworskich, w których przywdziewać się kosztowniéj musiała, codziennie nosiła prostą szarą suknię.
Po ośmiu latach pożycia małżeńskiego, gdy trzech synów i trzy córki mężowi powiła, mając lat dwadzieścia, skłoniła małżonka do zachowania już odtąd dozgonnéj czystości, i do togo przed Biskupem ślubem się zobowiązali. Od téj pory Jadwiga, jakby najskromniejsza dziewica, już nigdy sam na sam z mężem nie pozostawała. Nawet gdy go doglądała w chorobie, miała zawsze przy sobie, jednę albo dwie panie dworskie. Od tego czasu także w ulubionym swoim klasztorze Trzebnickim przebywała, a nawet za zezwoleniem męża, habit przyoblekła, i wszystkie obowiązki surowéj Reguły spełniała jak najwierniéj. Ślubów jednak zakonnych nie uczyniła, a to dla tego, aby wielkiemi dostatkami jakie posiadała, mogła ciągle rozrządzać na korzyść ubogich. Sama zaś takie zachowywała ubóstwo, że nigdy habita nowego nie włożyła, lecz donaszała taki który już przez inne siostry zakonne dobrze był wytarty. Na pożywienie zbierała resztki chleba z ich stołu, lub to co po ubogich którym sama rozdawała żywność, pozostawało, mówiąc iż to co po nich dostaje, uważa jakby po Chrystusie dostawała, gdyż w każdym z nich samego Zbawiciela widzi. Obchodziła się téż z niemi z największym uszanowaniem i niekiedy im nogi całowała. Z szczególnym także była szacunkiem dla zakonnic, jako oblubienic tegoż Chrystusa Pana, i wszystko co od nich pochodziło, jakby za relikwie sobie poczytywała, tak dalece że używając wspólnego klasztornego ręcznika do otarcia twarzy, starała się ocierać tą jego częścią, która najwięcéj zabrudzona była. Wodę w któréj zakonnice nogi myły, używała za lekarstwo na kąpiel dla własnych dzieci gdy które z nich chore było, i zwykle tym jednym środkiem zdrowie im przywracała.
Mieszkając w klasztorze, w którym miała pociechę widzieć zakonnicą a późniéj przełożoną swoję córkę Gertrudę, przykładem własnym i wpływem, bardzo wiele dziewic i wdów z najmożniejszego stanu, do służby Bożéj powołała. Modlitwa jéj ustawiczną niejako była, miłosiernemi tylko uczynkami przeplatana: większą część nawet nocy, zwykle leżąc krzyżem, spędzała na niéj przed ołtarzem Matki Bożéj. Wtedy właśnie wielkie odbierała łaski. Razu pewnego, co nawet widziały inne zakonnice, Pan Jezus ukrzyżowany umieszczony nad ołtarzem przenajświętszéj Maryi Panny przed którym się modliła, ściągnął z krzyża prawą rękę i nią błogosławiąc Jadwigę, głośno przemówił w ta słowa: „Wysłuchana jest modlitwa twoja, to o co prosisz otrzymasz.”
Bardzo przytém pokutne prowadziła życie: prócz niedzieli, w każdy inny dzień, raz tylko około wieczora brała niewielki posiłek. We wtorki i czwartki jadała z masłem, w poniedziałki i soboty tylko trochę jarzyny, a środy i piątki o chlebie i wodzie suszyła. Pod habitem miała ciągła ostrą włosiennicę. W największe zimna, lekkim tylko zakonnym płaszczem okryta, pomimo mrozów i śniegów boso chodziła. Podczas ciężkiéj zimy spowiednik nakazał jéj nosić trzewiki; ona je pod płaszczem zawiesiła u pasa, a kiedy ojciec duchowny strofował ją o nieposłuszeństwo, Święta pokutnica pokornie i z uśmiechem tłómaczyła mu że przecież je nosi, i uprosiła aby jéj nie kazał na nogi ich wkładać. Sypiała zawsze na ziemi, a w chorobie, zaledwo pozwoliła aby jéj siennik posłano. Zadając sobie srogie biczowania, domagała się jeszcze aby i siostry jéj tę usługę wyrządzały, i usilną prośbą zmuszała że jéj nie oszczędzały.
Najdotkliwsze dopuszczenia Boże, znosiła z poddaniem się woli Jego przenajświętszéj i dziękczynieniem nawet. Gdy męża jéj w bitwie z Czechami zranionego wziął do niewoli Konrad książe Czeski, na wieść tę spokojnie rzekła tylko: „Ufam że Pan Bóg rychło go wyswobodzi.” A kiedy Konrad pomimo wszelkich starań uczynić tego nie chciał, i zabierało się do nowéj z nim z tego powodu wojny, święta Jadwiga, zapobiegając rozlewowi krwi chrześcijańskiéj, sama coprędzéj do tego książęcia się udała. Człowiek ten znany ze swojéj zawziętości i uporu, skoro ją ujrzał zmiękczał, męża jéj oddał, a tak i księcia wyrwała z niewoli, i pokój dla dwóch ludów pozyskała.
Podobnąż uległość woli Bożéj okazała po zgonie syna, na który nawet w cudowném widzeniu własnemi patrzała oczyma. Ten dowodząc wojskami chrześcijańskiemi przeciwko Tatarom, w krwawéj bitwie pod Lignicą poległ. Lubo oddalona od miejsca tego, Jadwiga duchem widziała całą bitwę: patrzała jak syn jéj przebity mieczem upadł z konia, a Tatarzy uciąwszy mu głowę, zatknęli ją na dzidę i obnosili naokoło zamku Lignickiego, dla postrachu oblężonych. Widzenie takowe objawiła zaraz Demundzie zakonnicy, która z nią najbliżéj przestawała, a potém i innym zakonnicom i swojej synowéj. W parę dni późniéj odebrana z pola bitwy wiadomość, stwierdziła jéj widzenie, a gdy siostry nad nią płakały, ona uklęknąwszy i podniosłszy oczy do Nieba rzekła: „Panie! dzięki Tobie żeś mi dał syna, który w obronie chrześcijaństwa życie swoje położył. Polecam Ci Boże mój, duszę jego, i nie wątpię że już ją do Siebie przygarnąć raczyłeś.”
O dniu swojéj śmierci, miała także objowienie, i niechorując jeszcze, nad zwyczaj kościelny uprosiła aby jéj udzielono Sakrament ostatniego namaszczenia, po którego przyjęciu niezwłocznie w śmiertelną zupadła chorobę. W chwili konania, wobec sióstr zgromadzonych zesłał Pan Bóg do niéj z Nieba wiele dusz błogosławionych, które witała po imieniu, w których liczbie były święte Magdalena, Tekla, Katarzyna, Urszula i inne. Długo z niemi po łacinie rozmawiała, i wśród togo, błogo zasnęła w Panu dnia 15 Października roku Pańskiego 1243.
Jak za życia wielu cudami słynęła, tak jeszcze bardziéj po śmierci. Żyjąc bowiem wielu ciężko chorych uzdrowiła, żegnając ich obrazkiem Matki Boskiéj, który zawsze miała przy sobie. Dwóch z powieszenia umarłych, modlitwą swoją wskrzesiła. Gdy w lat dwadzieścia cztery po jéj śmierci, Papież Klemens IV miał ją kanonizować, przygotowując się do tego, w czacie Mszy świętéj prosił Pana Boga, aby przez zasługi świętéj Jadwigi uzdrowił ślepą dziewicę obecną wtedy w kościele: cud ten nastąpił niezwłocznie i Papież w poczet ją Świętych wpisał.
Pożytek duchowny
Święta, któréj żywot przeczytałeś, dwiema szczególnie jaśniała cnotami: wzgardą zaszczytów i dostatków ziemskich, i miłosierdziem dla ubogich. Oblicz się z własném sumieniem czy nie żywisz w sercu żądzy wywyższenia i pragnienia bogactw doczesnych, dwóch uczuć najprzeciwniejszych duchowi Ewangelii świętéj, którym każdy chrześcijanin rządzić się koniecznie powinien; a także czy dla ubogich wedle możności jesteś miłosierny, bo tylko miłosierni dla bliźnich, miłosierdzia Bożego dla siebie dostępują.
Modlitwa (Kościelna)
Boże! któryś błogosławionéj Jadwidze, dał łaskę wzgardzenia wielkościami tego świata, a całém życiem postępować pokorną drogą Twojego krzyża; spraw, abyśmy za jéj zasługami i przykładem, nauczyli się wzgardzić znikomemi téj ziemi roskoszami, i ująwszy się Twojego Krzyża, wszelkie przeciwności zwyciężali. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 885–888.
Nauka moralna
Na podstawie wydania z 1937 r., s. 829–830
„Męża serce jej zaufa. Świadczy mu dobrze, a nigdy źle po wszystkie dni jego życia”, mówi Pismo święte, kreśląc obraz dobrej małżonki. „Wstaje ona rano rychło i daje pożywienie domownikom, a pokarm służebnicom. Opasuje siłą biodra swe i wzmacnia ramię, nie gaśnie jej światło nocą. Palce jej chwytają kądziel, trudni się wszystkim, a nigdy nie próżnuje. Jest miłosierną niewiastą, dłoń otwiera dla chorych a ramiona wyciąga ku biednym. Jest ostrożna, nie obawia się w zimie mrozu, gdyż domownicy podwójną noszą odzież. Siła i wdzięk są jej szatą. Jest białogłową, która otwiera usta mądrze, a której język jest prawem łagodności. Niewiasta, bojąca się Boga, będzie chwalona”. – Dwie przeto zalety powinny jaśnieć w chrześcijańskiej niewieście:
- Powinna być bogobojną i przestrzegać wiary w swej rodzinie. Cały dom zostaje pod jej zarządem. Sumienna i gorliwa w pełnieniu obowiązków na kazanych religią, łagodnością i dobrym przykładem powinna poruczoną swej pieczy rodzinę zachęcać do naśladowania. Utwierdzona w nauce wiary i moralności niechaj na to baczy, aby wszyscy domownicy szanowali religię, gdyż nieznajomość religii rodzi obojętność w wierze, która jest źródłem wielu grzechów i zdrożności. Chrześcijańska niewiasta nie pozwala, aby w jej domu przekraczano przykazania Boskie i kościelne. Bacznie uważa na to, aby w jej domu nie dopuszczano się niczego, co obraża skromność. Nie pozwala na czytanie ksiąg i gazet, obrażających wstyd i przyzwoitość; rano i wieczorem gromadzi wszystkich na wspólną modlitwę, połączoną z budującym czytaniem i nauką, i zaszczepia tym sposobem w swym otoczeniu ducha pokoju, zgody i pobożności.
- Troszczyć się powinna o czeladź i sługi. Troskliwość ta jest nader ważna, bo już Pismo święte mówi: „Dobry sługa niech ci będzie miły jak własna dusza”, a jeśli Pan Jezus każę miłować bliźniego jak siebie samego, to tym przykazaniem obejmuje i sługi. Święty Paweł mówi: „Kto nie ma starania o swoich i domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewiernego”. Dobra gospodyni miłuje sługi jakby należały do rodziny i widzi w nich istoty przeznaczone do szczęścia wiekuistego. Stara się osłodzić im ich przykry los, czuwa nad ich życiem i moralnością, gdyż niewierne Bogu sługi nie mogą być wierne państwu, a rozpustnym i niemoralnym życiem zatruwają dusze dzieci. Pani domu płaci im regularnie zasługi, nie wypowiada im służby bez ważnego powodu, a w razie choroby ma o nich macierzyńskie staranie. Szczęśliwy zaiste dom, którym zarządza białogłowa idąca w ślady świętej Jadwigi!
