Citatio.pl

Wpisy z tagiem "Mojżesz":

2020-08-09

Św. Romana, Żołnierza i Męczennika

Żył około roku Pańskiego 258

(Szczegóły jego męczeństwa wyjęte są z Akt męczenników Kościoła Rzymskiego.)

Święty Roman był żołnierzem w przybocznéj gwardyi cesarza Waleryana, i z tego powodu bywał obecny, kiedy tyran ten przesłuchiwał wiernych oskarżonych o wyznawanie wiary chrześcijańskiéj, a następnie patrzał na zadawane im męki i na ich śmierć męczeńską.

Kiedy wielki męczennik święty Wawrzyniec, schwytany został z rozkazu cesarza, poruczono go straży Hipolita także służącego w gwardyi cesarskiéj i Romana. Ten więc ostatni, z urzędu swojego jako główny strażnik świętego Wawrzyńca, nieodstępujac go ani na chwilę, był ciągłym świadkiem wszystkiego co zaszło przy jego męczeństwie. Święty ten badany przez Wielkorządcę Rzymu Korneliusza, tak co do wiary jaką wyznawał, jak i co do skarbów kościélnych, które mu były powierzone, z taką wymową, stałością i męstwem odpowiadał na wszystko, że w samych poganach wzbudzał uwielbienie. Roman który był ciągle obok niego, a który bardzo bystrym rozumem obdarzony, lepiej od wielu innych pojmował prawdy głoszone przez tego wyznawcę Chrystusa, pilną na wszystko zwracał uwagę i zastanawiał się coraz głębiéj nad odpowiedziami jakie święty Wawrzyniec dawał tyranowi. łaska Boska, która z żołdaka pogańskiego miała go przemienić na mężnego żołnierza Chrystusowego, coraz silniéj kołatała do jego serca, oświecając jego umysł, i przyprowadzała go do wniosku, że mądrość jaśniejąca w każdém słowie świętego Męczennika i bohaterskie męstwo z jakiém znosił najstraszniejsze męki, nie byłyto jedynie skutki siły ludzkiéj: czuł on że tylko moc nadprzyrodzona, Boska, przewyższająca moc ludzką, mogła go przywodzić do téj wytrwałości i odwagi, z jaką przemawiając i cierpiąc wprawiał w zdumienie najupartszych w swoich błędach pogan.

Podczas gdy Roman w takich zatapiał się myślach, i tak trafne czynił wnioski, Pan Bóg raczył mu okazać widocznie przez cud wielki, jak szczególną opieką Swoją otacza cierpiących za chwałę Jego Imienia, i z jaką dobrocią, osładza najokrutniejsze męki jakie człowiek z tego powodu ponieść może.

Przed chwilą słyszano co mówił święty Wawrzyniec na rusztowaniu, które było rodzajem tortur, na których rozciągnięty sznurami wisiał w powietrzu. Zostającego w tém położeniu tego świętego Męczennika, sieczono knutami z drutów uplecionemi tak okrutnie, że już i poganie zgromadzeni aby się nasycić widokiem mąk zadawanych chrześcijanom, oburzali się na to, gdy tymczasem Święty ani jęknął, i nie dawał najmniejszego znaku niecierpliwości. Przerażało Romana tak wielkie barbarzyństwo sędziów i katów, lecz go jeszcze więcéj poruszała stałość i nieugiętość męczonego. Nie mógł pojąć, jakim sposobem człowiek złożony z ciała i kości jak każdy inny, mógł znieść tak niesłychane katusze, bez wydawania z ust skargi, a nawet z weselem, i coraz więcéj dziwił się temu, gdy oto ujrzał Anioła w postaci młodzieńca nadzwyczajnéj piękności, który mając w ręku chustę, ocierał pot spływający z twarzy świętego Męczennika, i krew wychodzącą z ran jego. Na widok tak cudowny, Roman osłupiał, oczom własnym nie wierzył, i pytał otaczających go czy widzą jak nieznajomy młodzieniec namaszcza rany Wawrzyńca i ociera pot jego. Przekonawszy się po odpowiedzi jaką odebrał, że on sam miał to widzenie, zdziwił się jeszcze bardziéj i jeszcze baczniéj się nad tém zastanawiał. Gdy zaś działanie łaski, stawało się coraz silniejszém i skuteczniejszém, Roman nie wahał się dłużéj nad tém co mu wypadało uczynić, i postanowił zostać chrześcijaninem. Zbliżył się więc do świętego Męczennika, powiedział mu co widzi i co zamierza uczynić, i ze łzami w oczach błagał, aby mu w tém jak może dopomógł. Święty Wawrzyniec z niewymowną pociechą usłyszawszy o téj niespodzianéj dla Chrystusa zdobyczy, i widząc jak przedziwném było działanie łaski na duszę Romana, powinszował mu tego szczęścia, zachęcił do wytrwałości, utwierdził w wierze w kilku słowach naprędce wyrzeczonych, i z całego serca prosił Pana Boga, aby na nim dokonał ostatecznie sprawę Swojego miłosierdzia.

Lecz cała trudność zachodziła w ochrzczeniu tego nowo-nawróconego. Wody pod ręką nie mieli, a chociażby i była jakże spełnić obrzęd Sakramentu Chrztu świętego, wobec tylu pogan zawziętych na chrześcijan, a prócz tego święty Męczennik leżał na rusztowaniu, z rękoma i nogami silnie zawiązanemi, i nie było podobieństwa aby go ztamtąd odwiązano wprzód zanim skona w tych mękach. Święty téż Wawrzyniec nieczuły na katusze jakie mu zadawano, troszczył się tylko o to jak Roman Chrzest otrzyma. Ten podobnież pragnął tego całém sercem, i drżał aby Wawrzyniec nie skonał na torturach, bo sam nie wiedział do kogoby mógł się udać, nieznając wcale chrześcijan jako poganin, i to jeszcze z przybocznéj gwardyi cesarskiéj. Lecz Pan Bóg wysłuchał modlitwę Swego mężnego wyznawcy którą zanosił za tę duszę szczerze się nawracającą, i przyszedł im w pomoc.

Zawiadomiony cesarz o zadziwiającéj wytrwałości Wawrzyńca, i że nietylko z niezachwianą stałością, lecz nawet wesoło znosił męki, przysłał rozkaz, aby go już więcéj nie katowano i odprowadzono do więzienia, a nazajutrz zamierzał jeszcze okrutniéj z nim się obejść. Uradowało to niezmiernie Romana: okazał się on najskwapliwszym w spełnieniu rozkazu cesarskiego, i niby jako najwierniejszy jego sługa, podjął się sam osobiście odprowadzić Męczennika do więzienia. Zaledwie tam weszli, spragniony co prędzéj być ochrzczonym, i chwili nie tracąc porwał naczynie z wodą, i zamykając się sam na sam ze świętym Wawrzyńcem w więzieniu, upadł mu do nóg i błagał aby go bez odwłoki ochrzcił. Święty spytał go czy wié że go potém, jako chrześcijanina, co chwila spotkać może niebezpieczeństwo życia, i czy zdobędzie się na męstwo wyznawania Chrystusa, chociażby mu męki zadawano aby się go wyparł. Roman tak stanowczą dał mu odpowiedź, iż Święty wątpić nie mógł że mu Pan Bóg téj łaski nie odmówi, i że nawrócenie jego już jest téjże łaski dziełem. Wyuczywszy go więc naprędce głównych artykułów wiary, ochrzcił go, a przycisnąwszy do serca, błagał aby się na męczeństwo gotował i takowe mu zapowiadał.

Przepowiednia wkrótce się spełniła. Nowonawrócony nie umiał i nie chciał utaić szczęścia jakiego doznawał, zostawszy chrześcijaninem. Prędko domyślono się tego, albowiem całe jego od téj chwili zachowanie się, objawiało jakiego jest wyznania. Doniesiono téż o tém i cesarzowi, który uniósł się najwyższym gniewem, widząc że najokrutniejsze męki zadawane chrześcijanom, nietylko ich nie przywodzą do odstępstwa od wiary, lecz jeszcze i pogan nawracają, a nawet tych którzy otaczają jego osobę. Kazał więc niezwłocznie stawić Romana przed sobą, z zamiarem wywarcia na nim całego swojego okrucieństwa, jeśli publicznie ofiary bożyszczom nie złoży. Święty zaledwie wszedł do sali w któréj zasiadał na trybunale Waleryan, nie czekając aż go pytać zaczną zawołał głośno: „Jestem chrześcijaninem, jestem chrześcijaninem i to sobie za największe szczęście poczytuję.”

Wyznanie tak śmiałe odjęło tyranowi ochotę probowania jego stałości, gdyż pamiętał jak mu się to ze świętym Wawrzyńcem nie powiodło. Wydał przeto wyrok aby Romana zbito pałkami: a potém niezwłocznie głowę mu ścięto. Kaci zaraz go porwali. Zdegradowano go najprzód jako żołnierza gwardyi cesarskiéj, a następnie przystąpiono do okrutnych razów. Mordowano go z barbarzyństwem największém i długo, a Święty ciągle na głos powtarzał: „Jestem chrześcijaninem, jestem chrześcijaninem, i za największą łaskę Bożą poczytuję to że mi dano jest wylać krew moję za Zbawiciela, który za moje zbawienie wydał życie Swoje.” Skatowali go tak strasznie że ciało od kości odleciało, a następnie głowę mu ścięto. Odniósł koronę męczeńską 9 Sierpnia, roku Pańskiego 258. Zwłoki jego pewien świątobliwy kapłan nazwiskiem Justyn uniósł skrycie w nocy, i ze czcią pochował w piwnicy na polu Werańskiém za Rzymem.

Pożytek duchowny

Męstwo i stałość z jaką święci Męczennicy znosili najokrutniejsze katusze za wiarę, zwykle wielu pogan nawracały i przywodziły do ich naśladowania i zdobywania podobnychże koron w Niebie. Tak bowiem zwykle, przykład jest najskuteczniejszą nauką. Jeśli twoje zbawienne upomnienia nie skutkują, uważaj czy nie dla tego, że ich własnym przykładem nie popierasz.

Modlitwa (Kościelna)

Spraw prosimy Wszechmogący Boże, abyśmy za wstawieniem się błogosławionego Romana Męczennika Twojego, i od wszelkiéj doczesnéj uchowani byli szkody, i na duszy uwolnieni od wszelkich złych myśli. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 663–665.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 631

Jeśli żywa wiara i stałość pierwszych chrześcijan tak silne robiła wrażenie na wielu poganach, że wyrzekali się pogaństwa, to jakże smutny widok przedstawia obojętność w wierze tylu katolików dzisiejszych! Wielu innowierców uznaje bezpodstawność i chwiejność swych przekonań i poglądów religijnych; doznają oni udręk wątpliwości, nie wiedzą co począć i stęsknionym wzrokiem spoglądają na Kościół katolicki, spodziewając się po nim ocalenia i ratunku. Daremne jednak ich oczekiwania, płonne ich nadzieje. Widzą bowiem tylu katolików, którzy nie chcą poznać, jakie łaski Bóg na nich zlać raczył, czyniąc ich członkami swego Kościoła; gorszą się ich obojętnością, pojąć nie mogą, dlaczego niektórzy katolicy drwią sobie i urągają z wiary, w której się urodzili, dlaczego oczerniają papieża i biskupów, szydzą z sakramentów i wyśmiewają się z obrzędów religijnych. Pytają ze zdumieniem, dlaczego tylu członków Kościoła nie żyje według prze pisów wiary i przestępuje przykazania Boskie i kościelne? Nie dziw przeto, że wtedy ogarnia ich wątpliwość, czy Kościół katolicki jest rzeczywiście prawdziwym Kościołem, a zachwiawszy się w swym przedsięwzięciu, cofają się i dalej trwają w błędzie.

Tags: św Roman „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna Mojżesz męczennik żołnierz św Wawrzyniec przykład
2020-08-07

Św. Kajetana z Tienny, Założyciela Zgromadzenia Teatynów

Żył około roku Pańskiego 1547.

(Żywot jego był napisany przez Józefa Silos, tegoż zgromadzénia kapłana.)

{"Święty Kajetan urodził się roku Pańskiego 1480 w mieście Wincencyi we Włoszech. Ojciec jego Kasper hrabia z Tienny był jednym z najmożniejszych panów w tym kraju, a matka na imię Maryanna wielkiéj świątobliwości niewiastą. Nosząc go w łonie zaofiarowała Matce Bożéj co i po narodzeniu jego ponowiła. W dzieciństwie okazywał szczególne dla ubogich miłosierdzie, rozdawał im nawet swoje zabawki, a gdy już nie miał ich czém wesprzeć, żebrał na to u osób swojéj rodziny i domowników.

Z latami wzrastała w nim i pobożność. W dwudziestym piątym roku życia, stawszy się panem obszernych włości, w jednéj z nich wybudował własnym kosztem kościoł dla wygody wieśniaków, i zaopatrzył w odpowiedny fundusz do utrzymania kapłana. Dla ubogich nadzwyczaj był hojnym. Gdy mu razu pewnego robiono uwagę iż za wiele rozdaje, odpowiedział: „Póty będę dawał jałmużnę, aż tak ubogim się stanę, że po mojéj śmierci nie będzie za co mnie pochować.” W naukach tak wielki postęp uczynił, że po ukończeniu akademii, otrzymał stopień Doktora obojga prawa.

Mając zamiar wyłączniéj poświęcić się Bogu, udał się do Rzymu, gdzie zamierzał prowadzić życie ukryte, oddane bogomyślności i uczynkom miłosierdzia. Lecz sława jego świątobliwości, którą tam zajaśniał, doszła do Papieża Juliusza II, który skłonił go do wstąpienia do stanu duchownego, a gdy został na kapłana wyświęcony, wyniósł go na godność Protonotaryusza Apostolskiego i swojego Szambelana.

Kajetan upatrując niebezpieczeństwo dla duszy, na drodze która mu świetny zawód zapowiadała, uprosiwszy na to u Papieża pozwolenie, opuścił Rzym i wrócił do ojczystego miasta Wincencyi. Tam wstąpił do Bractwa zawiązanego z ubogich rzemieślników, i zajmując się nimi najtroskliwiéj, wzwyczaił ich do częstego przystępowania do Sakramentów świętych, rozbudził ducha pobożności, a razem i skłonił do spełniania uczynków miłosierdzia względem ubogich chorych po szpitalach. Do tego wszystkiego, nietylko słowem, lecz szczególnie przykładem ich pobudzał.

Przewodnik jego duchowny uznał właściwém, aby Kajetan na obszerniejszém polu gorliwości swojéj probował. Z jego więc polecenia, udał się on do Wenecyi. Tam poszedł prosto do jednego z większych szpitalów, w bardzo zaniedbanym stanie będącego. Użył większéj części swojego majątku na odbudowanie go i urządzenie, a sam poświęcił się na usługi chorych. Doglądając ich najtroskliwiéj, na pierwszym miał względzie potrzeby ich duszy. Przykład jaki dawał ten młody jeszcze wówczas a jeden z pierwszych panów włoskich, pobudził i kilku innych najzamożniejszych mieszkańców Wenecyi, którzy zaczęli go naśladować. Szpital téż przy którym był Kajetan, stał się wkrótce głównym przytułkiem wszelkiego rodzaju nędzy tego ludnego miasta.

Wyżéj wspomniany jego przewodnik duchowny przybywszy do Wenecyi, przewidując iż Pan Bóg Kajetana do czegoś szczególnego przeznacza, skłonił go znowu aby udał się do Rzymu. Przybywszy tam wstąpił do Bractwa Miłości Bożéj, zajmującego się uczynkami miłosierdzia, a do którego najznakomitsi i najświątobliwsi Prałaci rzymscy należeli.

Zastanawiając się razu pewnego wraz z nimi, nad ówczesnym stanem Kościoła, uznał potrzebę założenia Zgromadzenia Kapłanów, którzyby, jak najwierniéj naśladując ubóstwo i gorliwość Apostołów, przeciwstawili swój sposób życia zarzutom kacerzy, oskarżających duchowieństwo katolickie o odstąpienie od pierwotnego duchu chrześcijaństwa. W tym celu przybrał kilku towarzyszy sobie podobnych, między którymi był i Jan Piotr Karaffa Biskup Teatyński, prałat wielkiéj świątobliwości, a który późniéj został Papieżem pod nazwiskiem Pawła IV, i uzyskał u Papieża Klemensa VII, zatwierdzenie ustaw Zgromadzenia które zakładali, i w którém niezwłocznie śluby zakonne wykonali. Zadaniem tego nowego Zgromadzenia miało być: kształcenie kapłanów w duchu zaparcia i poświęcenia się Ewangelicznego, a ubóstwo mieli zachowywać tak ścisłe, że ani żadnych stałych funduszów posiadać nie mogli, ani nawet żebrać, tylko spuszczać się na to co im Opatrzność, przez miłosierne ręce, sama zsyłać raczy. Zgromadzenie to, z czasem znacznie rozszerzone, uzyskało nazwisko Teatynów od Piotra Karaffy Biskupa Teatyńskiego, który był pierwszym jego generalnym przełożonym.

Lecz duszą tego nowego zakonu, i prawdziwym jego Założycielem, był święty Kajetan. Oddany wyłącznie usługom bliźniego tak w potrzebach doczesnych jak i duchownych, wiódł życie nadzwyczaj umartwione: rzadko kiedy jadał co innego jak chléb i wodę, sypiał na gołych deskach, większą część nocy na modlitwie przed przenajświętszym Sakramentem spędzając; prawie nigdy nie zrzucał ostréj włosiennicy i kolczastego łańcuszka, które nosił pod odzieniem. Do Matki Bożéj miał szczególne nabożeństwo: każdy list swój zaczynał od imienia Jezus i Marya; w kazaniach i przemowach, Zbawiciela zwykle nazywał Synem Maryi. O cokolwiek modlił się, prosił o to zawsze za pośrednictwem przenajświętszéj Panny. Zabierając się do Mszy świętéj, przywdziewał, jak mówił, duszę swoję w zasługi Maryi; a gdy przychodziło do konsekracyi, wyobrażał sobie że był w Jéj obecności, i błagał Ją aby w jego ręce sprowadziła błogosławiony owoc żywota Swojego. Świętego Franciszka Serafickiego czcił jak głównego swego Patrona. Ciągle rozczytywał się w Jego żywocie, i starał się jak najwierniéj Go naśladować.

Trzy lata już upłynęło od założenia przez niego nowego Zgromadzenia, gdy Rzym zdobyty przez wojska Oprysków, pod dowództwem Konetabla Burbona, na łup ich wystawiony został. W oddziale który wpadł do klasztoru świętego Kajetana, znajdował się żołnierz, który dawniéj był na dworze jego ojca, a ujrzawszy go w ubogiém odzieniu, sądził iż się tak przybrał aby zataić skarby jakie posiadał. Pobudził więc przeciw niemu żołdactwo, które mu różne męki zadało, domagając się aby im wydał pieniądze które ukrywa. Święty zniósł to wszystko z radością, że ubóstwo jego dobrowolne, przywiodło go do takich zniewag i cierpień. Wtrącony wtedy do więzienia z kilku braćmi swoimi, pobożnością z jaką odśpiewywał kapłańskie z nimi pacierze, zjednał sobie jednego z dowódców wojskowych, który go wraz z towarzyszami wypuścił na wolność.

Zmuszony uchodzić z Rzymu, gdy będąc już za miastem z kilku braćmi zakonnymi nad rzeką Tybrem, kłopotał się jak się przez nią przeprawi, pojawił się Anioł, który ich czółnem przewiózł do portu Ostyeńskiego, zkąd udali się do Wenecji. Tam założył sługa Boży dom swojego Zgromadzenia, a wkrótce gdy w mieście tém wybuchło morowe powietrze, wraz ze swoimi zakonnikami poświęcił się całkiem na usługi chorych, tak w szpitalach jak i w mieszkaniach ich najuboższych. Zaledwie klęska ta ustąpiła z Wenecyi, a wybuchła w Padwie, Medyolanie, Genui i Palermie. Wszędzie tam przenosił się nasz Święty, i zakładając swoję główną siedzibę w tych miejscach wraz z braćmi, też same co w Wenecyi zapowietrzonym oddawał usługi.

Na żądanie Klemensa VII, udał się do Neapolu, gdzie także dom Zgromadzenia swojego założył. W roku 1540 był przeznaczony na przełożonego do Wenecyi. Tam pozostał już do śmierci. Nie ustając w świętym zawodzie, po różnych Dyecezyach był wzywany przez Biskupów, dla dawania ćwiczeń duchownych zwanych Rekollekcyami, dla kapłanów. Odbywał także misye po różnych parafiach, wprowadzając wszędzie, podówczas mało jeszcze upowszechniony, zwyczaj uczęszczania do Sakramentów świętych. Z błędami kacerskiemi starannie pod tę porę ukrywającemi się, najskuteczniéj walczył, ze szczególnego daru Bożego: odkrywając je w tych nawet którzy je najzręczniéj taili.

Innych téż łask szczególnych niemało odbierał od Boga. Zdarzało się, iż ośm godzin wciąż trwał na modlitwie, wśród któréj zalewał się łzami. Często wpadał w zachwycenie, i posiadał dar proroctwa. Gdy w dzień Bożego Narodzenia modlił się w Rzymie, w kościele Panny Maryi Śnieżnéj przed Żłobkiem Pana Jezusa, objawiła mu się Matka Boża, i przenajświętsze Dzieciątko na ręce dała. Niekiedy całe noce spędzał na biczowaniu się krwawém.

Miał lat sześćdziesiąt i siedem gdy zaburzenia ludowe, będące powodem ciężkich obraz boskich, o wielki smutek go przyprawiły, w skutek czego śmiertelnie zachorował. Gdy lekarz polecał, aby zamiast desek na których spoczywał, przyrządzono mu łóżko wygodniejsze, nie zezwolił na to, mówiąc: „Powinienem żyć i umierać w pokucie. Jakżebym nie miał zdobyć się na to, kiedy Pan Jezus umarł rozpięty na krzyżu.” Nie dozwolił także aby zwołano konsylium z lekarzy, mówiąc iż do takich nadzwyczajności nie warto uciekać się, gdy idzie o ciało tak grzeszne jakiém było jego, i że dla ubogiego zakonnika, dość na jednym zwykłym lekarzu. Widząc już zbliżający się swój koniec, z najżywszą pobożnością przyjął ostatnie Sakramenta święte, rzewnie przepraszał wszystkich obecnych, i pocieszony obecnością przenajświętszéj Maryi Panny, która mu się objawiła otoczona Aniołami, oddał Bogu ducha 7 Sierpnia roku Pańskiego 1547. Kanonizowany został przez Papieża Klemensa X.

Pożytek duchowny

Świętego Kajetana, którego żywot czytałeś, wskrzesił był Pan Bóg w Kościele Swoim, dla rozżywienia i odnowienia w duchowieństwie ducha którym głównie ono rządzoném być powinno, a od czego tém obfitsze dla wiernych zależą błogosławieństwa Boże. Często więc za pośrednictwem tego Świętego, proś dla kapłanów o jak najobfitsze łaski ich powołaniu właściwe.

Modlitwa (Kościelna)

Boże! któryś błogosławionemu Kajetanowi Wyznawcy Twojemu, dał jak najwierniéj żywot apostolski naśladować; spraw abyśmy za jego pośrednictwem i przykładem, w Tobie jednym ufność naszę pokładali, i pragnęli przedewszystkiém dóbr niebieskich. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 660–662.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 627

Życie świętego Kajetana opierało się na dwóch zasadniczych prawdach nauki Chrystusowej: Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, który nam wskazuje drogę życia i zaopatruje potrze by nasze, i dlatego zasługuje na ufność naszą. Wszyscy stanowimy jedną rodzinę, jesteśmy sobie braćmi i siostrami, a ta miłość nie pozwala, byśmy dla bogactwa, urody, talentów, nauki, znakomitego rodu, rozrywali to braterstwo, czynili jakieś wyjątki, przywłaszczali sobie przywileje.

Hrabia Opido był człowiekiem porywczym i nieraz o drobnostkę unosił się gniewem na swą czeladź. Jednego razu odezwał się do niego święty Kajetan: „Panie hrabio, czy jesteś gotów tak skwapliwie słuchać rozkazów Boga, jak żądasz, aby cię bliźni słuchał?" W tych słowach dał dumnemu magnatowi naukę, że powinniśmy być pobłażliwymi względem podwładnych.

Innego razu prosił go jeden z przyjaciół, aby się wstawił u pewnego dostojnika za synem, ubiegającym się o posadę sędziego. Święty Kajetan wysłuchał cierpliwie prośby i po krótkim namyśle dał mu taką odpowiedź: „Kochany przyjacielu, dobrze to, gdy lud otrzymuje godnych i uczciwych sędziów, ale wątpię, czy by to było dobrze, gdyby się mnich chciał mieszać w sprawy świeckie”.

Córce brata, która mu z żywą radością donosiła o swym bliskim ślubie, odpisał: „Człowiek, który dla świata zapomina o prawdziwej ojczyźnie i Niebie, podobny jest do wędrowca, który upił się w karczmie i odurzony nie może odnaleźć drogi do domu”.

Pewien uczony pragnął wstąpić do jego zakonu, ale będąc słabowitego zdrowia, prosił, aby mu dawano lepszą strawę i pozwolono wychodzić według upodobania. Święty Kajetan odpowiedział: „Mój kochany, nic więcej zakonowi nie szkodzi, jak te nieszczęsne wyjątki dla pewnych osób. Podeszły wiek i zdrowie zasługują na uwzględnienie, ale sprawa ta należy do starszych klasztornych, a naszą starszyzną klasztorną jest Opatrzność Boska. Kto chce do nas wstąpić, winien się rzucić do nóg Chrystusowi, a nie żądać przywilejów dla siebie”.

Nie był święty Kajetan nierozsądnym, zdając siebie i braci na Opatrzność Bożą i nie troszcząc się o dzień następny. Wiedział, że służy Panu, który go nigdy nie zawiedzie. Nigdy też nie zabrakło braci zakonnej chleba, ubioru i pomieszczenia. Naśladujmy go w tej ufności, nie troszczmy się zbytecznie o to, co będziemy jeść i co będziemy pić, bo Bóg nas nie opuści.

Tags: św Kajetan „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna Mojżesz ubóstwo Maryja kapłaństwo
2020-08-06

Przemienienie Pańskie

Nastąpiło roku Pańskiego 32.

(Szczegóły te wyjęte są z Ewangeliów Świętych.)

Przemienienie Pańskie na górze Tabor, w obecności trzech najulubieńszych Jego Apostołów, zawiera w sobie tak ważną pamiątkę z życia Pana Jezusa, i tak silném jest ukrzepieniem wiary chrześcijańskiéj, że Kościoł uważał za właściwe postanowić osobną uroczystość, w któréj tę tajemnicę obchodzi. Święto to obchodzono w Rzymie z wielką uroczystością już od początku V wieku; a na Wschodzie w kościele Greckim, jeszcze dawniéj ustanowione było.

Chociaż Zbawiciel, dla naszéj nauki, nietylko żadnéj nie przywiązywał wagi do chwały ludzkiéj, lecz przedstawił na Sobie wzór życia ukrytego przez lat trzydzieści, a późniéj w życiu czynném, także dla pozostawienia nam przykładu, wydał się na wszelkiego rodzaju upokorzenia i obelgi, jednak chciał aby uczniowie Jego wiedzieli dobrze kim jest. Okazało się to między innemi z rozmowy jaką miał z nimi razu pewnego, znajdując się w okolicach Cezarei, blizko źródeł Jordanu położonéj. Wtedy odszedł był na pewien czas na stronę, aby według zwyczaju Swego trwać na modlitwie, a potém wróciwszy do Apostołów spytał ich, (chociaż o tém Sam dobrze wiedział) co o Nim ludzie myślą, i robiąc to zapytanie nazwał się tylko synem Człowieczym, jak to także często czynił. Apostołowie odpowiedzieli Mu z właściwą sobie prostotą i poufałością, że niektórzy poczytywali Go za Jana Chrzciciela wskrzeszonego, drudzy za Eliasza, inni za Jeremiasza, albo którego z dawnych Proroków, który nanowo na ten Świat przyszedł. „A wy, rzekł do nich Pan Jezus, jak sądzicie, kim ja jestem?” Na to zapytanie święty Piotr, jako głowa Apostolskiego grona, najgorliwszy o chwałę Boskiego swego Mistrza, i jako ten przez którego usta i z którego Stolicy Apostolskiéj Duch Święty miał zawsze nieomylnie przemawiać, tak na to odpowiedział. „Ty jesteś Mesyaszem Synem Boga żywego.”

Wyznanie tak wyraźne pozyskało téż Piotrowi niezwłoczną nagrodę.

Pan Jezus którego każde słowo jest łaską, a przyrzeczenie darem, zapowiedział mu wtedy założenie Kościoła, i oznajmił że on ma być jego Głową widzialną. „Szymonie, synu Jonasza, rzekł mu Zbawiciel, błogosławionym jesteś, gdyż jestto szczęście nie każdemu dane uznać i uwierzyć w tę prawdę, którą dopiéro co wyznałeś. Poznanie tak wzniosłéj tajemnicy, nie jest dziełem rozumu ludzkiego, lecz skutkiem Boskiego objawienia, w którém ciało i krew nic wspólnego nie mają. Prawda ta przewyższa rozum ludzki, i pochodzi jedynie od Mojego Ojca Niebieskiego. Zaiste jestem Mesyaszem obiecanym, Synem Boga żywego, Bogiem prawdziwym, lecz jeszcze nie czas głosić to ludziom, i nakazuję ci abyś o tém nie mówił. Trzeba abym wprzódy przeniósł wszelkiego rodzaju zelżywości, męki i śmierć samę na krzyżu za zbawienie świata, i abym tym sposobem zadość uczynił sprawiedliwości Mojego Ojca niebieskiego.” Potém przepowiedziawszy im najmniejsze szczegóły Swojéj męki, ażeby kiedy ona nadejdzie nie zwątpili o jego bóstwie przypuszczając że tego nie przewidział, chciał Zbawiciel utwierdzić świeżą jeszcze ich wiarę, okazując im naocznie chociaż małą cząstkę Boskiéj chwały Swojéj. Jakoż, skoro im przepowiedział wszystkie szczegóły Śmierci Swojéj, przydał niezwłocznie, że niektórzy z obecnych nie umrą wprzód zanim Go oglądać będą w Jego chwale.

Nie upłynął téż tydzień po tém zapowiedzeniu, kiedy Pan Jezus spełnił je w sposób, który nawet przechodził to co oni wyobrażać sobie mogli. Wziął na stronę trzech ulubionych uczniów Swoich: Piotra, Jakóba i Jana, a poprowadziwszy na wysoką górę, odszedł nieco od nich na osobne miejsce, zaczął się modlić, i wśród modlitwy przemienił się w ich oczach. Blask Bóstwa i chwała Jego duszy błogosławionéj, objawiły się widocznie na ciele Jego. Nagle okazał się w całym Majestacie Swoim, już nie jako człowiek tylko, lecz jako Bóg-Człowiek. Oblicze Jego stało się jasném jak słońce, odzież nawet przybrała kolor białości śniegu, i lśniła się tak że patrzeć na nią nie można było. Jednak oblicze Jego, cała postawa i szaty, nie były przeistoczone, tylko przeniknione zostały promieniami i światłem, które wytryskiwało z Jego ciała: tak jak obłok na niebie nie przeistacza się gdy z mgłego robi się ponsowym, w chwili kiedy go promienie słoneczne przenikają. Co jakkolwiekbądź było przedziwném i uderzającém, było atoli bez wątpienia mniejszym cudem niż to że Pan Jezus nie zawsze takim się wydawał. Stan bowiem w którym w Przemienieniu Swojém okazywał się, był stanem Jego właściwym, naturalnym, a przeciwnie postać tylko zwykłego człowieka, była stanem dla Niego nadzwyczajnym, a więc ciągłym cudem, gdy w Przemienieniu, na krótko tylko jakim jest okazał się.

W chwili takowego jawnego ubóstwienia, nie Samego tylko Siebie okazał wtedy Zbawiciel Apostołom. Ujrzeli oni po dwóch stronach Pana Jezusa, Mojżesza i Eliasza. Chciał bowiem Syn Boży, aby ci dwaj najwięksi Święci i najwięksi Prorocy Starego Zakonu, objawili się w Jego Przemienieniu, dla tego żeby przez to Apostołowie poznali że i Stary Zakon, który przedstawiał Mojżesz, i Prorocy których wyobrażał Eliasz, dają Mu świadectwo jako Temu, na którym Stary Zakon się kończył i Proroctwa się spełniały. Dwaj ci wielcy Święci rozmawiali z Panem Jezusem o cierpieniach, zniewagach i okrutnéj śmierci która go wkrótce czekała w Jerozolimie, i którą miał zakończyć to przenajświętsze życie Swoje, pełne trudów i pracy dla miłości ludzi poniesionych.

Święty Łukasz w swojéj Ewangelii pisze, że święty Piotr i jego towarzysze, przed widzeniem tém bardzo znużeni, usnęli 1, i po przebudzeniu się ujrzeli chwałę Jezusa i obok Niego chwałę świętych Starego Zakonu. Święty Chryzostom Doktor Kościoła, i za nim wielu innych pisarzy katolickich sądzą, iż nie byłto sen zwykły, lecz że było to zachwycenie, w które Apostołowie wpadli na widok tak cudowny i porywający. Podziwieniu i niejako przerażeniu jakiego doznali, towarzyszyła oraz tak wielka pociecha, że święty Piotr, ze zwykłą mu żywością, idąc za pierwszym popędem uczuć które serce jego wtedy napełniały, zawołał: „Panie o! jak dobrze nam tu być. Obyśmy tu zawsze pozostać mogli i mieszkać na tém miejscu. Gdzież nam lepiéj być może! Wystawimy więc tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, drugi dla Mojżesza, trzeci dla Eliasza.” Ojcowie święci przypuszczają że kiedy to mówił święty Piotr, był właśnie w zachwyceniu, i że to chce wyrazić Ewangelia święta przez te słowa „bo nie wiedział coby mówił”. 2

Zaledwie zaś to wyrzekł, a oto Mojżesz i Eliasz zniknęli, a z nieba zstąpił obłok jasny, otoczył ich wszystkich, i z głębi tego obłoku dał się słyszeć głos Boski mówiący: „Ten jest Syn mój ulubiony, Onto jest przedmiotem Mojéj najwyższéj miłości, w Nim złożyłem wszelkie upodobanie Moje, wszystko co miłuję, miłuję dla Niego. Słuchajcie Go jak waszego Mistrza, a podlegajcie Mu jak waszemu najwyższemu Panu.” A tu znowu Ojcowie święci robią uwagę że głos ten dał się słyszeć aż wtedy gdy Mojżesz i Eliasz zniknęli, ażeby, kiedy Pan Jezus Sam pozostał, te słowa już do nikogo innego tylko do Niego odnieść się mogły. Jasność tego obłoku, siła głosu który usłyszeli, tak Apostołów przeraziły, że upadli twarzą o ziemię, a w téj chwili całe to przecudne widzenie znikło. Nie mogli jednak powstać, aż Pan Jezus przybliżywszy się do nich i dotknąwszy się ręką rzekł: „Wstańcie nie bójcie się.” Wtedy wznieśli oczy, obejrzeli się na wszystkie strony, i ujrzeli już tylko Pana Jezusa takim jakim się im okazywał zwykle.

Gdy schodzili z góry z najdroższym Mistrzem swoim, i zamyślali opowiedzieć cuda których świadkami byli, Zbawiciel chcące przedewszystkiém uczyć ich własnym przykładem jak najgłębszéj pokory, zabronił im tego jak najwyraźniéj: mówi bowiem Ewangelia. „Gdy zstępowali z góry przykazał im Jezus, mówiąc: Nikomu nie powiadajcie widzenia aż Syn człowieczy Zmartwychwstanie.” 3 A święty Łukasz Ewangelista, wyjaśnia przyczynę tego, gdyż powiada: „potrzeba aby Syn człowieczy wiele cierpiał a był wzgardzon od starszych i przedniejszych kapłanów i doktorów, aby był zabit, a trzeciego dnia powstał.” 4 Zbawiciel więc, dla tego zakazał aby nie głosili tego co widzieli aż zmartwychwstanie, aby to nie przeszkodziło Mu do poniesienia śmierci, któréj z miłości ku nam raczył się poddać. W tym zaś celu okazał się Apostołom przyodziany chwałą i jasnością, którą ciągle od przyjścia Swojego na świat taił nawet przed nimi, aby ich utwierdzić w wierze iż był Bogiem, a oraz i okazać chwałę, jaka w Niebie czeka wiernych sług Jego. Nareszcie chciał ich przez to pokrzepić na duchu, dodać męstwa w niesieniu krzyżów które i ich czekały, i nauczyć nas wszystkich w ich osobie, że w pielgrzymce naszéj do Nieba, zwykle spotykają nas trudy i krzyże, a bardzo rzadko takie pociechy i wpatrywania się w chwałę Boską, jakiéj dostąpili na onéj gorze trzéj Apostołowie. Objawienie to uczynił na Górze i na miejscu bardzo odosobnioném, a podczas modlitwy, dla téj znowu naszéj nauki, że tak wielkie łaski i pociechy, otrzymują się tylko gdy się od świata i jego wrzawy odsuwamy i trwamy na rozmowie z Bogiem.

Pisarze kościelni utrzymują, iż tajemnica Przemienienia Pańskiego zaszła na górze Tabor. Wziął z sobą Pan Jezus tylko trzech uczniów Swoich, na dowód że tak nadzwyczajne widzenia i wtajemniczenia się w przymioty Bóstwa Pana Jezusa, są udziałem tylko dusz wyjątkowych. Wybrał na to Piotra dla tego, że on niezmiernie kochał Pana Jezusa i miał piastować najwyższą władzę w Kościele; Jana bo go szczególnie Pan Jezus miłował z przyczyny niepokalanego j jego dziewictwa i że jemu miał umierając zwierzyć pieczę nad Matką Swoją przenajświętszą. Jakóba, gdyż om pierwszy z Apostołów miał krew przelać za wiarę, a przytém że wszyscy trzéj mieli być świadkami największego Jego cierpienia jako człowieka, podczas modlitwy w Ogrójcu.

Pożytek duchowny

Nabożeństwo do tajemnicy Przemienienia Pańskiego, u wielu osób zawisło jedynie na tém, aby prosić Pana Jezusa o przemienienie jakich doczesnych dolegliwości. Ty inaczéj téj tajemnicy cześć oddawaj. Proś Pana Jezusa głównie i gorąco, aby w duszy twojéj to wszystko co Mu może być niemiłém przemienił, obdarzając cię jak najpotrzebniejszemi do tego łaskami.

Modlitwa (Kościelna)

Boże! Który tajemnice wiary w cudowném Przemienieniu Jednorodzonego Syna Twojego świadectwem Ojców Starego Zakonu utwierdziłeś, a głosem z Nieba wśród jasnego obłoku wyszłym, oznajmiłeś cudownie istne przyznanie wiernych za Syny Twoje; spraw miłościwie, abyśmy Króla chwały wspołspadkobiercami się stali, i tejże chwały Jego wspólnikami. Przez tegoż Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 657–659.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 625

Oglądanie Oblicza Pańskiego jest szczęściem, jakiego używają Święci w Królestwie niebieskim. I ty, duszo chrześcijańska, masz tego szczęścia używać po wszystkie wieki. Czyż serce twoje za nim nie tęskni ? Czymże jest wszelki przepych tego świata? Marnością i znikomością tylko. Jeśli przeto na ziemi jakie dzieło sztuki, dziwny blask gwiazd, przepyszna barwa kwiatów tak zachwyca twoje oko, zważ, jak pięknym, jak doskonałym, jak wspaniałym i zachwycającym musi być widok Tego, który tego wszystkiego jest sprawcą! Nie dziw przeto, że gdy Piotr ujrzał Jezusa w majestacie Jego, zapomniał o całym świecie i na wieki chciał pozostać na górze.

Papież Kalikst III ustanowił w Kościele katolickim święto Przemienienia Pańskiego w roku 1457 i wyznaczył na tę uroczystość dzień 6 sierpnia. Powód dało mu do tego utrapienie, jakiego doznawał podówczas świat chrześcijański od Turków. Zaprowadzeniem tego święta chciał pobożny papież wybłagać u Wszechmocnego pomoc. Dzisiaj uroczystość ta nie jest już świętem nakazanym, mimo to jednak każdy prawowierny katolik winien mieć na pamięci ów cudowny wypadek i chować go głęboko w sercu.

Footnotes:

1

Łuk. IX. 32.

2

Mar. IX. 5.

3

Mat. XVII. 9.

4

Łuk. IX. 22.

Tags: Przemienienie Pańskie „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna Mojżesz Eliasz św Piotr św Jan Ewangelista św Jakub Starszy Ewangelia Ogrójec piękno
Pozostałe wpisy
Creative Commons License
citatio.pl by Citatio.pl is licensed under a Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 Unported License.