Wpisy z tagiem "przykład":
Św. Tyburcego i Zuzanny, Męczenników
Żyli około roku Pańskiego 286 i 295.
(Żywot ich wyjęty jest z dzieł Wielebnego Bedy i świętego Augustyna.)
Święty Tyburcy w trzecim wieku żyjący, był synem Chromacyasza, Wielkorządcy miasta Rzymu za cesarstwa Dyoklecyana. Kiedy ojciec jego przyjął wiarę chrześcijańską, i złożywszy swój urząd, stał się opiekunem wiernych i wspomagał ich w różny sposób wśród prześladowania jakie się podówczas szerzyło, Tyburcy razem z nim ochrzczony, naśladował go w tych miłosiernych uczynkach i słynął pomiędzy wiernymi jako wielkiéj świątobliwości młodzieniec. Razu pewnego idąc ulicą znalazł chłopca ciężko potłuczonego, który zleciał był z drugiego piętra. Odmówił nad nim Ojcze nasz, Zdrowaś Marya i Wierzę, prosząc Pana Boga aby go uzdrowił, i chłopiec który był umierający, w tejże chwili wstał jak najzdrowszy. W skutek tego cudu rodzice uzdrowionego zostali chrześcijanami, a święty Tyburcy zaprowadził ich do Papieża Kaja, który ich ochrzcił.
Pomiędzy chrześcijanami znajdował się pewien człowiek nazwiskiem Torkwat, który udając tylko nawróconego, wiódł życie bardzo gorszące, oddając się zbytkom i rozpuście, jak istny poganin. Przytém lekceważył sobie przykazania kościelne, nie zachowywał postów, i rzadko kiedy bywał na świętych obrzędach. Tyburcy którego bolało i zgorszenie jakie człowiek ten dawał uchodząc za chrześcijanina, i niebezpieczeństwo jego duszy, z wielką miłością kilkakrotnie go upominał. Niegodziwiec ten nawykły do obłudy, udał że braterskie to upomnienie przyjmuje z wdzięcznością, lecz rozżalony za to na Tyburcego, oskarżył go przed Wielkorządcą Fabianem, że jest chrześcijaninem. Żeby zaś zataić swój nikczemny postępek, uprosił Fabiana, aby i jego samego wraz z Tyburcym kazał na czas pewien uwięzić jako chrześcijanina.
Gdy ich stawiono przed Wielkorządcą, ten najprzód spytał Torkwata o jego nazwisko, i jakiego jest wyznania. Torkwat odpowiedział iż jest chrześcijaninem, i że nim został aby naśladować Tyburcego, któremu we wszystkiém pragnie być podobnym. Wtedy Fabian rzekł do Tyburcego: „Cóż na to mówisz?” Tyburcy odrzekł: „Wprawdzie, od niejakiego czasu Torkwat mieni się chrześcijaninem, lecz sposób jego życia nie dowodzi tego wcale. Pan nasz Jezus Chrystus brzydzi się ludźmi tak rozwiązłe życie wiodącymi jak Torkwat”; a zwracając się do niego samego, i wiedząc dobrze iż on to go zdradził, przydał: „Nigdyśmy cię nie poczytywali za prawdziwego wyznawcę Chrystusa. Co do mnie zaś, odpuszczam ci z całego serca, bo wiedz o tém że chcąc mi zaszkodzić, stajesz się moim dobroczyńcą: niczego bowiem więcéj nie pragnąłem oddawna, jak żeby Bóg dobry, dał mi przelać krew moję za wiarę.” Słysząc to Fabian, zawołał na Świętego groźnie: „Nie miejsce tu na twoje rozprawy z Torkwatem, lecz idzie o to abyś niezwłocznie oddał cześć bogom naszym, i przez to dowiódł że jeśliś dotąd był chrześcijaninem już nim być dłużéj nie chcesz.” – „Ja cześć oddaję, odpowiedział na to Tyburcy, tylko jedynemu prawdziwemu Bogu chrześcijańskiemu, Stwórcy nieba i ziemi.”
Wielkorządca rozgniewany tak stanowczą odpowiedzią Świętego, kazał rozsypać na podłodze marmurowéj rozżarzone węgle, i rzekł Tyburcemu: „Albo oddasz cześć bogom, albo każę cię prowadzić po tych rozżarzonych węglach.” – „Gotów jestem, odparł Święty, na wszelkie męki, gdyż i najokrutniejsze nie przestraszają chrześcijan, gdy idzie o wyznanie Chrystusa.” I to mówiąc, nie czekając aż go kaci rozzują i wprowadzą na węgle, sam zdjął obuwie co prędzéj, przeżegnał się, chodził po węglach jak po kwiatach, i nie czując najmniejszego bolu rzekł do tyrana: „Uznaj po tém co widzisz o! Fabianie, moc wiary w Chrystusa, a z tego cudu przekonaj się, że ten tylko Bóg jest prawdziwym, którego ja czczę, i że nie masz zbawienia jak tylko w téj religii którą ja wyznaję.” Fabian głuchym się okazał na wszystko i zatwierdziałym w swoich błędach, a obawiając się aby to na innych poganach nie wywarło wrażenia, wskazał Tyburcego na śmierć, którą mu zadano przez ścięcie za miastem przy drodze Lawickiéj. Poniósł męczeństwo dnia 11 Sierpnia roku Pańskiego 286.
· · ·
Święta Zuzanna, któréj dziś także pamiątkę śmierci męczeńskiéj obchodzi Kościoł, była córką świętego Gubina, rodzonego brata świętego Kaja Papieża, którzy byli krewnymi cesarza Dyoklecyana. Ojciec jéj, owdowiawszy został księdzem, wychował ją bardzo pobożnie, i skoro doszła do lat dorosłéj dziewicy, całkiem poświęciła się Bogu, Pana Jezusa obierając sobie za dozgonnego Oblubieńca. Gdy umarła żona Maksymina, którego Dyoklecyan za syna przysposobił, ten ostatni aby go sobie lepiéj zjednać, zamyślił ożenić go z Zuzanną swoją krewną, dziewicą bardzo powabnéj urody. Wiedział on że i jéj ojciec i ona byli chrześcijanami, lecz wtedy jeszcze niebardzo prześladował wiernych, a szczególnie oszczędzał osoby do jego rodziny należące. Wysłał więc do Gubina jednego ze swoich pierwszych dworzan, a także krewnego nazwiskiem Klaudyusz, z prośbą o rękę jego córki dla cesarzewicza Maksymina.
Gubin który wcale nie życzył sobie tego związku jakkolwiek świetnego, lecz z człowiekiem który już znany był ze swojéj nienawiści do chrześcijan, uprosił Klaudyusza aby mu zostawił trzy dni czasu do wyrozumienia w téj mierze woli swojéj córki. Klaudyusz zgodził się na to, i po upływie tego czasu przyszedłszy powtórnie, zastał już nietylko Gubina, lecz przy nim i samego Papieża Kajusa, którzy kazali zawezwać Zuzannę. Gdy nadeszła, Klaudyusz chciał ją przywitać i pocałować jako blizki krewny, lecz święta dziewica cofnęła się mówiąc: „Pogańskie usta nie dotkną mojéj twarzy” – „A cóż mam uczynić abym je oczyścił? zapytał Klaudyusz.” – „Ochrzcić się, odrzekła Święta.” Co słysząc Klaudyusz, którego już od niejakiego czasu łaska Boska oświecała i do serca jego kołatała, wdał się w długą rozprawę ze świętymi Kajem i Gubinem, po któréj prosił o Chrzest święty, i zostawszy chrześcijaninem już do cesarza nie wracał.
Po niejakim czasie, Dyoklecyan niewidząc Klaudyusza, posłał do niego brata jego rodzonego a swojego nadwornego podskarbiego. Ten przybywszy zastał go na modlitwie, klęczącego przed krzyżem. Przeraziło go to wielce, gdyż domyślał się że chrześcijaninem został, lecz że i sam już od niejakiego czasu tknięty był łaską Bożą, więc poszedł z Klaudyuszem do świętego Gubina, którego zastał także z córką klęczących i modlących się przed Panem Jezusem. Nadszedł przytém niezwłocznie i święty Kaj Papież, któremu dał Pan Bóg podobnie jak Klaudyusza i brata jego Maksyma nawrócić. Przez czas pewien taił on przed cesarzem swoje nawrócenie, lecz przewidując iż się z tém długo nie ukryje, sprzedał wielkie jakie posiadał, majętności, rozdał wszystko ubogim, a sam osiadł przy Papieżu.
Tymczasem dowiedziawszy się o wszystkiém Dyoklecyan wpadł w złość niezmierną, i już nie mając żadnego względu że to byli jego krewni, Klaudyusza i Maksyma skazał na śmierć, którą oni mężnie za Chrystusa ponieśli, a Zuzannę kazał wtrącić do więziénia. Używano wszelkich środków aby zachwiać jéj stałość. Przedstawiano jéj świetny związek w którym ją korona cesarska czekała, a gdyby go odrzuciła, straszono najokrutniejszemi mękami, lecz wszystko było napróżno.
Wtedy Dyoklecyan posunął do tego stopnia barbarzyństwo, że nasłał na nią rozpustników mających ją znieważyć. Święta dziewica, zagrożona niebezpieczeństwem straszniejszém dla niéj od mąk wszelkich i śmierci saméj, pomodliła się, a Anioł z Nieba zstąpił, i wszeteczników odpędził.
Cesarz sprobował innego znowu sposobu: kazał wyprowadzić Zuzannę z więzienia, i umieścił na dworze żony swojéj Serenny, polecając jéj aby ją skłoniła do zaślubienia Maksymina. Lecz cesarzowa była skrycie chrześcijanką. Rada iż miała przy boku swoim tak świętą dziewicę, co noc trwała z nią na modlitwie, i różne pobożne odprawiały wspólnie ćwiczenia. Po niejakim czasie, gdy Dyoklecyan spytał Serennę czy Zuzanna skłania się nakoniec do wyjścia za Maksymina, dowiedział się od żony iż nigdy ona tego nie uczyni, gdyż Panu Bogu panieństwo swoje ślubowała.
Dyoklecyan do najwyższego stopnia rozwścieklony, postanowił najokrutniéj obejść się z Zuzanną. Nie chcąc jéj jednak stawiać przed trybunały publiczne, przez wzgląd iż była jego krewną, kazał ją zaprowadzić do domu jéj ojca, i tam wysłał Macedoniusza, znanego ze swojego okrucieństwa w obchodzeniu się z chrześcijanami, aby ją zmusił do oddania czci bogom, a jeśli tego nie uczyni, aby ją śmiercią ukarał. Macedoniusz kazał z sobą przynieść posąg Jowisza ze złota ulany, i zawezwawszy Zuzannę, domagał się w imieniu cesarza aby mu cześć oddała. Święta wzniosłszy oczy do nieba rzekła: „Panie! spraw niech oczy służebnicy Twojéj, nie patrzą w domu jéj ojca na tego bałwana, który jest szatańskiém narzędziem.” I to mówiąc dmuchnęła na posąg, który w tejże chwili jakby lekkie piórko wyleciał za okno. Macedoniusz, cudem tak wielkim nienawrócony wcale, wpadł tylko w złość straszną, i sam rzuciwszy się na świętą dziewicę, potargał na niéj suknię, i zawoławszy katów kazał ją bić okrutnie, wołając: „Ofiaruj bogom cesarskim.” Lecz Święta modliła się wciąż głośno, dziękując Bogu że jéj daje cierpieć za Chrystusa, a tyran widząc iż stałości jéj nie przemoże, kazał ją ściąć, i ciało jéj porzucił w domu jéj ojca. Święty Kaj Papież, zamienił dom w którym umęczoną została na kościoł który dotąd w Rzymie istnieje. Święta Zuzanna poniosła śmierć męczeńską roku Pańskiego 295.
Pożytek duchowny
Widzisz ileto nawróceń sprawiła stałość w wierze świętéj Zuzanny, za którą nietylko ona sama miała szczęście koronę męczeńską otrzymać, lecz i tylu innym, swoją wiernością Chrystusowi zjednała takową. Bierz i z tego naukę, że aby drugich nawracać, najskuteczniejszym do tego środkiem jest dobry przykład.
Modlitwa (Kościelna)
Świętych męczenników Twoich Tyburcego i Zuzanny, niech nas Panie wspiera ciągłe pośrednictwo, gdyż nie odwracasz oczów Twojego miłosierdzia od tych, którym udzielasz takiego poparcia. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 672–674.
Św. Romana, Żołnierza i Męczennika
Żył około roku Pańskiego 258
(Szczegóły jego męczeństwa wyjęte są z Akt męczenników Kościoła Rzymskiego.)
Święty Roman był żołnierzem w przybocznéj gwardyi cesarza Waleryana, i z tego powodu bywał obecny, kiedy tyran ten przesłuchiwał wiernych oskarżonych o wyznawanie wiary chrześcijańskiéj, a następnie patrzał na zadawane im męki i na ich śmierć męczeńską.
Kiedy wielki męczennik święty Wawrzyniec, schwytany został z rozkazu cesarza, poruczono go straży Hipolita także służącego w gwardyi cesarskiéj i Romana. Ten więc ostatni, z urzędu swojego jako główny strażnik świętego Wawrzyńca, nieodstępujac go ani na chwilę, był ciągłym świadkiem wszystkiego co zaszło przy jego męczeństwie. Święty ten badany przez Wielkorządcę Rzymu Korneliusza, tak co do wiary jaką wyznawał, jak i co do skarbów kościélnych, które mu były powierzone, z taką wymową, stałością i męstwem odpowiadał na wszystko, że w samych poganach wzbudzał uwielbienie. Roman który był ciągle obok niego, a który bardzo bystrym rozumem obdarzony, lepiej od wielu innych pojmował prawdy głoszone przez tego wyznawcę Chrystusa, pilną na wszystko zwracał uwagę i zastanawiał się coraz głębiéj nad odpowiedziami jakie święty Wawrzyniec dawał tyranowi. łaska Boska, która z żołdaka pogańskiego miała go przemienić na mężnego żołnierza Chrystusowego, coraz silniéj kołatała do jego serca, oświecając jego umysł, i przyprowadzała go do wniosku, że mądrość jaśniejąca w każdém słowie świętego Męczennika i bohaterskie męstwo z jakiém znosił najstraszniejsze męki, nie byłyto jedynie skutki siły ludzkiéj: czuł on że tylko moc nadprzyrodzona, Boska, przewyższająca moc ludzką, mogła go przywodzić do téj wytrwałości i odwagi, z jaką przemawiając i cierpiąc wprawiał w zdumienie najupartszych w swoich błędach pogan.
Podczas gdy Roman w takich zatapiał się myślach, i tak trafne czynił wnioski, Pan Bóg raczył mu okazać widocznie przez cud wielki, jak szczególną opieką Swoją otacza cierpiących za chwałę Jego Imienia, i z jaką dobrocią, osładza najokrutniejsze męki jakie człowiek z tego powodu ponieść może.
Przed chwilą słyszano co mówił święty Wawrzyniec na rusztowaniu, które było rodzajem tortur, na których rozciągnięty sznurami wisiał w powietrzu. Zostającego w tém położeniu tego świętego Męczennika, sieczono knutami z drutów uplecionemi tak okrutnie, że już i poganie zgromadzeni aby się nasycić widokiem mąk zadawanych chrześcijanom, oburzali się na to, gdy tymczasem Święty ani jęknął, i nie dawał najmniejszego znaku niecierpliwości. Przerażało Romana tak wielkie barbarzyństwo sędziów i katów, lecz go jeszcze więcéj poruszała stałość i nieugiętość męczonego. Nie mógł pojąć, jakim sposobem człowiek złożony z ciała i kości jak każdy inny, mógł znieść tak niesłychane katusze, bez wydawania z ust skargi, a nawet z weselem, i coraz więcéj dziwił się temu, gdy oto ujrzał Anioła w postaci młodzieńca nadzwyczajnéj piękności, który mając w ręku chustę, ocierał pot spływający z twarzy świętego Męczennika, i krew wychodzącą z ran jego. Na widok tak cudowny, Roman osłupiał, oczom własnym nie wierzył, i pytał otaczających go czy widzą jak nieznajomy młodzieniec namaszcza rany Wawrzyńca i ociera pot jego. Przekonawszy się po odpowiedzi jaką odebrał, że on sam miał to widzenie, zdziwił się jeszcze bardziéj i jeszcze baczniéj się nad tém zastanawiał. Gdy zaś działanie łaski, stawało się coraz silniejszém i skuteczniejszém, Roman nie wahał się dłużéj nad tém co mu wypadało uczynić, i postanowił zostać chrześcijaninem. Zbliżył się więc do świętego Męczennika, powiedział mu co widzi i co zamierza uczynić, i ze łzami w oczach błagał, aby mu w tém jak może dopomógł. Święty Wawrzyniec z niewymowną pociechą usłyszawszy o téj niespodzianéj dla Chrystusa zdobyczy, i widząc jak przedziwném było działanie łaski na duszę Romana, powinszował mu tego szczęścia, zachęcił do wytrwałości, utwierdził w wierze w kilku słowach naprędce wyrzeczonych, i z całego serca prosił Pana Boga, aby na nim dokonał ostatecznie sprawę Swojego miłosierdzia.
Lecz cała trudność zachodziła w ochrzczeniu tego nowo-nawróconego. Wody pod ręką nie mieli, a chociażby i była jakże spełnić obrzęd Sakramentu Chrztu świętego, wobec tylu pogan zawziętych na chrześcijan, a prócz tego święty Męczennik leżał na rusztowaniu, z rękoma i nogami silnie zawiązanemi, i nie było podobieństwa aby go ztamtąd odwiązano wprzód zanim skona w tych mękach. Święty téż Wawrzyniec nieczuły na katusze jakie mu zadawano, troszczył się tylko o to jak Roman Chrzest otrzyma. Ten podobnież pragnął tego całém sercem, i drżał aby Wawrzyniec nie skonał na torturach, bo sam nie wiedział do kogoby mógł się udać, nieznając wcale chrześcijan jako poganin, i to jeszcze z przybocznéj gwardyi cesarskiéj. Lecz Pan Bóg wysłuchał modlitwę Swego mężnego wyznawcy którą zanosił za tę duszę szczerze się nawracającą, i przyszedł im w pomoc.
Zawiadomiony cesarz o zadziwiającéj wytrwałości Wawrzyńca, i że nietylko z niezachwianą stałością, lecz nawet wesoło znosił męki, przysłał rozkaz, aby go już więcéj nie katowano i odprowadzono do więzienia, a nazajutrz zamierzał jeszcze okrutniéj z nim się obejść. Uradowało to niezmiernie Romana: okazał się on najskwapliwszym w spełnieniu rozkazu cesarskiego, i niby jako najwierniejszy jego sługa, podjął się sam osobiście odprowadzić Męczennika do więzienia. Zaledwie tam weszli, spragniony co prędzéj być ochrzczonym, i chwili nie tracąc porwał naczynie z wodą, i zamykając się sam na sam ze świętym Wawrzyńcem w więzieniu, upadł mu do nóg i błagał aby go bez odwłoki ochrzcił. Święty spytał go czy wié że go potém, jako chrześcijanina, co chwila spotkać może niebezpieczeństwo życia, i czy zdobędzie się na męstwo wyznawania Chrystusa, chociażby mu męki zadawano aby się go wyparł. Roman tak stanowczą dał mu odpowiedź, iż Święty wątpić nie mógł że mu Pan Bóg téj łaski nie odmówi, i że nawrócenie jego już jest téjże łaski dziełem. Wyuczywszy go więc naprędce głównych artykułów wiary, ochrzcił go, a przycisnąwszy do serca, błagał aby się na męczeństwo gotował i takowe mu zapowiadał.
Przepowiednia wkrótce się spełniła. Nowonawrócony nie umiał i nie chciał utaić szczęścia jakiego doznawał, zostawszy chrześcijaninem. Prędko domyślono się tego, albowiem całe jego od téj chwili zachowanie się, objawiało jakiego jest wyznania. Doniesiono téż o tém i cesarzowi, który uniósł się najwyższym gniewem, widząc że najokrutniejsze męki zadawane chrześcijanom, nietylko ich nie przywodzą do odstępstwa od wiary, lecz jeszcze i pogan nawracają, a nawet tych którzy otaczają jego osobę. Kazał więc niezwłocznie stawić Romana przed sobą, z zamiarem wywarcia na nim całego swojego okrucieństwa, jeśli publicznie ofiary bożyszczom nie złoży. Święty zaledwie wszedł do sali w któréj zasiadał na trybunale Waleryan, nie czekając aż go pytać zaczną zawołał głośno: „Jestem chrześcijaninem, jestem chrześcijaninem i to sobie za największe szczęście poczytuję.”
Wyznanie tak śmiałe odjęło tyranowi ochotę probowania jego stałości, gdyż pamiętał jak mu się to ze świętym Wawrzyńcem nie powiodło. Wydał przeto wyrok aby Romana zbito pałkami: a potém niezwłocznie głowę mu ścięto. Kaci zaraz go porwali. Zdegradowano go najprzód jako żołnierza gwardyi cesarskiéj, a następnie przystąpiono do okrutnych razów. Mordowano go z barbarzyństwem największém i długo, a Święty ciągle na głos powtarzał: „Jestem chrześcijaninem, jestem chrześcijaninem, i za największą łaskę Bożą poczytuję to że mi dano jest wylać krew moję za Zbawiciela, który za moje zbawienie wydał życie Swoje.” Skatowali go tak strasznie że ciało od kości odleciało, a następnie głowę mu ścięto. Odniósł koronę męczeńską 9 Sierpnia, roku Pańskiego 258. Zwłoki jego pewien świątobliwy kapłan nazwiskiem Justyn uniósł skrycie w nocy, i ze czcią pochował w piwnicy na polu Werańskiém za Rzymem.
Pożytek duchowny
Męstwo i stałość z jaką święci Męczennicy znosili najokrutniejsze katusze za wiarę, zwykle wielu pogan nawracały i przywodziły do ich naśladowania i zdobywania podobnychże koron w Niebie. Tak bowiem zwykle, przykład jest najskuteczniejszą nauką. Jeśli twoje zbawienne upomnienia nie skutkują, uważaj czy nie dla tego, że ich własnym przykładem nie popierasz.
Modlitwa (Kościelna)
Spraw prosimy Wszechmogący Boże, abyśmy za wstawieniem się błogosławionego Romana Męczennika Twojego, i od wszelkiéj doczesnéj uchowani byli szkody, i na duszy uwolnieni od wszelkich złych myśli. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 663–665.
Nauka moralna
Na podstawie wydania z 1937 r., s. 631
Jeśli żywa wiara i stałość pierwszych chrześcijan tak silne robiła wrażenie na wielu poganach, że wyrzekali się pogaństwa, to jakże smutny widok przedstawia obojętność w wierze tylu katolików dzisiejszych! Wielu innowierców uznaje bezpodstawność i chwiejność swych przekonań i poglądów religijnych; doznają oni udręk wątpliwości, nie wiedzą co począć i stęsknionym wzrokiem spoglądają na Kościół katolicki, spodziewając się po nim ocalenia i ratunku. Daremne jednak ich oczekiwania, płonne ich nadzieje. Widzą bowiem tylu katolików, którzy nie chcą poznać, jakie łaski Bóg na nich zlać raczył, czyniąc ich członkami swego Kościoła; gorszą się ich obojętnością, pojąć nie mogą, dlaczego niektórzy katolicy drwią sobie i urągają z wiary, w której się urodzili, dlaczego oczerniają papieża i biskupów, szydzą z sakramentów i wyśmiewają się z obrzędów religijnych. Pytają ze zdumieniem, dlaczego tylu członków Kościoła nie żyje według prze pisów wiary i przestępuje przykazania Boskie i kościelne? Nie dziw przeto, że wtedy ogarnia ich wątpliwość, czy Kościół katolicki jest rzeczywiście prawdziwym Kościołem, a zachwiawszy się w swym przedsięwzięciu, cofają się i dalej trwają w błędzie.
Św. Katarzyny Księżniczki Szwedzkiéj
Żyła około roku Pańskiego 1381.
Święta Katarzyna była córką Ulfona Książęcia Szwedzkiego i świętéj Brygidy, wsławiónéj w Kościele Bożym cudownemi objawieniami które pozostawiła spisane.
Przy piersi jeszcze będąc, tém się odznaczała, że ile razy chciała ją karmić niewiasta płochych obyczajów, tyle razy święta dziecina ze wstrętem od piersi jéj się odwracała. Od najmłodszych lat matka oddała ją na wychowanie do klasztoru Rysabergińskiego, gdzie wzrastała pod okiem świątobliwej Opatki. Skoro do rozumu przyszła, różne pobożne ćwiczenia, nad wszelkie dziecinne rozrywki przekładała. Razu jednak pewnego, z niejakiém upodobaniem bawiła się z dziewczynkami razem z nią wychowującemi się, małemi pręcikami, za co tejże nocy, okazali jéj się szatani, i takiemiż rózgami srodze ją schłostali. Pan Bóg zaś dopuścił to na tę wybraną swoję duszyczkę w tym celu, aby od tego czasu jeszcze bardziéj od wszelkich płochych rozrywek ją odwrócił.
Gdy doszła lat młodzieńczych, ulegając woli ojca wstąpiła w stan małżeński, lecz rozmiłowana w cnocie dziewictwa i pragnąca je dochować, tak się gorąco modliła o to do Matki przenajświętszéj, że męża swojego Egharda, zaraz po zamęściu nakłoniła do uczynienia ślubu czystości, i takowy, świątobliwi ci małżonkowie na zawsze dochowali. Prowadzili przytém życie bardzo pobożne, oddając się uczynkom miłosierdzia, wielkie czyniąc jałmużny, a unikając wszelkich zbytków i wytworności właściwych ich stanowi. To wielce nie podobało się bratu Katarzyny Karolowi, który różnemi środkami chciał i siostrę i szwagra odwieść od tego, i w tym celu wielkie im czynił przykrości. Podobnież postępowała żona jego, osoba bardzo światem zajęta. Skończyło się jednak na tém, że przykład Katarzyny wpłynął właśnie na nią, nakłonił ją do prowadzenia również pobożnego życia, w czém ją utwierdziło widzenie jakie miała Matki Bożéj, nakazującej to jéj wyraźnie.
Po śmierci ojca jéj księcia Ulfona, gdy święta Brygida jéj matka zamieszkała w Rzymie, Katarzyna otrzymawszy na to zezwolenie małżonka, pojechała do niéj. Tam wraz z matką oddała się całkiem bogomyślności, i uczynkom miłosierdzia, od czego zły duch chcąc ją odwieść, wzniecił w jéj sercu wielką za krajem, mężem i domowego pożycia uciechami tęsknotę. Wszakże wsparta czujną opieką matki i radą światłego spowiednika, przemogła za łaską Pańską tę pokusę, a wkrótce straciwszy małżonka, już się ze świętą Brygidą nie rozłączała, przebywając z nią w Rzymie, i na innych miejscach do których pobożne pielgrzymki odbywały.
Wiodła życie nadzwyczaj umartwione, i cały czas swój rozdzieląła już to na modlitwę w domu, już na odwiedzanie świątyń Pańskich, to na usługę przy ubogich chorych, tak po ich mieszkaniach jak i po szpitalach. Każdego dnia odmawiała godziny o Matce Bożéj, siedem Psalmów pokutnych, i cztery godziny poświęcała na rozmyślanie Męki Pańskiéj. Spowiadała się co dzień, a czasem w jednym dniu kilka razy. Wielkie posiadając dostatki, wyjąwszy wydatków na nadzwyczaj skromne własne utrzymanie, wszystkie swoje mienie, obracała na dobre uczynki.
Niekiedy całe dnie i noce nie odstępowała od łóżka chorych ubogich, opatrując własnemi rękoma ich rany, prześciełając łóżka, omiatając izby, i wszelkie oddając im usługi, z miłością i zręcznością którą wszyscy podziwiali. Tak miłowała święte ubóstwo, iż nigdy wykwintnych szat nie nosiła, ubierając się jak uboga kobieta. Pan Bóg zaś dla okazania jak Mu przyjemném było to jéj zamiłowanie ubóstwa, w niektórych razach gdy Katarzyna znajdowała się w gronie świetnych matron rzymskich, sprawiał iż lubo ubraną była tak biednie jak zwykle, w oczach wszystkich okazywała się najbogatszemi i książęcemi sukniami okryta.
Ponieważ obok dostojnego swego pochodzenia i wielkiego majątku, była Katarzyna i nadzwyczaj powabnéj urody, więc po śmierci męża, kilku najpierwszych książąt rzymskich, starało się o jéj rękę. Gdy każdemu z nich dawała odprawę, zdarzyło się iż jeden z nich wysłał oddział zbrojnych sług swoich, aby gdy Święta wychodzić będzie z kościoła błogosławionego Sebastyana, porwali ją gwałtem. Lecz gdy się do tego zabierali, ukazał się na ulicy dziki kozioł za którym popędziwszy, dali czas Katarzynie uchronić się od ich napaści. Inną razą, gdy jeden z panów rzymskich, w tymże celu sam napadł na nią, kiedy z matką wychodziła z kościoła świętego Wawrzyńca będącego za miastem, Pan Bóg zesłał na niego nagłą ślepotę. Skruszony tym cudem, upadł do nóg Katarzyny, prosząc o przebaczenie, i za jéj modlitwą wzrok odzyskał.
Uderzająca jéj powierzchowność, chociaż ją najstaranniéj kryła przed oczami zepsutego świata, i w innym wypadku naraziła ją była na wielkie niebezpieczeństwo. Zdarzyło się, iż w pielgrzymce pobożnéj, którą odbywała z matką do Assyżu, dla nawiedzenia grobu świętego Franciszka Serafickiego i kościoła przenajświętszéj Panny Maryi Anielskiéj, zaskoczone w drodze wielką nawałnością, nie mogąc zdążyć do miejsca przeznaczonego na nocleg, zatrzymać się musiały na noc w chacie, wśród dzikiego boru będącej. Gdy tam do spoczynku się zabierały, napadli na nich rozbojnicy, na tych drogach na podróżnych czyhający, a ujrzawszy Katarzynę zagrozili jej zniewagą nad śmierć samę dla niéj straszniejszą. Zdawało się, że Święta ulegnie już ich barbarzyńskiéj przemocy, gdy padłszy na kolana, poczęła wzywać na ratunek Matki Bożéj Anielskiéj, do któréj pielgrzymkę właśnie odbywała. W tejże chwili dał się słyszeć na dworze wielki hałas, jakby ludzi zbrojnych przychodzących jéj na obronę, czém przerażeni rozbojnicy uszli, chociaż w istocie nikogo nie było. Wszakże umyślili dokonać to późniéj, czego wtedy takim cudem od Boga na obronę Katarzyny zesłanym odpędzeni, uczynić nie mogli. Zaczaili się w inném bardzo odludném miejscu, na drodze tych świętych pielgrzymek, i tam je powtórnie napaść mieli. Lecz tu znowu Pan Bóg cudem Katarzynę obronił. Gdy nadjechała na to miejsce, rozbojnicy poślepli, i nie tylko podróżujących nie ujrzeli, lecz i sami przerażeni uciekając, drogi znaleźć nie mogli.
Do wielu ćwiczeń pokutnych i pobożnych, w których nasza Święta wraz z matką tak stale i od dawna ćwiczyła się, zapragnęła przydać i pielgrzymkę do ziemi świętéj. Jakoż obie do Jerozolimy udały się roku Pańskiego 1373, zkąd, gdy tam święta Brygida zapadłszy na zdrowiu, zapragnęła umrzeć w Rzymie, prędko do tego miasta wróciły, gdzie téż Katarzyna tegoż roku matkę straciła.
Święta spełniając wolę zmarłej, odwiozła jéj błogosławione zwłoki do Szwecyi i złożyła je w klasztorze Wastaneńskim, gdzie i sama suknię zakonną przywdziała. Na świecie będąc przez czas bardzo długi, wiodła życie doskonałéj zakonniey, to téż i zostawszy nią stała się dla wszystkich sióstr najwyższym wzorem doskonałéj mniszki. Posłuszna, pokorna, cicha, pracowita, miłością ogarniająca wszystkie bez różnicy siostry, co jéj zbywało od obowiązkowych zajęć czasu, ten na modlitwie spędzała. Obdarzona wielkiemi darami bogomyślności, w któréj coraz się więcéj zatapiając, coraz to wyższe łaski odbierała. Wkrótce została Przełożoną tego świętego zgromadzenia, i za upoważnieniem władzy duchowaéj, wprowadziła w tym klasztorze Regułę, którą matka jéj święta Brygida pozostawiła przez siebie ułożoną i spisaną.
Nie długo jednak, w tém ulubioném swojém ustroniu, przebywać mogła. Gdy święta Brygida, wielkiemi cudami u grobu swojego zasłynęła, król Szwedzki i Biskupi postanowili, aby Katarzyna udała się do Rzymu, dla starania się o kanonizacyą matki. Święta puściła się w tę drogę, lecz dla wielkich niepokojów, jakiemi podówczas stolica Apostolska trapioną była, sprawy dla któréj tam przybyła przeprowadzić nie mogąc, uzyskała tylko od Papieża zatwierdzenie Reguły w klasztorze Wastaneńskim przez nią zaprowadzonéj.
W czasie tego pobytu jéj w Rzymie, wielki i nagły wylew Tybru zalawszy już część znaczną, groził całemu miastu. Przerażeni mieszkańcy, zbiegli się tłumnie przed mieszkanie Katarzyny, którą jeszcze z poprzedniego jéj w tém mieście pobytu dobrze znali, prosząc i wołając, aby ich modlitwą swoją, od klęski grożącéj wyratowała. Gdy się ona, z głębokiéj pokory od tego wzbraniała, wywiedli ją siłą aż do rzeki, i zmusili, aby jedną nogą w wodę wstąpiła. Co jak tylko uczyniła Święta, rzeka wnet w koryto swoje wróciła i z całym nadmiarem wody zebranéj w morze popłynęła.
Po pięcioletniém zatrzymaniu się tą razą w Rzymie, wróciła Katarzyna do Szwecyi, na drodze już ciężko na zdrowiu zapadłszy. Wkrótce téż po przybyciu swojém do klasztoru Wastaneńskiego, przyjąwszy ostatnie Sakramenta święte z wielką pobożnością, na ręku sióstr swoich, modląc się i wzniosłszy oczy do nieba, Bogu ducha oddała dnia 23-go Marca roku Pańskiego 1381. W chwili jéj skonania, okazała się gwiazda nad klasztorem, potém postępowała za trumną gdy ją niesiono do kościoła, i w chwili pochowania jéj zwłok znikła.
Pożytek duchowny
Święta Katarzyna, bratowéj swojéj osoby, oddanéj uciechom światowym, gdy ją ta od życia pobożnego odwieść chciała, nie tylko nie usłuchała, lecz ją przykładem swoim do podobnież świątobliwego życia jakie sama wiodła nakłoniła. Niech i ciebie przewrotne zdania drugich nie odwodzą od dobrego, a jeśli w niém wytrwasz, możesz doczekać się, że ci, którzy ci na téj drodze byli przeszkodą przykładem twoim zachęceni i sami na nią wejdą.
Modlitwa (kościelna)
Boże! Który Kościół Twój, błogosławionéj Katarzyny Dziewicy, przesławnemi zasługami przyozdobiłeś, i licznemi jej cudami pocieszasz; daj nam sługom Twoim, abyśmy i przykładami jej pobudzeni, życie nasze poprawili, i opieką jéj nad nami od wszelkich przeciwności zasłonieni byli. Przez Pana naszego i t. d,
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 233–235.
Św. Faustyna i Jowity braci Męczenników
Żyła około roku Pańskiego 120.
Pożytek duchowny
Wytrwałość świętych Męczenników, oprowadzanych po największych miastach Włoch, wielką liczbę pogan nawróciła, nic bowiem nad dobry przykład nie działa skuteczniéj na drugich. Miarkuj czy twojém postępowaniem, zamiast dawania dobrego przykładu bliźnim, przeciwnie, nie stajesz się często powodem ich zgorszenia?
Modlitwa (kościelna)
Boże! który nas doroczną świętych Męczenników Twoich Faustyna i Jowity uroczystością rozweselasz; daj miłościwie, abyśmy wielbiąc ich zasługi, przykładem ich pobudzali się do dobrego. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 119.
Św. Sebastiana Męczennika
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna
Żył około roku Pańskiego 280.
Pożytek duchowny
Z żywota świętego Sebastyana, naucz się naśladować go w dwóch rzeczach: najprzód w gorliwości wspierania bliźnich dobrą radą, gdy ich widzisz błądzących, a pożądanego skutku twoich zbawiennych upomnień możesz się spodziewać, i powtóre: uważaj, że nakłanianie nasze drugich do dobrego, lub odwodzenie od złego, wtedy jest najskuteczniejszém, gdy rzeczy, jakiéj od nich wymagamy, uczymy ich własnym przykładem.
Modlitwa
Boże! któryś świętego Sebastyana męczennika szczególnym darem utwierdzenia wiernych w wytrwałéj miłości Twojéj obdarzył, daj nam za jego pośrednictwem i przykładem, niczém od miłości Twojéj nie dać się oddzielić. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 59.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku (Katowice/Mikołów 1937r.)
Żywot świętego Sebastiana, Męczennika
(Żył około roku Pańskiego 280)
Sebastian święty przyszedł na świat w Narbonne w dzisiejszej Francji. Pochodził ze znakomitych chrześcijańskich rodziców, a wykształcenie odebrał w Mediolanie. Jako piękny i silny młodzieniec wstąpił do gwardii cesarskiej w Rzymie. Co go skłoniło do opuszczenia Mediolanu i udania się do miasta wiecznego, dzieje nam nie powiadają, prawdopodobnie jednak głównym powodem było prześladowanie chrześcijan, wszczęte przez cesarza Dioklecjana. W prowincjach bardziej oddalonych od stolicy nie było ono tak zaciekłe jak w samym Rzymie, gdzie krew lała się bez ustanku, świszczały miecze i skrzypiały tortury, a więzienia przepełnione były skazańcami. Sebastian, odziany w płaszcz cesarskiego oficera łatwo mógł wyjednać sobie wstęp do więzień, aby nieść męczonym tam chrześcijanom pomoc cielesną i duchowną. Aby tym łatwiej móc to uskutecznić, starał się pozyskać uznanie przełożonych. Starania jego wkrótce uwieńczone zostały jak najpomyślniejszym skutkiem, gdyż zyskał szacunek towarzyszy, a cesarz mianował go dowódcą swej gwardii.
Zdobywszy dzięki temu wielki wpływ, używał go roztropnie i ostrożnie na nawracanie swych pogańskich towarzyszy, umacnianie zachwianych w wierze chrześcijan i niesienie pomocy uwięzionym braciom. Działalność jego była niezmiernie rozległa a tak mądra, że okrutny cesarz Dioklecjan nie tylko się nie domyślił, że Sebastian jest chrześcijaninem, lecz nawet dla jego licznych zalet tak dalece go polubił, że chciał go mieć zawsze przy swym boku.
Mimo to wkrótce nadszedł czas, że się już dłużej z wiarą swoją taić nie mógł. Dwaj bracia, bliźnięta, Markus i Marcelinus, zostali jako chrześcijanie okrutnie skatowani, a potem skazani na śmierć. Ponieważ pochodzili z wielkiego rodu, cesarz ociągał się ze spełnieniem wyroku, tym bardziej, że żywił nadzieję, iż zdoła ich jeszcze odzyskać dla pogaństwa. Wymyślił w tym celu szatański podstęp, kazał bowiem obu braci zaprowadzić do domu Nikostrata, dozorcy więzienia, i przywołać tam ich ojca, matkę, żony i dzieci. Rozpoczęła się straszliwa scena, gdyż wszyscy ich krewni byli jeszcze poganami. Zgrzybiały ojciec, załamująca ręce matka, szlochające żony i płaczące dzieci, - wszyscy jękiem, skargami i pieszczotami starali się przełamać stałość obu więźniów. Był to trudniejsze do zniesienia aniżeli najwyszkańsze męczarnie, toteż bracia chwiać się poczęli, gdy wtem wystąpił obecny przy tej scenie Sebastian. „Bracia - zawołał - odwagi! Rycerze Chrystusa, bądźcie mężni! nie dajcie sobie wydrzeć błyszczącej korony męczeńskiej! Za łaską Chrystusa stanęliście jako bohaterowie na placu boju i macie w ranach na ciele waszym i w kajdanach na waszych rękach zwycięską palmę Chrystusa. Czyż na szlochanie niewiast i na krzyk dzieci chcecie się okazać tchórzami?… Ach, gdyby ci, których widzicie płaczących, wiedzieli, co wy wiecie i czego się spodziewacie, gdyby wiedzieli, że po tym znikomym życiu ziemskim następuje życie wieczne, którego w nagrodę waszej wiernej miłości dla Chrystus staniecie się uczestnikami i wnijdziecie do Jego wiecznej, niewypowiedzianej chwały i rozkoszy, wtedy by nad wami nie płakali, ale by wam szczęścia życzyli, a sami by się smucili że Chrystusa nie wyznają i nie mogą za Niego umrzeć!”
Następnie odmalował niestałość ziemskiego a szczęśliwość przyszłego żywota w tak serdecznych słowach, napominając zarazem krewnych obu więźniów, aby się uspokoili, że wszystkim się zdawało, iż widzą anioła, gdyż jego oblicze jaśniało nadziemskim blaskiem. Słysząc te słowa, żona Nikostrata imieniem Zoe, od sześciu już lat niema wskutek choroby, wielce wzruszona, uklękła przed Sebastianem i wzniosła do niego ręce. Ten, chcąc prawdziwość swych słów udowodnić czynem, rzekł uroczyście: „Jeżelim jest sługą prawdziwego Boga, - jeżeli to, co powiedziałem, jest prawdą Boską, natenczas błagam Cię, Chryste Panie, rozwiąż tej wierzącej niewieście język!” Jeszcze nie dokończył tych słów, gdy Zoe zawołała: „Bądź błogosławiony posłańcze Boga, i niech błogosławione będą słowa twoje!” Pod wpływem tego oczywistego cudu wszyscy obecni uwierzyli w Chrystusa i przyjęli chrzest święty.
Dowiedzieli się o tym urzędnicy cesarscy a że nie śmieli targnąć się na Sebastiana, oskarżyli go przed cesarzem, że nie tylko sam jest chrześcijaninem, ale nawet innych wspiera pieniędzmi i wielu nawraca do wiary chrześcijańskiej. Dioklecjan niezwłocznie kazał go przywołać i zaczął mu wyrzucać niewdzięczność i zdradę, na co Sebastian z godnością odpowiedział: „Cesarzu, nigdy łaski twej nie zapomniałem i życie za ciebie gotów jestem położyć. We wszystkim chcę ci być posłusznym, co się przykazaniom Boskim nie sprzeciwia; jednakże rozkazy Boga świętsze mi są, aniżeli twoje. Wiedz także, cesarzu, że potęgę swą w głównej mierze modłom chrześcijan zawdzięczasz”.
Dioklecjan, srodze tą mową rozgniewany, wydał łucznikom afrykańskim rozkaz zastrzelenia Sebastiana. Wyprowadzono go przeto za miasto, obnażono, przywiązano do drzewa, po czym strzelcy tak obsypali go pociskami, że wyglądał jakby najeżony strzałami. Sądząc, że już nie żyje, oprawcy odeszli. W nocy udała się na owo miejsce pobożna wdowa Irena, aby ciało uczciwie pogrzebać i ku wielkiej swej radości znalazła w nim jeszcze znaki życia. Zabrawszy go, zaniosła do domu i tu przy starannym pielęgnowaniu Sebastian odzyskał zdrowie. Chrześcijanie prosili go, aby uszedł z miasta i ocalił życie, lecz on odpowiedział: „Uczynię, jak Bóg chce”. Po długiej i gorącej modlitwie udał się do świątyni pogańskiej i stanął w miejscu, którędy cesarz musiał przechodzić, a gdy go zobaczył, zawołał: „Cesarzu, zaprzestań krwawych okrucieństw! Wiedz, że cię w błąd wprowadzają ci, którzy oczerniają przed tobą chrześcijan. Oni się modlą za ciebie, a ty ich prześladujesz, chociaż nie masz wierniejszych od nich poddanych”. Zdumiony cesarz zapytał: „Ty jesteś ów Sebastian, którego niedawno kazałem zabić?” „Jam jest - odpowiedział Sebastian - Bóg zachował mnie przy życiu, abym ci jeszcze raz wobec ludu mógł oświadczyć, że chrześcijanie są niewinni, a ty niesprawiedliwie krew ich przelewasz!”
Lecz na cesarzu spełniły się słowa Zbawiciela, który rzekł: „By też kto z martwych powstał, nie uwierzą” (Łuk. 16,31). Rozkazał bowiem, aby świętego Męczennika zabito kijami, a ciało wrzucono w plugawe miejsce. Okrutny ten wyrok został spełniony.
Pobożna Lucyna, której Sebastian się ukazał, pochowała go z jego polecenia w katakumbach, a jeden z siedmiu głównych kościołów w Rzymie jego czci jest poświęcony. Czczony jest jako patron przeciwko morowemu powietrzu i zaliczany bywa do grona 14 świętych Przyczyńców w potrzebie. Najsłynniejsze wypadki wysłuchania modłów za jego przyczyną w czasie morowego powietrza zaszły w Rzymie roku 680 za papieża Agatona, w Mediolanie roku 1575 za arcybiskupa Karola Boromeusza i w Lizbonie 1799 roku. Liczne bractwa kościelne oddają cześć jego pamięci, chrześcijańskie państwa natomiast i wodzowie wzywają jego niebieskiej przyczyny dla wojsk swoich.
Nauka moralna
Strapionych pocieszać, wątpiącym dobrze radzić, grzeszących upominać, były to najgłówniejsze zasady świętego Sebastiana. Wielu pojmanych i na śmierć osądzonych chrześcijan straciło odwagę i poczęło się chwiać w wierze, tak że mogli byli zaprzeć się jej, a przez to nie tylko pozbawić się korony męczeńskiej, ale i duszę swą zatracić na wieki. Takiego widoku Święty nasz nie mógł znieść i dlatego niejednokrotnie wystawiał się na niebezpieczeństwo śmierci, aby ratować dusze, Bóg zaś udzielił słowom jego cudownej mocy. I tak smutni doznawali przez niego pociechy, a zachwiani odzyskiwali odwagę. Lecz cóż skłoniło Sebastiana do takiej gorliwości? Nic innego, jak tylko miłość ku Jezusowi i bliźnim. Wiedział, jak wielce Jezus każdą duszę miłuje; wiedział też, jak wielką ceną, to jest Krwią swoją przenajdroższą, Jezus każdą duszę odkupił. Miłość zatem ku Jezusowi była powodem, że ratował dusze, wystawiając się na śmierć. - Chrześcijański Czytelniku, jak często masz i ty sposobność do takiego miłosiernego uczynku! Ileż to razy widzisz bliźniego swego w smutnym lub niebezpiecznym położeniu! Czy nie mógłbyś go wtedy pocieszyć, zachęcić, napomnieć, ostrzec, a przez to ocalić jego duszę? Nie zaniedbuj podobnych uczynków, jeśli chcesz, aby i twoja dusza była zbawiona. Pomnij na słowa Pisma świętego: „Kto nawróci grzesznika z błędnej drogi jego, zbawi duszę jego od śmierci, i zakryje mnóstwo grzechów” (Jak. 5,20). Jeśli Jezus już za kubek wody podanej pragnącemu stokrotnie nagrodzi, jakże wielka będzie nagroda tego, który duszę bliźniego uratuje od potępienia!
Modlitwa
Panie Jezu Chryste, któryś świętemu Sebastianowi udzielił tak cudownej miłości ku bliźnim, zapal i nasze serca ogniem tej miłości, abyśmy byli zdolni zawsze uczynki miłosierne wykonywać. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.
Rok Boży w liturgii i tradycji Kościoła świętego (Katowice 1931r.)
Święty Sebastian
(20 stycznia Dzień świętego Sebastiana, męczennika)
Do najważniejszych świąt Rzymu należą poza uroczystościami książąt apostołów Piotra i Pawła, dni najmężniejszych męczenników Wawrzyńca i Sebastiana i najsławniejszych dziewic Cecylii i Agnieszki. Rycerski charakter Sebastiana wykazuje kilka rysów, które spotykamy także u wielkiego archidiakona Wawrzyńca. Obaj, jeden przy ołtarzu Pańskim, drugi w świecie, urągali z wyjątkowym męstwem katuszom i śmierci. Wawrzyniec, nawpół upieczony, drwi z okrutnego tyrana, wzywając go, by teraz obrócił go na drugą stronę… Zaledwie zabliźniły się rany po strzałach, które poszarpały ciało Sebastiana, już zdąża do Dioklecjana i żąda nowego męczeństwa.
Zajmijmy się Sebastianem, jednym z najsławniejszych męczenników wszystkich czasów. Według oryginalnych aktów św. Sebastiana, urodził się on w Narbonne i wychowywał się w Mediolanie. Wstąpił jako chrześcijanin do wojska, nie z sympatii do rzemiosła wojennego, lecz aby nieść pomoc braciom podczas prześladowania. Wyobraźmy sobie młodego człowieka, który zrywa węzły, jakie łączą go z miastem rodzinnym, jedynie dlatego, bo tam niedość silnie szaleje burza prześladowań, podczas gdy w Rzymie sroży się z całą siłą. Lęka się o stałość chrześcijan, ale wie równocześnie, że dzielni szermierze Chrystusa, przybrani w płaszcz wojskowy żołnierzy cezara, potrafią wejść do więzienia, by podtrzymać zapał i odwagę wyznawców. Za takimi czynami tęskni także serce Sebastiana, aż nadejdzie dzień, w którym i on zdobędzie palmę męczeństwa. Tak krzepi tych, których łzy bliskich zachwiały; nawet stróżowie więzienni, polegając na jego wierze i ufności w Boga, wybierają męczeństwo, a pewien urzędnik rzymski prosi o pouczenie we wierze Chrystusowej.
Sebastian, którego wiara chrześcijańska zawsze jeszcze była ukryta, cieszył się wielkimi względami cesarza Dioklecjana; w dowód łaski zamianował go cesarz naczelnikiem kohorty pretoriańskiej.
Większa część przyjaciół świętego już przed nim poniosła śmierć męczeńską. Nadszedł więc czas, kiedy Sebastian sam, zachęciwszy przedtem wielu do wytrwania, wyznał otwarcie, że jest chrześcijaninem. Skutkiem tego popadł w niełaskę cesarza, ale Sebastian więcej cenił łaskę Króla niebieskiego; Jemu to w płaszczu i hełmie żołnierskim wyłącznie służył. Wyrok śmierci mieli na nim wykonać strzelcy mauretańscy, którzy, przeszywszy go wielu strzałami, pozostawili go na miejscu męki, sądząc, że nie żyje. Pewna chrześcijanka, Irena, która, pragnąc go pochować, zauważyła, że żyje, zaniosła go przy pomocy swych służebnic do domu swego, gdzie powrócił do zdrowia. Chrześcijanie prosili go, aby teraz się ukrył, ale nie ulękniony bohater pokazał się publicznie Dioklecjanowi, który kazał go w pałacu cesarskim zachłostać na śmierć. Zwłoki jego wrzucono do kloaki. On jednak ukazał się chrześcijance Lucynie, wskazał jej miejsce, gdzie znajduje się jego ciało, i polecił pochować je w katakumbach. Tak też uczyniła i pozostała przy jego grobie przez trzydzieści dni.
Poza murami wiecznego miasta, przy via Appia, wznosi się dzisiaj majestatycznie odosobniona bazylika św. Sebastiana, jeden z siedmiu głównych kościołów Rzymu. Jej straży są powierzone zwłoki pobożnego męczennika i papieża Fabiana; lecz główna część tej świątyni należy się dostojnemu wodzowi gwardii cesarskiej, który jako wierny sługa pragnął spocząć tutaj, w pobliżu tej studni, gdzie przez kilka lat złożone były ciała śś. apostołów Piotra i Pawła, aby ustrzec je przed prześladowcami i uchronić przed zbezczeszczeniem.
Św. Sebastian jest patronem przeciw chorobom zakaźnym, przede wszystkim przeciw strasznej dżumie. Paweł diakon opowiada, że w roku 680 szalała w Rzymie owa zabójcza choroba, ustała jednak, gdy wskutek objawienia Bożego wystawiono w kościele św. Piotra w Okowach ołtarz na cześć św. Sebastiana. To jest, zdaje się, pierwszy historyczny dokument na potwierdzenie czci, jaką oddawano świętemu, jako patronowi przeciw chorobom zakaźnym. W owym kościele znajdował się, przynajmniej za czasów rzymskiego historyka kościelnego Baronjusza, urodzonego w roku 1538, stary obraz św. Sebastiana, przedstawiający świętego jako czcigodnego starca, w przeciwieństwie do późniejszego, nam znanego pojęcia, według którego ukazuje się nam jako mężczyzna w sile wieku i pełen zapału dla wiary.
Do większego jeszcze wzrostu czci św. Sebastiana jako patrona przeciw chorobom zakaźnym przyczynił się św. Karol Boromeusz, arcybiskup Mediolanu. W lecie roku 1575 srożyła się w Mediolanie wyjątkowo zjadliwa dżuma, która w przeciągu dziewięciu miesięcy, od 31 lipca roku 1575 do i maja 1576 pochłonęła w Mediolanie i okolicy nie mniej niż 25.000 ofiar. Święty arcypasterz wraz z powierzoną sobie trzódką, dla której dobra doczesnego i wiecznego żył i pracował, modlił się, pościł, odprawiał publiczne procesje błagalne, ale ciężkie doświadczenie Boże nie ustawało. Razu pewnego przyszła świętemu myśl, by świętego Sebastiana uczcić publicznie i uroczyście. Przypomniał drogiemu ludowi zdarzenie w Rzymie z roku 680 i zaproponował złożenie następującego ślubu na cześć św. Sebastiana:
- Jego rozpadający się kościół w Mediolanie ma być zupełnie odrestaurowany i codziennie ma się tam odprawiać msza święta.
- W przeddzień uroczystości św. Sebastiana mają wszyscy ściśle pościć, w święto samo zaś ma się odprawić procesja do jego kościoła, gdzie powinno się odbyć uroczyste nabożeństwo.
- Także w rocznicę tego ślubu (10 października) ma wyruszyć procesja do kościoła św. Sebastiana, by w ten sposób utrzymać pamięć ślubowania.
Oświecony duchem Bożym, ogłosił święty arcybiskup w święto Bożego Narodzenia tego roku, że dżuma przed Nowym Rokiem jeszcze ustanie. I tak się też stało. Potęga prośby i cudowna obrona świętego objawiła się tutaj najwyraźniej.
Jak rozpowszechnione jest nabożeństwo do wielkiego męczennika, dowodzi mnóstwo świątyń, poświęconych jego czci. Do tego dochodzi jeszcze wiele kościołów, które, lubo niepoświęcone św. Sebastianowi, jednak posiadają ołtarz pod jego wezwaniem. Wkońcu musimy przypomnieć, że nasz święty męczennik jest także jednym z czternastu orędowników w nieszczęściu. O oddawnej mu czci świadczą liczne bractwa, założone pod jego wezwaniem, uroczyste nabożeństwa, jak również ogólne obchodzenie jego święta. Te świadectwa są wymownym dowodem wdzięczności za opiekę, jaką lud chrześcijański zawdzięcza św. Sebastianowi, są dowodem wielkiej ufności w cudowną moc, której i w przyszłości spodziewa się od Boga za jego przemożną przyczyną. „Przedziwny Bóg w świętych swoich”.
