Wpisy z tagiem "państwo":
Św. Tomasza, Biskupa Kanturyjskiego i Męczennika
Żył około roku Pańskiego 1171.
(Żywot jego był napisany przez Heberta Hoszana Kardynała i Biskupa Beneweńskiego jemu współczesnego.)
Święty Tomasz syn Gilberta Bekert znakomitego Pana Anglo Saksońskiego, przyszedł na świat roku Pańskiego 1171 w dzień świętego Tomasza Apostoła, którego imię na Chrzcie świętym przyjął. Ojciec jego w wojnie krzyżowéj wzięty do niewoli przez Saracenów, potrafił późniéj, po półtoraroczném uwięzieniu wrócić do ojczyzny. Za nim przybyła do Anglii córka najpierwszego Emira Tureckiego, z którą, gdy została chrześcijanką, ożenił się, i z niéj urodził się święty Tomasz. Byłato kobieta bardzo pobożna, bogobojnie téż i syna wychowała, od lat dziecinnych wpoiwszy w niego szczególniejsze do Matki Boskiéj nabożeństwo, w którém się póżniéj w całém życiu odznaczał. Przytém Tomasz i w naukach wysoko został wykształcony. Obdarzony bystrym rozumem, wdziękiem wymowy i szlachetnością postawy, wielce na świecie popłacał. Arcybiskup Kanturyjski Teobald, poznawszy w nim znakomite zalety a oraz i cnotliwe serce, wziął go do swego boku, i do najważniejszych spraw tak duchownych jak i świeckich, używał. Z tego powodu, dał się on poznać królowi Henrykowi II, który powołał go na coraz wyższe urzędy,i wkrótce zamianował Kanclerzem państwa swojego.
Na téj najwyższéj w kraju godności, posiadając ogromne bogactwa jużto po rodzicach odziedziczone, a jeszcze więcéj otrzymane z hojności królewskiéj, Tomasz szafował niemi właściwie do swojego wysokiego stanowiska, i wiódł dwór wspaniały. Lecz oraz nie zapominał o obowiązkach chrześcijanina, i wielkie czynił jałmużny. Król coraz go więcéj kochał i pokładał w nim ufność bez granic, znając szlachetność jego serca. Lecz naówczas zamyślał ukrócić wiele przywilejów, które duchowieństwo posiadało w Anglii. W tym celu, po śmierci Arcybiskupa, pragnął umieścić na jego miejscu człowieka, na któregoby mógł liczyć. Zwrócił więc oczy na Tomasza Bekerta swego Kanclerza, którego znał dobrze najwierniejszym swoim poddanym i najgorliwszym stronnikiem królewskim. Lecz gdy Henryk zwierzył się z tego świętemu Tomaszowi ten mu rzekł na to: „Najjaśniejszy Panie! jeśli mnie zrobisz Biskupem, pierwszym obowiązkiem moim będzie bronić praw Kościoła.” Król pomimo to wyniósł go na Arcybiskupstwo.
Tomasz przyjąwszy święcenie, natychmiast zmienił swój sposób życia. Złożył kanclerstwo żeby się wyłącznie obowiązkom pasterskim poświęcić, wyrzekł się wszelkiéj wystawy, a wiodąc życie umartwione, pokutne i bogomyślne, zajął się nauką Pisma świętego i najtroskliwszym zarządem powierzonéj mu owczarni. A nie tylko w duchownych potrzebach niósł wiernym ratunek, lecz i w doczesnych, całkiem bowiem na wsparcie bliźnich wylany, na miłosierne uczynki całe swoje ogromne dochody obracał.
Tymczasem król, chcąc już przywieść do skutku swoje zamiary względem duchowieństwa, wezwał wszystkich Biskupów swojego państwa, dla walnéj pod przewodnictwem Arcybiskupa Tomasza narady, o sposobie lepszego, jak się wyrażał, urządzenia kościołów w Anglii. Święty Tomasz przyrzekł królowi, (którego nie posądzał tak dalece o złe zamiary względem religii) że chętnie się do tego przyczyni. Lecz gdy przyszło do tego że król wymagał od Biskupów podpisu aktu, w którym w wielu rzeczach swoboda Kościoła naruszoną była, wszyscy Biskupi oparli się temu, a na ich czele święty Tomasz Arcybiskup, który rzekł królowi domagającemu się koniecznie aby te uchwały przyjął: „Póki dusza moja w ciele, tego nie uczynię.”
Obrażony tém król, a najbardziéj na Arcybiskupa który miał wielki wpływ na wszystkich innych Biskupów, nietylko odjął mu swoje łaski, lecz go w różny sposób prześladować zaczął. Poodbierał mu jedne po drugich dobra, i coraz bardziéj dochody uszczuplał, a obok tego wobec dworzan i innych urzędników groźnie na niego powstawał. Wkrótce téż, wszyscy z bojaźni króla, przeciwko niemu się obrócili, a Henryk niemając pozorów aby go o cóś zaczepić, kazał mu zdać sprawę z dochodów Państwa, z czasów kiedy jeszcze był kanclerzem. Zawezwał go więc w tym celu do siebie. Święty Tomasz leżał wtedy chory; wszakże na ten rozkaz postanowił udać się natychmiast do króla, pomimo iż przyjaciele jego i dworzanie prosili aby tego nie czynił, wiedząc dobrze że Henryk ma najzgubniejsze względem niego zamiary. Nawet jeden z obecnych Biskupów radził mu aby złożył Arcybiskupstwo, gdyż znać król tego żąda. Ale on odpowiedział: „Gdym raz tę godność przyjął, nie godzi mi się jéj składać, dla tego że mi niebezpieczeństwo grozi”, i przybrawszy się w komżę z krzyżem w ręku, poszedł na pałac królewski. Lecz król niechcąc nawet słuchać jego tłómaczenia, skazał go na więzienie, a gdy Arcybiskup wydalał się z pałacu, dworzanie dla przypochlebienia się królowi, okrywali go obelgami i ciskali na niego kamienie wołając: „zdrajca”.
Wróciwszy do swojego pałacu zastał go prawie pustym, wszyscy bowiem jego dworzanie dowiedziawszy się jakie go spotkało u króla przyjęcie, obawiając się i dla siebie niełaski królewskiéj, odstąpili Arcybiskupa. Ponieważ wieczerza była przygotowana dla wielkiéj liczby osób, które zwykle do niéj wraz z nim zasiadały, więc święty Tomasz przywołał tyluż ubogich i z niemi wieczerzał, a dowiedziawszy się tajemnie, że król miał go nazajutrz wtrącić do więzienia, w nocy z dwoma zakonnikami i jednym tylko sługą, uszedł skrycie, i po różnych przeszkodach wydostawszy się z Anglii, udał się do Rzymu. Puścił się w tę podróż tak ubogim, że wśród niéj musiał żebrać wsparcia. Henryk wysłał co prędzéj do Papieża, najniesłuszniejszemi zarzutami obrzucając Arcybiskupa; lecz Papież dokładnie zawiadomiony o postępowaniu świętego Tomasza, gdy go ujrzał przed sobą zbiedzonego i strudzonego długą podróżą, uściskał go ze łzami, winszując mu i dziękując męstwa w obronie praw kościelnych. Święty Tomasz prosił Papieża aby mu wolno było Arcybiskupstwo złożyć; lecz Papież na to nie zezwolił, a robiąc mu nadzieję że nieporozumienia z królem ustaną, kazał mu na jakiś czas udać się do klasztoru w Pontyniaku we Francyi, i tam przeczekać aż ta burza ustanie. Król zaś dowiedziawszy się że Papież przyznał słuszność świętemu Tomaszowi, niemogąc już jego osoby dosięgnąć, skazał na wygnanie z Anglii wszystkich krewnych jego, dobra ich na skarb zabrał, a do zakonników klasztoru Pontyniaku posłał z groźbą, że jeżeli dłużéj świętemu Tomaszowi przytułek dawać będą, ściągną jego gniew na siebie. Świątobliwi ci zakonnicy, pomimo tego chcieli zatrzymać u siebie Arcybiskupa, który ich swoją świątobliwością wielce budował. Lecz on sam niechcąc ich narażać na zemstę Henryka, puścił się na tułactwo, mówiąc gdy wychodził z klasztoru: „Ten który karmi ptaki powietrzne, nie opuści i mnie sługę Swojego.” Jakoż, zesłała mu Opatrzność Boska potężnego dobroczyńcę. Król Francuzki, i jemu samemu i wszystkim jego krewnym dał w Państwie swojém przytułek i wspaniałomyślnie ich wspierał. Święty Tomasz osiadł w klasztorze Kolumbijskim, gdzie cztery lata spędził na ostréj pokucie, wysokiéj bogomyślności i czytaniu ksiąg świętych.
Nakoniec po siedmiu latach wygnania, król Henryk za wdaniem się Papieża i króla francuzkiego, dał się przejednać. Przywrócił świętego Tomasza na jego Arcybiskupstwo, krewnych jego z wygnania przywołał i dobra im pozwracał. Lecz Święty wróciwszy na swoję stolicę, niedługo na niéj zażywał pokoju, i miał objawienie w którém mu Pan Jezus zapowiedział iż ciężkiego jeszcze prześladowania dozna za Kościół, i męczeńskiéj śmierci ulegnie w obronie praw Jego. O tém nawet pisał do Papieża Tomasz, kończąc list prośbą aby nakazał za niego modlitwy, jako już blizkiego śmierci. I w istocie wkrótce potém król Henryk, pobudzony głównie przez nieprzyjaciół osobistych Arcybiskupa, a którymi byli ci tylko których on z władzy i gorliwości swojéj pasterskiéj za zdrożne ich występki upominał i karał, najprzód ograniczył swobodę świętego Tomasza, niepozwalając mu znajdować się w żadném mieście większém swojego królestwa. Arcybiskup zastosował się w tém do woli jakkolwiek niesłusznéj Henryka. Wszakże, nie złagodziło to jego na świętego Tomasza gniewu, z którym ciągle przeciw niemu wybuchał, aż nareszcie razu pewnego, wobec licznie zgromadzonych swoich dworzan zawołał! „O! cóż za nędzne moje panowanie, kiedy żaden z moich najwierniejszych stronników nie odważa się wybawić mnie od tego księdza, który mi pokoju nie daje.” Słysząc to czteréj Normandowie, główni nieprzyjaciele świętego Tomasza, postanowili odebrać mu życie.
Zdarzyło się że Arcybiskup, zmuszony był dotknąć klątwą kościelną, za wielkie przestępstwo, jednego z dworzan królewskich. Korzystając owi spiknięci na życie świętego Tomasza, zebrali liczny oddział zbrojnych ludzi (pomiędzy któremi najwięcéj było takich którzy za różne zbrodnie, byli również przez Arcybiskupa karami kościelnemi dotknięci) i udali się do Kantuaryi jego stałéj siedziby Biskupiéj mówiąc swojemu oddziałowi, że król kazał Arcybiskupa zabić. Przybywszy na miejsce, prosili najprzód o posłuchanie, które gdy im dał mąż Boży, zaczęli mu wymawiać że ośmielił się bez woli królewskiéj dotknąć klątwą jednego z jego dworzan straszyli go za to gniewem Henryka. Na to odpowiedział im Święty spokojnie, że tych dotyka taką karą, i tego nigdy czynić nie omieszka, którzy prawom Kościoła nie są posłuszni i poprawić się nie chcą. Poczém gdy oni mu już wyraźnie zamordowaniem grozili za miecze chwytając, rzekł do nich: „Mieczów waszych wcale się nie lękam; bardziéj ja pragnę męczeństwa, niż wy mojéj śmierci.” Zbrodniarze ci jednak, obawiając się domowników Arcybiskupa, będąc sami przed nim, nie śmieli jeszcze targnąć się na niego. Wyszli wiec do swoich wspólników i czekali na nich za pałacem Arcybiskupim; a gdy Tomasz tymczasem według zwyczaju swojego, poszedł do kościoła na nieszpory, wpadli najprzód do jego mieszkania w wielkiéj już sile, a tam go nie znalazłszy, oblegli kościół gdzie on z ludem śpiewał psalmy Pańskie.
Na wieść tę, i duchowieństwo go otaczające, i dworzanie chcieli zatarasować wejście do kościoła; lecz Święty na to nie pozwolił, mówiąc: „Kościoła nie tak jak twierdzy bronić trzeba; w walce téj jaka mnie czeka, ten wygra kto padnie.” Wtém okazali się wśród kościoła i mordercy wołając: „Gdzie zdrajca Arcybiskup.” Wtedy Święty wyszedł naprzeciw nim, mówiąc: „Ja jestem Arcybiskupem ale nie zdrajcą, i otom gotowy umrzeć za Tego który mnie Swoją krwią odkupił i z narażeniem życia każe mi bronić praw tego Kościoła, który na ziemi postanowił.” Napastnicy dobywszy mieczów krzyknęli: „Rozgrzesz wszystkich tych których klątwą dotknąłeś.” Odpowiedział święty: „Nie rozgrzeszę, póki za występki swoje według przepisu Kościoła, zadość nie uczynią.” — „Zabijemy cię więc” wrzasnęli: — „Gotów jestem na śmierć”, odpowiedział Arcybiskup, „za niezależność Kościoła, a rozkazuję wam w imieniu Bożém, abyście żadnego z moich domowników nie tknęli”.
Wtedy zabójcy, cisnęli się na niego, chcąc go wywlec z kościoła, ale jakby wrytego w ziemię, z miejsca ruszyć nie mogli. Jeden więc z nich zaciął go mieczem w głowę, i wielką mu zadał ranę. Sługa Boży widząc już śmierć przed sobą niechybną, złożył ręce do modlitwy, a wtém i drugie mu cięcie w głowę zadali. Jednak stał jeszcze na nogach, aż gdy i po raz trzeci mieczem w głowę został ugodzony, padł na kolana mówiąc: „Dla Imienia Twego Panie, gotów jestem umrzeć.” Poczém kilku morderców zaczęło go rąbać: mózg ze krwią twarz jego zalał, i Święty Bogu ducha oddał, dnia 29 Grudnia roku Pańskiego 1171, dziewięć lat będąc Arcybiskupem a pięćdziesiąt trzy żyjąc. Słynącego po śmierci wielu cudami, Papież Aleksander w poczet Świętych zapisał.
Pożytek duchowny
Widziałeś jak ciężkie prześladowanie, a nakoniec i groźby niechybnéj śmierci, nie mogły przywieść świętego Tomasza, do zaniedbania tego co było jego obowiązkiem. Ucz się z jego przykładu, jak dalece z wszelkiemi napotkać się mogącemi trudnościami, a tém bardziéj gdy taką ostatecznością nie grożą, mężnie walczyć powinieneś, gdy idzie o spełnianie tego co jest ścisłą twoją powinnością.
Modlitwa (Kościelna)
Boże! za którego Kościół, święty Biskupi Tomasz; od miecza bezbożników poległ spraw prosimy, aby wszyscy wzywający jego pośrednictwa, próśb swoich pożądany otrzymali skutek. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 1131–1134.
Nauka moralna
Na podstawie wydania z 1937 r., s. 1023
Świat katolicki czci św. Tomasza za to, że był troskliwym pasterzem swych owieczek i nieustraszonym obrońcą wiary, sławi go wskutek obelg, jakie miotali na niego wrogowie Kościoła, a miłuje go z powodu nienawiści, jakiej doznawał od tych, którzy płaszczyli się przed majestatem możnowładztwa świeckiego i nie mogli pojąć, dlaczego Tomasz nie ugnie się przed jego przemocą. Wyraz „swoboda Kościoła” niemile brzmi w uszach niejednego, który widzi w tym sprzysiężenie władzy duchownej i próbę buntu. Mimo to każdy katolik przyzna słuszność św. Tomaszowi, że stanął w obronie praw duchowieństwa. Jeden z poprzedników św. Tomasza na stolicy kantuaryjskiej, św. Anzelm, mawiał, iż „nic nie jest milsze Bogu, jak swoboda Jego Kościoła św.”, a papież Pius VIII wypowiedział dnia 30 czerwca 1830 co następuje: „Z woli i rozporządzenia Boskiego Kościół jest narzeczoną niewinnego Baranka Jezusa Chrystusa i dlatego jest wolny i nie ulega władzy świeckiej”.
Rozważmy:
- W czym służy Kościołowi Chrystusowemu prawo domagania się niezależności od władzy świeckiej? a) W głoszeniu Ewangelii świętej i nauki zbawienia. Pan Jezus bowiem zlecił Kościołowi, aby ją krzewił pomiędzy wszystkimi narodami bez względu na wiek, płeć, narodowość i zawisłość od tego lub owego rządu. b) W administracji sakramentów św., których szafarstwo jest niezbędne dla wszystkich w celu ich usprawiedliwienia i uświęcenia, a szafarzami mogą być tylko prawnie ustanowieni i przez władzę duchowną do tego upoważnieni kapłani; c) W urządzaniu nabożeństwa i karności chrześcijańskiej. Pan Jezus powiedział: „Nauczcie wiernych zachowywać wszystko, co wam powiedziałem”. Do tego należy wykonywanie rad ewangelicznych w murach klasztornych i poza obrębem klasztorów. d) W wyborze i wyznaczaniu duchowieństwa różnych godności i stopni, utrzymywaniu zakładów i instytucyj duchownych, zarządzie dóbr i własności ofiarowanej im w darze od wiernych.
- Jak Kościół broni swych swobód? Nie przemocą, ani za pomocą broni. Nie knuje spisków, nie wdaje się w sprzysiężenia, nie chwyta się intryg. Do tych, którzy go chcą ujarzmiać, przemawia słowami Tertuliana: „Poznaj mnie, patrz, kim jestem. Ani cię chcę przestraszyć, anim tchórzem podszyty. Daleki jestem od grozy, gdyż wszelka niegodziwość jest mi wstrętna; bojaźni nie znam, gdyż oswojony jestem z myślą śmierci”. „Ubodzy, wdowy i sieroty — mówi św. Ambroży — są obrońcami, przyboczną strażą i siłą zbrojną biskupów”. Sławny biskup Bossuet powiada: „Kościół nie może uczynić kroku naprzód bez wylania krwi swych dzieci; aby zapewnić swe prawa, musi ponieść ofiarę krwi swojej. Sam Chrystus okupił go swą Krwią Przenajświętszą i wolą Jego jest, aby i Kościół tą drogą okupił łaski, jakich od Niego doznaje. Jak wiara, tak i swoboda Kościoła winna mieć swych Męczenników. Walczmy więc za Kościół bronią modlitwy”.
Św. Bazylego Wielkiego, Biskupa, Doktora Kościoła i Zakonodawcy
Żył około roku Pańskiego 376.
(Żywot jego był napisany przez świętego Grzegorza Nazyańskiego, w ścisłéj z nim przyjaźni zostającego.)
Święty Bazyli dla wielkiéj świątobliwości swojéj, głębokiéj nauki i znamienitych zasług jakie położył w Kościele, wielkim przezwany, rodem z Cezarei w Kapadocyi, przyszedł na świat roku Pańskiego 328. Był synem świętego Bazylego i świętéj Emilii, wnukiem świętéj Makryny która go wychowała, a bratem świętego Grzegorza Biskupa Nissejskiego, świętego Piotra Biskupa Sebasty i świętéj Makryny młodszéj, któréj wpływowi przypisywał że i on sam i bracia jego świat opuściwszy, Panu Bogu się poświęcili na wyłączną służbę. Początkowe nauki pobierał w rodzinném mieście, wymowy i filozofii uczył się w Carogrodzie, a dla wydoskonalenia się w nich udał się do Aten. Tam chodząc do akademii razem ze świętym Grzegorzem późniejszym Biskupem Nazyazeńskim, zawiązał z nim ścisłą przyjaźń. Obaj ćwiczeniom pobożności oddając się pilnie, i w naukach się kształcąc, Boską chwałę jedynie mieli na celu. Po skończonym tym zawodzie w całéj Grecyi jako najuczeńsi mężowie zasłynęli. Wtedy cesarz Julian który z nim także w akademii Ateńskiéj razem pobierał nauki, wezwał Bazylego na dwór swój, na którym wielu uczonych trzymał. Lecz Bazyli wiedząc już o jego odstępstwie od wiary, nie przyjął tych zaprosin, i udał się do Egiptu, Palestyny, Syryi i Mezopotamii, w celu przypatrzenia się sposobowi życia zakonników tam będących, gdyż i sam podobny żywot wieść zamyślał. W téj podróży wielu znakomitych filozofów pogańskich i błędami aryanizmu zarażonych chrześcijan nawrócił. Po powrócie swoim, wyświęcony na kapłana, rozdawszy cały majątek jaki był odziedziczył po ojcu, na ubogich, wraz ze świętym Grzegorzem przyjacielem swoim, osiadł na puszczy w Poncie, i wielu towarzyszy do siebie zgromadziwszy, wiódł z nimi życie zakonne według ustaw jakie sam ułożył, a które późniéj stały się Regułą wszystkich tak męzkich jak i żeńskich zakonów na Wschodzie zakładanych, i Bazylego w rzędzie Zakonodawców postawiły.
Po śmierci Juliana, Walens na tron wstąpiwszy, jako zwolennik aryanów chrześcijan prawowiernych okrutnie prześladował. Biskup Cezarei rodzinnego miasta Bazylego, wplątany w sidła aryanów, już w wierze chwiać się był zaczął. Inni Biskupi, widząc iż to czyni jedynie z braku dostatecznéj nauki, zmusili niejako Bazylego aby opuścił swoję ukochaną pustynię, a przyszedł w pomoc własnemu Biskupowi, który błędom sekciarzy czoła stawić nie umiał. Jakoż świętą wymową, głęboką nauką i niezmordowaną gorliwością, i Pasterza swojego i jego owce od zguby wyratował, tak słowem jak i pismami, po dziś dzień sławnemi, zbijając bluźnierstwa aryanów na Bóstwo Chrystusa Pana miotane. Wkrótce potém Euzebiusz Biskup Cezarejski, żywota dokonał, a Bazyli widząc że lud i duchowieństwo na miejsce zmarłego zamierzają go powołać, ukrył się w miejscuu stronném, pilnie jednak ztamtąd strzegąc, aby stronnicy aryańscy swojego na stolicę Biskupa nie wysadzili, zalecał i popierał na to Biskupstwo świętego Grzegorza. Lecz w końcu sam od niego wymówić się nie mógł. Uległ woli sąsiednich Biskupów, którzy odniosłszy się w téj mierze do Rzymu, od Ojca świętego rozkaz uzyskali.
Obowiązki biskupie, chociaż ciągle bardzo wątłego był zdrowia, z największą gorliwością spełniał. Naukami, pismami a przedewszystkiém przykładem świątobliwego życia, owczarni swojéj służył. W czém aby mieć pomoc, przyzwał do siebie świętego Grzegorza, który z miłości ku niemu opuścił także puszczę. Z aryanami bezustanną toczył wojnę, pomimo iż cesarz Walens, zagorzały ich poplecznik, wielu Biskupów katolickich wygnał, na ich stolicę a aryanów poobsadzał, a innych bojaźliwszych groźbą i strachem do milczenia pozmuszał. Gdy więc Bazyli, pomimo tego przeciw aryanom silnie i stanowczo występował, szerzyć się im błędom w swojéj dyecezyi nie dawał, a wielu już w nie wplątanych z téj zguby wyrwał, ściągnął na siebie zawzięty gniew cesarza. Ten przybywszy do Cezarei, wszystkiemi sposobami starał się podejść Bazylego, aby go albo w błędy aryańskie uwikłać, albo przynajmniéj od obrony prawdy katoliekiéj powstrzymać. Widząc zaś że łagodnemi środkami nic wskórać nie może, wysłał do niego Modesta Wielkorządcę, który w imieniu cesarza zagroził mu zaborem dóbr biskupich, następnie wygnaniem, a w końcu męką i śmiercią okrutną. Święty odrzekł mu na to: „Boga raczéj niż cesarza słuchać winienem: jeśli mi majętność zabierze nie zuboży mnie, bo mi dosyć na tych wytartych szatach i kilku księgach; wygnania téż się nie boję, bo cała ziemia jest moją, jako Boża, na któréj wszędzie przytułek znajdę. A i o męki któremi mi grozisz nie stoję, bo one mnié przywieść mogą do pożądanéj przeze mnie dla Chrystusa śmierci. Przez nie wyświadczy mi cesarz największe dobrodziejstwo, gdyż mnie prędzej do Boga mego poszle.” Na co gdy rzekł mu Modest: „Nikt mi, gdym w imieniu cesarskiém występował, tak zuchwale nie odpowiadał.” — „Boś znać na Biskupa nie natrafił, odpowiedział Święty. W stosunkach naszych z każdym, a tém bardziéj, z piastującymi władzę, pokorę uległość i łagodność okazujemy, lecz gdy nam kto wiarę wydzierać chce, temu śmiało czoło stawimy.”
Cesarz z razu nie nalegał więcéj na Bazylego, ale wkrótce uległ intrygom aryańskim, i wskazał go na wygnanie. Lecz gdy przyszło podpisać wyrok, trzy razy pióro się mu psuło, w czém uznając moc Bożą zniszczył wyrok już gotowy.
Wkrótce potém synek cesarski śmiertelnie zachorował. Walens w rozpaczy, gdy modlitwy aryanów nic nie pomagały udał się do Bazylego, który mu powiedział: „Wyrzecz się cesarzu błędów aryańskich, a Pan Bóg ci syna na moje modlitwy uzdrowi.” Walens mu to przyrzekł, Święty pomodlił się i dziecko wyzdrowiało; lecz gdy cesarz wracając do swoich błędów aryanom kazał je ochrzcić, w ręku ich umarło.
Niewypowiedziane prace, trudy, prześladowania i niebezpieczeństwa przebył ten święty Biskup, rządząc swoją dyecezyą w czasach wielkiego ucisku Kościoła od aryanów przez cesarza popieranych, za co zaszczycony został listami Papieża świętego Damaza, który go głównym obrońcą wiary świętéj na Wschodzie nazywał. W ścisłych także stosunkach przyjaźni zostawał ze świętym Ambrożym, drugim w owym wieku filarem Kościoła, który poczytywał go za najgorliwszego i najznakomitszego Biskupa owego wieku. Za jego rządów ciężki głód dotknął był Cezareę i cały kraj okoliczny: Święty rozdawszy wszystek swój znaczny majątek, jaki wówczas spadł był na niego po śmierci matki, kazaniami swojemi i przykładem pobudził możniejszych obywateli Cezarei do tak wielkich ofiar, iż lud mało co uczuł téj klęski. Cały oddany obowiązkom swojego Pasterstwa, nie spuszczał z oczów ojcowskich i zakonu przez siebie założonego, który w późniejszych wiekach na całym Wschodzie się rozkrzewił i wysoko zakwitnął. Na Biskupstwie lat tylko ośm zasiadał.
Gdy już blizkim był śmierci, zawezwał pewnego znakomitego i uczonego lekarza Żyda, imieniem Józefa. Mąż Boży bardzo go lubił, często w rozprawach jakie z nim miewał, pociągał go do wiary katoliekiéj, i pomimo jego oporu, przepowiedział mu że chrześcijaninem zostanie, a nawet z rąk jego Chrzest święty przyjmie. Żyd ten wezwany do chorego Biskupa oświadczył iż żadnéj nadziei nie ma, i że śmierć za chwilę nastąpi. Usłyszawszy to Bazyli rzekł mu: „Nie wiesz co mówisz. Ja póty nie umrę aż cię ochrzczę.” — „Słońce nie zajdzie, odpowiedział lekarz, a umrzesz mój drogi panie.” — „A jeżeli do jutra żyć będę, co powiesz?” rzekł Biskup. — „O życie się zakładam, odparł znowu żyd, że to nie nastąpi.” — „Życia nie trać, powiada Biskup, lecz żyj Chrystusowi.” Zrozumiał Józef o co idzie, i przyrzekł Świętemu że się ochrzci jeśli zakład przegra. Bazyli zaczął się modlić, aby mu Bóg życia przedłużył dla pozyskania téj duszy, i Pan go wysłuchał. Przebył noc spokojną, a nazajutrz Żyd upadł mu do nóg widząc cud wyraźny, i oświadczył że chce zostać chrześcijaninem. Bazyli wstał z łoża o swéj mocy, poszedł do kościoła, ochrzcił lekarza z całą jego rodziną i wszystkiemi domownikami, odprawił Mszę świętą, pożegnał w kazaniu lub zebrany, i polecił im nowonawróconych, a przed wieczorem dnia tegoż, było to zaś 1 Stycznia roku Pańskiego 378, oddał Bogu ducha.
Pożytek duchowny
Otóż jak święci Pańscy i na łożu śmiertelném złożeni znajdują jeszcze siły, gdy idzie o pozyskanie Panu Jezusowi duszy przez Niego odkupionej. Czy czujesz w sobie chociaż trochę téj świętéj gorliwości o zbawienie bliźnich? A przedewszystkiém czyś nią ożywiony względem osób od ciębie zależących, lub o których zbawienie miłość chrześcijahska nakazuje ci szczególnie się troszczyć.
Modlitwa (kościelna)
Wysłuchaj prosimy Cie Panie, prośby nasze, które w uroczystość Błogosławionego Bazylego wyznawcy Twojego i Biskupa zanosimy, i racz nas od wszystkich grzechów naszych wyzwolić, za pośrednietwem tego któremu dałeś tak godnie Ci służyć. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 489–491.
Św. Ferdynanda III Króla
(Żył około roku Pańskiego 1252)
Ferdynand, urodzony w roku 1201, był synem Alfonsa IX, króla Leonu i pobożnej Berengary, córki króla Kasty- Li. Książę ten okazywał wielkie zdolności i cnoty, jakie się rzadko łączą w jednej osobie: odwagę i dzielność rycerską, jako też żywą miłość poddanych, surowość dla siebie, a dobroć dla wszystkich.
W roku 1219 pojął Ferdynand za małżonkę Beatryczę, rozumną i pobożną córkę cesarza niemieckiego Filipa; związek ich pobłogosławiony został dziesięciorgiem potomstwa. Wstąpiwszy na tron po śmierci ojca, wezwał na swe godoradcę Rodrigueza, arcybiskupa Toledo i wielkiego kanclerza Kastylii; chętnie też słuchał rad swej matki, słynnej z rozumu i cnoty. Gorliwy katolik, dobry syn Kościoła, zakładał biskupstwa, odnawiał i budował świątynie, nie nakładając na poddanych żadnych opłat na te cele. Wsławił się również troską o należyty wymiar sprawiedliwości, ustanowił bowiem osobną radę dla nadzorowania sądów w całym państwie.
Hiszpania wielkie wówczas przechodziła utrapienia ze strony muzułmańskich Arabów, zwanych tutaj Maurami, którzy przed pięciuset laty, przybywszy z północnej Afryki, podbili znaczną część kraju i okrutnie uciskali chrześcijan. Serce Ferdynanda krwawiło się na widok tych okropności. Przez siedem lat wojował z tymi nieprzyjaciółmi chrześcijaństwa, a Bóg tak skutecznie dopomagał jego orężowi, że wydarł Maurom znaczną część Hiszpanii. Że czynił to w obronie wiary św., świadczą jego własne słowa, tak się bowiem modlił do Pana Boga: „Boże, który serca przenikasz, Ty wiesz, że szukam Twojej, a nie mojej chwały. Nie chcę dla siebie zdobywać znikomych królestw, lecz jedynie rozszerzać panowanie Imienia Twojego”. Gdy się gotował na wojnę z Maurami, a jeden z doradców podsunął mu myśl nałożenia podatków na pokrycie kosztów, król rzekł: „Niech mnie Bóg od tego zachowa. Opatrzność Boska w inny sposób mi dopomoże. Więcej się boję przekleństw mego ludu, niż całej potęgi Maurów".
W wojnie odznaczał się Ferdynand wielkim męstwem osobistym, a jeszcze więcej pobożnością, czym dawał przykład żołnierzom i robił z nich prawdziwych bohaterów. Sam zachowywał ściśle posty, nosił włosiennicę i modlił się po całych nocach, szczególnie przed bitwą. W obozie na wywyższonym miejscu jaśniał polowy obraz Matki Boskiej, przy którym odprawiały się nabożeństwa. Król nie pominął żadnej sposobności, by zachęcać żołnierzy do nabożeństwa i do proszenia Matki Bożej o łaskę pośrednictwa u Jezusa Chrystusa.
Maurowie, chociaż siedemkroć byli liczniejsi, pobici na głowę pod Xeres opowiadali, że na czele chrześcijan obok króla w czasie bitwy widzieli świętego Jakuba apostoła, patrona Hiszpanii, na białym koniu, w połyskującej zbroi. Wódz Maurów, zwyciężony przez Ferdynanda, opuszczając mocną twierdzę Sewillę, której spoza silnych podwójnych murów ze 166 wieżami broniło przeszło 100 tysięcy żołnierzy, spojrzał jeszcze raz na miasto i zawołał ze łzami w oczach: „Tylko Święty z tak małą garstką mógł zdobyć podobnie warowną fortecę!” Ferdynand uczcił zwycięstwo tym, że wszystkie meczety muzułmańskie zamienił na kościoły, a w odzyskanych ziemiach zakładał klasztory i biskupstwa. Między innymi wybudował katedrę w Toledo, która po dziś dzień uchodzi za arcydzieło budownictwa w stylu gotyckim.
Pragnąc Maurów na zawsze wyprzeć z Hiszpanii i rozkrzewić religię Chrystusową, postanowił Ferdynand przedsięwziąć wyprawę do Afryki. Już przygotowania skończono, a flota na wybrzeżach marokańskich odniosła świetne zwycięstwo, gdy wtem król śmiertelnie zachorował. Cała Hiszpania okryła się żałobą. Pobożny król z najgłębszą pokorą przyjął ostatnie Sakramenta święte, przywołał dzieci swoje do siebie, by im udzielić błogosławieństwa, po czym wzniósł oczy ku niebu i kazał zaintonować „Te Deum laudamus”, t. j. „Ciebie Boże chwalimy”, ale nie dokończył już tego hymnu i oddał Bogu ducha. Umarł w Sewilli dnia 30 maja 1252 roku, licząc lat 54, a 37 panowania. Ciało jego pochowano w katedrze sewilskiej przed ołtarzem Matki Boskiej, gdzie dotąd spoczywa w bogatej trumnie, a lud zaraz po jego śmierci zaczął go nazywać „Świętym”. Cuda, które się działy na jego grobie, skłoniły papieża Klemensa X, że w czterysta lat później policzył go w poczet Świętych Pańskich.
Nauka moralna
Jakże wspaniałym mężem był święty król Ferdynand! Z królewską mądrością pracował nad dobrobytem i podniesieniem moralności wśród swego ludu. Jakże szlachetne było jego oświadczenie: „Broń Boże, abym lud mój zanadto miał obciążać podatkami, albowiem więcej się obawiam przekleństw jednej z ubogich niewiast, niż całej siły wojennej Maurów!" Jakiej mądrości i dobrego przykładu, a przy tym pobożności było trzeba, aby z żołnierzy utworzyć tylu oddanych Chrystusowi bohaterów. A dodać należy, że żadne z jego świetnych zwycięstw nie było zaćmione czynem okrucieństwa. Nieraz usilnie się wywiadywano, w jakiej szkole nauczył się tych wzniosłych czynów — i zawsze otrzymywano jedną odpowiedź: „W szkole nieustannej, nieraz całe noce bez przerwy trwającej modlitwy”. Istotnie, modlitwa przenosi człowieka w świat inny, w świat duchowy. Człowiek czuje się przez nią bliskim Trójcy Przenajświętszej, Matki Boskiej i Świętych, a aniołowie są jego najzaufańszymi przyjaciółmi. Umysł człowieka zatopionego w modlitwie prawdziwie nabożnej napawa się pragnieniami i nadziejami zupełnie nieziemskimi, a serce jego zwalnia się od niskich namiętności i pożądań. Nabożna modlitwa, uświęcając i uszlachetniając całą wewnętrzną istotę człowieka, uszlachetnia też jego czyny i działanie na zewnątrz. Szczerze modlący się chrześcijanin ma wstręt do wszelkiego grzechu, a dla bliźnich pełny jest ofiarności i poświęcenia. Kto się modli szczerze i serdecznie, ten strzeże się grzechu, a zatem modlitwa jest najskuteczniejszą i najlepszą drogą do doskonałości.
Modlitwa
Błagamy Cię, Boże, od którego wszelka władza i wszelkie dobro pochodzi, abyś prawdziwie chrześcijańskimi uczuciami napełnił serca tak panujących, jak i ich ludów, iżby wszędzie działa się Twoja święta wola i tak doczesna, jak i wieczna szczęśliwość wszystkich Twych stworzeń była zapewniona. Amen.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1937), s. 438–440.
O monecie czynszowej
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, Współżycie z Bogiem, 1960, t. II, s. 481-482:
Podstępne pytanie: czy wolno płacić podatek cesarzowi, czy też nie, staje się dla Pana Jezusa okazją do rozwiązania zagadnienia wzajemnego stosunku między obowiązkami państwowymi a religijnymi. Każe sobie podać monetę i zapytuje: "Czyj to wizerunek i podpis?" "Cesarza" odpowiadają Mu; a wtedy Jezus mówi: "Co jest cesarskiego, oddajcie cesarzowi, a co Bożego, Bogu".
Nie ma przeciwieństwa między prawami władzy politycznej a prawami Boga, ponieważ "nie byłoby żadnej władzy, gdyby nie była dana z wysoka" (Jan 19, 11). Władza polityczna prawnie ustanowiona pochodzi od Boga i powinna być szanowana jako odblask władzy Bożej. Dlatego właśnie chrześcijanin jest obowiązany wypełniać wszystkie obowiązki dobrego obywatela a zatem słuchać władzy politycznej, z wyjątkiem wypadku, gdyby ona rozkazywała rzeczy przeciwne prawu Bożemu. Wtedy bowiem nie przedstawiałaby już ona władzy Bożej i wówczas, jak mówi św. Piotr, "trzeba być posłusznym raczej Bogu niż ludziom" (Dz 5, 29).
Nie powinniśmy uważać, że poświęcając się apostolstwu lub pracy religijnej, jesteśmy przez to wolni od obowiązków państwowych; owszem, nawet w tej dziedzinie katolicy powinni przodować. Cesarz, królowie, mężowie stanu i rycerze, których Kościół czci jako świętych, mówią nam, że świętość jest możliwa wszędzie i że można ją osiągnąć oddając się na służbę Państwa, albowiem i w tym wypadku chodzi o służbę Bogu w stworzeniach.
Polecając oddawać cesarzowi to, co jest cesarskie, Jezus poucza nas oddawać Państwu wszystko to, co należy do jego dziedziny, czyli wszystko to, co służy porządkowi i doczesnemu dobru publicznemu. Ale Jezus nie zatrzymując się na tym, mówi ponadto: "Oddajcie Bogu to, co Boże". Jeśli moneta, nosząca wizerunek cesarza, ma być oddana cesarzowi, o wiele więcej dusza nasza, będąca obrazem Boga, powinna być zwrócona Bogu. Mówić, że Bogu powinniśmy oddać duszę, to znaczy mówić, że winniśmy Mu wszystko, albowiem wszystko otrzymaliśmy od Niego. W tym znaczeniu wykonywać nasze obowiązki względem bliźniego, względem równych lub wyższych, przełożonych kościelnych lub państwowych, znaczy wykonywać wszystkie swoje obowiązki względem Boga, znaczy oddać Mu to, co nam dał, poddając naszą wolność Jego prawu, wciągając naszą wolę do Jego służby.
