Wpisy z tagiem "pycha":
Boże Narodzenie
Odtąd zaczyna się rachuba lat Ery chrzescijańskiéj.
(Szczegóły te wyjęte są z Ewangeliów świętych.)
Ze wszystkich uroczystości największą, uroczystość Bożego Narodzenia dziś przypadającą, tak nam Kościoł święty w Martyrologium Rzymskiém, z którego wszystkie święta i uroczystości są zapowiadane, ogłasza: „Roku od stworzenia świata, kiedy Bóg na początku stworzył niebo i ziemię 5199, od potopu 2957, od urodzenia Abrahama 2015, od Mojżesza i od wyjścia narodu Izraelskiego z Egiptu 1510, od namaszczenia Dawida na króla 1032, w sześćdziesiątym piątym tygodniu według proroctwa Danielowego, w 194 Olimpiadzie, roku od założenia Rzymu 752, w czterdziestym drugim panowania Oktawiana Augusta, gdy cała ziemia zażywała stałego pokoju, w szóstym wieku świata, Bóg Przedwieczny i Syn Ojca Przedwiecznego, chcąc błogosławioném przyjściem Swojém uświęcić świat, zostawszy poczęty z Ducha Świętego, gdy upłynęło dziewięć miesięcy od Jego poczęcia, rodzi się w Betleemie, mieście Judzkiém z przenajświętszéj Maryi Panny.”
Nigdy świat cały nie zażywał większego jak podówczas pokoju. Cesarz August, korzystając z tego, chcąc dokładnie obliczyć ludność i potęgę swojego ogromnego państwa, nakazał w nim powszechny spis mieszkańców. W Syryi, Palestynie i Ziemi Żydowskiéj, przeznaczonym na to został Cyryniusz, który polecił aby wszyscy gromadzili się do miast z których ród ich wywodził swój początek, i tam stawali do spisu. W skutek tego, święty Józef udał się z Nazaretu miasteczka Galilejskiego, w którém stale przemieszkiwał, do miasta Dawidowego w Judei, nazwanego Betleem, gdyż pochodził z domu i rodu Dawidowego, aby tam stanąć do spisu z Maryą małżonką Swoją już wtedy brzemienną. Droga ta zabrała im cztery dni czasu; a że byli ubodzy i pieszo ją odbywali, utrudziła ich niemało, tém bardziéj że to było w porze zimowéj.
Przybywszy na miejsce, doznali także niemałego frasunku. Mieszkania wszystkie były przepełnione przez wielki napływ nagromadzonéj tam ludności, i znacznie z tego powodu podrożały, a przenajświętsza Panna i święty Józef nie byli w możności drogo za nie zapłacić. Po długim więc wyszukiwaniu jakiéj gospody, w któréj mógłby umieścić Maryą blizką już wtedy rozwiązania, Józef poprzestać musiał na ubogiej stajence, zrobionéj w jaskini będącéj za miastem, do któréj wszedłszy najświętsi ci małżonkowie, znaleźli wołu i osła tam umieszczonych, co było dziełem Opatrzności Boskiéj, aby spełniły się proroctwa Izajasza i Habakuka o przyjściu na świat Syna Bożego, pomiędzy temi zwierzętami.
Oto jak opowiada święty Bonawentura Doktor Seraficki, szczegóły przyjścia na świat Zbawiciela, według objawienia jakie miał pewien świątobliwy zakonnik za jego czasów żyjący: „Nadeszła była chwila rozwiązania Maryi: było to wśród nocy z niedzieli na poniedziałek. Wtedy, przenajświętsza Panna wstała, i oparła się o słup będący wśród szopki. Józef obok niéj siedział, zasmucony bardzo, że nic nie mógł przygotować z przedmiotów potrzebnych dla mającego się narodzić Dzieciątka. Powstawszy więc wziął siana ze żłobku, położył je u nóg Matki Bożéj i odwrócił się. Wtedy Syn Boga przedwiecznego wychodząc z łona przeczystéj Dziewicy, gdy Ona najmniejszych nie doznawała cierpień, w tejże chwili znalazł się na sianku przy nogach Swojéj Matki. Wnet téż Marya nachyliła się, uściskała Go serdecznie, przytuliła do piersi cudownie napełnionych pokarmem, i z natchnienia Ducha Świętego własném mlekiem omyła boskie Dzieciątko; a potém owinąwszy Je w zasłonę którą nosiła na głowie, złożyła w żłobku. Wtenczas, wół i osioł upadłszy na kolana, wyciągnęli głowy swoje nad żłobkiem, i chuchali nozdrzami, jakby wiedzieli że to biedne małe Niemowlątko tak ubogo przykryte, potrzebowało ogrzania wśród zimowéj nocy.
Następnie Marya uklękła, oddała cześć Bogu, i składając Mu dzięki rzekła: „Składam Ci dzięki Panie Ojcze przedwieczny, któryś mi dał Syna Twojego. Cześć Ci oddaję, Boże mój i Synu Boga żywego.” Józef podobnież cześć Mu oddał, i wziąwszy siodło, które było na ośle, wyjął z niego poduszeczkę wełnianą, położył ją przy żłobku, aby na niéj przenajświętsza Panna usiadła. I usiadła na niéj, a łokciem oparłszy się o siodło, Królowa niebieska długo patrzała w żłobek, oczy i serce mając wlepione w Syna Swego najdroższego. 1
Lecz gdy spodobało się Panu Bogu, aby w takiém ukryciu narodził się Syn Jego, nie chciał aby to długo pozostało tajemnicą dla błogosławionych duchów w Niebie będących. Aniołowie którzy byli już tam obecni, gdyż jak zawsze tak szczególnie pod tę porę otaczali przenajświętszą Maryą Pannę, oddali cześć Bogu swojemu, i niezwłocznie udali się do pasterzy znajdujących się na polu, i oznajmili im Narodzenie Boże i miejsce gdzie ono nastąpiło. Potém wrócili do Nieba i śpiewając hymny weselne, przynieśli tę radośną wiadomość wszystkim Duchom błogosławionym. Cały dwór niebieski w uniesieniu najradośniejszém, złożył zato dzięki Ojeu przedwiecznemu, i z kolei wszyscy Aniołowie w rzędach do jakich należą, zstępowali na ziemię i przedstawiali się Panu Jezusowi, oddając Mu cześć najgłębszą równie jak Jego Matce, i wychwalając w hymnach to niepojęte miłosierdzie Boże nad ludźmi. A że wtedy całe Niebo przyszło oddać cześć Panu Jezusowi nowonarodzonemu wątpić o tém nie można, bo jak słusznie powiada jeden z Ojców świętych, czyż można przypuścić aby którykolwiek z Aniołów po odebraniu wieści o tém, nie pośpieszył dla złożenia hołdu Najwyższemu Panu swojemu tak pokornie pojawiającemu się na ziemi? Żaden bezwątpienia nie odmówił sobie téj pociechy, i nie omieszkał spełnić téj powinności? Wyraźnie téż mówi Pismo Boże: „gdy wprowadził Pan Bóg pierworodnego na okrąg ziemi rzekł: niech mu się kłaniają wszyscy Aniołowie Bozi”. 2
Następnie przybyli i Pasterze. Gdy bowiem czuwali oni przy trzodzie swojéj wśród nocy na polu niebardzo od stajenki w któréj się narodził Pan Jezus odległéj, oto Anioł Pański stanął przed niemi, i w tejże chwili jasność niebieska ich otoczyła? Zrazu przelękli się bardzo, lecz Anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się, bo oznajmiam wam wesele wielkie, a które dla was i dla świata całego, przyniesie największe szczęście. Oto narodził się wam w Betleem, które wy nazywacie miastem Dawidowém, Zbawiciel Chrystus Pan, który ród ludzki odkupi, który jest Bogiem prawdziwym i który z miłości ku ludziom stał się człowiekiem. Znajdziecie Go tam uwinionego w pieluszki i w stajence ubogiéj położonego w żłobie. Tenci jest znak który wam daję po którym Go poznacie, i przekonacie się o prawdziwości tego co wam oznajmuję.” A zaledwie to wyrzekł, aż oto dały się słyszeć w górze głosy mnóstwa Aniołów, chwałę oddających Bogu i śpiewających: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobréj woli” 3, co jedno i drugie właśnie przyniosło Narodzenie Syna Bożego.
Gdy Aniołowie odeszli do Nieba od pasterzy, ci jeden drugiego zachęcali aby iść do Betleem, i własnemi oczami przypatrzyć się cudowi nad cudami, który im ci posłannicy niebiescy zwiastowali. Pośpieszyli więc do miasta, i przybywszy do świętéj stajenki, która wtedy w Niebo zamienioną była, weszli do niéj i znaleźli Maryą, Józefa i Dzieciątko położone w żłobie. Józef przyjął ich najuprzejmiéj, Marya wstawiła się za niemi do Jezusa, a w tejże chwili On napełniając ich łaską Sweją, obdarzył wiarą i przypuścił do tak wielkiego przywileju, że po Maryi i Józefie, stali się oni pierwszemi chrześcijanami, i jakby najpierwszemi Apostołami tylko eo narodzonego Syna Bożego. Jakoż, przy żłobku Jezusa upadli na kolana, oddali Mu cześć najgłębszą, a wyszedłszy ztamtąd, rozgłaszali pomiędzy ludźmi tę najwyższą tajemnicę Boga z miłości ku ludziom wcielonego. Wszyscy się temu dziwili, coraz więcéj ta wieść się szerzyła, a Marya wszystko to co się działo, jak i potém co się tylko Jéj najdroższego Jezusa tyczyło, brała do Swojego serca macierzyńskiego, które miłowało nowonarodzone Dzieciątko i jako Syna i jako Boga Swojego.
Święto Bożego Narodzenia było od samych początków Kościoła, poczytywane za największą uroczystość. Dowodem tego między innemi jest i to że w dawnych wiekach, cały adwent, to jest cały miesiąc poprzedzający Boże Narodzenie, poszczono, a nawet zaczynał się ten post od świętego Marcina to jest od dnia 11 Listopada. A także z powodu wyjątkowéj uroczystości dzisiejszego święta, nietylko zaraz po północy odprawia się Msza święta, co tylko w całym roku w ten jeden dzień ma miejsce, lecz oraz, każdy kapłan w tymże dniu, aż trzy razy przenajświętszą Ofiarę sprawować może.
Już od czasów Apostolskich, dzień 25 Grudnia był stale uważany za dzień rocznicy Narodzenia Bożego. Co do trzech Mszy w uroczystość dzisiejszą odprawianych, zwyczaj ten był upowszechniony w Kościele Bożym jeszcze za czasów Świętego Grzegorza Papieża około roku Pańskiego 600, gdyż on w kazaniu swojém na Boże Narodzenie, wyraźnie o tém wspomina. Rozmaite zaś Ojcowie święci upatrują tego znaczenie: niektórzy utrzymują że przez pierwszą Mszę północną, Kościoł obchodzi pamiątkę przyjścia na świat Syna Bożego; przez drugą nad rankiem odprawianą, pamiątkę przybycia Pasterzy do stajenki Betleemskiéj, a więc pamiątkę chwili w któréj Panu Jezusowi nowonarodzonemu, po Maryi i Józefie pierwsi ludzie cześć oddali; a przez trzecią, w porze zwykłéj uroczystéj sumy śpiewaną, wierni zgromadzeni swoje hołdy Zbawicielowi składają.
Inni znowu Ojcowie w trzech Mszach w uroczystości dzisiejszéj odprawianych, upatrują oddawanie czci troistemu rodzeniu się Pana Jezusa: to jest odwiecznemu na łonie Boga Ojca; narodzeniu się Jego w czasie w stajence Betleemskiéj, i nakoniec narodzeniu jego duchownemu przez łaskę uświęcającą, w duszy każdego wiernego.
Stajenka, szopka, czyli jaskinia, jako miejsce, w którém się Syn Boży narodził, była zawsze w największéj czci u chrześcijan. Zanim nawet w ich posiadanie się dostała, sami poganie mieli dla niéj szezególne poszanowanie, mówiąc że to jest miejsce gdzie Bóg chrześcijański raczył się narodzić. Gdy Kościoł wyszedł zpod prześladowania pogańskiego, nad błogosławioną stajenką wzniesiono wspaniały kościoł, pokryty srebrnemi blachami, ze ścianami z najkosztowniejszego marmuru, a wnętrze szopki co raz więcéj pokrywało się najbogatszemi wotami czyli ofiarami. W dawnych wiekach około niéj stanęło kilka obszernych klasztorów; przy niéjto także osiadł był święty Hieronim i tam życie zakończył.
Żłobek w którym spoczywał Zbawiciel świata, przeniesiony został do Rzymu, i dotąd przechowuje się z największą czcią, w kościele przenajświętszéj Maryi Panny większéj, który to kościoł, z tego powodu nazwany jest także kościołem przenajświętszéj Maryi Panny od Żłobku. Święte pieluszki któremi Dzieciątko Jezus owinięte było, zostały także pobożnie a najwierniéj przechowane. Dostały się one do Carogrodu, gdzie wybudowano umyślnie jeden z najpiękniejszych kościołów, w którym były złożone aż do czasów kiedy cesarz Boduin II-gi, zrobił z nich dar świętemu Ludwikowi królowi Francuzkiemu, który je umieścił w sławnéj przez niego wybudowanéj kaplicy przeznaczonéj na królewskie groby, a posiadającéj wiele najrzadszych Relikwii.
Pożytek duchowny
Z najserdeczniejszą na jaką zdobyć się możesz poboźnością, obchodź dzisiejszą uroczystość, w któréj święcimy pamiątkę spełnienia się dzieła największego, niepojętego miłosierdzia Bożego! Bóg tak umiłował człowieka, że pomimo iż człowiek po stworzeniu swojém odpłacił się Mu niewdzięcznością i zasłużył na potępienie, On jednak zstąpił z Nieba i przyjął na się ciało ludzkie, aby potém męką i śmiercią Swoją odzyskać nam łaskę utraconą. O! gdybyś to zawsze miał na pamięci i w sercu obecném nigdybyś Boga tak cię miłującego, nie obrażał.
Modlitwa (Kościelna)
Wszechmogący i wieczny Boże! spraw miłościwie, pokornie błagamy, abyśmy nowém światłem wcielonego słowa Twojego odwiecznego oświeceni, tak żyli i postępowali, aby w czynach naszych jaśniało to, co przez wiarę rozum nasz oświeca. Przez tegoż Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 1117–1120.
Nauka moralna
Na podstawie wydania z 1937 r., s. 1011–1012
Nieograniczona i nieskończona miłość Boga do ludzi tłumaczy nam tę niepojętą tajemnicę, czemu Bóg Syn stał się człowiekiem i czemu się tak poniżył, iż przybrał postać słabiutkiego niemowlęcia, którego mieszkaniem była stajenka, kolebką żłóbek, posłaniem garść słomy, a ubiorem kilka lichych pieluszek. Dzieło zbawienia rozpoczyna Pan Jezus już od chwili przyjścia na świat, aby w nas wyniszczyć i wytępić trzy najgłówniejsze zarody złego, tj. chciwości, pożądliwości cielesnej i pychy.
- Chciwość czyli nieumiarkowana żądza bogactw jest pierwszym wrogiem chrześcijanina. Doczesne mienie, pieniądze i majątek powierzył nam Bóg tylko na to, abyśmy wspierali niedostatek cierpiących. Tym czasem u wielu jest gromadzenie bogactw jedynym celem życia. Chciwość i skąpstwo opanowały ich serca, pieniądz jest ich Bogiem, przed którym biją pokłony, któremu składają w ofierze honor, spokój, a nawet duszę. Jakże zawstydza tę chciwość i nienasyconą żądzę bogactw Dzieciątko Jezus leżące w ubogim żłobie! Syn Boży chciał się narodzić w jak najdotkliwszym ubóstwie, aby potępić ziemskie przepychy i zbytki. Dzieciątko Jezus pociągnie nas kiedyś do odpowiedzialności, jeśli odmówimy nędzarzowi wsparcia lub jałmużny. Jeśli zaś jesteśmy biedni, nie szemrajmy, lecz pomnijmy na to, że bogactwa są dla wielu zachętą do złego i pokusą mogącą przy prawić ich o utratę zbawienia.
Drugim wrogiem chrześcijanina są pożądliwości ciała, czyli nieposkromiona i niepohamowana skłonność czynienia zadość żądzom cielesnym.
Puszczanie cugli tej ohydnej namiętności jest wielkim grzechem, gdyż zacieramy w sobie samochcąc obraz i podobieństwo Boga i zniżamy się do rzędu nierozumnych zwierząt. Pan Jezus zaraz od pierwszej chwili pojawienia się na tym świecie wystawiony jest na cierpienia. Któż może patrzeć na ubóstwo i niedostatek Dzieciątka Jezus i prowadzić życie zniewieściałe? Trudno się zaiste dostać do Nieba inaczej, jak na drodze pokuty, umartwienia i zrzeczenia się zbytecznych wygód. Droga, jaką szedł Pan Jezus, nie była usłana różami, lecz głogiem i cierniem, natomiast świat idzie drogą uciech i rozkoszy, — któż tedy ma słuszność za sobą, Chrystus czy świat? Czyż Chrystus, który jest prawdą wiekuistą, może się mylić? Sama myśl o tym byłaby bluźnierstwem. Nie dostanie się więc do Nieba ten, kto żyje w zbytkach, zniewieściałości, rozpuście i zmysłowych rozkoszach. Trzymajmy przeto na wodzy żądze nasze, przytłumiajmy złe skłonności i nie bądźmy niewolnikami ciała.
Trzecim wrogiem naszym jest pycha, główne źródło naszych grzechów i najniebezpieczniejsza choroba naszej duszy. Pycha kryje się nie tylko pod płaszczem książęcym, ale i pod żebraczymi łachmanami; znajdziesz ją nie tylko w pałacu, ale i w chacie, nie tylko pod rewerendą, ale i pod mniszym habitem.
Pycha jest początkiem obłudy, samochwalstwa, pogardy bliźniego, gniewu i zemsty. Dla wykorzenienia tego grzechu przywdziewa Pan świata szatę pokory i skromności i dobrowolnie się poniża, zamieszkując w stajni, a biedni i wzgardzeni pastuszkowie przychodzą Mu oddać hołd Boski. Pan Jezus przyjmuje honory od trzech prostaczków, aby upokorzyć naszą pychę, albowiem Zbawiciel tylko pokornym przyobiecał Królestwo niebieskie.
Syn Boży wzgardził przepychem i zaszczytami ziemskimi. Uczmy się od Niego pokory, bez której nigdy nie wejdziemy do Królestwa niebieskiego. Rzućmy się do nóg Dzieciątka Jezus i mówmy: „Przyjdź, Jezu! Usuń wszystkie zgorszenia z Królestwa Twego, którym jest dusza moja, i panuj w niej samowładnie. Chciwość, pycha, zazdrość i wiele innych namiętności opanowały duszę moją, a każda chce sobie jej część przywłaszczyć. Daj mi tę łaskę, ażebym im stawił opór, gdyż do Ciebie tylko pragnę należeć. Rozprosz mych nieprzyjaciół i sam jeden panuj we mnie, bo Ty jesteś mym Królem i Bogiem”.
W dniu Narodzenia Pańskiego odprawia każdy kapłan trzy Msze święte na pamiątkę troistego Narodzenia Syna Bożego, tj. wiekuistego na rodzenia z łona Ojca, narodzenia z żywota Najśw. Dziewicy i narodzenia w naszym sercu przez wiarę i miłość. Pierwsza Msza święta — o północy — oznacza Narodzenie Pana Jezusa co do ciała, druga — o brzasku dziennym — Narodzenie Chrystusa w sercach sprawiedliwych, trzecią — o jasnym dniu — odprawia się na pamiątkę Jego Narodzenia w łonie Ojca przedwiecznego.
Kto może, niech pozostanie w kościele na wszystkich trzech Mszach świętych, niech wielbi razem z aniołami Syna Bożego w łonie Ojca, z pasterzami Dzieciątko w żłobie, i niech przysposobi żalem za grzechy swoje serce na mieszkanie i przybytek nowonarodzonego Chrystusa.
Św. Hilaryona, Opata
Żył około roku Pańskiego 371.
(Żywot jego napisany był przez świętego Hieronima.)
Święty Hilaryon rodem z miasteczka Tabaty w Palestynie, przyszedł na świat około roku Pańskiego 291. Posłany od rodziców, którzy byli poganami, dla pobierania nauk w Aleksandryi, znamienity w nich postęp uczynił, a przytém wielkie go tam szczęście spotkało, gdyż został chrześcijaninem. Od téj pory i drugą wielką łaskę Boską tknięty, umyślił świat opuścić i wieść życie pustelnicze.
Słynął wtedy w całym już świecie święty Antoni, mieszkający na puszczy Egipskiéj. Hilaryon udał się do niego, dwa miesiące przy nim spędził przypatrując się jego sposobowi życia, a że tam wiele się zbierało ludzi ściągniętych sławą świątobliwości Antoniego, a Hilaryon pragnął wieść życie jak najbardziéj odosobnione, powrócił do Palestyny. Straciwszy przez ten czas rodziców, znaczny majątek jaki po nich odziedziczył rozdał ubogim, a sam poszedł na pustynię w okolicach Majomy położonéj. Miał wtedy lat piętnaście. Przyodział odzienie ze skóry które dostał od Antoniego, i od razu zaczął tak ostry żywot prowadzić, że raz tylko na dzień po zachodzie słońca jadał kilka fig surowych. Wkrótce po jego tam osiedleniu się, napadli na niego rozbojnicy, a widząc iż go to nie strwożyło wcale, pytali dla czego się ich nie lęka? „Bo nic niemają, odrzekł, nie mam się czego złodziejów obawiać.” – „Ale możemy cię zabić,” powiedzieli mu na to. „Możecie, odpowiedział, ale i tego się nie boję, bo na śmierć jestem gotowy.”
Lecz trudniejsza mu była sprawa ze zbójcą dusz ludzkich. Chcąc go odwieść od życia jakie prowadzić zamyślał, zły duch rozbudził w nim tęsknotę za wygodami jakich na świecie używał, a nawet i pokusy zmysłowe. Święty Hilaryon sądząc że jeszcze nie dość trapi ciało swoje, rzekł do niego: „trzeba ci osiołku jeszcze strawy ująć” i odtąd już tylko co trzy lub cztery dni, po parę fig jadał. Do tak nadzwyczajnego postu, przydał ciągłą modlitwę, i przyczynił sobie ręcznéj pracy uprawiając ziemię i plotąc koszyki ze słomy; aż nareszcie od tych pokus zupełnie się uwolnił.
Zły duch widząc iż z téj strony natrzeć na niego nie może, innemi sposobami chciał go z puszczy wypędzić: nasyłał na niego to dzikie zwierzęta, to rozbójników którzy go kilka razy tylko co nie zamordowali, to znowu wzbudzał wichry, burze i gromy, które mu chatkę jego niszczyły. Ale i przez to nic z tym sługą Bożym nie wskórał, bo młodzieniec ufając Bogu, modląc się ciągle a do Matki Bożéj uciekając, wszystko to przetrzymał i z puszczy swojéj ani się na krok nie ruszył. Jednak wojnę takę, toczył przez całe lat dwadzieścia z szatanem, który widząc w końcu że go tém wszystkiém nie pokonał, umyślił usidlić na próżnéj chwale i wbić w pychę. Ludzie dowiedziawszy się o jego jakby nadludzkim sposobie życia zaczęli schodzić się do niego coraz gromadniéj, jużto dla polecenia się jego modlitwom, już aby zasięgać rady w życiu duchowném. Nie mógł im mąż Boży odmawiać pomocy, a Pan Bóg za jego modlitwami wiele cudów czynił. Szczególnie gdy razu jednego trzech dotkniętych morowém powietrzem i już konających, znakiem krzyża świętego uzdrowił, co miało miejsce w ludném mieście Gazie, nadzwyczaj wielka liczba nawróciła się pogan, i wielu zapragnęło poświęcić się na żywot zakonny pod przewodnictwem świętego Hilaryona. Przyjął ich pod swój zarząd duchowny, pierwszy założył w Palestynie klasztor, i nadał braciom Regułę.
Nigdy od nikogo przyjmować nic nie chciał, a gdy pewien bogaty człowiek, za uleczenie go cudowne, dawał mu wielką ilość złota, Hilaryon pokazując mu kawał czarnego i suchego chleba, którym się zwykle żywił, rzekł: „Ci którzy się taką strawą karmią, złoto za nic mają”. A takiém postępowaniem, najlepiéj skłaniał drugich do wzgardy dóbr doczesnych. Cisnęło się téż dla słuchania jego nauk tak wielu, że niekiedy po trzy tysiące uczniów przy nim bywało. Prócz tego nawrócił w Palestynie wielką liczbę pogan, i kilka klasztorów, w których po stu i więcéj braci przebywało, założył.
Na tych pracach trzydzieści blizko lat przepędził Hilaryon, a kusiciel spostrzegł że pomimo tego w pychę wbić go nie mógł. Bo gdy sława jego znacznie wzrosła, tak że go wszyscy za Świętego mieli, on gorzko z tego powodu płakał, mówiąc: „Chciałem żyć nieznany światu, a świat za życia chce mnie już nagrodzić. Ludzie mają mnie za coś poczciwego, a ja czuję że pod pozorem służenia bliźnim, coraz się sam na starość gorszym staję: trzeba mi przed taką czcią ludzką uchodzić.” Była bowiem w istocie okazya do wielkiéj dla niego pokusy. Nietylko tłumnie zwiedzali go ludzie prości, lecz i najznakomitsi mężowie, biskupi, kapłani i zakonnicy, spieszyli do niego po radę i błogosławieństwo. Niemogąc więc znieść tego dłużéj, wybrał się skrycie w daleką podróż. Bracia i lud całéj okolicy dowiedziawszy się o tém, zebrali się w liczbie przeszło dziesięciu tysięcy, i zastąpili mu drogę aby ich nie opuszczał; ale on stanowczo im oświadczył że póty żadnego posiłku w usta nie weźmie, póki go wolnego w podróż nie puszczą. Pomimo jednak tego odstąpić nie chcieli aż gdy widząc iż przez siedem dni nic w istocie do ust nie bierze, z płaczem wprawdzie, lecz mu już drogi nie tamowali.
Puścił się więc Hilaryon na pustynię gdzie mieszkał święty Antoni, i tam na bardzo odludném miejscu osiadł z dwoma braćmi, mówiąc: „teraz przecie zacznę na prawdę służyć Pana Bogu.” Lecz i tam długo samotności zażywać nie mógł. Odkryli go niektórzy, a gdy Pan Bóg na jego modlitwę kilka cudów uczymił, tak się w Egipcie sława jego rozgłosiła, te znowu ztamtąd uchodząc udał się w okolice Aleksandryi.
Tymczasem wstąpił na tron cesarz Julian odstępca, który cześć bałwanom odnowił, a poganie Gazejscy zburzywszy klasztory świętego Hilaryona i uzyskawszy od cesarza wyrok śmierci na niego, wszędzie go szukali. Zawiadomiony o tém sługa Boży w objawieniu, skrył się w głąb puszczy, w najdziksze jéj miejsce Oazys zwane. Jednakże i tam długo od czci ludzkiéj ochronić się nie mógł. Udał się więc do Libii, gdzie przybył do niego jeden z uczniów jego z Palestyny, oznajmując że cesarz Julian zginął, a że bracia proszę go aby do nich wrócił. Nie chciał jednak tego Święty uczynić, a widząc iż już nigdzie na Wschodzie ukryć się przed ludźmi nie potrafi, udał się na Zachód, i wsiadłszy na okręt popłynął do Sycylii. Niemając czém właścicielowi za przewóz okrętu zapłacić, oddawał ma księgę Ewangelii, którą w młodości własną ręką przepisał, lecz poczciwy żeglarz przyjąć tego nie chciał, a za to Hilaryon pomodliwszy się nad jego synem oddawna już chorym, od razu go uleczył, lecz prosił aby cudu tego przed nikim nie rozgłaszał. Wysiadłszy na ląd w Sycylii, puścił się mąż Boży w głąb kraju, między najdziksze góry, i zdało mu się iż się już tam doskonale od ludzi ukrył: tymczasem wcale tak się nie stało. Zdarzyło się iż się przywlekł do jego pustelni jakiś ciężko chory, a który otrzymawszy zdrowie skoro go Hilaryon przeżegnał, rozgłosił ten cud w okolicy, a wnet niezliczona liczba chorych i pobożnych obległa jego samotnię.
Musiał więc i z tego ustronia uchodzić, i udał się do Epidaru w Dalmacyi, ale i tam zataić się nie mógł: bo w chwili swojego przybycia, trafił na to że w owéj krainie, jakieś strasznie drapieżne zwierzę nakształt smoka ogromnego, pożerało bydlęta i wielu ludzi, a wszyscy mieszkańcy w wielkim byli popłochu. Ulitowawszy się nad nimi święty Hilaryon, kazał blizko jaskini w któréj ten potwór się ukrywał przygotować wielki stos drzewa, a potém pomodliwszy się, zawołał na zwierza i kazał mu ma ów stos wejść: co gdy się tak stało, sam ogień podeń podłożył i potwór ten zginął, co lud cały w wielkie wprawiło zdziwienie, a Hilaryona skłoniło aby i ztamtąd co prędzéj uchodził. Zabierał się do tego gdy przypadło straszne trzęsienie ziemi, w skutek którego koło portowego miasta Epidauru morze się wzburzyło nadzwyczaj, i wzniesione jego bałwany już całe miasto zalać miały. Mieszkańcy pobiegli do Hilaryona, aby ich modlitwą swoją ratował. Poszedł téż z nimi nad morze a skoro ręce do modlitwy podniósł, bałwany morskie opadły, i stanęły tak spokojne jakby nigdy wzburzone nie były.
Korzystając z téj chwili, Hilaryon rzucił się w łódkę tak że nikt go nie widział i puścił się na morze, a spotkawszy jakiś okręt, przyjęty od żeglarzy popłynął z nimi do Cypru. W téj podróży spotkali ich rozbojnicy morscy, których wszyscy się przelękli, lecz Święty rzekł im: „ufajmy w Bogu.” A gdy zbójcy już się zbliżyli, skinął na nich ręką wołając: „na bok” a w tejże chwili okręt ich, jakby pchnięty siłą niewidomą, rzucił się w stronę, a oni szczęśliwie do Cypru przypłynęli. Wysiadłszy na brzeg, ukrył się najprzód o dwie mile od Pafu, ale gdy i tam wkrótce wyśledzili go ludzie i chorych do niego z całéj wyspy znosili, wyszukał sobie wśród dzikich skał i lasów kryjówkę tak niedostępną, że czołgając się na kolanach i rękach, ledwie się sam do niéj dostał. Był tam jednak zdrój wody, miejsce gdzie mógł uprawiać mały ogródek, i sterczały ruiny staréj jakiejś świątyni pogańskiej. Osiadłszy na tém miejscu święty Hilaryon, spędził na niém lat pięć nieco spokojniejszy, bo nikt o nim nie wiedział, i długo odkryć go nikt nie mógł; ale po pięciu latach, doszli jakoś jego kryjówki, i przynieśli mu paralityka ciężko chorego. Wzruszony miłosierdziem sługa Boży rzekł mu: „wstań i chodź”, a chory wstał natychmiast, zupełnie uzdrowiony. Dziękowali wszyscy Bogu iż go wynaleźli, i odtąd znowu nie dawali mu pokoju, a strzegli go pilnie aby nie uszedł, bo wieść o nim chodziła iż nigdzie długo nie przebywa.
Ztamtąd go téż już i Pan Bóg do Siebie powołał. Miał lat ośmdziesiąt, gdy nagle na siłach upadł. Prosił tych którzy wtenczas byli przy nim obecni, aby go nie gdzie indziéj pochowali tylko w tymże ogródku, który na tej pustelni uprawiał. Gdy już był blizki konania, snać szatan rozbudzał w nim przestrach sądów Bożych, rzekł bowiem sam do siebie: „Wychodź duszo moja, wychodź, czego się obawiasz, blizko siedemdziesiąt lat służysz Chrystusowi, a śmierci się lękasz?” I to mówiąc oddał Bogu ducha, i pogrzebiony został tam gdzie tego sobie życzył. Lecz późniéj, jeden a uczniów jego przybył do Cypru, potajemnie uwiózł jego ciało do Palestyny i pochował je w pierwszym klasztorze przez świętego Hilryona w Majomie założonym, gdzie grób jego wielkiemi zasłynął cudami. Umarł 22 Października roku Pańskiego 371.
Pożytek duchowny
Niech Cię przrazi zbawiennie ten szczegół życia świętego Hilaryona, że siedemdziesiąt lat w najostrzejszéj pokucie służąc Panu Bogu, łaską czynienia wielkich cudów udarowany, w czci u wszystkich jako Święty będący, w stanowczéj jednak chwili śmierci, nie był on bez obawy. Pomiarkuj więc, jak ty na tę straszną i stanowczą chwilę, pilnie gotować się powinieneś.
Modlitwa
Boże któryś błogosławionego Hilaryona długie lata w ostréj pokucie Ci służącego, dla nauki naszéj, w chwili śmierci sądami Twojemi zbawiennie przeraził, daj nam za jego zasługami i pośrednictwem szczerze grzechy nasze zawczasu odpokutować, w godzinie śmierci naszéj z niepłonną nadzieją w miłosierdzie Twoje z tego świata schodzić. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 903–905.
Św. Eucharyusza Biskupa Aurelianeńskiego (Orlean)
Żyła około roku Pańskiego 731.
Pożytek duchowny
Jak w historyi wielu Świętych, tak i w dopiéro przeczytanéj, widziałeś jak oni unikali wszelkich wyższych godności, uczuciem głębokiéj pokory powodowani. Porównaj z tém twoją żądzę wyniesienia, a jeśli się do niéj poczuwasz, zadrżyj o twoje zbawienie: bo jak pokora jest główną cechą wybranych, tak pycha, i z niéj wynikające pragnienie zaszczytów, jest oznaką bardzo złego stanu duszy.
Modlitwa
Boże! pokory lubowniku i dawco, któryś świętego Eucharyusza Biskupa, w téj cnocie ugruntowanego, do najwyższéj godności królowania z Tobą w Niebie wyniósł; daj nam, prosimy Cię przez jego zasługi, abyśmy w pokorze świętéj ćwicząc się pilnie, przez nią do wszelkich łask Twoich utorowali sobie drogę. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 130.
