Wpisy z tagiem "wykształcenie":
Św. Katarzyny, Dziewicy i Męczenniczki
Żyła około roku Pańskiego 310.
(Żywot jéj był napisany przez Metafrasta.)
Święta Katarzyna z rodu cesarskiego pochodząca, mieszkała w Aleksandryi, stolicy Egiptu, w połowie IV wieku. Tak wysokie w naukach odebrała wykształcenie, że będąc młodą dziewicą stała w nich na równi z najsławniejszymi uczonymi swojego czasu. Przytém jaśniała przedziwną urodą. Lecz co prawdziwe jéj szczęście stanowiło, była doskonałą chrześcijanką.
Panujący podówczas cesarz Maksencyusz, zawzięty prześladowca chrześcijan, przybywszy do Aleksandryi, wydał najsurowszy wyrok, aby nietylko wszyscy mieszkańcy tego miasta, ale i z najodleglejszych okolic, stawili się do Aleksandryi na dzień na to wyznaczony, w którym miała się obchodzić wielka uroczystość pogańska. Gdy w skutek tego, tłumy ludu zgromadziły się na te bezbożne obrządki pod przewodnictwem Maksencyusza odbywane, Katarzyna zdjęta litością nad tak wielką liczbą dusz uwiedzionych błędami pogańskiemi, wziąwszy z sobą liczny orszak sług swoich, udała się do świątyni w któréj był cesarz, i tak do niego przemówiła: „Czy przystoi tobie o! cesarzu, który tak wielkiém państwem rządzisz, abyś ludzi śmiertelnych za bogów poczytywał? Wszak własni wasi pisarze i filozofowie, nie tają tego iż ci których lud prosty za bogi uznaje, ludźmi tylko byli, którym za niektóre dobrodziejstwa jakie wyświadczyli społeczeństwu, dla zachowania ich pamiątki stawiono posągi, a które ciemnota tylko ludów za bogów uznała. Tak znakomici pisarze jak Diodorus, Plutarch i inni świadczą o tém wyraźnie; nie wątp więc o tém cesarzu, a przykładem twoim nie prowadź tak wielu ludzi na potępienia: bo inaczéj, Bóg prawdziwy wiekuistą męką cię ukarze po śmierci. Uznaj raczéj jednego prawdziwego Boga, który ci i życie dał i koroną cię obdarzył. Słowo Jego przedwieczne, Syn Bogu Ojcu równy, wybawił nas od zguby, w jaką nas wtrącili pierwsi rodzice nasi dopuściwszy się nieposłuszeństwa przeciw Bogu. Syn Boży krzyżową śmiercią Swoją, winę naszę zmazał, otworzył nam wrota do miłosierdzia Bożego, i pokutującym zbawienie wieczne daje. Korzystaj przeto z téj łaski.”
Zdumiał się Maksencyusz na mowę takową, lecz przez wzgląd na wysoki ród Katarzyny, nie chciał od razu karać jéj za to co w jego oczach było wielkiém zuchwalstwem. Przytém ujęty jéj nadzwyczajnéj piękności urodą, poślubienia jéj powziął zamiar. Łagodnemi więc słowy przemawiając do niéj, powiedział iż rozpoczętych obrzędów musi dokończyć, a po nich zawezwie ją do siebie dla dłuższéj rozprawy.
Gdy przybyła, wiedząc że z cesarskiéj krwi pochodzi, przyjął ją z wielkiém uszanowaniem, i w pierwszych słowach jakie do niéj wymówił, zaczął wychwalać jéj piękność. Na co rzekła mu święta dziewica: „Szatani których wy za bogów macie, tak was w swoich sidłach trzymają, iż wam tylko na znikome i niegodne uwagi rzeczy otwierają oczy. Jakąkolwiek jest moja powierzchowność, jestem tylko gliną nędzną, która w proch się obróci, a jeśli podziwiasz tę postać jaką mi dał Pan Bóg, z tego byś się powinien przekonać o potędze takiego Stwórcy, i tę uwielbiać, a nie stworzeniu nikczemnemu zalety przypisywać.” Zaczął po tych słowach cesarz swojéj religii bronić, a gdy spostrzegł z jak niepospolicie uczoną i bystrego rozumu kobietą ma do czynienia, powiedział jéj iż chce aby się o tém wszystkiém co mu mówiła o religii chrześcijańskiéj, rozprawiła z uczonymi filozofami, których w tym celu do siebie zawezwie. „Niech staną, odpowiedziała mu na to Katarzyna, a obaczysz jak Bóg mój usta im zamknie.” Posłał tedy cesarz po pięćdziesięciu najmędrszych w całym kraju filozofów, aby oni Katarzynę o prawdziwości religii pogańskiéj, a fałszu chrześcijańskiéj przekonali. Tymczasem, przed Świętą stanął Anioł, i oznajmił jéj że Pan Jezus w téj rozprawie wspomagać ją będzie, że filozofowie ci nawrócą się i za wiarę umrą, i że ona sama koronę męczeńską otrzyma.
Gdy tedy ci mędrcowie na dwór cesarski przybyli, przyzwano Katarzynę, i w obecności Maksencyuszą i wszystkich panów i pań jego dworu, kazano jéj rozprawiać się z nimi. „Więc ty bogi nasze bezcześcisz” odezwał się do niéj najprzód jeden z owych filozofów za najbieglejszego poczytywany. „Ja im czci nie oddaję jako bogom, odrzekła na to dziewica, bo ich nie za bogów lecz za ludzi tylko uznaję.” – „Dla czegoż, powiedział znowu na to filozof, ty która za mądrą i uczoną uchodzisz, nie podzielasz w téj mierze zdania naszych największych uczonych i najpierwszych wieszczów, którzy ich przecież za bogów poczytują?” — „Bo w tych rzeczach, odpowiedziała Katarzyna, które się tyczą czci należnéj prawdziwemu Bogu, ja słucham nie zdania chociażby najmędrszych ludzi, lecz głosu téj mądrości która jest darem Boga, będącego samą Mądrością, a która mnie oświeca.” I zapytała: „Którzyżto są ci wasi uczeni, uznający za bogów tych, którym wy cześć oddajecie?” A gdy filozof rozprawiajacy wyliczył jéj wielu uczonych pogańskich o ich bożkach piszących, a nic o Chrystusie niewspominających, Święta mu odpowiedziała: „Prawda iż ci których mi przytaczasz, piszą o tych których wy za bogów poczytujecie: ale czyż nie widzisz, że przypisują im oraz jużto chytrość i matactwo, już mściwość i zdradę; to znowu ohydną rozpustę i największe zbrodnie. A czyż mogą być bogami ci, którzy się dopuszczają czynów, na które każdy rozumny i cnotliwy człowiek się wzdryga? Fałszem zaś jest, mówiła daléj, jakoby nikt z waszych znakomitości nie wspominał o Chrystusie. Wszak tyle Sybill najsławniejszych, tylu wieszczów Apolina, wyraźnie przepowiedziało zstąpienie Boga na ziemię, cudowne narodzenie się Jego z Dziewicy, i umęczenie na krzyżu za grzechy rodu ludzkiego.” Poczém przytoczyła im z pamięci, wszystkie tego rodzaju najsławniejsze wyrocznie. Daléj wyłożyła im w krótkich słowach, całą naukę katolicką: o stworzeniu świata, o upadku pierwszych rodziców z którego wynikły wszelkie nędze ludzkie, o miłosierdziu Boga nad ludźmi w zesłaniu na ziemię Syna Swojego, który zadość czyniąc sprawiedliwości Bożéj, podzwignął nas z upadku; o życiu, cudach i śmierci Zbawiciela, i nakoniec o powinności wierzenia w Chrystusa i naśladowania Go w cnotach, a jeśli tego po nas wymaga, i w poniesieniu śmierci dla Niego, jak On ją za nas poniósł.
Owóż, do mądrych słów tych Katarzyny raczył Pan Bóg i moc Swoję przywiązać. Wysłuchawszy ich ów filozof który z nią rozprawiać zaczął; zamilkł, a cesarz zwrócił się do drugich aby się oni odezwali. Lecz ci otwarcie ma odrzekli: „Próżno cesarzu wysilać się będziemy, gdyż przeciw prawdom, które z ust téj dziewicy wyszły, żaden z nas nie do zarzucenia wynaleźć nie może.” Spostrzegłszy tedy Maksencyusz że mowa Katarzyny mędrców tych do wiary katolickiéj nawróciła, uniesiony wściekłym gniewem, rozkazał w tejże chwili stos rozpalić, i wszystkich ich nań wrzucić. Oni zaś usłyszawszy ten wyrok padli do nóg Katarzyny, błagając jéj aby wstawieniem się swojem do Boga, wyjednała im łaskę wytrwania w wierze chrześcijańskiéj, którą chcą wyznawać. Z czego uradowana święta dziewica zawołała: „Przyjmuje was Bóg miłosierny, i wieczną chwałą krótkie wasze cierpienia nagrodzi. Wstępujcie śmiało w te płomienie, to chrzest ognisty, który w jednéj chwili oczyści dusze wasze za przeszłe wasze błędy.” A gdy już ich na spalenie wiedziono, przeżegnała ich krzyżem świętym i Bogu jeszcze poleciła. Stanęli tedy na stosie mężowie wybrani, a Bóg przyjął ich dusze do Nieba.
Lecz rzecz poniekąd dziwna, że w Maksencyuszu wszystko to rozbudziło jeszcze gwałtowniejsze pragnienie poślubienia Katarzyny: wręcz więc jéj oświadczył, że jeśli odstąpi wiary, pojmie ją w małżeństwo i na tronie cesarskim osadzi. Ale mu ona odrzekła: „Napróżno łudzisz mnie tak w oczach twoich świetnemi obietnicami; chrześcijanką jestem i za nic je sobie cenię.” — „A więc, powiedział jéj na to rozgniewany cesarz, chcesz mnie zmusić abym i to ciało twoje tak sławne z urody, dręczyć i katować kazał.” — „Ciało to, odrzekła mu Święta, prędzej lub późniéj, samo w proch się obróci, a przez męki jakie mi zadasz, zjednasz mi w Niebie tém większe nagrody. A przytém z powodu męczeństwa jakie ja poniosę, wielu z dworzan twoich uwierzy w Chrystusa, i razem ze mną pójdą do Niego.”
Widząc cesarz nieugiętą w Katarzynie stałość, z niegodziwéj chuci jaką ku niéj pałał, przeszedł w zajadłość barbarzyńską. Najprzód przez dwie godziny kazał ją żyłami wołowemi okrutnie smagać. Krew lała się strumieniem, całe ciało jakby jedną raną się stało, lud płakał, a Święta ani jęku niewydając, głośno Chrystusa wielbiła. Potém zaprowadzono ją do więzienia, gdzie ją głodem morzyli.
Dziesięć dni już tam przebywała, kiedy niespodzianie, Augusta żona cesarska, słysząc wszystkie szczegóły męczeństwa Katarzyny, przyszła do niéj potajemnie, gdyż od niejakiego czasu i sama pragnęła zostać chrześcijanką, lecz obawiała się męża. Po długiéj rozmowie jaką miała ze Świętą, postanowiła bądź co bądź nawrócenia swojego już nieodwlekać, Nie dość na tém: Porfiryusz, naczelny wódz wojsk cesarskich, który ułatwił to tajemne widzenie się cesarzowéj z Katarzyną, obecny ich rozmowie, także się nawrócił, a skłoniwszy do tegoż dwóchset innych wojskowych, niezwłocznie z nimi wszystkimi Chrzest święty przyjął.
Dwanaście dni trzymano Katarzynę w więzieniu i głodem dręczono, lecz głodu nie cierpiała, bo Pan Bóg przysyłał jéj gołębicę, która ją przez ten czas karmiła, i sam Pan Jezus jéj się okazał, pokrzepiając na duchu na nową mękę która ją czekała.
Jakoż, cesarz kazał przygotować straszną machinę, w któréj urządzone były cztery koła jedno na drugie zachodzące, i nasadzone długiemi ostremi i żelaznemi gwoździami, tak aby wsadzoną pomiędzy nich męczenniczkę, w drobne kawałki szarpały, a jednak długo męczyły. Gdy zawezwał po raz ostatni przed siebie Katarzynę, rozkazał aby machinę rozpuszczono dla przerażenia Świętéj, i wtedy znowu ją nakłaniał do odstępstwa wiary a oddania czci bożkom. Lecz kiedy nic na niéj nie wymógł, kazał ją porwać katom, i w tę okrutną torturę wrzucić; ale gdy chcieli koła jéj w ruch wprawić, zstąpił Anioł z Nieba i roztrzaskał machinę w kawałki, a Katarzyna zdrowa i bez żadnego szwanku stanęła na ziemi. Na widok cudu tak wielkiego, lud cały zawołał: „Wielkim jest Bóg chrześcijański,” a cesarz wydał rozkaz aby niezwłocznie Katarzynę ścięto. Zbliżył się tedy kat, a ona padłszy na kolana w te słowa się modliła: „Panie Jezu Chryste, dziękuję Ci za wszystkie Twoje łaski. Wejrzyj Boże mój na lud ten, aby Cię poznał i na wieki miłosierdzie Twoje wielbił.” I to mówiąc poddała głowę pod miecz i ściętą została, a w miejsce krwi mleko z żył jéj wytrysnęło, na widok czego większa część pogan nawróciła się. Męczeństwo jéj zaszło 25-go Listopada roku Pańskiego 310.
Przed samą śmiercią, z rozmowy katów jaką usłyszala, obawiała się ta miłośnica czystości, aby po jéj ścięciu nie znieważyli oni téj cnoty na jéj dziewiczém ciele, i prosiła Pana Jezusa aby ją od tego uchował. Kiedy bezbożni kaci zamyślali w istocie o tém, Aniołowie porwali jéj ciało, i na górę Synai unieśli.
Pożytek duchowny
Błogosławiona Katarzyna tak wysoko wykształcona, a z czego tak święty użytek zrobiła, jest szczególną Patronką osób głębszym naukom oddających się. Proś ją, aby dla takich wyjednywała u Ducha Świętego to światło, którém w rozprawie z nią oświeceni filozofowie pogańscy, do wiary się nawrócili.
Modlitwa (Kościelna)
Boże! Któryś Mojżeszowi na szczycie góry Synai przykazania nadał, i w témże miejscu, przez świętych Aniołów Twoich, ciało błogosławionéj Katarzyny Dziewicy i Męczenniczki cudownie umieścił; spraw prosimy, abyśmy za jéj zasługami i pośrednictwem, do téj góry którą jest Chrystus, dostać się zasłużyli. Przez tegoż Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 1015–1018.
Nauka moralna
Na podstawie wydania z 1937 r., s. 932–933
Chwalebna walka świętej Katarzyny za Chrystusa i naukę Jego jest widocznym stwierdzeniem słów świętego Pawła w liście do Rzymian w rozdz. 5, wierszu 5: „Milość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha świętego, który nam jest dany”.
Duch święty leczy siedmiorakie zło, które kazi i szpeci życie ludzkie. Pierwszym złem jest dziecinne postępowanie wielu ludzi, trawiących całe życie na zajmowaniu się rzeczami błahymi i marnościami. Zapobiega zaś temu Duch święty darem mądrości, zwracając uwagę naszą na rzeczy poważniejsze i większą mające wartość. Drugim złem jest zapatrywanie się wielu ludzi na zewnętrzny pozór rzeczy zmysłowych i uganianie się za nim. Przeciwko temu działa Duch Święty zaostrzając w nas dar wnikania w istotę rzeczy i poznawania cudów ukrytych w stworzeniach, w których Bóg przemieszkuje. Trzecim złem jest zuchwalstwo, z jakim ludzie narażają się na niebezpieczeństwa tego świata. Przeciwko temu uzbraja nas Duch święty darem mądrości i przezorności w wybieraniu tego, co służy ku zbawieniu duszy naszej. Czwartym złem jest ludzka słabość, brak odwagi i namyślanie się w szukaniu Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego. Na tę ułomność darzy nas Duch święty siłą pokonywania zawad i trudności. Piątym złem to złuda rozumu w rozróżnianiu złego i dobrego. Tutaj uposaża nas Duch święty darem wiedzy, która nam ułatwia poznanie prawdy i nauk Boskich i zastosowanie do nich czynów naszych. Szóstym złem jest wzgarda rzeczy świętych i niebieskich. Od tego złego chroni nas Duch święty darem pobożności, która w nas wytwarza miłość Boga i zaszczepia zamiłowanie modlitwy. Siódmym złem jest zarozumiałość, wskutek której ludzie mało troszcząc się o zbawienie, nawet w największych niebezpieczeństwach nad sobą nie czuwają. Od tego zabezpiecza nas Duch święty darem bojaźni, która wszczepia w nas wstręt do grzechu, obawę utraty łaski Bożej i szczerą pokorę. Starajmy się przeto, abyśmy byli za przykładem świętej Katarzyny przybytkiem Ducha świętego, nie przybytkiem diabła. Wyrzeczmy się złych popędów i skłonności, oddajmy się pod kierownictwo Ducha świętego, aby czyny nasze uczyniły nas godnymi nadprzyrodzonej i wiecznej nagrody.
Św. Benedykta z Filadelfii
Z zakonu braci-mniejszych Franciszka Serafickiego.
Żył około roku Pańskiego 1589.
(Żywot jego wzięty jest z Kronik Zakonu Braci-Mniejszych.)
Śwęty Benedykt którego dla koloru jego ciała (był bowiem murzynem) czarnym Świętym pospolicie nazywano, narodził się w małéj wiosce zwanéj Filadelfia w Sycylii, w Dyecezyi Messyńskiéj położonéj. Rodzice jego byli murzynami, lecz katolikami bardzo przykładnymi. Od lat najmłodszych objawiła się w nim wielka bogobojność, upodobanie we wszelkich ćwiczeniach religijnych, a także pracowitość i posłuszeństwo dla rodziców i starszych, co nie tylko wszystkim go miłym czyniło, lecz nawet gdy jeszcze był małym chłopsczkiem, szacunek dla niego w tych którzy go bliżéj znali obudzało. Wtedy już obdarzył go był Pan Bóg i łaską modlitwy w wysokim stopniu, i duchem ostréj pokuty. Co mu zbywało czasu od koniecznego zajęcia, poświęcał go na pobożne ćwiczenia, a ciało swoje od dzieciństwa trapił w różny sposób, naśladując świętych pokutników, których opisowi życia z wielkiém zawsze zajęciem przysłuchiwał się.
Zaledwie doszedł był do lat młodzieńczych, i odziedziczył dość znaczny po rodzicach majątek, żywo przejęty niebezpieczeństwem na jakie dusza wystawioną jest w życiu światowém, postanowił świat opuścić, poświęcić się na wyłączną służbę Bogu i zająć się głównie najwyższém uświątobliwieniem duszy. Wielki miał pociąg do życia jak najbardziéj odosobnionego, i zamyślał udać się na jaką puszczę, aby tam już tylko z Bogiem przestając, niebieskich kosztować za życia jeszcze radości, i posiadanie ich po śmierci tém lepiéj sobie zapewnić.
Lecz za jego czasów już nie łatwo było znaleźć miejsce dość osamotnione na to; on jednak w głębokiéj ugruntowany pokorze nie ufał samemu sobie, i pragnął koniecznie znaleźć sposób prowadzenia życia oddalonego od świata i wszelkich z ludźmi stosunków, nawet takich jakie mają zakonnicy różnych Reguł, którzy żyjąc po klasztorach, oddają pomimo tego wiele posług religijnych wiernym, i przez to ciszą pustelniczą cieszyć się nie mogą. Lecz z drugiéj strony pragnął nie być pozbawionym przewodnietwa duchownego, i mieć Przełożonego, któremu poddając wolę swoję w rzeczach nawet najświętszych, tém bezpieczniejszym byłby od złudzeń miłości własnéj i pokus złego ducha, łatwo duszę samę sobie pozostawioną do zguby przywieść mogących. Powołaniem więc jego był ten rodzaj życia jaki wiodą Zakonnicy Zakonów ściśle odosobnionych i jedynie bogomyślności i pokucie oddanych: jakimi są Kartuzi, Kameduli i im nodobni. Lecz gdy wahał się którym dać pierwszeństwo, i obawiał się czy pochodzenie jego jako murzyna, nie utrudzi mu wstępu do każdego z tych zgromadzeń, w jego okolicy, kilku pobożnych mężów, podobneż o jakim on zamyślał pragnących wieść życie, uzyskawszy na to zezwolenie Stolicy Apostolskiéj, zawiązało pod Regułą świętego Franciszka Serafickiego zgromadzenie, właśnie tak pustelniczy rodzaj życia wiodące, do jakiego wzdychał błogosławiony Benedykt. Spieniężywszy więc cały swój majątek, i rozdawszy go na ubogich, przyłączył się i on do nich, uszczęśliwiony iż tak jakby umyślnie dla niego, raczył Pan Bóg w jego okolicy wskrzesić to nowe pobożne pustelnicze stowarzyszenie.
Od chwili rozpoczęcia tego zawodu, Benedykt lubo pomiędzy braćmi swoimi najmłodszy, wszystkich w świątobliwości przewyższył. Pokora, posłuszeństwo, jak najściślejsze zachowanie wszystkich przepisów bardzo surowych Ustaw zakonnych, były to cnoty w których zajaśniał tam od razu. Wiódł życie nadzwyczaj umartwione, przez które wiernie naśladował najsławniejszych i najostrzejszéj pokucie oddanych pustelników Egipskich. Przytém obdarzony w wysokim stopniu darem modlitwy i bogomyślności, zwykle po całodziennéj pracy i wspólnych ćwiczeniach chórowych, jeszcze większą część nocy spędzał na rozmowie z Bogiem i świętych rozmyślaniach. Tam przez całe lat czterdzieści dał mu Pan Bóg zażywać tego jakby anielskiego szczęścia.
Lecz za Papieża Piusa VI zapadło rozporządzenie, aby wszyscy ci pustelnicy, którzy żyli pod Regułą świętego Franciszka Asyzkiego bez zależności od Przełożonych Zakonu Braci mniejszych, a do których właśnie należał Benedykt, przyłączyli się do którego z Zakonów już stale przez stolicę Apostolską zatwierdzonych, a w których uroczyste i nieodwołalne wykonywają się śluby zakonne, co w Zgromadzeniu w którém zostawał dotąd nasz Święty nie miało miejsca. Wtedy Benedykt, lubo z wielkim żalem, rozstać się musiał ze swoją ukochaną pustynią. W długiéj i wytrwałéj modlitwie wezwawszy światła Ducha Świętego, udał się do miasta stołecznego Sycylii Palermu, i tam prosił pokornie o przyjęcie go do klasztoru ojców Bernardynów przy kościele przenajświętszéj Maryi od Jezusa.
Lubo już był i podeszłego wieku, i wcale nie wykształcony w świeckich naukach, gdyż zaledwie mógł trochę czytać, a pisać wcale nie umiał, ojcowie tego Zakonu najchętniéj go przyjęli, gdyż sława jego świątobliwości jaką oddawna jaśniał w swojéj pustelni, doszła była i do nich. Zresztą dość im było przypatrzyć się mu bliżéj w ciągu kilkodniowego jego unich pobytu, aby poznać w nim najrzadsze dary Boże, i ten wysoki stopień doskonałości, jakiego mało kto z najszczerzéj poświęcających się Bogu, w najlepiéj utrwalonych zakonach dostępuje.
Nie zawiódł też ich oczekiwania Benedykt. Przyjęty do klasztoru, we wszelkiego rodzaju cnotach, których już dawno nabył w wysokim stopniu w eremie z którego przychodził, w życiu nadzwyczaj umartwioném i w darze wysokiéj bogomyślności, tak się okazał wytrwałym, wyćwiczonym i ustalonym, że stał się dla wszystkich braci wzorem najwyższéj zakonnéj doskonałości. Przyjęty na prostego braciszka, pracowite obowiązki do tego stanu przywiązane i najniższe w klasztorze usługi, niezmordowanie i całe do nich przykładając serce, spełniał jak najwierniéj, przekonany że Pan Bóg nie na szczytność spraw naszych, lecz na intencyą z jaką się one dokonywają, jedynie patrzy, a pokornych, i w pokornym stanie wiernie Mu z miłości Jego służących, najhojniéj nagradza i najobfitszemi obdarza łaskami. Każdego roku pościł siedem czterdziestodniowych postów, przez Serafickiego Patryarchę zachowywanych, i mięsa nigdy nie jadał. Sypiał na gołéj ziemi i to nadzwyczaj krótko; jak w odzieniu tak i we wszystkiem najwyższego przestrzegał ubóstwa; czystość dochował nieskalaną. Uczuciem miłości Boga tak serce jego było przepełnione, że na modlitwie i po przyjęciu Komunii świętéj we łzach się rozpływał, i często w zachwycenie wpadał.
W kilka Jat po jego wstąpieniu do Zakonu ojców Bernardynów, postanowiono wprowadzić tam ściślejsze zachowanie pierwotnéj Reguły, od któréj nieco odstąpiono, i chciano właśnie zacząć od klasztoru przenajświętszéj Maryi od Jezusa w Palermo. W tym celu wszystkich braci oczy zwróciły się na Benedykta prostego braciszka i jego Przełożonym zrobiono, chociaż jak to wspomnieliśmy, pisać nawet nie umiał. Tak bowiem nie wątpili bracia że wysoki stopień łaski Bożéj w jakim zostawał, wszystko w nim zastąpi. Jakoż objąwszy ten urząd trudny zawsze, a szczególnie gdy idzie o przywrócenie zachwianéj karności zakonnéj, przedewszystkiém przykładem swoim, a potém niezrównaną słodyczą którą wszystkich braci zjednał serca, w krótkim czasie Regułę w całéj jéj pierwotnéj ścisłości w wykonanie wprowadził i ustalił. Okazał się nie tylko roztropnym rządcą klasztoru i powierzonéj mu rodziny zakonnéj, lecz oraz znaleźli w nim bracia świętego i biegłego przewodnika ich dusz, które łagodnie, lecz oraz i z właściwą stanowczością prowadził do wysokiéj świątobliwości i w duchu powołania świętego. Wszystkim starał się być wszystkiém: strapionych pocieszał, chorych sam o ile tylko mógł doglądał i wszelkie oddawał im z największą miłością usługi; o potrzebach braci najtroskliwiéj pamiętał, uprzedzając każdego rozsądne i właściwe żądanie; wykraczających upominał najtrafniéj, skruszonych z ojcowskiém sercem przyjmował; do wszystkich obowiązków pierwszy, w umartwieniach ciała i zachowaniu ubóstwa wszystkich przewyższający, z przybywającemi ze świata osobami uprzejmy i pokorny, lecz wystrzegający się z niemi stosunków zbyt częstych: takim był święty Benedykt, gdy będąc braciszkiem został Przełożonym licznéj zakonnéj rodziny.
Niedługo już jednak cieszył się nim Zakon, który przykładem i przewodnictwem swoim uświęcał. W sześćdziesiątym trzecim roku życia zapadłszy w ciężką chorobę, i dzień śmierci swojéj przepowiedziawszy, po przyjęciu ostatnich Sakramentów świętych, z oznakami najżywszéj wiary i pobożności, dnia 4-go Kwietnia roku 1589, zasnął spokojnie w Panu. Zwłokom jego dotąd nieuszkodzonym, zaraz po zgonie jego wierni cześć oddawać zaczęli, a gdy takowa nie tylko w Sycylii, w Hiszpanii, Portugalii, Brazylii, Meksyku i Peruańskim państwie upowszechniła się, lecz oraz i liczne cuda przy grobie jego zaszły, Pius VII Papież roku 1807 kanonizował go uroczyście, a święto jego dnia 3-go Kwietnia obchodzić kazał.
Pożytek duchowny
Nad wszelkie oświecenie jakie dać może wykształcenie w naukach, szacowniejszém jest bez porównania światło łaski Bożéj. Ono wiele zastąpić może jak to widziałeś w szczegółach życia dzisiejszego Świętego, zać braku takowego, niczém nagrodzić nie można. O łaskę więc świętą staraj się przedowszystkiém, i podziwiaj nieprzebraną dobroć i mądrość Boga, który ją prostaczkom właśnie najprzystępniejszą czyni.
Modlitwa (kościelna)
Boże! Któryś błogosławionego Benedykta wyznawcę Twojego, niebieskiemi darami hojnie wzbogacił, i w Kościele Twoim cudami wsławił, spraw prosimy, abyśmy za jego zasługami i prośbami dobrodziejstw Twoich dostąpili. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 262–265.
