Citatio.pl

Wpisy z tagiem "zgorszenie":

2020-12-19

Św. Tymoteusza i św. Maury żony jego

Żyli około roku Pańskiego 304.

(Żywot ich był napisany przez Metafrasta.)

Święty Tymoteusz przyszedł na świat w Perapie, niewielkiém miasteczku w Tehaidzie położoném. Biskup miejscowy widząc w nim od lat najmłodszych wzorową pobożność, skłonił go do przyjęcia niższych święceń. Ponieważ według praw Kościoła, ci którzy tylko niższe święcenia mają mogą się żenić, więc Tymoteusz pojął w małżeństwo młodą chrześcijankę, zacną dziewicę, lecz ozięble Panu Bogu służącą.

W trzy tygodnie po ich ślubie, wszczęło się w Tebaidzie prześladowanie wiernych. Przybyły do Perapy Wielkorządca cesarski Aryan kazał wyszukiwać wyznawców Chrystusowych i z tych jednym z pierwszych był uwięziony Tymoteusz. Wielkorządca, zawezwawszy go przed siebie, spytał jakiego jest wyznania i z jakiego stanu. „Jestem chrześcijaninem, odpowiedział mu Tymoteusz, i przy kościele tutejszym jestem Lektorem, to jest do czytania ksiąg świętych przed ludem przeznaczonym.” – „Czy wiadome ci, spytał go znowu Aryan, wyroki cesarskie, wymierzające kary na tych którzy nie oddają czci bożkom naszym?” — „Znam je, odpowiedział Święty, i wiem nawet że ktoby tego uczynić nie chciał, ulegnie śmierci i ciężkim mękom: gotów téż jestem na wszystko, byle Boga mojego nie odstąpić.” – „A czy widzisz, zawołał znowu Wielkorządca, te narzędzia męczeńskie”, i wskazał mu takowe. „Gdy cię wezmą na tortury, przestaniesz tak zuchwale odpowiadać.” — „Widzę te barbarzyńskie narzędzia, odpowiedział Tymoteusz, ale ty czy widzisz Aniołów Boga wszechmogącego, którzy mnie otaczają, aby mi wśród męczarni dodać męstwa.” Po téj odpowiedzi, tyran kazał mu włożyć w uszy długie żelazne trzpienie do czerwoności rozpalone, w skutek czego oczy mu krwią zaszły, i zaślepł. Lecz wśród tak strasznéj męki, głośno dziękował Bogu za łaskę męczeństwa i odmawiał psalmy. Wielkorządca kazał go uwiesić u słupa za nogi, z kamieniem uwiązanym u szyi i z kneblem w ustach, aby nie przemawiał. A gdy i po tak barbarzyńskiéj katuszy, nie mógł wymódz na nim oddania czci bożkom, dowiedziawszy się że niedawno się ożenił, posłał po jego żonę, wnosząc że przez nią prędzéj go do tego przywiedzie.

Gdy nadeszła powiedział jéj, że jeśli nie skłoni Tymoteusza do złożenia ofiary bożkom, poniesie on śmierć nieochybnie, i dla tego radzi jéj, aby się ubrała jak najwykwintniéj i olejami wonnemi namaściła, jakto było wówczas zwyczajem, aby tym sposobem prędzéj do serca męża trafiła. Maura, która była młodą kobietą słabéj jeszcze wiary, a namiętnie kochała męża, usłuchała téj rady. Wpuszczono ją tedy do więzienia Tymoteusza, któremu rzuciwszy się do nóg, prosiła go i zaklinała na miłość Jaką miał dla niéj, aby dla uratowania sobie życia, pozornie oddał cześć bożkom. Tymoteusz odsunął się od niéj, mówiąc, iż znieść nie może zapachów które od niéj wychodziły, dając jéj przez to poznać, jak nie właściwie w takiéj chwili przystroiła się w ten sposób. Gdy zaś ona nie przestawała nalegać: „Mauro, rzekł do niéj z wielką powagą chociaż bardzo rozrzewniony; czy ja słyszę chrześcijankę czy pogankę? Cóż się stało z tobą? gdzie się podziała wiara święta, w któréj wychowaną byłaś? Zamiast żebyś mnie zachęcała do przeniesienia dla Chrystusa cierpień chwilowych, po których czeka mnie wieczne szczęście, ty ośmielasz się namawiać, abym za krótkie życie dostał się na wieczne męki. Czyż na to mnie miłujesz abyś mnie zgubiła, i na to stałaś się moją małżonką, aby mnie kusić? Jesteś chrześcijanką jak i ja chrześcijaninem jestem, bądź więc podobnież wierną Chrystusowi.”

Gdy tak Tymoteusz przemawiał, Pan Bóg łaską swoją serce Maury dotknął. W tejże chwili inna się z niéj zrobiła kobieta: „Przebacz mi, zawołała, mężu najdroższy, przebacz mi moję bezbożność, nikczemność i małoduszność: już nietylko nie nakłaniam cię abyś Wielkorządcy słuchał dla uwolnienia się od mąk które cię jeszcze czekają, lecz owszem proszę cię i błagam, nie odstępuj Chrystusa, chociażby cię w kawałki poszarpano. A i sama za najszczęśliwsząbym się poczytała, gdybym śmiercią za wiarę, odpokutować mogła mój upadek, i wraz z tobą pozyskać koronę męczeńską. Cóż więc mam czynić abym tego dostąpiła?” — „Droga Mauro, odpowiedział jéj na to uradowany Tymoteusz; pociecha jaką mi sprawiasz tém co mówisz, zatarła w mojéj pamięci wszystko com wycierpiał. Dziękujmy Bogu za łaskę którą nam wyrządza, trwajmy stale w Jego wyznaniu; nie ma czasu do stracenia, idź do Wielkorządcy i oświadcz mu że nietylko nie chcesz mnie przywodzić do oddania czci bożkom, lecz i sama gotowa jesteś przenieść największe męki dla Chrystusa.” To przeraziło Maurę: „Nie śmiem tuszyć sobie, rzekła do męża, abym się na to zdobyła; może lepiéj czekać aż mnie powołają przed Aryana.” Lecz święty Tymoteusz nie był tego zdania, przypomniał jéj że nie na siebie samę lecz na łaskę Chrystusa liczyć powinna, pomodlił się z nią, pobłogosławił ją, a Maura poszedłszy do Wielkorządcy, wręcz mu oświadczyła, iż żałuje tego że za radą jego poszła, że jest także chrześcijanką, i gotową na śmierć i na męki za wiarę.

Zdziwiony tém Aryan, według zwyczaju pogan tak nagłą zmianą w Maurze przypisywał sztuce czarnoksięzkiéj Tymoteusza; a chcąc ją od śmierci zachować, rzekł do niéj: „Widoczném jest, że mąż twój jest czarnoksiężnikiem. Posłuchaj więc mojéj rady, i pozostaw go w jego szalonym uporze: już go nic nie upamięta, musi śmierć ponieść; a ty jeżeli oddasz cześć Bogom naszym, wydam cię za mąż za jednego z wodzów wojsk cesarskich, z którym będziesz żyła szczęśliwie, i będziesz jedną z pierwszych pań tego kraju.” Maura odpowiedziała mu na to z oburzeniem, że jeśli męża jéj zamordują, nie będzie ona miała innego oblubieńca jak Chrystusa, w którego królestwie niebieskiém ma nadzieję i sama nie długo połączyć się ze swoim kochanym Tymoteuszem. Aryan wpadł we wściekłość, a widząc ją jeszcze w owych wykwintnych strojach w których poszła była do męża i włosy jéj nadzwyczaj długie i piękne kazał katom obecnym aby je w tejże chwili z głowy jéj oberwali. Podczas téj męki, Święta w głos dziękowała Panu Bogu, że jéj daje sposobność od pokutowania za grzechy, jakie popełniła z upodobaniem pielęgnując włosy dla przypodobania się drugim.

Wtedy tyran bardziéj jeszcze rozgniewany, kazał jéj palce po palcu odcinać, a Maura znowu dziękowała Bogu, spodziewając się, iż przez tę mękę odpokutuje lekkomyślność jakiéj dopuszczała się gdy palców używała głównie do trefienia włosów, i przystrajania nędznego ciała swojego. Aryan kazał ją wrzucić w kocioł wrzącéj wody. Ogień pod kotłem podżegano, lecz Święta jakby najmniejszego nie czuła bolu, prosiła Pana Boga aby ten ukrop obmył jéj duszę ze wszelkich skaz grzechu, i wyszła z kotła żywa i zdrowa. Wielkorządca nadzwyczaj cudem tym był uderzony, który nawet późniéj był głównym powodem jego nawrócenia się i poniesienia męczeństwa za wiarę. Lecz wtedy, daleko jeszcze od tego było. Chciał on wprawdzie świętą Maurę, już po tej katuszy odprawić do domu, lecz inni będący przy nim urzędnicy cesarscy ostrzegli go, że tym sposobem nie spełniłby swego obowiązku, i uzuchwaliłby chrześcijan. Podwoił przeto okrucieństwa: kazał lać na Świętą Męczenniczkę wrzącą siarkę ze smołą. Barbarzyństwo to zgrozą przejęło nawet pogan obecnych, lecz Maura szydziła z téj katuszy, jakby jéj wcale nie czuła. Wtedy Aryan wydał wyrok, aby oboje tych Świętych małżonków rozpięto na krzyżu i pozostawiono na nim aż skonają, chyba że nakoniec skłonią się do oddania czci bożkom.

Gdy ich na miejsce ukrzyżowania prowadzili, matka świętéj Maury, którą ona nadzwyczaj kochała, przebiwszy się przez tłumy pogan otaczających Świętych, i w chwili gdy już byli blizko krzyżów, z wielkim płaczem rzuciła się na szyję córki. Wszystkich ten widok rozczulił, a i sama Maura nadzwyczaj wzruszona, wyrwała się z objęć matki, pobiegła do krzyża i przyczepiła się do niego, prosząc Pana Jezusa aby ją nie pozbawiał szczęścia poniesienia tegoż rodzaju śmierci, jaką On z miłości ku ludziom, ponieść raczył.

Przystąpili nakoniec kaci do ukrzyżowania, i z rozkazu tyrana uczynili to w ten sposób aby Święci dłużéj żyć mogli, a przez to dłużej wystawieni na tak ciężką próbę, skłonili się wreszcie do oddania czci bogom. Rozpięci na krzyżach obok stojących, pozostawali na nich przez dni kilka, a w ciągu téj strasznéj męki razem się modlili, naprzemian psalmy głośno odmawiali i jedno drugiemu dodawało ducha.

Przed samém ich błogosławioném skonaniem, Maura miała widzenie, w którém ujrzała w Niebie tron bardzo wyniesiony, a nad nim koronę dla niéj przeznaczoną, nieco zaś wyżéj drugi takiż tron, z koroną dla jéj męża. Gdy spytała dla czego te dwa trony nie stoją na równi, usłyszała odpowiedź: że ponieważ po Bogu gorliwości to, namowie, przykładowi i modlitwie męża, zawdzięcza ona swoje nawrócenie i swoję wytrwałość, słuszném jest, aby jéj męża wyższa w Niebie spotkała nagroda. Po tém widzeniu, święta Maura ujrzawszy wielu chrześcijan obok jéj krzyża zgromadzonych, przemówiła jeszcze do nich, polecając im wytrwałość w wierze, ufność w łasce Bożéj i aby za nic poczytywali dobra tego świata, byle wiekuistego szczęścia w Niebie dostąpić. Nakoniec, oboje Święci poleciwszy się Panu Bogu, prawie w jednéjże chwili oddali w ręce Jego ducha. Ponieśli śmierć męczeńską dnia 18-go Grudnia, około roku Pańskiego 304. W późniejszych czasach, w Carogrodzie na przedmieściu zwanym Pera, był wspaniały kościoł pod ich wezwaniem zbudowany, z czego wnosić można iż tam ich ciała zostały przeniesione.

Pożytek duchowny

W uderzający i budujący sposób, sprawdziło się na tych świętych Męczennikach to co Pismo Boże zapowiada: że jedno z małżonków gdy jest świątobliwe, i drugie do tego przywieść łatwo może. Bierzcie ztąd naukę i zachętę chrześcijańscy małżonkowie, abyście i przykładem i słowem, jedno drugie do jak najgorliwszéj służby Panu Bogu nakłaniali, i pamiętajcie, że najczęściéj, jeśli które z was ubolewa nad niechrześcijańskiém potępowaniem drugiego, i sobie powinno przypisywać winę, że go nie nawraca.

Modlitwa

Boże! któryś błogosławionych Tymoteusza i Maurę męczenników Twoich, wzajemnym przykładem wytrwałości, w wierze świętéj utwierdzić raczył; spraw prosimy za ich pośrednictwem, abyśmy jedni drugich, i słowem i przykładem do cnoty zachęcając, wszyscy razem w Niebie chwalili Cię na wieki. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 1093–1095.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 995–996

Czy namawiając męża do porzucenia oporu, nie dopuściła się Maura ciężkiego grzechu? Jej chęci były wprawdzie dobre, gdyż pragnęła ocalić Tymoteusza, ale pozory często mylą. Ten, kto drugiego namawia do grzechu, albo mu daje dobrowolnie i umyślnie do niego sposobność, dopuszcza się zgorszenia. Dopuściła się go Maura, boć przecież jako chrześcijanka powinna była wiedzieć, że nie godzi się jej zabijać męża na duszy, by go ocalić cieleśnie; powinna była wiedzieć, że większa miłość należy się Bogu niż mężowi.

  1. Zgorszenie jest wielkim grzechem. Poświadcza to sam Pan Jezus u święte go Marka, mówiąc: „Biada zgorszycielowi! Kto jednego z tych małych, co we Mnie uwierzyli, zgorszy, temu lepiej by było przywiązać kamień młyński do szyi i wrzucić go w morze”. Gorszyciela nazywa Pan Jezus wprost szatanem. Przebaczył Piotrowi, gdy Go się wyparł, ale uniósł się gniewem przeciw niemu, gdy Go Piotr chciał odwieść od pójścia na mękę do Jerozolimy. Słusznie złajał go gromkimi słowy: „Odstąp ode Mnie, szatanie, gorszysz Mnie!” Jeśli Pan Jezus nazywa szatanem ulubionego Piotra, który z miłości i przywiązania pragnął Go uchronić od śmierci krzyżowej, jakże nazwać takiego, który umyślnie do złego namawia? Każdy gorszyciel, Każdy podżegacz do złego, jest rzeczywiście wrogiem i przeciwnikiem Boga, gdyż stara się przyprawić o wiekuistą zgubę dusze, którym Bóg przelewem swej krwi przenajświętszej chciał zapewnić wieczne szczęście i zbawienie. Często jest on nawet gorszy od szatana, bo swą złość stara się okryć płaszczykiem cnoty i uczciwości.
    1. Iluż mamy gorszycieli i jak częste jest zgorszenie! Iluż mamy takich, którzy plugawymi i bezwstydnymi słowy, blużnierstwami i bezbożnością starają się szerzyć zgorszenie? Okazują oni swoje moralne zepsucie ubiorem, szerzą książki polecające rozpustę i wszeteczeństwo, wieszają po ścianach obrazy wywołujące rumieniec wstydu na licach i otwierają swe domy pijakom, szulerom, bezbożnikom i szydercom z wiary i religii. Zgorszenie sieją przełożeni, którzy zamykają oczy na nadużycia podwładnych, zgorszenie sieją rodzice ślepi na wady i zdrożności dzieci, nauczyciele zbyt pobłażający uczniom. Jak mało mamy naśladowców Tymoteusza, a jak wielu naśladowców Maury, która przynajmniej swym dalszym postępowaniem i męczeńską śmiercią powetowała wyrządzone zło!
Tags: św Tymoteusz i św Maura „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna męczennik małżeństwo męstwo Krzyż zgorszenie
2020-12-07

Św. Ambrożego, Arcybiskupa Medyolańskiego i Doktora Kościoła

Żył około roku Pańskiego 397.

(Żywot jego był napisany na żądanie świętego Augustyna przez Paulina, kapłana mu przybocznego.)

Święty Ambroży urodził się około roku Pańskiego 315 w dawnéj Galii, w mieście Trewirze, gdzie ojciec jego tegoż imienia piastował najwyższy urząd Wielkorządcy cesarskiego. Był jeszcze w kolebce, gdy razu pewnego rój pszczół usiadł mu na twarzy i okrył szczególnie usta, w czém ojciec temu obecny, widział przepowiednię że się odznaczy darem wymowy, z któréj w istocie późniéj zasłynął.

Wychowany w Rzymie, gdzie w naukach wielkie uczynił postępy, młodym jeszcze będąc został Wielkorządcą Liguryi i Emilii. Za jego tam rządów w Medyolanie, do jego wielkorządztwa należącym, po śmierci biskupa Aukseryusza, powstał był spór pomiędzy katolikami a Aryanami, którzy jednego ze swoich sekciarzy na téj stolicy osadzić chcieli. Gdy zawiadomiono Ambrożego, że lud zebrany w kościele, ma już z tego powodu przyjść do rozprawy orężem, udał się sam jako najwyższy urzędnik do kościoła, dla powstrzymania rozruchów. Już wtedy wyznawał wiarę chrześcijańską i trzymał z prawowiernymi katolikami, lecz według ówczesnego zwyczaju, chociaż miał lat trzydzieści cztery, był tylko katechumenem, to jest przygotowującym się do Chrztu świętego. Skoro wszedł do kościoła, dziecię jakieś zawołało: „Ambroży Biskupem” a lud cały widząc w tém jakby głos Boży, wykrzyknął po trzykroć: „Ambroży Biskupem”, i co jeszcze dziwniejsza, wszystkie stronnictwa w tejże chwili na ten wybór się zgodziły. Lecz święty Ambroży przystać na to w żaden sposób nie chciał. Nigdy wymowniejszym nie był jak wtedy gdy przemawiając do duchowieństwa i ludu, prosił ich i zaklinał, aby innego wybrali. Widząc że to nie pomaga, uciekł się do dziwnego środka. Znany powszechnie z największéj łagodności, w pełnieniu swojego urzędu i z najsurowszych obyczajów, rozpoczął umyślnie różne sprawy sądowe, udawał że się w nich od gniewu nie posiadał, i brednie wygadywał. Ale co było większém jeszcze dziwactwem, dawał pozory, jakoby miewał stosunki z kobietami złego życia, chcąc się i z téj strony zniesławić. Wszakże, pomimo tego, lud przed jego pałac się gromadząc, wołał: „Chcemy cię mieć Biskupem, bo przecież gdy się ochrzcisz, Bóg ci grzechy odpuści i do nich się nie wrócisz.”

Gdy mu tedy i takie nie powiodły się wybiegi, szukał innych. Zadawał się z głośnemi kacerzami, jakoby ich błędy podzielał: słowem robił co tylko mógł, aby za ostatniego uchodzić, byle się od Biskupstwa uwolnić. Nakoniec uszedł tajemnie, chcąc się ukryć w Pawii, mieście odległém od Medyolanu. Lecz wyszedłszy z miasta, ze szczególnego dopuszczenia Bożego całą noc błądził, a nad rankiem znalazł się przy bramie Medyolańskiéj. Poznano go i przytrzymano, lecz znowu się wymknął, i skrył się na wsi u jednego ze swoich przyjacjół. Wtedy Medyolańczykowie wysłali do cesarza Walentyniana z prośbą, aby mu Biskupstwo koniecznie przyjąć rozkazał. Cesarz najchętniéj to uczynił, mówiąc: „Rad jestem, że tego którego wam rządcą doczesnym uczyniłem, pasterzem dusz swoich mieć chcecie.” Gdy tedy przyszedł rozkaz cesarza nietylko polecający Ambrożemu aby został Biskupem, lecz i najsurowiéj zabraniający aby go nikt nie ukrywał, gospodarz domu w którym Święty przebywał, sam wyjawił jego schronienie. Przywiedziony tedy do Medyolanu, już się dłużéj woli Bożéj nie opierał: przyjąwszy Chrzest święty, a następnie wszystkie święcenia, ósmego dnia, z wielkiém zadowoleniem duchowieństwa i ludu na Biskupa Medyolańskiego konsekrowany został. Obrzędowi temu był obecny i sam cesarz Walentynian, wielce z tego zadowolony.

Ambroży skoro na swojéj stolicy pasterskiéj zasiadł, dowiódł że sam Duch Święty wyborem jego pokierował. Chcąc najprzód w ubóstwie Apostołów Pańskich naśladować, wszystkie swoje znaczne majętności w części rozdał ubogim, w części przekazał kościołowi. Przepisał sobie następujący sposób życia, od którego już odtąd aż do śmierci nie odstępował. Codziennie bardzo rano, odprawiał Mszę świętą, a w każdą niedzielę i święto głosił słowo Boże ludowi. Cały dzień poświęcał na sprawy swojego urzędu, nawiedzanie ubogich i szpitalów i dawanie posłuchania zgłaszającym się do niego z prośbami. Pościł tak ściśle, że prócz niedziel i świąt uroczystych, cały dzień nic nie jadał, dopiéro na wieczór brał skromny postny posiłek. Większą część nocy przepędzał na czytaniu ksiąg świętych i pisaniu tych dzieł znakomitych, które go w rzędzie najpierwszych pisarzy katolickich umieściły i tytuł Doktora Kościoła mu zjednały. Szczególny czciciel Matki Bożéj, czego ślady w każdym jego piśmie napotkać można, najgorliwiéj cześć jéj rozszerzał. Przytém jako stróż praw Boskich i kościelnych, od pierwszéj chwili swojego Biskupstwa, powstał gorliwie przeciw wszelkim tak w duchowieństwie jak i między wiernemi pojawiającym się nadużyciom, niepomijając i samego cesarza. Ten zaś, tak dalece nie brał mu tego za złe, że gdy święty Ambroży razu pewnego tłómaczył mu się dla czego musiał go upomnieć, rzekł mu na to Walentynian: „Wiedziałem o tém, że gdzie będzie chodziło o spełnienie twojego obowiązku, nie zamilczysz, i dla tegom ci kazał być Biskupem. Upominaj więc nas, jak ci to Duch Święty wskaże.”

W kazaniach z takiém namaszczeniem i wymową przemawiał o zasłudze dziewictwa, że wkrótce w Medyolanie powstało kilka klasztorów żeńskich, w których wielka liczba dziewic poświęconych Bogu, w ostréj pokucie i bogomyślności żyjących, budowała wiernych i na wszystkich ściągała najobfitsze błogosławieństwo Boże. Rozbudził on był tak święty do tego stanu zapał, i tak wiele dziewic poświęcało się na służbę Panu Jezusowi, że matki zamykały córki i nie puszczały na jego kazania. Co więcéj, też jego nauki pisane i rozsyłane po innych częściach kraju, nadzwyczaj wielką liczbę dusz wybranych pobudzały do wyrzeczenia się świata, i poświęcenia się Panu Bogu na wyłączną służbę. Z tego téż powodu, razu pewnego święty Ambroży utyskując z kazalnicy że jego kazanie w którém powstawał na pewne pojawiające się w Medyolanie zdrożności, mało skutkowało, powiedział że zapewne trzeba będzie ażeby poszedł gdzieindziéj, i ztamtąd im tęż swoję naukę przysłał pisaną.

Po śmierci Walentyniana, gdy syn jego Gracyan na cesarstwo wstąpił, Justyna wdowa po dawnym cesarzu, należąca do kacerstwa aryańskiego, zaczęła prześladować świętego Ambrożego. Usadziła się wtedy aby kościoły katolickie w Medyolanie Aryanom pooddawać, i przez podejście uzyskawszy na to rozkaz od cesarza, posłała go Ambrożemu. Lecz on odebrawszy go odpowiedział: „Co jest moją osobistą własnością, chociażby i życie samo, to na rozkaz cesarza chętnie oddam; ale co Bożego jest, tego ani ja dać, ani cesarz brać prawa nie mamy.” Przyszło więc do tego, że cesarzowa kazała otoczyć wojskiem kościoł w którym Ambroży znajdował się z ludem. Trzy dni tym sposobem byli tam wszyscy zamknięci, trwając na modlitwie i pobożnych śpiewach, i wtedyto święty Ambroży ułożył tych kilka bardzo pięknych hymnów, które dotąd do pacierzy kościelnych należą. Niektórzy nawet pisarze utrzymują, że wtenczas dla pobożnego zajęcia ludu, po raz pierwszy wprowadził on zwyczaj śpiewania psalmów z antyfonami, i z przydawaniem przy końcu każdego z nich: Chwała Ojcu i t.d., co także odtąd, w odmawianiu psalmów zostało przyjęte powszechnie. Ciągłą taką modlitwą i przemowami swojemi, powstrzymał Ambroży lud od starcia się z wojskiem, i wyprosił od Pana Boga, że cesarzowa odstąpiła od swoich nieprawnych roszczeń, i Biskupa z ludem od wojska wyswobodziła.

Z cesarzem Teodozyuszem, który objąwszy i cesarstwo zachodnie w Medyolanie przemieszkiwał, miał także święty Ambroży trudne przejścia, w których zachował się jak na Biskupa przystało. Cesarz ten zmuszał Biskupa Kalinnika do odbudowania żydowskiéj bożnicy, którą chrześcijanie zburzyli. Święty Ambroży udał się do cesarza, prosząc aby tego nie czynił, a gdy cesarz rozkazu swojego cofnąć nie chciał, rzekł do niego: „Lepiéjby było cesarzu, abyś głosu mojego w pałacu teraz usłuchał, aniżeli żebym się publicznie w kościele odzywać do ciebie musiał.” Co znaczyło że Ambroży czuł się w obowiązku powstać z kazalnicy przeciw temu bezbożnemu rozkazowi cesarza, jeśli go on nie cofnie. Jakoż, w następującą niedzielę, gdy cesarz był obecny w katedrze, święty Biskup z wielką oględnością, lecz z ambony domagał się aby cesarz ów rozkaz odwołał. Gdy zszedł z kazalnicy rzekł do niego Teodozyusz: „Przeciw mnie kazanie miałeś.” — „Owszem, odrzekł na to Ambroży, w twojéj obronie mówiłem cesarzu, bo mi o dobro twojéj duszy chodzi.” Cesarz, rozkaz o który chodziło, odwołał.

W Tessalonice, lud wzburzony zamordował swego Wielkorządcę. Teodozego tak to rozgniewało, iż posłał wojsko aby wszystkich mieszkańców tego miasta w pień wyciąć bez względu na winnych i niewinnych, i padło siedem tysięcy ludzi. Święty Ambroży upomniał cesarza za grzech tak ciężki. Teodozyusz żałował swego postępku, lecz chciał bez należnej pokuty wejść do kościoła i do stołu Pańskiego przystąpić. Biskup przestrzegł że go nie wpuści, pokąd pokuty odpowiednéj nie odprawi. Teodozy jednak przyszedł. Wtedy Ambroży zastąpił mu przy drzwiach drogę i rzekł: „Cesarzu, nie możesz wejść do domu Bożego i Ciała Pańskiego przyjąć, bo ręce twe krwią niewinną są zmazane.” Na co Cesarz: „Wszak i Dawid zgrzeszył, a Pan Bóg mu. przebaczył,” — „Tak jest, odpowiedział Biskup, ale kiedyś naśladował Dawida grzeszącego, naśladujże i pokutującego.” Skruszony tém cesarz, uczynił jawną pokutę i po niéj do tajemnic Pańskich przypuszczonym został, a sam potém o Ambrożym powiadał: „Nie znam od Biskupa Medyolańskiego, godniejszego prałata.”

Tak święcie wysoki swój urząd przez lat wiele sprawując, do wszystkich spraw Kościoła za swoich czasów czynnie należący, zbogaciwszy Kościoł Boży licznemi pismami które dotąd są podziwiane, niechorując wcale, przepowiedział ten mąż Boży dzień swojéj śmierci. Święty Honorat biskup Warceloński, w ścisłéj z nim żyjący przyjaźni, po trzykroć w objawieniu do tego wezwany, udał się do Ambrożego, i udzielił mu ostatnie Sakramenta święte, po których przyjęciu, wielki ten sługa Chrystusowy złożywszy ręce na krzyż i modląc się, umarł 4-go Kwietnia roku Pańskiego 397. Dzień zaś dzisiejszy na święto jego przeznaczony został, jako dzień w którym był na Biskupstwo wyświęcony.

Jedna z największych pociech jaka spotkała świętego Ambrożego w jego zawodzie Biskupim, było nawrócenie wielkiego Doktora Kościoła świętego Augustyna, którego onto ostatecznie Panu Bogu pozyskał. Piszą że hymn Te Deum laudamus ci dwaj Święci razem ułożyli, kiedy po przyjęciu Chrztu świętego przez Augustyna z rąk Ambrożego, obaj w niebieskiém uniesieniu Bogu za to dzięki składali.

Pożytek duchowny

Sposób jakim po dwa razy przyjął cesarz Teodozy upomnienie świętego Ambroźego, uczyć cię powinien jak takowe od pasterzy dusz naszych przyjmować mamy, a szczególnie od spowiedników, których sami za najbliższych rządców sumienia sobie obieramy. Czy nie szukasz takiego, któryby ci we wszystkiém pobłażał?

Modlitwa (Kościelna)

Boże! któryś lud Twój w błogosławionym Ambrożym wielkim sługą Twoim obdarzył; spraw prosimy, abyśmy tego który był nam mistrzem życia duchownego na ziemi, zasłużyli sobie mieć przyczyńcą w Niebie. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 1056–1059.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 965

Podajemy tu kilka myśli św. Ambrożego, tchnących jak najwyższą mądrością. Powinny one stanowić nieoceniony skarb dla każdego chrześcijanina-katolika:

Nie dziw, że człowiek grzeszy, ale na naganę zasługuje ten, kto nie uznaje swych grzechów i nie upokarza się przed Bogiem.

Łatwiej znajdziesz takich, co zachowali niewinność, aniżeli takich, co odpokutowali swe grzechy.

Nie ma nic wznioślejszego, jak służyć Bogu.

Jeśli sam się oskarżysz, nie potrzebujesz się lękać oskarżyciela.

Krzyżujemy swe ciało, gdy stłumiamy i zwalczamy jego pożądliwości.

Nic nie wyjednywa nam bardziej przychylności ludzkiej, jak miłosierdzie i uprzejma łagodność.

Niczego nie powinniśmy się więcej uczyć, jak milczenia, a to dlatego, abyśmy się dobrze i należycie uczyli.

Prawdziwa siła człowieka polega na tym, aby umiał zapanować sam nad sobą, powściągał swój gniew i nie dawał folgi swym żądzom.

Człowiekiem jesteś, a jako człowiek wystawiony jesteś na pokusy, pokonywaj je przeto.

Tags: św Ambroży „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna arcybiskup doktor pszczoły arianizm Maryja zgorszenie św Augusytn spowiedź
2020-11-22

Św. Cecylii, Dziewicy i Męczenniczki

Żyła około roku Pańskiego 232.

(Żywot jéj był napisany przez Metafrasta.)

Święta Cecylia Rzymianka, ze znakomitego rodu Cycyliuszów którzy byli Konsulami, Dyktatorami i Najwyższemi Kapłanami rzeczypospolitéj, przyszła na świat za czasów Urbana I-go Papieża, na początku trzeciego wieku. Młodą będąc przyjęła wiarę chrześcijańską, a rozmiłowawszy się w cnocie świętéj czystości, postanowiła nigdy za mąż nie wychodzić i ślub dziewictwa uczyniła. Chcąc rozżywiać w sercu swojém prawdy Ewangelii świętéj, własną ręką spisała ją całą i tajemnie na piersiach ukrytą ciągle nosiła, nad wszystkie ziemskie przekładając ją skarby, a we dnie i w nocy żywot i naukę Jezusa, niebieskiego Oblubieńca swego, pobożnie rozpamiętywała. Nie wiedziała o tém że rodzice przyrzekli ją w małżeństwo Waleryanowi, podobnież jak ona wysokiego rodu i bardzo bogatemu młodzieńcowi.

Gdy nadszedł czas przeznaczony na zawarucie tego związku, a rodzice jej wolę swoję objawili, strapiona dziewica rzuciła się do Boga, w postach i modlitwie ratunku błagając. Dwa dni i dwie nocy niejedząc tak przetrwała, a gdy już na nią kosztowne szaty, jako na pannę młodą na gody weselne idącą, kładziono, Cecylia ostrą i grubą włosiennicę pod takowe włożyła, a usłyszawszy już pieśni weselne, usiadła do organów, przy których zwykle chwałę Bożą opiewywała, i śpiewała ten psalm Dawida. „Niech będzie serce moje niepokalane, abym się nie zawstydziła” 1. Przytém gorąco polecała się Matce przenajświętszéj i swojemu Aniołowi Stróżowi, błagając go i zaklinając, aby jéj dopomógł dochować wiary Boskiemu Oblubieńcowi.

Odprawiły się jednak gody weselne: lecz skoro po nich Cecylia z Waleryanem znalazła się samą, rzekła do niego: „Waleryanie, mam ci zwierzyć tajemnicę wielkiéj wagi, lecz wprzódy przyrzecz mi, że jéj nikomu nie wyjawisz.” Przyrzekł jéj to Waleryan, a wtedy ona do niego: „masz przeto wiedzieć, że mam przy sobie Anioła, który jest stróżem dziewictwa mojego; gdybyś się na nie targnął, ściągnąłbyś na siebie gniew Boży.” Słowa te którym Pan Bóg szczególną moc nadawał, obudziły w Waleryanie wielkie poszanowanie dla Cecylii, i zaczął ją prosić aby mu tego Anioła ukazała, gdyż inaczéj wierzyć w jego obecność nie będzie. „Ty prawego Boga nie uznajesz, odpowiedziała Cecylia, i dopóki przez chrzest święty nie oczyścisz się, Anioła nie obaczysz.” Wtedy spytał Waleryan jak tego może dostąpić, a Święta kazała mu udać się do Papieża Urbana mówiąc: „idź za miasto na drogę Apijską; spotkasz tam ubogich żebraków: powiedz im iż Cecylia cię do nich przysłała, aby cię oni do starca Urbana, ukrywającego się w téj stronie, doprowadzili, co oni uczynią.” Usłuchał Waleryan: poszedł na miejsce wskazane, znalazł tam ubogich których Cecylia żywiła, i ci go do Papieża Urbana, w podziemném mieszkaniu niedaleko ztamtąd ukrywającego się, zaprowadzili.

Papież usłyszawszy od Walerego o powodach jego przybycia, zaczął się modlić w te słowa: „Panie Jezu Chryste dobry Pasterzu, dawco świętych postanowień, przyjm owoc niebieskiego nasienia, któryś złożył w sercu Cecylii. Cecylia służebnica Twoja, jak przemyślna pszczółka, albo owieczka wymowna, pracuje około pomnożenia chwały Twojéj, i oto małżonka którego otrzymała jakby lwa dzikiego, przysyła ci zamienionego w cichego baranka.” A gdy się tak Papież modlił, stanął przed Waleryanem w białém jak śnieg odzieniu starzec, trzymający w ręku księgę złotem pisaną, i rzekł do niego: „czytaj te księgi, abyś został oczyszczony do widzenia anielskiego, które ci Cecylia przyrzekła.” A on rzuciwszy wzrok na księgę natrafił na te słowa: „Jeden Pan, jeden Bóg i Ojciec wszystkich, i który jest nad wszystko i po wszystkiém i we wszystkich nas” 2, i zawołał że w to wierzy; poczém Urban wyuczył go artykułów wiary i ochrzcił.

Wróciwszy do domu, znalazł Cecylią modlącą się, a obok niéj ujrzał Anioła dziwnéj piękności, który trzymając dwa wieńce z róż i lilii, jeden włożył na Cecylii głowę drugi na Waleryana, mówiąc: „te wieńce przez zachowanie czystości posiadajcie nietknięte: bom je wam z raju od Boga przyniósł.” Przytém na prośbę Waleryana, zapowiedział mu że i brat jego, którego bardzo kochał, Tyburcy, zostanie chrześcijaninem. Jakoż, po chwili nadszedł on do nich, a zdziwiony przecudną wonią róż i lilii którą, czuł w mieszkaniu, pytał zkąd ona pochodzi. Opowiedział mu Waleryan wszystko co zaszło, i przydał: „Do tego czasu pogrążeni byliśmy w ciemnościach, cześć oddając bożkom pogańskim, ale odkąd ochrzczony zostałem, prawdę poznałem i w łasce Bożéj jestem.” — „Któż cię do tego przywiódł?” spytał Tyburcy. „Anioł Boży, odpowiedział Waleryan, któremu straż nad Cecylią poruczona, którego i ty ujrzysz, jeśli w Boga prawdziwego uwierzysz.” Tyburcy oświadczył iżby to uczynił, gdyby mu kto fałszywość religii pogańskiéj wyświecił, a prawdziwości innéj dowiódł. Wtedy Cecylia pełna ducha Bożego, z taką świętą wymową poczęła mu wykładać prawdy chrześcijańskie a wyświecać błędy pogaństwa, że Tyburcy zawołał: „Wierzę że nie masz Boga prawdziwego prócz Boga chrześcijańskiego, i odtąd Jemu samemu służyć chcę.” Co usłyszawszy Święta, długo jeszcze mówiła co tak żywą i w nim i w jéj małżonku Waleryanie, rozbudziło wiarę i miłość Chrystusa, że zapragnęli oba męczeńską śmiercią umrzeć za Niego, co téż i późniéj nastąpiło. Tyburcy odesłany także przez Cecylią do Papieża, ochrzczony został, i wkrótce potém wraz z bratem, z rozkazu Wielkorządcy rzymskiego Almachusa zamordowany za wiarę, palmę męczeńską otrzymał.

Tenże tyran dowiedziawszy się że to Cecylia ich namówiła, i że po ich śmierci wszystkie dobra ich i swoje rozdała na biednych, kazał ją uwięzić i przed sobą stawić. Gdy po nią przyszli żołnierze, Święta tak się do nich odezwała: „Bracia moi najdrożsi, chociaż wiem że jesteście żołnierzami zależnemi od Wielkorządcy, sądzę jednak, iż jego okrucieństwa i bezbożności nie pochwalacie. Czyńcie jednak co wam rozkazano: ja bowiem poczytuję sobie za największą chlubę i szczęście cierpieć dla Chrystusa mojego i pragnę za Niego jak największe ponieść męki. Do krótkiego doczesnego życia przywiązania żadnego nie mam.” Gdy zaś spostrzegła iż żołnierze się wahają zdjęci litością nad niewiastą którą Wielkorządca miał zamiar albo mękami zmusić do odstępstwa wiary albo zamordować, przydała: „Nie wahajcie się spełniać danego wam rozkazu; chociaż mnie młodą widzicie, zamienicie młodość moję doczesną i przemijającą, na życie które wiecznie trwać będzie.” Co słysząc owi poganie zaczęli ją błagać ze łzami, aby jak się wyrażali, miała litość nad sobą samą. Przedstawiali jéj nadzwyczaj nadobną jéj urodę, wielkie dostatki które posiadała (gdyż nie wiedzieli iż je wszystkie rozdała na ubogich) a szczególnie prosili, aby na młodość swoję wzgląd miała. „Tak do mnie przemawiacie, bracia moi, odpowiedziała im Cecylia, bo zaślepieni błędami pogańskiemi, nie pojmujecie jakiém jest szczęście umierać za Jezusa Chrystusa; trudno wam jak widzę uwierzyć że niczego tak nie pragnę z całego serca, jak męczeńskiej śmierci. Żal wam mojéj młodości, mojéj urody i moich dostatków: ja zaś wam mówię że ponosząc śmierć dla Chrystusa, nie tracę ich wcale, lecz je zamieniam na dobra wiekuiste. Za kawał błota, nabywam złoto, opuszczam dom ręką ludzką zbudowany, aby zamieszkać na zawsze przepyszny pałac Króla Niebieskiego. Wzgardzam kosztownemi szatami i drogiemi, według świata tego mniemania, perłami, aby za to otrzymać w Niebie koronę splecioną z najdroższych dyamentów, a którą przez całą wieczność na skroniach moich nosić będę. Czyżbyście i wy sami takiéj zamiany uczynić nie byli gotowi, i czybyście każdego komu dobrze życzycie do takowéj nie nakłaniali? Dla czegoż więc mnie od niéj odwieść chcecie?”

A gdy tak przemawiała, i coraz więcéj około niéj gromadziło się pogan, wtedy święta Cecylia wstąpiwszy na kamień który był blizko niéj, zawołała do wszystkich: „Wierzycie temu co mówię?” I oto w téjże chwili łaska Boska na wszystkich wstąpiła, i wszyscy jakby jednym głosem odrzekli: „Wierzymy w Jezusa Chrystusa, że jest Synem Bożym i Bogiem prawdziwym, który ma tak wielką służebnicę jaką ty jesteś.” — „Idźcie przeto, rzekła Cecylia, do Wielkorządcy i powiedzcie że się przed nim stawić nie omieszkam: tylko że go proszę o jednę łaskę, aby niekwapiąc się ze śmiercią moją, dozwolił mi krótką chwilkę tu jeszcze w moim domu pozostać, a ja tymczasem zawezwę Ojca świętego Papieża, który was wodą Chrztu świętego omyje i uczyni uczestnikami téj wiecznéj szczęśliwości, o któréj wam mówiłam.” Udano się więc do Wielkorządcy, a święta Cecylia posłała do świętego Urbana który przybył niezwłocznie, i w domu świętéj Cecylii ochrzcił przeszło czterechset pogan płci obojéj, w liczbie których był i Gordyan, jeden z pierwszych panów rzymskich, który powagą swoją zachował dom Cecylii, zamienił go poźniéj tajemnie na kościół pod jéj wezwaniem, i w nim przez długi czas ukrywał się święty Urban Papież, odprawiając tam codziennie kościelne obrzędy.

Tymczasem Almachus Wielkorządca, spodziewając się że Cecylia prosząc o zwłokę, łatwo się da przywieść do oddania czci bożkom, zawezwawszy ją przed siebie, najprzód w sposób łagodny do niéj przemawiał. A chociaż dobrze wiedział kim była jako córka najznakomitszego rodu rzymskiego, zaczął od urzędowych zapytań i rzekł do niéj: „Jak się nazywasz i z jakiego stanu jesteś?” — „Nazywam się Cecylia, odpowiedziała Święta, i pochodzę z dostojnego i zamożnego rodu.” — „Nie o to mi chodzi, rzekł znowu Wielkorządca, lecz chcę wiedzieć jaką wyznajesz religią?” — „Więc źle się wyrażasz, odpowiedziała Cecylia, gdyż twoje pierwsze zapytanie nie odnosiło się wcale do tego.” — „Zaprawdę, zawołał sędzia, przemawiasz za śmiało.” Święta odrzekła: „Bo kto ma czyste sumienie i wyznaje prawdziwą wiarę, niczego się nie obawia.” — „Widzę z tego, powiada Almachus, że nie wiesz o tem iż mam nad każdym prawo życia i śmierci.” — „Wierz mi, odrzekła święta Dziewica, że co w tém to się mylisz i znowu się źle wyrażasz, mówiąc że masz nad każdym prawo życia i śmierci; bo ten przywiléj który sobie przypisujesz, ogranicza się na tém że śmierć zadać i niewinnym możesz, lecz przywrócić życia nie jesteś mocen. Nie przywłaszczaj więc sobie takiego prawa.” Wtedy Wielkorządca zmieszany i rozgniewany tak trafnemi odpowiedziami Cecylii, wręcz jéj powiedział że ma dwie rzeczy do wyboru: albo oddać cześć bożkom cesarskim (i to mówiąc wskazał jéj obok niéj stojącego bałwana), albo śmierci uledz. „Że bałwan ten nie jest tym Bogiem któremu się jedynie cześć należy, rzekła dziewica, sam się możesz przekonać: byleś go bowiem ręką dotknął, zobaczysz że jestto bryła kamienia. Co do mnie zaś, niczém nie zmusisz mnie do odstąpienia Jezusa Chrystusa.”

Widząc Almachus taką stałość Cecylii, kazał ją zaprowadzić do domu, i tam męczyć zawieszając nad gorącą łaźnią, któréjby para coraz silniéj podżegana przez podkładanie ognia, albo ją udusiła, albo do odstępstwa wiary przywiodła. Trzymano ją w takiéj katuszy przez całe dwadzieścia cztery godziny, ciągle ogień i parę podżegając, a ona cudem Bożym najmniejszéj ztąd szkody niedoznawszy, czuła jakby miłą ochłodę, i ciągle śpiewała: „Błogosławię Ci Ojcze Jezu Chryste Panie mój, że ognie otaczające ciało moje Syn Twój przygasza.”

O tym cudzie skoro dowiedział się Wielkorządca, wydał rozkaz aby ją w téjże łaźni ścięto. Gdy kat nadszedł, Cecylia z radością głowę mu poddała, lecz on trzykroć w szyję ugodziwszy, głowy odciąć jéj nie mógł, i tak ciężko ją poraniwszy odszedł. Lud wierny tłumnie zebrał się do jéj domu, krew sączącą się płachtami i gąbkami na relikwią zbierał, a Ceeylia powiedziała iż pragnie aby w ręce świętego Urbana duszę oddać mogła. Trzy dni go szukano, a ona te trzy dni przeżyła, utwierdzając przedziwnemi mowami w wierze świętéj coraz liczniéj zgromadzających się do niéj chrześcijan, aż nakoniec przybył do niéj Papież. Wtedy Cecylia rzekła do niego: „O trzy dni zwłoki błagałam Pana Boga abym w twoje ręce ducha mego oddała, i prosiła cię żebyś ten dom mój na kościół poświęcił.” Co wyrzekłszy zaczęła się modlić wraz ze świętym Urbanem, i poszła do Oblubieńca swojego niebieskiego 23 Listopada roku Pańskiego 232.

Pożytek duchowny

Święta Cecylia, z powodu iż zwykle przy śpiewaniu Psalmów towarzyszyła sobie instrumentem muzycznym, poczytaną jest za główną Patronkę muzycznéj sztuki. Proś ją aby oddającym się téjże sztuce wyjednywała potrzebne łaski do tego, aby oni naśladując w tonach ziemskich niebieską harmonią, nie używali jéj do roznamiętniania ziemskich uczuć w słuchających, lecz głównie do opiewania chwały Bożéj i do pobudzania przez to i drugich do nabożeństwa,

Modlitwa (Kościelna)

Boże który nas błogosławionej Cecylii Dziewicyi Męczenniczki Twojéj uroczystością rozweselasz, daj prosimy, abyśmy oddając jéj cześć należną, za jéj przykładem żyli świątobliwie. Przez Pana naszego i t. d.

Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 1005–1008.

Nauka moralna

Na podstawie wydania z 1937 r., s. 925–926

„Kto pomiędzy wami smutny, niechaj się modli; kto dobrej myśli, niechaj śpiewa”, mówi święty Jakub. Do tej rady apostoła stosowała się ściśle święta Cecylia. Modliła się często i rozważała prawdy Ewangelii świętej. W niej znalazła tyle pokrzepienia i siły, że prostaczków mogła nauczać, oprzeć się sędziemu pogańskiemu i położyć życie za wiarę. Z modlitwą i rozmyślaniem łączyła święte pienia i hymny, które intonowała na chwałę Boską przy głosie instrumentu muzycznego. Zamiłowanie muzyki wyniosło ją do godności patronki zwolenników tej sztuki. Ponieważ pierwsi chrześcijanie lubili śpiew, zachęcali ich nauczyciele do opiewania wszechmocy Boskiej. Śpiewali przeto wyznawcy Chrystusowi przy pracy, w kościołach, w celi więziennej, a nawet na rusztowaniu i na stosie. Pienia ich były świątobliwe; były to pieśni dziękczynne, sławiące dobroć i wszechmoc Boską. Nigdy nie skalała ich ust piosneczka lubieżna, hulaszcza, tchnąca bezbożnością. W sercu ich gorzała miłość Boga i nieskalana czystość; brzydzili się przeto wszetecznymi i lubieżnymi śpiewkami, którymi kalali usta poganie. Jak daleko odbiegli od nich teraźniejsi chrześcijanie! Nie raz słychać u nich piosenki, które okrywają słuchaczy rumieńcem wstydu, z których radują się nie aniołowie, lecz szatani. Serce ich pełne brudu, nie dziw przeto, że brudne i bezecne są ich piosenki. Nadto nie zna ich serce miłości niebiańskiej, lecz ziemską i nieczystą; jakże tedy można od nich żądać śpiewu na chwałę Boską? Śpiew jest pociechą serca ludzkiego. Kościół katolicki śpiewa po dziś dzień psalmy Dawidowe, jako też od czasów apostolskich brał pod skrzydła swej opieki śpiew mający na celu chwałę Boga, a potępiał pienia, które nie krzepią serca ludzkiego pociechą, lecz wabią je do grzechu. Kto przeto chce być szczerym synem Kościoła, niech nigdy nie kala ust śpiewem, który szerzy zgorszenie i odwodzi od Boga. Zarówno rolnik jak i rzemieślnik osładzają sobie pracę śpiewem, wszakże pobożni i uczciwi ludzie zatykają sobie uszy, gdy treść tych piosneczek tchnie lubieżnością i wabi do grzechu. Ptastwo wita Stwórcę swego wesołym świegotem, a chrześcijanin używa głosu swego na Jego obrazę. Cóż może być smutniejszego! Śpiewajmy zatem, ale posłuszni radzie św. Franciszka Salezego śpiewajmy tylko pieśni niewinne albo nabożne, tj. takie, w których by się śpiew łączył z korną modlitwą. Święta Cecylia czystym sercem i niepokalanymi ustami śpiewała chwałę Boga, póki bawiła na tej ziemi, a teraz sławi śpiewem wszechmoc Jego z całym zastępem aniołów i Świętych Pańskich. Idźmy więc za jej przykładem i zanućmy hymn pochwalny na cześć i chwałę Pana nad pany.

Footnotes:

1

Psal. CXVIII. 80.

2

Efez. IV. 5. 6.

Tags: św Cecylia św „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna dziewica męczennik czystość anioł nawrócenie muzyka zgorszenie
2020-05-18

Św. Feliksa z Kantalicyo z Zakonu Braci-Mniejszych św. Franciszka Serafickiego, Kapucynów

Żył około roku Pańskiego 1587.

(Życie jego napisane jest z akt procesu jego beatyfikacyi, przez ojca Jana z Peruzyi, Kupucyna.)

Święty Feliks przyszedł na świat w małéj wiosce zwanéj Kantaliczio (Cantalicio) we Włoszech, w prowincyi Umbryjskiéj, roku Pańskiego 1513. Rodzice jego byli ubogimi wieśniakami, a tak ojciec jak i matka wielkiéj świątobliwości ludźmi. Mieli kilkoro dziatek, które wychowali najbogobojniéj. Z nieh szczególnie Feliks odznaczał się od dzieciństwa wielką pobożnością, i szczególną miłością Matki Bożéj. Przeznaczony do paszenia trzody w polu, dnie całe spędzał na pobożnych ćwiczeniach, i zwykle widzieć go tam można było klęczącego w postawie największego skupienia przed drzewem, na którém rysował sobie wizerunki Pana Jezusa ukrzyżowanego, albo przenajświętszéj Panny. Co dzień kilka razy odmawiał Koronkę, a niekiedy całe noce spędzał na modlitwie.

Gdy doszedł lat młodzieńczych, przyjął służbę parobka u jednego z gospodarzy swojéj rodzinnej wioski. Pierwszy do wszelkiéj pracy, nie zaniedbywał wcale swoich świętych ćwiczeń, a od czasu odbytéj pod tę porę w jego parafii Misyi przez ojców Kapucynów, regularnie do Sakramentów świętych w każdą niedzielę i święto przystępował. Przytém budował wszystkich swojém wzorowém postępowaniem, skromnością obyczajów i niezmordowaną pracowitością. Wkrótce téż udarował go Pan Bóg i łaską powołania do życia wyłączniéj Bogu poświęconego. Powziął zamiar wstąpienia do Zakonu, lecz przez czas pewien zwlekał to jeszcze, aż razu pewnego obalony o ziemię przez dzikie rozhukane woły, cudownie uszedłszy śmierci, postanowił już dłużej świętych swoich zamysłów nie odkładać. Jakoż, wstąpił do zakonu ojców Kapucynów odbywając nowicyat w ich ubogim klasztorku w miasteczku Askoli.

Było to wkrótce po wszczętéj reformie w zakonie świętego Franciszka Serafickiego, właśnie przez to świeżo powstałe podówczas Zgromadzenie, obowiązujące się do jak najściślejszego zachowania jego pierwotnéj Reguły. Zastał téż w klasztorze tym, wszystko, czego tylko wymagało jego żywe pragnienie prowadzenia życia jak najostrzejszego, najuboższego, i od stosunków ze światem odosobnionego. W roku nowicyatu, dotknięty uporczywie wracającą febrą, tak jednak odrazu zajaśniał wysoką świątobliwością, że pomimo zwątlonego zdrowia, ojcowie zakonni przypuścili go do uroczystych ślubów. Te jako prosty braciszek wykonał z najżywszą radością, całém sercem poświęcając się na służbę Bogu, i poruczając się szczególnéj Matki Bożéj opiece. Niezwłocznie potém odzyskał najczerstwiejsze zdrowie, którego już odtąd zawsze używał, co téż dozwoliło mu wieść życie nadzwyczaj umartwione, które Pan Bóg osładzał mu rzadkiemi darami wyższéj modlitwy, zachwytami w jakie często wpadał i objawieniami które miewał podczas modlitwy.

Zaraz po ukończeniu nowicyatu, przeznaczony został na brata kwestarza do klasztoru Rzymskiego, i na tym pokornym obowiązku, spędził tam przeszło lat czterdzieści, nie tylko braci zakonnych, lecz miasto całe budując wysoką swoją świątobliwością.

Od pierwszych dni zawodu zakonnego do ostatniéj swojéj choroby, to jest przez lat przeszło czterdzieści, taki wiódł rodzaj życia: Odsłużywszy do jednéj z Mszy rannych, wychodził z sakwami na miasto po jałmużnę. Za pozwoleniem przełożonych, prócz tego co wypraszał dla klasztoru, żebrał jeszcze na ubogich i na szpitale, i jednych i drugich odwiedzał, chorych doglądał, strapionych pocieszał. Z czasem nawet przyszło do tego, iż przez jego ręce przechodziły najhojniejsze w całym Rzymie jałmużny, a niektóre z głównych zakładów dobroczynnych, jemu winne swój początek i bogate uposażenia. Szczególną litość okazywał nad choremi dziećmi, i Pan Bóg pomiędzy innemi łaskami, obdarzył go łaską uzdrawiania ich cudownie, przez przeżegnanie znakiem krzyża świętego, lub namaszczeniem oliwą nad którą się modlił w tym celu. Wróciwszy wieczorem do klasztoru, większą część nocy spędzał na modlitwie i na obsługiwaniu braci chorych. Sypiał tylko dwie godziny, i to, na gołéj ziemi lub rohoży słomianéj. Mięsa prawie nigdy nie jadał, i większą połowę roku pościł o chlebie i wodzie. Zimą i latem chodził bez obuwia, i prócz jednego habitu, pod którym nosił ostrą włosiennicę, żadnego zgoła innego nie używał odzienia. Każdéj nocy trzy razy biczował się do krwi.

Na modlitwie często wpadał w zachwycenie. Razu pewnego modląc się w nocy w kościele przed obrazem Matki Bożéj, ujrzał Ją schodzącą do niego z dzieciątkiem Jezus, które mu oddała na ręce, i dozwoliła przez czas długi zażywać ztąd niebieskiéj uciechy.

Pokory i słodyczy w obcowaniu z drugimi był niezrównanéj. To mu téż dawało przystęp do największych grzeszników, których niekiedy jedném słówkiem upomnienia pełnego miłości, nawracał. Było wówczas w Rzymie dwóch młodzieńców znakomitego rodu, rozpustne życie wiodących. Święty Feliks spotkawszy ich dnia pewnego na ulicy, upadł im do nóg i te tylko słowa wyrzekł ze łzami: „Moi bracia drodzy! miejcie litość nad duszami waszemi”, co takie na nich zrobiło wrażenie, że tegoż dnia poszli do spowiedzi i najszczerzéj się nawrócili.

W czasie jednego z karnawałów, usłyszał, że wielka liczba osób tłumnie udaje się na widowisko, mające przedstawiać bardzo obrażające skromność sceny. Wziąwszy na barki krzyż ogromnej wielkości, i w ręku trzymając trupią głowę, Święty udał się wraz z jednym z kaznodziejów klasztoru swojego, na spotkanie idących do teatru. Widok Feliksa w takiéj postaci, i przemówienie tego kapłana wstrzymało wszystkich, tak że widowisko wszeteczne wcale miejsca nie miało.

Znany w całym Rzymie z wysokiéj swojéj świątobliwości, poczytywany od ubogich za największego dobroczyńcę, chociaż sam żył z żebraniny, i klasztor wyżebraną przez siebie jałmużną utrzymywał, w wysokiém był poważaniu u najpierwszych dostojników Kościoła i u najzamożniejszych panów, którzy chcąc jak najlepszy robić użytek z datków swoich na ubogich przeznaczonych, powierzali takowe jego rozszafowywaniu, wiedząc iż jest opiekunem najtroskliwszym wszelkiego rodzaju cierpiących i ubogich w Rzymie. W roku ciężkiego głodu, którym dotknięci byli mieszkańcy tego miasta za życia świętego Felixa, te zakłady dobroczynne i ci ubodzy którymi się on opiekował, wcale niedostatku nie doznali.

Samo jego pojawienie się na ulicy, było jakby kazaniem, pobudzającém drugich do nabożeństwa i skromności, tak dalece w postaci jego i zachowaniu się z ludźmi, było coś budującego i zbawiennie na wszystkich wpływającego. Czterdzieści lat obiegając codziennie Rzym cały, jużto po kweście, już nawiedzając ubogich i szpitale, tak był na wzroku umartwionym, że nigdy oczów nie podniósł na niewiastę, i żadnéj w całém mieście z twarzy nie znał, Mawiał że: „zakonnik znajdując się za klasztorem, powinien ciągle mieć oczy spuszczone do ziemi, myśl podniesioną do Nieba, a w ręku Różaniec.” Za każdą udzieloną sobie jałmużnę odpowiadał: „/Deo-gratias/” to jest: „Bóg zapłać”, a czynił to z takiém namaszczeniem, i z takim wyrazem pobożnéj wdzięczności, że to dających mu wsparcie szczególną napełniało pociechą, i poczytywane było powszechnie za najpożądańsze błogosławieństwo od świętego zakonnika.

Gdy na pokornych usługach klasztornych, długie już spędził lata, przełożeni chcieli go od nich zwolnić, lecz sługa Boży zawsze wypraszał sobie, aby do końca życia dozwolili mu służyć zakonowi bez wypoczynku. Na pewien czas przed śmiercią, przeznaczono go już tylko do dozierania chorych braci w klasztorze, chcąc aby na tym obowiązku znalazł trochę ulgi. Feliks i tu nowe zbierał przed Bogiem a obfite zasługi, dzień i noc doglądając zakonników będących w Infirmaryi, a często mniéj od niego zwątlonych na siłach.

Mając lat siedemdziesiąt dwa, z których przeszło czterdzieści spędził w Zakonie, przepowiedział dzień swojéj śmierci, i wkrótce potém zapadł w chorobę, w któréj dotkliwe boleści największą cierpliwością znosił, Po przyjęciu ostatnich Sakramentów świętych, wpadł w długie zachwycenie; podczas którego jak to oznajmił bratu będącemu przy nim, widział Matkę Bożą w gronie Aniołów, co go wielką pociechą napełniło. W kilka chwil potém, bez zwykłych znaków konania, usnął błogo w Panu dnia 18 Maja, roku 1587.

Zaraz po śmierci zasłynął wielu cudami, których ośmnaście, Papież Syxtus V podówczas na stolicy Apostolskiéj zasiadający własném świadectwem stwierdził. W poczet Świętych policzony został w roku Pańskim 1712, przez ojca świętego Klemensa XI.

Pożytek duchowny

Oliwa z lampy palącéj się przy grobie świętego Feliksa będącym w kościele ojców Kapucynów w Rzymie, posiada cudowną własność uzdrawiania chorych dzieci nią namaszczanych. Ztąd jest zwyczaj w całym Zakonie ojców Kapucynów, święcenia oliwy w dzień jego uroczystości, i namaszczania nią czoła dziatek, z wzywaniem dla nich pośrednictwa tego ich szczególnego Patrona. Poleć i ty jego opiece dziatki które cię bardziéj obchodzą, aby im i na duszy i na ciele jak najczerstwiejsze wyjednać raczył zdrowie.

Modlitwa (kościelna)

Boże! Któryś błogosławionego Feliksa wyznawcę Twojego, prostotą Ewangeliczną i niewinnością życia w Kościele Twoim uświetnił; spraw, abyśmy jego przykładami nauczeni, a pośrednictwem wsparci, do Jezusa Chrystusa którego on sam na ziemi na rękach piastował, szczęśliwie się dostali. Który z Tobą żyje i króluje i t. d.

Na tę intencyą Zdrowaś Marya.

Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 404–406.

Tags: św Feliks z Kanalicjo „Żywoty Świętych Pańskich” o. Prokopa Kapucyna pasterz zgorszenie dzieci jałmużna
Pozostałe wpisy
Creative Commons License
citatio.pl by Citatio.pl is licensed under a Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 Unported License.